Samotny świat Draco Malfoya.
Opowiadanie I: Oczy szeroko zamknięte.
W poprzednim odcinku:
Był zaskakująco nieśmiały,
ale czarujący, jak zawsze. Z konsternacją stwierdziła, iż Draco Malfoy nie
zmienił się ani odrobinę. Nadal elegancki i przystojny, czarował spojrzeniem
każdą przechodzącą kobietę. Nigdy nie wiedziała jak mu się to udaje. Ale zawsze
myślała też, że jest odporna na ten czar. I nieustannie wyrzucała z pamięci
moment, kiedy sama poddała się sile jego pewnego siebie uśmiechu. Najłatwiej
było jej oszukiwać samą siebie w tej kwestii.
Nigdy nie miała zapomnieć
ilości zazdrosnych spojrzeń, jakie rzuciły jej bogate piękności, kiedy on
przysiadł się do jej stolika.
[ Rihanna – Stay ]
Zaraz po otwarciu oczu
długo zastanawiała się gdzie jest. Przez kilka długich chwil zupełnie bez ruchu
obserwowała swoje otoczenie, żeby przypomnieć sobie, że leży w hotelowym
pokoju. Przypomniała sobie wczorajszą długą, nocną rozmowę i naleganie Draco,
żeby pozwoliła sobie wynająć na noc pokój, gdyż bez sensu byłoby wracanie do
domu w samym środku nocy. Hotelowy bar jest otwarty zdecydowanie zbyt długo,
pomyślała Hermiona, powoli wychodząc z pościeli i krzywiąc się z powodu tępego
bólu głowy. Nie powinna była wczoraj pozwolić Malfoyowi na postawienie sobie
drinka. Kilku drinków… Wczoraj alkohol zdecydowanie był jej przyjacielem który
pomagał w wydobywaniu z siebie niezbędnych słów, tym bardziej, że wczorajsza
rozmowa była jedną z najtrudniejszych w jej życiu. Najchętniej siedziałaby
tylko naprzeciw Niego i łapczywym spojrzeniem obejmowała jego twarz, dłonie,
ruchy. Rozkoszą było wydobywanie z pamięci tego, co uznała już za bezpowrotnie
stracone.
Wymeldowała się z hotelu
bez problemów, chociaż w duchu ciągle wierzyła, że Draco wykręcił jej jakiś
numer, nabrał ją na wynajęcie tego pokoju, a ona była zbyt rozkojarzona przez
alkohol, żeby przejrzeć jego zamiary.
W domu na pewno się o nią
martwili. Wyobraziła sobie pełną niezadowolenia i nagany minę pani Weasley,
kiedy będzie próbowała się wytłumaczyć, że było zbyt późno na powrót do domu.
Będzie musiała skłamać, mówiąc, że spotkała starego znajomego. Ron będzie
pewnie nalegał, żeby powiedziała mu kto to był, nawet za cenę całodziennej
kłótni. Ginny na pewno stanie w jej obronie, ale kiedy zostaną same będzie rzucała
te pytające spojrzenia, które tak krępowały Hermionę. Jeszcze sama nie
pogodziła się z tym co reprezentował Draco, więc tym bardziej nie była gotowa
mówić o tym przyjaciółce. Sama myśl o utarczkach z Weasleyami sprawiała, że
czuła się bardzo zmęczona i przytłoczona powrotem do Nory.
Ktoś przestąpił jej drogę.
- Jak spędziłaś noc w najdroższym
hotelu na jaki stać to miasto? – zapytał trochę kpiąco, ale bez cienia
złośliwości.
- Draco, daj spokój, muszę wraaa… -
ziewnęła.
Chciała go wyminąć, ale on złapał
ją za rękę.
- Czekaj!
Utkwiła w nim pytające spojrzenie. Naprawdę
chciała już uciec i potraktować go jako wytwór wyobraźni. Tak miało być jej łatwiej w całej tej cholernej przyszłości bez niego.
- Pozwól mi spędzić ze sobą jednen
dzień.
- Co?
- Jeden dzień, zanim odejdziesz.
Patrzył na nią tak długo i intensywnie, a ona
miała wrażenie, że namyśla się przez całą wieczność. Ruchliwa londyńska ulica
na której stali, żyłam własnym życiem. Co chwilę ktoś potrącał ich ramieniem,
żeby z niezadowoleniem lub przekleństwem wyminąć dwójkę młodych ludzi
utrudniającą ruch. W każdej minucie w ich otoczeniu pojawiała się jakaś nowa
osoba, dźwigając torby z prezentami i starając się wypatrzyć w witrynach
sklepów jakieś niezbędne drobiazgi, które mogłaby ofiarować w prezencie swoim
bliskim. Cały czas, ktoś nieustannie się spieszył, chcąc zamknąć ostatnie
sprawy. Nic dziwnego – była przecież Wigilia Bożego Narodzenia. Czarodzieje też
obchodzili to święto. Była to piękna tradycja, noc pełna magii – zupełnie innej
niż ta, którą sami praktykowali.
Na domiar złego, z szarego
nieba zaczął sypać śnieg.
Hermiona niemalże
przebudziła się z tego dziwnego bezruchu, kiedy poczuła jak mały płatek śniegu
roztapia się w zetknięciu ze skórą na jej policzku.
- Zgoda… - powiedziała powoli.
Miał minę pełną ulgi, jakby
okazało się, że co najmniej milion funtów, które zaryzykował, okazały się dobrą
inwestycją.
- Ale jeśli tylko spróbujesz chociaż
jednej ze swoich sztuczek…
- Nie wolno korzystać mi z mojego uroku
osobistego?
- W żadnym razie – powiedziała
poważnie. Nic nie mogło jej utrudnić tego wyzwania.
Rozbawiło go to tylko, ale
przytaknął.
- Dobrze… w takim razie… gdzie mnie
zabierasz?
Uśmiechnął się łobuzersko.
[
Rihanna – Stay - again :) ]
Prowadził
ją za rękę przez zaśnieżony ogród. Miała złe przeczucia, ale posłusznie
dreptała za nim, nie chcąc, żeby pomyślał, że się boi.
Jej
wzrok padł na zamarznięte zaklęciami fontanny, które tworzyły artystyczne
lodowe rzeźby. Pomyślała, że w lecie, kiedy cała ta woda spływa z niezliczonych
kondygnacji fantazyjnych kamiennych wodotrysków, cały ogród musi szumieć niemal
jak gigantyczny wodospad. A teraz to wszystko zastygło, a zachwycającym swoją
finezją kształcie. Miała ochotę wyciągnąć rękę i dotknąć jakiejkolwiek z
lodowych rzeźb, żeby upewnić się, że istnieją naprawdę, ale bała się, że
uszkodzi kruchy lód.
-
Gdzie jesteśmy, Draco? – zapytała, nadal z oszołomieniem przyglądając się
pełnym przepychu, równo przystrzyżonym żywopłotom, nawet jeśli były idealnie
pokryte pierzyną śniegu.
- W
Wildshire, a konkretniej… w moim ogrodzie.
-
Co?! – Puściła gwałtownie jego rękę, cofając się o krok.
-
Dlaczego jesteś zaskoczona? – Malfoy sprawiał wrażenie spokojnego i nieco
rozczarowanego jej reakcją na tę nowinę.
Chyba
nie zakładał, że Hermiona ucieszy się z tej wiadomości…?
-
Może dlatego, że… - zajęknęła się. Nie wiedziała co powiedzieć. Dlatego, że to
dom Śmierciożerców? Że mogłaby oberwać Avadą Kedavrą szybciej, niż
przekroczyłaby prób jego posiadłości? Nie chciała go ranić, ale… ale to było takie
nierozsądne z jego strony.
-
Mój ojciec jest w Azkabanie, chyba to wiesz? – zapytał, a jego ton nagle zrobił
się wyczuwalnie bardziej oschły.
Nie chciała, żeby to wszystko
toczyło się w taki sposób. Nie chciała przypominać mu o jego ojcu, o odpowiedzialności,
która na nim przez to ciążyła.
-
Draco, ja nie…
-
Mojej matki też tutaj nie ma – nie chciała siedzieć tutaj w samotności,
wyjechała do swojej rodziny – przerwał jej. Obrócił głowę, żeby nie widziała
jak zaciska usta ze złości. Gdyby mógł zmienić swoje cholerne życie! Dlaczego
ona nigdy nie mogła zrozumieć, że jego świat już tak wyglądał? Że jego rodzina
nie była idealna, że jego życie było pełne samotności, odczuwalnej na każdym
kroku. Że nie marzył o niczym innym, niż o tym, co ona sama miała przy każdym
powrocie do domu, nie zwracając nawet uwagi jak wiele posiada.
-
Draco, przepraszam.
-
Nie masz za co. To logiczne, że uważasz mnie za osobę niegodną zaufania.
- Nie
chciałam, żeby to tak zabrzmiało.
Raniły
ją jego słowa, ale poniekąd miała rację zachowując ostrożność. Już raz ją
oszukał – jaką miała gwarancję, że nie zrobi tego po raz kolejny?
- A
czego chciałaś?
-
Teraz jesteś niesprawiedliwy.
Podeszła do niego. Ze wszelką cenę starał się
nie patrzeć jej w oczy, ale zmusiła go do tego, stając na palcach i biorąc jego
twarz w dłonie.
- A
więc jestem tu bezpieczna, tak? – zapytała. Patrzył na nią przez kilka chwil, a
w jego oczach błysnęło rozbawienie.
- Ze
mną jesteś bezpieczna nawet na końcu świata – odpowiedział jej, zdejmując jej
dłonie ze swojej twarzy i biorąc je w swoje. – A teraz rusz się, nie będziemy
marznąć na dworze cały dzień.
Bez ostrzeżenia odwrócił się do niej
plecami i ruszył w stronę wejścia. Roześmiała się i sięgnęła rękami w
najbliższą zaspę śniegu, formując w dłoniach kulę. Zamachnęła się i śnieg
uderzył go w bark. Natychmiast obrócił się zdezorientowany; na jego wargi
wpłynął szeroki uśmiech.
-
Naprawdę zamierzasz atakować mnie w moim własnym ogrodzie?
Pokręciła
głową, robiąc niewinną minę, w stylu „to nie ja”, ale było już za późno.
Rozpędzony, natarł na nią, przewracając ją w śnieg i przygniatając ją lekko
przyjemnym ciężarem swojego ciała. Bała się, że zaraz napcha jej za kołnierz
tonę śniegu, albo natrze jej policzki, a ona nie będzie miała nawet szansy się
obronić. Ale zanim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, który pozwoliłby jej na
samoobronę, jego usta zaatakowały ją z tak gwałtowną dawką pasji, że nie miała
nawet siły, żeby się przeciwstawić. Zamiast tego, postanowiła poddać się,
obejmując go za szyję i przyciągając do siebie jeszcze bliżej. Nie wypuszczała
go z objęć, nawet kiedy śnieg faktycznie wleciał jej za kołnierz i poczuła
dotkliwe zimno na karku. Była już zmarznięta, przemoczona i nieco obolała, ale
gdyby miała wybierać… zostałaby z nim w tej zaspie śniegu do końca świata.
*
Kichnęła.
-
Może jednak przyniosę ci herbatę? – zapytał i zanim zdążyła zaprotestować,
wstał z łóżka, szukając w szufladzie suchych ubrań. Założył spodnie i
kaszmirowy sweter. Wyglądał tak cudownie, że niemal nie żałowała, że materiał
zasłonił jej widok jego perfekcyjnie nagiego ciała.
Ona
sama trzęsła się teraz w pościeli. Kiedy opuścił swoje miejsce u jej boku,
zrobiło jej się zimno. Ciepło jego ciała ogrzewało ją w wystarczającym stopniu.
Ale wiedziała, że muszą kiedyś wyjść z tego łóżka, przerwać idealny sen i
wrócić do rzeczywistości. Nie chciała tego robić, bardziej niż czegokolwiek
innego w swoim życiu.
-
Nie mam damskich ubrań – wzruszył ramionami.
-
Nie szkodzi, coś sobie wybiorę. – Uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Podszedł
do krawędzi łóżka i pocałował ją w czoło.
-
Ubierz się i zejdź na dół. Od kiedy nie mamy skrzata domowego, sam muszę robić
herbatę – zaczął marudzić, ale ona rzuciła mu karcące spojrzenie.
Wstała, podchodząc do komody i
wybierając zdecydowanie za duży na nią i zapewne lekko niedopasowany na niego,
sweter. Sięgał jej do połowy uda. Ubrała bieliznę i na szczęście okazało się,
że jej zakolanówki są już suche.
Rozejrzała się po pokoju, szukając
jakiegoś grzebienia – czegoś czym mogłaby rozczesać splątane - przez jego palce
- loki. Podeszła do biurka, otwierając pierwszą z szuflad i nieomal zachłysnęła
się z wrażenia. Drżącymi palcami, bardzo delikatnie podniosła biało-czerwony
kwiat - Achilleos Singulari, który
podarował jej tak dawno temu. Nosiła go zawsze przy sobie do momentu w którym
go zgubiła. Przetrząsnęła wszystkie swoje rzeczy, cały dom – bezskutecznie.
Myślała, że przepadł bezpowrotnie. A teraz okazało się, że on go znalazł i
zachował.
-
Dlaczego uciekłaś wtedy w hotelu? – Na dźwięk jego głosu podskoczyła.
Bezszelestnie stanął z drzwiach, w rękach trzymając dwa kubki herbaty. Zamiast
odpowiadać, postanowiła zaatakować:
-
Dlaczego zostawiłeś mnie wtedy w stodole?
Westchnął,
obrócił się w drzwiach i spróbował odejść, ale była szybsza. Podbiegła do
niego, kładą c mu dłonie na ramionach, drugi
raz tego dnia wymuszając, żeby patrzył jej w oczy.
-
Poczekaj. Przepraszam, nie musisz odpowiadać. To było tak dawno temu i… myślę,
że to już za nami.
Tamte zdarzenia były już
dniem wczorajszym, bolały, ale przeminęły. Tylko ich echo sprawiało dyskomfort,
było zarysowaniem ich relacji. Ale to jedynie echo, które wraca tylko czasami. Oni
mieli szansę stworzyć nową przyszłość.
-
Pytałaś skąd mam tę bliznę.
Dotknął
miejsca na swojej twarzy.
-
Tak.
Uśmiechnęła
się, a on wręczył jej kubek z parującą herbatą, zaczynając powoli opowiadać.
Nigdy nie rozmawiali ze sobą tak szczerze i tak otwarcie jak tym razem.
Oboje tak bardzo czekali na ten monet, w
którym przeszłość poszła w niepamięć, a on nadszedł tak płynnie i
niespodziewanie, że nawet nie zwrócili na to uwagi, zatracając się we
wzajemnych opowieściach.
Było Boże Narodzenie. Hermiona tyle razy przeżywała ten dzień w swoim
życiu, że powoli przestawał znaczyć dla niej coś więcej, niż tylko kolacja z
rodzicami w Londynie, ciepło domowego ogniska i prezenty pod choinką. Jednak
tym razem okazało się, że pomimo braku całej świątecznej otoczki, która
towarzyszyła jej każdego roku, wiedziała, że to będą najpiękniejsze święta w
jej życiu.
*
Londyn
jak zawsze zalany był milionem odgłosów.
Prowadził
ją za rękę po ulicy, napawając się ostatnimi chwilami jej obecności. Ostatnią
godzinę spędzili w hotelowej kawiarence, gdzie to wszystko się zaczęło.
Ostatnie pół godziny sprawiły, że stała się mniej rozmowna. Patrzyła tylko w
skupieniu na jego twarz, co jakiś czas pochylała się, żeby go pocałować,
palcami delikatnie dotykając jego blizny na policzku, którą po usłyszeniu jej
historii niewątpliwie pokochała, jakby chcąc wynagrodzić mu swoim dotykiem to
co go spotkało. Kiedy nadchodziły te momenty, kiedy musiała odwracać wzrok od
jego twarzy, bo zbyt wielki ból sprawiała jej myśl, że może widzi go już
naprawdę po raz ostatni, bazgrała długopisem po serwetce. Ale zanim zdążył
zauważyć co tam napisała, szybko ukryła ją w kieszeni przed jego wzrokiem. I
zaczynała coś opowiadać, starając się brzmieć beztrosko. Ale on widział w jej
oczach smutek i strach przed tym, co miało ich czekać za kilkanaście minut.
-
Możesz zdecydować czy te kilka godzin było tylko snem, czy chcesz to
kontynuować… – zaczął.
-
Wiesz, że nie mogę z tobą wyjechać z Anglii. Ciebie nic tutaj nie trzyma, ale
mam w Londynie całą rodzinę, przyjaciół… Nigdy nie miałam odwagi do zmian.
Kocham cię, Draco… ale nie sadzę, że potrafię zostawić za sobą całe swoje
życie. Ty nie potrafisz zostać, ja nie mogę wyjechać. Nasze wewnętrzne lęki
same za nas zadecydowały.
Patrzył na nią długo, chłonąc każdy
szczegół jej twarzy, który mógłby zapamiętać. Nie chciał jej mówić, dlaczego
nie może zostać w Anglii. Nie był tutaj bezpieczny, a co najbardziej ironiczne
– niebezpieczeństwo nie ciążyło mu ze strony Śmierciożerców tak bardzo jak ze
strony Ministerstwa Magii. Jeśli do tej pory sama na to nie wpadła, nie mógł
tak po prostu jej zniszczyć idealnego pożegnania.
-
Gdybym miał wyjście, nigdy nie pozwoliłbym, żeby cokolwiek mogło za mnie
decydować o życiu przy tobie, wiesz o tym – powiedział cicho. Dosłyszała to,
ale nie zupełnie nie zrozumiała sensu. Nie oczekiwał od niej, że go zrozumie.
Stanęła
na palcach, całując go w usta.
-
Wesołych Świąt, Draco – szepnęła, nie wiedząc czy po jej policzku spływa łza
czy roztopiona ciepłem skóry śnieżynka. Podniosła jego dłoń, wyciągając z
kieszeni wymiętoszoną z nerwów serwetkę i wcisnęła mu ją do ręki. Z
zaskoczeniem podniósł ją i nie wiedząc czego od niego oczekiwała, przyłożył do
jej twarzy, ocierając łzy.
-
Nie, głuptasie! – zaśmiała się. – Nie dałam ci tego w tym celu.
- Po
co mi to?
- Po
prostu weź.
- Po
co? – dopytywał się.
-
Chcę po prostu mieć pewność, że będziesz wiedział gdzie jestem, kiedy w wigilijny
wieczór poczujesz się bardzo samotny.
Uśmiechnęła
się mimowolnie, a potem odwróciła się do niego plecami i odeszła.
Patrzył
za jej oddalającą się sylwetkę. Było już ciemno, śnieg zaczynał sypać coraz
mocniej, utrudniając widoczność.
On
nie miał gdzie wracać. Chciałaby przez całą wieczność spoglądać w ślad za
brązowowłosą pięknością, która zniknęła w granatowym obłoku nocy. Zerknął na
swoją dłoń, w której kurczowo ściskał podarowana mu serwetkę. Jego twarz
wykrzywił dziwny wyraz, niby smutny, ale przypominający uśmiech. Drobne literki,
nieco rozmazane przez wilgoć jej łez i śniegu, wykaligrafowane na białym
materiale skurczyły się, gdy dłoń chłopaka ponownie się zacisnęła.
Nie
chciał wybierać, nie mógł tego zrobić. Każda kolejna minuta w tym kraju
narażała go na aresztowanie. Hermiona nie dostrzegała jego sytuacji tak jak
mogło to zrobić Ministerstwo. W każdej chwili mógł zostać oskarżony o porwanie
Hermiony, o współpracę z Czarnym Panem. Wszystko miało swoje prawne podstawy, a
on wiedział, że nie jest do końca niewinny. Nikt oprócz niej nie wiedział jak
jest naprawdę.
Z
drugiej strony podjęcie ryzyka wiązało się z tym, że stąd nie wyjedzie. Że
będzie mógł spędzić z nią cały swój czas, który mu pozostał. Że po raz pierwszy
spędzi święta z kimś, komu na nim zależy. Że przez ten czas, chociaż raz w
całym swoim życiu, nie będzie czuł się samotny. Był tylko człowiekiem, a
słabości to rzecz jak najbardziej ludzka. A ona była jego słabością, jedną z
największych.
Spoglądał
w ciemnogranatowe niebo, obserwując pierwszą, jaśniejącą gwiazdę.
Jeszcze
raz spojrzał na serwetkę, wymiętoszoną w dłoni. Każdy znał już na pamięć każdą
literkę, każdy charakterystyczny zawijas jej pisma…
Mógł
zaryzykować, mógł zostać w Londynie jeszcze te kilka dni. W święta nikt chyba
nie będzie go szukał. A potem ucieknie. Albo zostanie z nią. Na zawsze. No, do
momentu w którym go złapią. Nie musiał ryzykować, mógł uciec już teraz.
Wystarczyłoby jedno machnięcie różdżką. A jednak...
Po
raz ostatni spojrzał na serwetkę, rzucając ją na ziemię i pozwalając, żeby
całkowicie zamokła, rozmazując atrament. Ten adres nie był mu już potrzebny na
papierze, miał go w pamięci niemal boleśnie wypalony.
Nie
czekając ani sekundy dłużej… pobiegł.
***
Początek
jest trochę zmieniony niż to, co było w poprzednim odcinku, ale przez przypadek
napisałam to jeszcze raz. :P
Dedykuję
to wszystkim tym, którzy utrzymują, że nienawidzą świąt. Mam nadzieję, że może
w tym roku ich magia pozwoli Wam zmienić zdanie. Okej, jest odcinek, czekałam z nim na ten dzień. A teraz uciekam na wigilijną kolację! :)
tak się cieszę, że jest kontynuacja tego opowiadania! <3 doskonaly prezent na swieta :D
OdpowiedzUsuńOooo!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten rozdział.
Jest taki dojrzały
Ale mam nadzieję, że to jeszcze nie jest koniec ?
Wesołych Świąt ;)
jeszcze nie koniec :)
UsuńNawzajem! :)
OdpowiedzUsuńbosko! oby tyko go nie złapali! zlituj się! nie mogą zniszczyć ich idealniej miłości <3 spóźnione wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku! ;)
OdpowiedzUsuńczy to mogłoby coś zmienić? ;) oczywiście, że nie będzie tak łatwo jak mogłoby być :P dziękuję! :)
UsuńNa życzenia świąteczne już nie zdążyłam ale Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku :D i bardzo dobrze, że kontynuujesz to opowiadanie :D a i dodawaj następne częci do tego opowiadania gdzie Hermiona jest jako córka Voldemorda
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny. Długo musiałam czekać na
OdpowiedzUsuńpojawienie się czegoś nowego z tego opowiadania, ale naprawdę opłacało się:) Ciekawa jestem jaką decyzje
podejmie Draco. Czekam niecierpliwie na nową notkę
mam nadzieję,że już wkrótce.
Pozdrawiam
Paula
Opowiadanie super, będę czytać, a jeśli komuś się nudzi, a lubi opowiadania to zapraszam do mnie, na opowiadanie o Lily Evans i Jamesie Potterze : http://lily-i-james-w-pogoni-za-szczesciem.piszecomysle.pl/
OdpowiedzUsuńCzuję się zawiedziona, bo nie zostałam poinformowana o notce :(
OdpowiedzUsuńDraco ma ciężki orzech do zgryzienia, ale przecież miłość wszystko zwycięży ;) oby...
PS
Zapraszam na kolejny rozdział mojego opowiadania! :)
www.the-reason-to-cry.blog.onet.pl
buziaki, Caitlin
Wow! Muszę przyznać,że zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem,
OdpowiedzUsuńale tylko i wyłącznie w pozytywnym znaczeniu tego słowa:)
Cieszę się,że zarówno Draco jak i Hermiona postanowili zostawić przeszłość za sobą i dogadali się.
Szczerze mówiąc w trakcie czytania miałam nadzieję,że już zostaną razem ,ale oczywiście musiałaś postawić im kłody pod nogi, ty nie dobra ty!:)
Mimo to jestem pod wrażeniem tego jak umiejętnie poprowadziłaś ich spotkanie.
Zaintrygowałaś mnie też końcówką rozdziału w którym Malfoy podejmuje decyzje o wyjeździe. Jestem ciekawa gdzie toż on pobiegł, bo jak dla mnie nie jest to jednoznacznie napisane,ale myślę,że taki właśnie miałaś zamiar, by trzymać czytelnika w niepewności, chyba,że ja jestem tak tępa i nie potrafię czytać między wierszami.
Cóż, pozostaje mi tylko czekać na wyjaśnienie do następnej notki, mam nadzieję,że już wkrótce:)
Pozdrawiam
Orchidea
Avery, gdzie jesteś?
OdpowiedzUsuńAvery, daj znak życia
OdpowiedzUsuńZnak życia. Tu jestem, żyję sobie, a wena odeszła na długo. :<
UsuńAvery, wracaj do nas:))
OdpowiedzUsuńKońcówką rozłożyłaś mnie na łopatki. Idealne słowa, idealnie dobrana muzyka. Ale czuję lekki niedosyt - po pierwsze, dlatego że krótko, a po drugie - czemu pominęłaś scenę zbliżenia między Draco i Hermioną? :> ich moment w stodole zapamiętam do końca życia i trochę liczyłam, że przeczytam u Ciebie jeszcze raz coś podobnego ;) i trochę nie pasowała mi Rihanna na początku, ale później wszystko nadrobiłaś Give Me Love ^^
OdpowiedzUsuńAch, jeszcze jedno. Kocham Twoje dialogi <3 rozmowy pomiędzy Malfoyem i Hermioną masz genialne i zawsze będę dla mnie niedoścignionym wzorem.
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na nowość. I wybacz, że znów na tyle zniknęłam.
Bo ta scena jest pozostawiona Waszej wyobraźni! Była czuła słodka, wzruszająca i nie chciałam psuć Wam tej radości ze stworzenia tego nastroju we własnej głowie. :)
UsuńStodoła to było, och. Może kiedyś jeszcze będę w takim nastoju, że coś podobnego wyjdzie spod mojej klawiatury. :>
Stay nie było jeszcze wtedy takie modne, stacje muzyczne i radio wszystko zepsuły, mówię Ci ;(
Wybaczam. Dziękuję. <3
Ej gdzie jesteś??? Pisz dalej you've been gone for so long ;/
OdpowiedzUsuńZaglądam codziennie
OdpowiedzUsuńJasne, że zagląda! :)
OdpowiedzUsuńCZEEEEEEEEEŚĆ!
OdpowiedzUsuńGaśka
O nie, kogo ja widzę?!
UsuńNo cześć ;>
pfffffff nie podoba mi się to opowiadanie jest nudne żal
Usuńhejka!!! Chyba nie muszę mówić, że jestem wielką fanką tego opowiadania i w ogóle twojego stylu pisania, prawda? Dlatego bardzo liczę się z twoim zdaniem xD Oto link do mojego nowego bloga: http://wrog-kochanek-i-przyjaciel.blog.pl/ proszę, zajrzyj w wolnej chwili a także zapraszam każdego, kto ma na to ochotę. Co prawda dopiero dwa rozdziały, ale myślę, że pokazanie Draco i Hermiony w takim aspekcie moze się tobie spodobać :*
OdpowiedzUsuńAvery! Ja tutaj czekam na ciąg dalszy! <3
OdpowiedzUsuńWeszłam sobie znowu, żeby po raz któryś przeczytać te opowiadania, bo je uwielbiam. No i ze smutkiem stwierdzam, że szkoda iż nie ma kontynuacji. Może coś da się zrobić i wrócisz do tego opowiadania? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDaj chodź jeden znak życia!
OdpowiedzUsuńNajlepszy, jaki w życiu czytałam ♥
OdpowiedzUsuńWrócisz kiedyś.? :(
OdpowiedzUsuńmusze przyznac ze masz talent niedawno co skonczylam czytac twoje opowiadanie :) zapraszam tez na swoj log jesli znajdziesz czas http://hermiona-malfoy-pamietnik.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńKochanie, jesteś tam jeszcze? Tęsknię.
OdpowiedzUsuń+ zauważyłam w linkach Opowiadanie III i zastanawiam się czy ja jestem ślepa i wcześniej go po prostu nie zauważyłam, czy dopiero teraz się pojawiło.
Daj znak, że żyjesz...
A mówiłaś, że nie odejdziesz... ;c
OdpowiedzUsuńPo pierwsze chcę nowego rozdziału...napisz chociaż nie wiem jakieś coś...cokolwiek! Ja chcę czytać, co ty napiszesz i lepiej się rusz, bo ja tu będę czekać choćby i wieczność. Nie łam mi serca i napisz chociaż dwulinijkowy jakiś wstęp i go opublikuj! Pokaż, że próbujesz jasne?
OdpowiedzUsuńPo drugie ja chcę czytać dalej niewidzialną nić miłości. Nie wiem czy strzelam dobrze (no z karabinu potrafię :D), ale ty się chyba kontaktujesz z Hope. I jakbyś mogła, to jej przekaż, że nawet jeśli dokończy jakimś chłamem to ja i tak to przeczytam i będę zadowolona. Nie robi się tak, że się zostawia coś i koniec. Jak chce, to niech sobie to zakończy w następnym rozdziale. Nie obchodzi mnie to zresztą. To ma być skończone i już. A i jeszcze jedno...jak się martwi o ilość czytelniczek to niepotrzebnie. Jeśli ja i moje skromne 3 koleżanki jej nie wystarczą to załatwię więcej. Niech już ona mi zaufa. I możesz jej jeszcze powiedzieć, że nie tylko ja czekam na zakończenie tego wspaniałego dzieła, a nawet jeśli tylko ja to powinno jej wystarczyć, że nawet jedna z nią jest, gdy reszta wystawiła. I możesz jej jeszcze powiedzieć, że mimo, że ona mnie zostawiła to ja jej nie zostawię. Bo przykro mi to stwierdzić, ale ona to zrobiła. I to chyba wszystko.
Po trzecie ja Cię uwielbiam i chciałabym byś to dokończyła. Nie rób mi tego i mnie nie zostawiaj. Zresztą nie tylko mnie.
Pozdrawiam, czekam i weny życzę, Bellatriks :)
Jeeej. Najmilsze, co przeczytałam... Zajrzyj na Niewidzialną. Nie wiem czy Cię to usatysfakcjonuje, ale zawsze coś, nie? :>
UsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję.
Aż poważnie zaczęłam rozważać wskrzeszenie NNM.
Całuję w oba policzki!
hope
co z Tobą ? gdzie jesteś?
OdpowiedzUsuńAvery, cholera jasna :<
OdpowiedzUsuńNiesamowite, że dalej tu jesteście. Chyba muszę coś z tym opowiadaniem zrobić, brzydko tak porzucić tyle pracy. ;)
OdpowiedzUsuńCóż nie chcę być niegrzeczna i wulgarna, ale: AVERY DO JASNEJ KURWY NEDZY!! JA CHCE ZEBYS PISALA DALEJ!!!
UsuńCZEKAM JUŻ TYLE CZASU, ŻE CHYBA MAM JAKIEŚ PRAWO DO REKOMPENSATY!!!!!!
No to chyba tyle :)
Czekam i weny życzę
Bellatriks
No to zrobisz coś z tym opowiadaniem, czy nie?? :( Za długo Cię nie ma....
Usuńno jesteśmy, jesteśmy... :<
UsuńStwierdziłam, że trochę pomarudzę. Moja droga, tak mnie naszło żeby ponownie zatracić się w Twoich opowiadaniach i zarwałam noc. No i ponownie, jak za pierwszym razem wkurzyłam się, że nie mogę się nadal zachwycać tą historią bo dalszego ciągu brak. Na jednym z blogów ktoś nawet wspominał Twoje jakże wspaniałe opowiadanie tylko wszyscy pomarudziliśmy, że chyba już definitywnie porzuciłaś swoje dzieło. Ale widzę jakiś Twój świeży ślad:-) Można liczyć na Twój powrót? Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWracaj Avery!
OdpowiedzUsuńAvy, wciąż jesteśmy. A Ty gdzie się podziewasz? ;)
OdpowiedzUsuńEj no kiedynn ja tu czekam
OdpowiedzUsuńczy do jasnej cholery moglabys pisac kontynuacje dziekuje za uwage
OdpowiedzUsuńAvy, Avy, Avy... Co z Tobą, Skarbie?
OdpowiedzUsuńDraco pobiegł za nią, prawda?!
OdpowiedzUsuń