Opowiadanie
II: Oszukać przeznaczenie.
Aportowali
się w cichym, ciemnym zaułku, pomiędzy wysokim ceglanym murem, a stertą
papierowych kartonów, zapewne przeznaczonych na śmieci.
-
Widzicie tamten dom? – Robards, który zdecydowanie szybciej niż oni pozbierał
się po „podróży”, wskazał palcem na drugi koniec ulicy. Wzrok Hermiony podążył
w tamtym kierunku, ukazując jej oczom wysoki, strzelisty budynek zbudowany na
wzór miniaturowego zamku w barokowym stylu. Posesję otaczał metalowy płot –
każdy pręt zakończony był ostrym jak brzytwa grotem. Brama była jednak otwarta
– wyglądała tak, jakby ktoś jednym zaklęciem wyrwał ją z zawiasów. Aura tego miejsca
była przesiąknięta złem - Hermiona czuła to poprzez ciarki na plecach,
pojawiające się za każdym razem, kiedy patrzyła w stronę domu. Jednym słowem –
opuszczona posiadłość na pewno należała do czarnomagicznej rodziny.
Ruszyli
przed siebie. Hermiona, stąpająca jeszcze dosyć niestabilnie przez podróż
świstoklikiem, niefortunnie potknęła się o porzuconą blaszaną przykrywkę na
śmietnik. Z hukiem i jękiem wylądowała na ziemi, boleśnie obijając sobie kości.
-
Ciszej! – zagrzmiał Robards. – Granger, mamy to robić dyskretnie, a nie zwracać
na siebie uwagę całej wioski.
Hermiona
ukryła rumieniec pod włosami, jednocześnie mając ochotę wykrzyczeć, że przecież
nie zrobiła tego specjalnie.
Malfoy
rzucił jej triumfujące spojrzenie, ale nie dość dyskretnie, żeby nie zauważył
tego Robards.
- A
ty co się tak na nią gapisz? Szybko, pomóż jej wstać. I na przyszłość - zachowuj się jak gentelman, chyba, że nie
nauczyli cię tego w domu.
Spojrzenie,
jakie Malfoy rzucił w stronę pleców Szefa Biura Aurorów, można było nazwać
jedynie jadowitym, ale pozostał posłuszny i największą łaską na jaką było go
stać, wyciągnął dłoń w kierunku Hermiony. Dziewczyna złapała go za rękę równie
niechętnie i kiedy tylko odzyskała pionową pozycję, puściła go, ostentacyjnie
wycierając dłoń w szatę. Oczywiście wszystko działo się za plecami ich
przełożonego, który zajmował się już badaniem, czy w budynek na pewno jest
opuszczony. Malfoy był bliski pokazania jej jakiegoś nieprzyzwoitego gestu,
lecz w tym samym momencie Robards odwrócił korpulentną postać w ich kierunku.
-
Dobrze, dom z pewnością jest pusty – oznajmił.
-
Skąd pan ma taką pewność? – zapytał Malfoy, dosyć arogancko, jak na gust
Hermiony.
- Mieszkająca
tu rodzina z pewnością przed czymś uciekała. Brak śladów walki świadczy o tym,
że zdążyła uciec, zanim ktoś, kto na nich polował, zdążył ich złapać. Gdyby
dalej ukrywali się w środku, dom na pewno byłby zabezpieczony masą zaklęć.
Jakby
na potwierdzenie swoich słów, Robards podniósł kamień i przetransmutował go w
dziwne zwierzę, wyglądem przypominające przerośniętą mysz. Kiedy postawił ją na
ziemi wyglądała jak zabawka, tym bardziej, że zamiast uciec w popłochu, jak na
komendę zaczęła biec prosto w kierunku drzwi wejściowych. Bez problemu pokonała
ścieżkę prowadzącą od bramy do schodów na ganku, a później jakby skurczyła się
do maleńkich rozmiarów, przedostając się do wnętrza domu przez szparę pod
drzwiami.
Hermiona
i Malfoy patrzyli na to z niedowierzaniem. Robards uśmiechnął się pod nosem,
pewnie w duchu śmiejąc się w głos z ich ignorancji.
-
Nie uczyliście się o nich na ONMS? – zapytał Robards.
Malfoy już otwierał usta, ale Hermiona, wiedząc,
że to co chce powiedzieć Malfoy będzie złośliwe i obrazi jej przyjaciela,
przydepnęła mu stopę, a sama wypaliła:
-
Niestety nie, panie Robards. Czy mógłby pan nam wyjaśnić co to za stworzenie?
Malfoy nawet nie jęknął, ale rzucił jej
cierpkie spojrzenie, które mówiło jej w bardzo nieprzyjemny sposób, że z
pewnością czeka ją za to jego zemsta.
- To
zwierzę nie ma oficjalnej nazwy. Stworzył je kiedyś pracownik Departamentu
Tajemnic, w ramach badań. Nazywamy je po prostu Przeszukiwaczem, zaraz
wytłumaczę dlaczego. Jest to krzyżówka niuchacza i zwykłej myszy domowej,
stworzona właśnie do takich sytuacji jak ta. Kiedy Auror nie ma pewności czy
może bezpiecznie przekroczyć próg jakiegoś domu, wpuszcza do niego
Przeszukiwacza. To zwierzę wciśnie się w każdą szczelinę, w każdy kąt. Jest też
niewidoczne dla nieproszonych oczu. O tym, kto je widzi, decyduje ten, kto je
przetransmutował. Przeszukiwacze są bardzo przydatne i już nieraz uratowały
życie czarodziejom. Kiedy dom jest zabezpieczony zaklęciami, Poszukiwacz obrywa
i Auror widzi czy może bezpiecznie wejść czy musi najpierw odczyniać uroki.
Hermiona słuchała
Robardsa z najwyższym oburzeniem i już miała otworzyć usta, kiedy przełożony
zobaczył jej minę.
-
Panno Granger, wiem o pani działalności na rzecz skrzatów domowych i innych
tego typu stworzeń. Dlatego, widząc pani minę, muszę panią zapewnić, że
Poszukiwacze są bardzo odporne na uroki – dużo bardziej niż ludzie - i bardzo
rzadko zdarza się, żeby któryś zginął w służbie dla Aurora. Poza tym, legalnie
mogą ich używać jedynie pracownicy Ministerstwa Magii w sprawach, które później
zostają opisane w protokole, czyli, jednym słowem – każdy przypadek użycia
Poszukiwacza jest udokumentowany i ściśle kontrolowany, żeby nie dopuścić się
krzywdzenia tych stworzeń. Istnieje ich bardzo niewiele – na świecie są tylko ich
cztery hodowle, wszystkie pod ścisłą kontrolą ministerstw krajów do których
należą. A dzięki nim, wielu Aurorów nadal żyje.
Hermiona pokiwała głową, nie do końca
przekonana, ale postanowiła sobie, że kiedy tylko wróci do domu, natychmiast
sobie o nich poczyta i upewni się, że nie są tutaj łamane żadne prawa
magicznych stworzeń.
Malfoy, w przeciwieństwie do
Hermiony, wydawał się już być znudzony wywodem Robardsa i kiedy tylko
Poszukiwacz wybiegł z domu, cały i zdrowy, blondyn ruszył w kierunku posesji.
- Furtka
jest wyrwana, a szyby w oknach powybijane. To znaczy, że po ucieczce właścicieli
ktoś tutaj był, prawdopodobnie czegoś szukając… - wydedukował Malfoy, patrząc
na Aurora wyczekująco.
-
Dobrze rozumujesz, chłopcze. Naszym zadaniem jest dowiedzieć się czego szukał i
czy to znalazł. Następnie dowiedzieć się co to jest, a jeśli jest to
zagrażające ludzkiemu zdrowiu lub życiu, odszukać to i należycie zabezpieczyć. Rozumiemy
się?
Oboje pokiwali głowami. Robards,
zadowolony z szybko przyswajających informacje podopiecznych, postanowił, że
mogą się rozdzielić. Malfoy i Hermiona dostali polecenie przeszukać piętro i
strych domu, podczas gdy on sprawdzi parter i piwnicę.
Hermiona, z resztą dokładnie tak samo
jak Draco, niechętnie wykonali polecenie. Wspinali się po schodach w ciszy,
kiedy Hermiona rzuciła złośliwie:
- Co
Malfoy, pewnie czujesz się tutaj jak u siebie?
Draco zacisnął zęby.
-
Granger, ostrzegam cię…
-
Doprawdy? I co mi zrobisz, Malfoy? Już dawno przestałam się bać ciebie i twoich
gróźb.
-
Może sprawię, że zaczniesz się bać?
Hermiona
prychnęła lekceważąco i wyminęła go na schodach.
-
Poczekaj, mamy iść tam razem. Tam może być niebezpiecznie. – Malfoy nigdy nie
przyznałby się na głos, że nie chciał zostawić jej samej w tym wielkim,
złowieszczym domu. Wiedział o rodzinie McAlisterów pospiesznie opuszczającej
ten dom przed wysłannikami Czarnego Pana. Przeczuwał, że nie znajdą tu nic
dobrego. Śmierciożercy jeszcze tu wrócą.
Nie znaleźli tego, czego szukali, to jest zbyt dobrze ukryte, pomyślał.
Wybite szyby w oknach to oznaka ich gniewu, rzucanych na oślep, desperackich
zaklęć, nie triumfu, że wykonali zlecone im zadanie. Mogli pojawić się tu w
każdej chwili. Nie mógł zostawić jej samej.
Nie
usłyszał jej wypowiedzianej pod nosem odpowiedzi, że „sama czuje się znacznie bezpieczniej niż z nim”, bo kiedy się
rozejrzał, nie było jej już w zasięgu wzroku.
-
Granger – syknął, ale odpowiedziała mu jedynie cisza i odgłos jego własnych
kroków na schodach. Zaczął wspinać się w górę coraz szybciej, jednocześnie
rozglądając się z uwagą na boki.
Jak w każdym domu, gdzie mieli do czynienia z
czarną magią, wszystko było tajemnicą. Draco wiedział, że musi zachować
czujność i nie może (broń Salazarze!) niczego dotykać.
Zatrzymywał
się przy każdym obrazie wiszącym na ścianie, na próżno wypytując widniejące na
nich postaci, czy widziały co zaszło w domu. Większość z nich była tak
przerażona, że nie chciała pisnąć słowa, reszta – zbyt wyniosła, żeby w ogóle
nawet się do niego odezwać. Na jednym zdjęciu, ku swojemu zdumieniu, ujrzał
własnego dziadka, którego znał tylko z portretu wiszącego w jego rezydencji w Wildshire.
Okazało się, że człowiek mieszkający w tym domu był w Hogwarcie razem z
członkiem jego rodu i utrzymywali znajomość na długo po skończeniu szkoły.
Kiedy tylko wyznał kim jest, mężczyzna niemal wylewnie przyznał się, że rodzina
McAlisterów uciekła jakieś dwa tygodnie temu, a niedługo po nich pojawili się
Śmierciożercy. Przewrócili cały do góry nogami i uciekli. Już na zawsze młody,
uwieczniony na fotografii, Hyperion
Malfoy nie miał pojęcia czego szukali.
Draco
lakonicznie podziękował, nie zawracając sobie nawet głowy, żeby przyjrzeć się
własnemu dziadkowi. Nie dbał o osoby, które pojawiały się w jego życiu tylko
przelotnie, obojętnie czy był z nimi związany więzami krwi czy też nie.
Pokręcił
się jeszcze trochę po piętrze, przejrzał jakieś dokumenty, które koniec końców
okazały się nieprzydatną stratą czasu, kiedy usłyszał z drugiego pokoju znaną
melodię. Zaciekawiony, ruszył w tamtym kierunku. Muzyka ta niosła ze sobą
zapach dzieciństwa, przesyconego niepokojem i tajemnicą.
Za
nic nie był w stanie przypomnieć sobie dokładnie gdzie i kiedy ją usłyszał…
Przeszedł
jeszcze kilka kroków i popchnął uchylone drzwi, które otworzyły się szerzej z
cichym skrzypnięciem. Wspomnienie uderzyło w niego natychmiastowo i gwałtownie,
niczym niewidzialna fala chłodu.
Kiedy
tylko zauważył w jej rękach tę szkatułkę, kontury obrazu, który przez całe
życie tak usilnie chciał wyprzeć z umysłu, wyostrzyły się gwałtownie i teraz
już wiedział gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach widział tą scenę. I czuł
jak bardzo żałował, że znalazł się w tamtym miejscu, w tamtym czasie.
- Wyrzuć
to! – Jego reakcja była niemal natychmiastowa, nie licząc kilku sekund
zawahania na widok tego diabelskiego przedmiotu.
Nie
zareagowała. Starając się być głuchym na słyszaną melodię, podbiegł do niej i
zaklęciem wyrwał jej szkatułkę. Gdyby dotknął jej palcami, żadne z nich nie
miałoby szans na przeżycie.
Wycelował
różdżką w szkatułkę, nie dbając o to, że może nie wolno mu niszczyć tego typu
przedmiotów. Nienawiść, złość i strach kazała mu jak najprędzej unicestwić ten
straszny przedmiot.
Żadne
zaklęcie nie podziałało. Zrezygnowany, odłożył zatrzaśniętą szkatułkę. Na
szczęście, zamknięta w niej katarynka nie grała już złowieszczej melodii.
Podczas
jego prób zniszczenia czarno magicznej zabawki, półprzytomna Hermiona osunęła
się na ziemię.
-
Granger! Granger, obudź się, proszę cię, obudź się!
Złapał
ją za ramiona i potrząsał. Nie reagowała, a on czuł jak strach pełznie mu wokół
kręgosłupa i zaciska zimne dłonie na jego szyi. Potrząsał tak długo i mocno,
tak desperacko i rozpaczliwie, że niemal robił jej krzywdę. Uraz, jaki został w
jego psychice po tym co zobaczył kilkanaście lat temu z udziałem tego samego
przedmiotu, sprawiał, że nie mógł pozwolić jej umrzeć za sprawą tego przedmiotu.
-
Granger, błagam, nie daj się temu, błagam cię, otwórz oczy…
Głos mu się załamał. Pod powiekami czuł wilgoć, nie chciał płakać, płakanie nie przystoi
mężczyznom, ale nie chciał patrzeć jak ona umiera, o nie, tego było już a dużo,
Lucy też umarła, ta sama melodia ją zabiła, musiał coś zrobić, nie mógł znowu
do tego dopuścić. Nie mógł na to pozwolić, był za nią odpowiedzialny, nie
dopilnował jej, a teraz ona nie żyje, ona nie żyje przez niego, to wszystko
jego wina, ona nie żyje a on nie mógł nic zrobić…
-
Malfoy? – Hermiona otworzyła oczy, patrząc na niego spod zmarszczonych
brwi. – Co ty wyprawiasz?
-
Granger! – Wypuścił z płuc całe nagromadzone w nich powietrze. – Merlinie…
Hermiona
popatrzyła na niego z powątpiewaniem. Dyszał, jakby przebiegł maraton i był
blady jak śmierć. Zaciskał kurczowo palce na jej ramionach – była pewna, że
zostaną jej przez to sine ślady. Coś musiało się stać – coś bardzo, bardzo
złego, na pewno nie związanego z jej chwilową utratą przytomności. On nie
tracił panowania nad sobą, nigdy w taki sposób.
-
Draco… Co się stało?
Nie
patrzył jej w oczy. Na jego skroni zauważyła kropelki potu. Wyciągnęła rękę i
złapała go za dłoń, nadal ściskającą jej ramię. To go odrobinę otrzeźwiło.
Puścił ją gwałtownie i odsunął się na bezpieczną odległość kilku metrów.
-
Draco. Możesz powiedzieć mi co się dzieje.
Wstała i podeszła do jego odwróconej plecami
postaci. Mogła przysiąc, że jego dolna warga drży, a on z całych sił próbuje
uspokoić się i opanować dygotanie całego ciała.
Obrócił
głowę w jej stronę, żeby po chwili znowu utkwić wzrok w ścianie przed sobą –
niezdecydowany czy może podzielić się z nią swoimi przeżyciami. Traumą, która
wstrząsnęła nim do głębi.
-
Miałem może dziewięć lat, kiedy to się stało.
Westchnął
ciężko, tak jakby ciężar wspomnieć zalegał mu na płucach, nie w pamięci.
Hermiona położyła mu zachęcająco dłoń na ramieniu.
Draco
ponownie nabrał powietrza i zamilkł na długa chwilę.
-
Miałem się nią opiekować. A ona… zginęła przede mnie. – Patrzył przed siebie i
mówił od rzeczy - myślami był bardzo daleko stąd.
-
Kto zginął, możesz mi to wyjaśnić?
Malfoy
obrócił głowę i spojrzał jej prosto w oczy.
- Lucy
– odpowiedział , jakby to wszystko wyjaśniało. Wydawał się być nieobecny.
-
Kim jest Lucy, Draco? – Delikatnie indagowała Hermiona.
-
Malfoy! Granger! Wszystko sprawdzone? Czy to jest czas na pogaduszki?! - Robards całą swoją korpulentną postacią
przysłonił wejście do pokoju.
Malfoy
niemal natychmiast odzyskał dawną aparycję. Jego wzrok nie był już błędny –
znowu wyglądał zwyczajnie. I zachowywał się normalnie… pomijając fakt, że w
ogóle nie patrzył jej w oczy.
Pomijając
cały incydent, który rozegrał się kilkanaście minut wcześniej, oboje pokazali
mu znalezisko. Robards powiedział, że koniecznie muszą to zabrać ze sobą do
Ministerstwa. Jednym machnięciem różdżki sprawił, że czarno magiczny przedmiot zniknął.
Wytłumaczyli
Aurorowi czego się dowiedzieli. Draco opowiedział o rozmowie z portretami, nie
wspominając o dziadku. Robards pochwalił go za sprytny pomysł, ale i tak kilka
chwil jego chwały przesłoniła informacja Hermiony. Okazało się, że znalazła w
kominku podejrzaną i nadpaloną korespondencję Pete McAlistera z kimś kto
podpisywał się jedynie jako Mroczny Sługa. Ponadto, przeglądając stary rodzinny
album wpadła na trop, który mógł ich doprowadzić do tego, gdzie aktualnie
przebywają uciekinierzy.
-
Dobrze, na dzisiaj wystarczy. Dobra robota, oboje – oznajmił Robards, na co
Hermiona odetchnęła z ulgą. Ten dzień był dużo bardziej męczący niż zwykle, a w
dodatku incydent ze szkatułką znacznie nadwyrężył jej siły.
Za
pomocą świstoklika przenieśli się z powrotem do Ministerstwa. Razem z Malfoyem wyszła
z gabinetu Robards’a, kierując się w
stronę wyjścia. Jedyne na co miała ochotę to położyć się do łóżka i zasnąć.
-
Dzięki, Malfoy – rzuciła szybko, mając nadzieję, że on może nie usłyszy jej
słów. Usłyszał. Poniósł na nią wzrok – po raz pierwszy od tego co zdarzyło się
w domu McAlisterów. Jego szare oczy przeszyły ją na wskroś, wywołując to
znajome poczucie dezorientacji, kiedy patrzył na nią w tak zagadkowy sposób.
-
Nie ma sprawy.
Posłała mu krótki
uśmiech przez zaciśnięte wargi. Nie odpowiedział na ten gest, ale jego tęczówki
nadal wypalały w niej dziurę. Obróciła się i szybkim krokiem zaczęła kierować
się w stronę wyjścia. Tuż przed drzwiami obróciła się za siebie. Ze zdziwieniem
stwierdziła, że nadal na nią patrzył. Nie chciała przyznać tego przed samą
sobą, ale… przez długi czas naprawdę jej tego brakowało.
Melinie, czy ja za tobą
tęsknię, Malfoy? – Zapytała samą siebie z przerażeniem.
Słowa,
które odpowiedziało jej własne serce i świadomość jaką wywołały, bolała
bardziej niż cokolwiek w jej życiu ostatnim czasie.
„Nie wiem kiedy straciłam rozum
Może za każdym razem
Gdy mówiłeś, mówiłeś, mówiłeś
Że za tobą tęsknię, bardziej niż mogę
sobie na to pozwolić
Że całowałeś mnie zbyt długo
Odpuszczę, jak tylko zdasz sobie
sprawę, ja wiem
Że jeszcze wszystko przed nami”
Troszkę
przerobiony fragment „Miss U” na potrzeby opowiadanka. ;)
Obiecany
fragment z Dafne będzie w kolejnym, tutaj już nie dałam rady. ;P Długo nie
pisałam, potem napisałam to tak za jednym zamachem, później stwierdziłam, że
jeszcze to poprawię, bo nie do końca jest jak ma być, a ostatecznie nie
korygowałam tylko wrzucam takie jakie jest i wierzę, że jest dobrze. J Czy wy też, tak jak ja, uśmiechacie
się, kiedy czytacie końcówkę tego odcinka? Przeczuwam ponowny zryw uczuć, bo
tęskni. xD A może to tylko ta piosenka tak działa.
fajna pozytywka! ale miałam nadzieję że Draco powie jej kim była Lucy... dobrze że ą ratował <3 podobał mi się ten rozdział, bo właśnie było w nim ani Dafne, ani jej siostry :D he he he pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :D
OdpowiedzUsuńDraco jej powie kim była Lucy :D to wyszło zupełnie spontanicznie, ale pociągnę ten wątek do jego wyjaśnienia sprawy :) oj tam oj tam, mi brakuje panienek Greengrass :<
Usuńte panienki nie są wcale potrzebne :P he he he a co z poprzednimi blogami? :)
Usuńoj, bardzo byś się zdziwiła, moja droga :) są fundamentem opowiadania. poprzednie blogi ruszą... kiedy? sama jeszcze nie wiem:c po raz pierwszy w życiu czas mam, ale brakuje mi weny...
Usuńrozdział, rozdział, rozdział! Trochę mnie tu nie było... Ale chyba tylko przez to, że nadal mi głupio, że tak zamilkłam. Wybaczysz mi kiedyś? W końcu miałyśmy tyle planów...
OdpowiedzUsuńPozdrawia zawstydzona hope <3
PS. Przeczytam, jak szkoła i choroba dadzą mi trochę odsapnąć.
słońce, przestań nawet tak mówić, że Ci głupio! nie ma za co :) przecież każdy ma tam zatrzęsienie swoich spraw i obowiązków, więc to, że się nie odzywasz przyjmuję tak, że po prostu nie miałaś kiedy napisać. i chyba mam rację? ;P A nasze plany spokojnie czekają na fantastyczną realizację :*
UsuńOj, jak jesteś chora to zdrowiej szybko! <3 ze szkołą to różnie bywa, mam nadzieję, że może przed świętami Wam trochę odpuszczą :)
ja mam takie pytanie, czy opowiadanie pierwsze będzie kontynuowane ?:> bo bardzo ciekawi mnie konieeec! trochę na opak czytałam, bo pierw drugie opowiadanie, później pierwsze i nie wiem na,które czekam bardziej :D Dwa dni mi to zajęło, a chciala bym, żeby więcej :D
OdpowiedzUsuńtak, opowiadanie pierwsze będzie kontunuowane :) to od którego opowiadania zaczynasz jest całkowicie obojętne, to są dwie odrębne historie :P zrobię co w mojej mocy, żebyś mogła poświęcić jeszcze jakiś dzień na czytanie :) :*
UsuńTen odcinek jest po prostu świetny:)Draco, Draco, Draco:)
OdpowiedzUsuńOn zawsze był moją ulubioną postacią w filmie, książkach i teraz też <3... Na sto procent nie wiesz, że tu jestem i zawsze byłam, ale czytałam twoje opowiadania i o nich nie zapomninałam:) jak ich nie dodawałaś to po prostu myślałam, że nie wytrzymam. Piszesz tak, jakbyś była do tego stworzona<3... Ale co ja mówię!! Przecież jesteś
Co dziwne, ja zapałałam jakąś niewytłumaczalną miłością do książkowego Draco w 6 części. No, poza tym, że uwielbiałam historie D&H. Naprawdę cieszę się, że mówisz, że tu jesteś, bo czasami nie jestem pewna czy ktoś w ogóle ze mną tutaj został. I odkrywanie tego, że jednak mam wsparcie jest najcudowniejsze w prowadzeniu tego bloga. :) *rumieni się* Dziękuję! :**
UsuńTy nie musisz dziękować a miłość do Draco... nie jesteś jedyna:) To prawda on ma tą moc przyciągania <3 I nawet nie myśl, że jesteś sama, bo nie uwierzę, że twoje opowiadania się komuś znudziły:D I to ja powinnam ci dziękować za to, że piszes, a nie ty mi, że po prostu jestem szczera<3
UsuńDraco to ten typ zimnego faceta, który, kiedy chce to potrafi być czuły i opiekuńczy. I chyba to najbardziej nas rozczula. To, że bardzo chcemy, żeby on chciał. xD Dzięki za wiarę, naprawdę dodałaś mi dzisiaj dużo motywacji. :) Uwielbiam taką szczerość, naprawdę. <3
UsuńMotywacja ... <3 miło mi, że chociaż komentuje pierwszy odcinek już daję ci motywację :) I naprawdę piszesz cudownie tylko tak dalej:) A Draco ... przystojny, zimny, ale kiedy chce to potrafi być idealny, inteligentny, szarmancki <3 O tak to trzecie i ostatnie naprawdę potrafi przekonać <3 A Zabini i Daf to całkiem niezła para:) ciekawe, co z tego będzie:)
Usuńz tą motywacją to właśnie tak jest :)
UsuńDraco jest świetny, ale szczerze mówiąc nie wiem czy ja dawałabym z nim radę... ;P w życiu raz miałam kogoś podobnego, z zewnątrz prawie ideał, ale z tak zimną duszą, że naprawdę szybko mi się odechciało ;P i wiem, że to romantyczne, kiedy kobieta ociepla to zimne serce, bla, bla, bla... ale tak naprawdę... lepiej trzymać się od takich z daleka dla własnego zdrowia psychicznego :D a Hermiona jest masochistką to powszechny fakt xd Zabini i Daf to takie moje oczka w głowie. Właśnie takie lovestory chciałabym przeżyć ja. ;) To facet musi walczyć o kobietę, nie na odwrót. ;P
Tak masz rację:)Ja też może nie miałam kogoś takiego, ale prawie i wiem, że bardzo ranił:( To prawda, że wcale nie tak łatwo przebić się przez ten arktyczny chłód i myślę, że dobrze zrobiłam, że po prostu odpuściłam :p i taaaaaaaaaaak to chłopak ma walczyć <3 Ale Daf jest często nieosiągalna inaczej byłoby zbyt łatwo :) czekam na kolejny odcinek :D
UsuńPrzeczytałam! <3 Nadrobiłam wszystkie zaległości u Ciebie, z czego się niezmiernie cieszę ; ). Powiem Ci, że bardzo, ale to bardzo, kibicuje Daf i Blaise, z jednej strony żałuję, że ta księga będzie tylko w małym stopniu do nich nawiązywać. Moment, w którym Dafne pojawiła się koło łóżka B. był cudowny, chociaż przyznam, że trochę mnie wkurzyła swoim wcześniejszym zachowaniem, mam na myśli odtrącenie Zabiniego. Malfoy nieźle pojechał godząc się na tą małą "akcje" z Torii. Jak nic bym go pogoniła na miejscy Hermy, nawet gdyby klęczał i przepraszał. Czegoś takiego się nie wybacza i już. Samarytanin się znalazł, nagle taki pomocny i uczynny ;d. Postąpiła tak, jak powinna, a Draco... po jaką cholerę on mąci w głowie Torii? Dla niego to dobry sposób na zapomnienie i zabawa, ale dla niej? Myślę że nawet, gdyby sobie wmawiała, że to nic takiego, to ona przecież nadal go kocha. I chyba jest świadoma, tak wewnątrz, że on nic do niej nie czuje, a przynajmniej nie to, co ona do niego. Pociąg fizyczny pomieszany z przyjaźnią. Tak myślę. Można do tego jeszcze dołączyć poczucie pewnej odpowiedzialności, opiekuńczości, która wzbudza się w Draco w stosunku do niej, ale to w małym stopniu. Co z opowiadaniem 1? Jestem bardzo ciekawa co dalej, jak ten ich wspólny dzień się potoczył ; ). Pisz, pisz :>
OdpowiedzUsuńJa niedługo zaczynam znowu prowadzić bloga, obym tym razem nie miała tak słomianego zapału.
Mori, Neriss ;*
Ja też się niezmiernie cieszę. :)) Niestety, muszę skupić się teraz na głównym wątku, bo dziewczyny będą na mnie krzyczeć. :P Ale chciałabym pisać o dalej Dafne, bo ją uwielbiam i jakaś mała (nie ta histeryczna:P) część jej osobowości jest zdjęta ze mnie. :) Greengrass jest tak sprzeczna, z jednej strony pewna, z innej niepewna siebie, że odtrącenie kogoś, kto naprawdę ją kocha wiązało się tylko ze strachem. Malfoy jest znudzonym cynikiem, czego można się po nim spodziewać? :D Powiem Ci coś w sekrecie: ja też bym go wywaliła ze swojego życia. Ale coś Ty, Hermiona zaraz zapomni o wszystkim co złe, kiedy tylko on zacznie się zachowywać odrobinkę bardziej jak człowiek. Kocham Cię za to, że myślisz teraz o Tori! To znak, że naprawdę wiesz co się dzieje w mojej głowie i mniej więcej, w jakim kierunku zmierza opowiadanie. Opowiadanie I jest teraz zimowe (hahah, czas akcji to grudzień, dlatego planuję opublikować kolejny odcinek właśnie w grudniu, jakoś wtedy, kiedy spadnie śnieg. :) Jak będziesz zaczynać coś pisać, to koniecznie daj znać! :* Oj, ale się rozpisałam xd Całusy :***
UsuńZapomniałam się zapytać, Lucy nie jest może jego siostrą? Mały Draco miał się nią opiekować i cóż... nie zauważył, kiedy mała sięgnęła po taki przedmiot? A on się czuł odpowiedzialny za nią i winny temu, że jej nie dopilnował, nie pomógł?
OdpowiedzUsuńLucy miała być pierwotnie siostrą - stąd jej imię - po tatusiu. xd ale muszę to jeszcze przemyśleć :) tak, historia wyglądała dokładnie w taki sposób, myślę, że Draco nigdy o tym nie wspominał, bo było to dla niego po prostu zbyt traumatyczne przeżycie.
UsuńHeyyy :*** weszłam na twój blog niedawno i w 2 dni przeczytałam wszystkie notki z pierwszego i drugiego opowiadania, a także jednoczęściówki. Gdybym nie miała wi-fi w komie to bym nie wytrzymała xdd.Twój blog bardzo mi się spodobał, a nagłówek jest nieziemski ^o^ Z niecierpliwością czekam na kontynuację obu opowiadań.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :)
Jest mi ogromnie miło! I bardzo się cieszę, że masz wi-fi w telefonie. :P Dziękuję, nie jestem specjalnie uzdolniona graficznie, a generalnie staram się, żeby na blogu wszystko łącznie z szablonem było mojego autorstwa, więc słowa pochwały wiele dla mnie znaczą :) Również pozdrawiam i dziękuję!
UsuńDostajesz ode mnie nominację w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę"! Po więcej informacji zapraszam tutaj: http://niewidzialna-nic-milosci.blogspot.com/p/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
Jejku. Przez tego bloga zawaliłam naukę, bo zamiast kuć to ja czytałam xD. Cudownie piszesz, po prostu kocham Ciebie i Twojego bloga:D. Czekam na następny rozdział:).
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie;)
http://goodnightkiss-blox.blogspot.com/
Hej, pamiętasz mnie jeszcze? :)
OdpowiedzUsuńAaa! Od jutra zacznę nadrabiać :D
Tymczasem... wróciłam!
I zapraszam Cię na nową notkę u mnie:)
www.the-reason-to-cry.blog.onet.pl
buziaki, Caitlin ;)
Hej, chcialabym z Toba porozmawiac. Moja wiadomosc znajdziesz na poczcie na koncie midnight.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Grudzień jest, śnieg też, nie żebym coś mówiła ;d.
OdpowiedzUsuńGrudzien jest, ale nie wiem jak u Ciebie, bo mnie śniegu nie ma. ;( Ale masz rację, że tylko na to czekam z publikacją. ;D Do tego odcinka musi być atmosfera. ^^
Usuńwrzuć kolejną notkę, błaaaaagaaam ! :<
OdpowiedzUsuńpoza tym, ta świeta ! :D
Dopiero znalazłam tego bloga i... nie mogę przestać czytać ;)
OdpowiedzUsuńAle zastanawiam się... Czy będzie dalszy ciąg ? :C