JEDNOCZĘŚCIÓWKA.
Kiedy
nadchodziła zima, w zamkowych korytarzach robiło się ciemniej niż zazwyczaj.
Pochodnie żarzyły się słabym blaskiem, więc miejsca w których ściana stykała
się z podłogą, a także wszelkie kąty spowite były nieprzeniknioną ciemnością.
Chodzenie
nocą po zamku zdecydowanie nie należało do gamy moich ulubionych zajęć. To nie
ciemności mnie przerażały. Po prostu tych starych murach było coś, co jakby w podświadomości
nakazywało mi wracać do dormitorium. Pora nie była wcale późna – dochodziła siódma,
jednak na zewnątrz panowała już noc i zamkowe korytarze znacznie opustoszały.
Dotarłam
do lochów i naciągnęłam na głowę wielki kaptur. Nikt nie mógł mnie rozpoznać w
dormitorium nieprzyjaciół. Malfoy i tak wystarczająco dużo ryzykował podając mi
hasło. Kilka szybkich i skomplikowanych machnięć różdżką utwierdziło mnie w
przekonaniu, że moja twarz bezboleśnie pozmieniała się tu i ówdzie, nadając
wygląd nieznanej nikomu Amelii Zcott, za którą postanowiłam się podawać w
razie, gdyby ktoś nagle położył mi rękę na ramieniu i zawołał: „Hej, a ty to
kto?”. Nikt nie znał Amelii Zcott, bo ta oczywiście nie istniała. Była barwnym
wytworem mojej wybujałej wyobraźni, która stworzyła tę teorię w „razie gdyby”.
Gdybyście się tak dobrze zastanowili, moje życie całe składało się z takich „w
razie gdyby”. W razie gdyby jutro byłby niezapowiedziany egzamin z
Transmutacji, lepiej pouczę się już dzisiaj. W razie gdyby pękła mi torba,
zawsze noszę ze sobą drugą, elegancko poskładaną i pomniejszona zaklęciem. W
razie gdyby padał deszcz, wezmę parasolkę. Całkiem rozsądne, prawda? Ale mam
kilka takich w razie gdyby, które są zupełnie śmieszne, ale jakoś mimowolnie
przychodzą mi do głowy. Jest to na przykład takie wymyślenie sobie imienia, w
razie gdyby złapał mnie jakiś Ślizogn. Albo to, że zawsze wieczorem wkładam zatyczki
do uszu, w razie gdyby któraś z dziewczyn chrapała. I jest jeszcze jedno „w
razie gdyby”, ale aż wstyd mi się do tego przyznać. No, dobra – i tak to nie
jest już tajemnicą, bo na jego widok serce bije mi mocniej. Prawie tak
intensywnie, jakbym przebiegła całe boisko do quidditcha w kilka minut. Taak,
wiem, że to najgłupsza rzecz na świecie, nosić przy sobie jadalny błyszczyk o
smaku kokosów, zakupiony w miodowym królestwie, na wypadek gdyby jego usta
miały kiedykolwiek spocząć na moich. Pewnie każda dziewczyna marzy sobie o tym
potajemnie. Ale ja wcale nie marzę o tym tak czysto platonicznie. Prawda jest
taka, że spędzam z nim każde popołudnie. Owszem, wiem, że jest przebrzydłym
karaluchem i nie zamierzam zmieniać swojego stosunku do niego. Ale naprawdę
dziką przyjemność sprawia mi oglądanie go podczas naszej codziennej „burzy
mózgów”. Sposób, w jaki jego włosy opadają na jasne czoło. Mam ochotę odgarnąć te
zbłąkane blond włosy z jego czoła i…
O
Godryku! Co ja w ogóle mówię? Malfoy jest obleśnym pacanem, któremu przypadkiem
pomagam rozgryźć pewną zagadkę. A ja zachowuję się jak zwykła idiotka, jak rozchichotana
Lavender Brown. Skup się, Granger, nie jest z tobą jeszcze tak źle.
I
to nie do końca moja wina, że totalnie zadurzyłam się w tym pacanie. Nie, to
zdecydowanie nie jest moja wina. Po prostu zbyt często go widuję, bym mogła
przejść koło niego obojętnie. No dobra – widziałam go zaraz po wyjściu spod prysznica
– dlatego nie mogę spoglądać na niego obojętnie. Ot, cała filozofia. Nie myślcie
sobie tylko, że jestem kolejną, głupią zakochaną w Malfoyu dziewczynką. Nie
przesadzajmy, nie kocham go i nigdy nie będę. Kocham tylko jego ciało i sposób
w jaki odgarnia te cholernie seksowne włosy. Ale nienawidzę za to tego głupiego
charakteru, wiecznego marudzenia i tej… ironii, którą drażni mnie na każdym
kroku.
Kto
by pomyślał, że ja, Hermiona Granger, dziewczyna z najwyższym w Hogwarcie IQ,
tak łatwo ulegam namiętnościom. Kiedy Ron rok temu, w szóstej klasie złamał mi
serce, Harry jakoś zasklepił powstała dziurę. A teraz on. Draco Malfoy. Przebrzydły
Ślizgon.
Syknęłam
hasło i weszłam do kwatery nieprzyjaciela. Merlinie, jak ja nienawidziłam tędy
chodzić. Co prawda, prawie nikt nie podnosił na mnie wzroku, a jednak. Zawsze,
kiedy zatrzymywałam się pod tymi drzwiami do dormitorium Malfoya, sapałam
jakbym przebiegła milę. A może to ze złości, kiedy uświadamiałam sobie, że
Malfoy ma swoje własne dormitorium. To niesprawiedliwe, że Ślizgoni mieli takie
wygody. Co prawda, zawsze chwalili się wśród innych, mniej uprzywilejowanych
domów, czyli całej naszej szarej reszty, ale jakoś im nie wierzyliśmy. Nie bez
powodu. To była chora dyskryminacja. A to gadanie o tej całej równości? Bla,
bla bla. Nic tylko hipokryzja dyrekcji i nauczycieli, którzy doskonale
wiedzieli jak jest. Ślizgoni po prostu rządzili.
Nawet
nie pukając wkroczyłam do ładnego pomieszczenia, urządzonego w typowo
malfoyowskim guście. Nie pytajcie mnie co to znaczy – po prostu znam go tyle
czasu, że wiem, co mu się podoba. Wyczuwam te emocje, starobogacki gust i te
sprawy.
Nigdy
nie pukam, bo to i tak bezcelowe. Gdyby chciał prywatności, pewnie zamknąłby
drzwi na klucz. Ale on nigdy tego nie robi, bo Draco Malfoy po prostu nie wie
co to jest prywatność. Normalnie, gdyby to było dozwolone, wystawiłby się na
sprzedaż, chory ekshibicjonista. Oczywiście za jakąś rekordową stawkę.
-
Cześć. – Przywitał mnie, nawet nie podnosząc głowy znad czytanej książki.
-
Masz coś? – mruknęłam przez sweter, który właśnie ściągałam przez głowę. W jego
pokoju było zawsze nieznośnie ciepło, jakby podgrzewał temperaturę przed moim
przybyciem. Kto wie, może tak było. Tylko po co miałby to robić? Sprawiało mi
przyjemność oglądanie jego delikatnie umięśnionych ramion schowanych w rękawach
koszulek z krótkim rękawem. To chyba nie znaczy, że on też lubił spoglądać na
moje, niedawno zakupione sową pocztą wysyłkową, ładne bluzki, delikatnie
obszywane koronkami. No co?! Nie mogłam się powstrzymać, w końcu te dekolty są
teraz prawie w każdym magazynie mody magicznej. Nie mogę i nie potrafię przy
nim podtrzymywać tej raniącej reputacji kujonki bez gustu, która krąży o po
szkole. Jestem dziewczyną, całkiem ładną, jeśli mam być szczera. A wysokie IQ
wcale nie gryzie się z ładnymi ciuchami. Poza tym Malfoy miałby gapić mi się w
dekolt? Wykluczone. No wiecie – nie byłam w jego typie.
Bezceremonialnie
wpakowałam się do jego łóżka, przeglądając porozrzucane notatki.
-
Nic. – Odebrał mi je władczym ruchem, tym samym pozbawiając mnie widoku jakiś
dziwnych bohomazów w rogu kartki. Normalnie pomyślałabym, że nakreślił tam moje
imię, ale Malfoy to nie Ronald. Malfoy nie wypisuje bezmyślnie imion swoich
dziewczyn na kartkach. Ronald też tego nie robi, ale z innego powodu – on ich
po prostu nie ma. I nie, żebym była dziewczyną Malfoya. Pewnie nawet mu się nie
podobam, bo jakoś nigdy nie zauważyłam, żeby ona patrzył na jakieś części
mojego ciała, tak jak na ja przykład gapię się na jego klatkę piersiową, kiedy
przypadkiem uda mi się ją zobaczyć w negliżu. Ale pomarzyć zawsze można, nie?
Merlinie,
ale nie myślicie sobie chyba, że jestem żałosna, prawda? Bo to wszystko jest
tak naprawdę nie tak. Każdemu zamieszałby w głowie chłopak, który najpierw
namiętnie was całuje, a potem nie zwraca uwagi. Kilka najpiękniejszych chwil
mojego siedemnastoletniego życia, a potem on znowu traktuje mnie tak jak zawsze.
Czyli naprawdę podle. No, dobra, na swoje szczęście skończył z wyzwiskami. No,
przynajmniej tymi najbardziej obraźliwymi.
Całuje?
Czekaliście na to rozwinięcie tematu, wiem o tym. Owszem tak – c a ł u j e. Z
przykrością stwierdzam, że tylko raz, ale za to tak, że zapamiętałam to sobie do
dzisiaj. Niestety było to chyba tylko z zemsty. Myśl, że byłam tylko
wykorzystaną marionetką w jego rekach może nie jest najprzyjemniejsza, ale
zdecydowanie było warto. Nie powinnam tak mówić, bo teraz już w stu procentach jestem
żałosna. A przynajmniej to co mówię jest. Fakt, dobra. Ale jak mam wam
wytłumaczyć, że kiedy jego wargi dotknęły mojej szyi, ugięły się pode mną nogi?
A kiedy jego cudowna, dolna warga natrafiła na moją i zahaczył o nią w takim
zapamiętałym pocałunku, poczułam mrowienie nie tylko na ustach, ale także
wzdłuż kręgosłupa i nawet w podeszwach stóp? A wtedy nawet za nim nie przepadałam.
Był jak wrzód na… no wiecie gdzie. Smutne, ale nad wyraz prawdziwe.
Przecież
to przy nim w końcu nauczyłam się nazywać rzeczy po imieniu. Zaczęłam od niego,
a skończyłam na Ronaldzie, w jednej z licznych kłótni nazywając go wiewiórką-hipokrytą.
Chyba się obraził, bo do dzisiaj się do mnie nie odezwał. A minęły już z dobre
trzy miesiące. Przez to ucierpiał tez mój kontakt z Harrym, który utrzymuje
ciągle, że w końcu złość przejdzie Ronaldowi. Ale przypomina to bardziej
konkurs między mną i Weasleyem, w którym stawką jest sympatia Pottera. Ronald uważa,
że Potter jest jego własnością. Harry nie może się od niego odczepić nawet na
sekundę, bo rudy już myśli, że Harry woli spędzać czas ze mną. Kiedy tylko mój
przyjaciel się do mnie odzywa, Weasley obraza się i łypie na nas z najdalszego
końca Pokoju Wspólnego. Mam lekki żal do Pottera, bo stało się to akurat wtedy,
kiedy naprawdę byliśmy blisko i przykro mi, że nie wybrał mnie. Ronald chyba
nawet wiedział, że się spotykamy. Fakt, że z samego początku nie widział mnie i
Harry’ego „w akcji”, bo staraliśmy się kryć. Oczywiście ze względu na słabą
psychikę Ronalda, (mimo że to on mnie rzucił dla Lav), ale zawsze ktoś mógł mu
donieść. Ale po pewnym czasie… Cóż, już nie kryliśmy się z uczuciami. Potter
tak strasznie nalegał, powiedział, że Ron wszystko zrozumie. Nie zrozumiał i
oczywiście zrzucił całą winę na mnie. Byłam tą całą sytuacją nieco zgorszona,
bo nie lubię publicznego okazywania uczuć. Ale Harry już taki był – publiczny. Totalnie
komercyjny. Dokładnie tak jak Malfoy. Przynajmniej w tym przypadku. Nie dziwię
się, dlaczego tak ze sobą rywalizowali.
Harry
naprawdę złamał mi serce, zaczynając spotykać się z Ginny. Ron był chyba
przeszczęśliwy, że Potter z dwojga złego
wybrał jego siostrę. Naprawdę nietrudno było zauważyć, jak Potter kocha swoją dziewczynę.
Może o właśnie dlatego, żeby utrzeć mu nosa, Malfoy widząc pocałunek Harry’ego
i Ginny i moje tęskne spojrzenie, zaczaił się na mnie w pustym przedziale i
pokazał mi jak wygląda prawdziwa pasja. Powiedział,
że może to dla mnie zrobić jeszcze raz – na oczach Pottera, jeśli tylko mu w
czymś pomogę. Nie wiecie jak działa zazdrość – udałam, że się zastanawiam, ale
w duchu z miejsca się zgodziłam. Było warto, nawet za cenę tego, że musiałam
pomóc swojemu wrogowi. Nigdy nie zapomnę wyrazu twarzy Harry’ego, Rona i Ginny,
ale także reszty szkoły, kiedy Draco podszedł do stołu Gryffindoru podczas
uczty powitalnej, rzucił krótkie „Jak
wakacje, piękna?” i pocałował mnie z największą dozą namiętności na jaką
było go stać. Myślałam, że już nigdy nie dojdę do siebie po tym pocałunku. Ale
jakoś się udało. Udawałam, że jestem tą całą sytuacją niewzruszona – nie było
to takie proste, bo cała szkoła gapiła się na mnie z szeroko otwartymi oczami.
Po
tych wydarzeniach zaczęliśmy się potajemnie spotykać, bo jak nadal utrzymywał -
tylko dlatego, że jestem mu do czegoś potrzebna, ale ja wolałam
sobie myśleć, że to tylko wymówka. No, wiecie – wybucha w nim niepohamowana
pasja i nie może się powstrzymać, żeby się na mnie rzucić. To byłoby takie
romantyczne. Ale on ciągle zaprzeczał, więc tymi, nadal mrowiącymi ustami (mimo
że od pocałunku minęło już kilkanaście godzin), kazałam mu w końcu wydusić z
siebie czego ode mnie chce. Inaczej, no wiecie – zrywam współpracę. Zirytował
się. Ale mi powiedział. O tej tajemnicy. O dziwnych rzeczach, które się dzieją.
O tym, że tylko ja mogę mu pomóc to rozwiązać. Zgodziłam się tylko dlatego, że
nadal byłam trochę ogłupiała tymi marzeniami, że może jednak on coś do mnie
czuje. No, i oczywiście też dlatego, że jestem altruistyczną Gryfonką. A poza
tym, to tak trochę dotyczyło również mnie.
Tak to się zaczęło – teraz spędzam większość
swojego czasu w towarzystwie Ślizgona.
Nadal
rozpamiętując moment pocałunku podczas uczty powitalnej (robiłam to
zdecydowanie zbyt często!), podłożyłam sobie poduszkę pod głowę. Malfoy miał
bardzo miękkie i pewnie bardzo drogie poduszki.
Właściwie
wszystko w jego otoczeniu było drogie i cholernie luksusowe. Ale naprawdę
szykowne. Można się do tego przyzwyczaić.
Nie
myślcie sobie tylko, że jestem nieskończenie głupia, i że dałam mu się tak pocałować
w ekspresie Londyn-Hogwart. Oczywiście, dostał w kolanem tam gdzie boli, zanim
zdążył wytłumaczyć mi co knuje. Bardzo mocno, aż jęknął. Ha, prawie pozbawiłam
go możliwości tworzenia i kontynuowania rodu Malfoyów. Ale to nie zmienia fakt,
że było przymnie i od tamtej pory tylko marzyłam o powtórce. Tylko w innych
okolicznościach. Czyli w takich, kiedy Malfoy przestałby być takim... dupkiem.
A to było niemożliwe, więc z przykrością, naprawdę ogromną przykrością stwierdziłam,
że nigdy już go nie pocałuję,. Ani odwrotnie.
Zupełnie
nie spodziewałam się tego, że położy mi rękę na policzku. Podparł się na łokciu
i spojrzał i w oczy. Ale nie tak, jak spogląda ktoś kto chciałby na ciebie patrzeć
bo jesteś taka piękna. On na mnie po prostu patrzył. Zimno i bezczelnie. Tak,
jakby miał zaraz zacząć się śmiać z mojego maślanego spojrzenia, które rzucałam
w jego stronę.
Sunął
placem po moim ramieniu, a już miałam ciarki. Jaki wstyd! Totalnie widział, że
mi się podoba. Musiał widzieć. Inaczej jak wytłumaczyć to, co nastąpiło
później?
Pochylił
się i totalnie mnie pocałował. Tak
samo namiętnie, nawet lepiej niż w pociągu. Tak samo cudownie jak wtedy na
uczcie. Tylko z tą różnicą, że to się działo teraz i było tysiąc razy lepsze od
wspomnień. Ciepło jego ust, rozkosznie doprowadzało mnie do pogubienia w głowie
wszystkich swoich myśli. Zamknęłam oczy, rozkoszując się tym uczuciem.
Merlinie, całowanie jest fantastyczne.
Jego
pocałunki były czymś innym. Właściwie to wcześniej nie przepadałam za
całowaniem, szczególnie z Harry’m, ale
Malfoy robił to tak, że z dzikim utęsknieniem wyczekiwałam jego ust, kolejnej
fali tego ciepła. Momentu, w którym cały świat przestawał się liczyć. I
wydawało mi się, że zawsze wiedziałam, jak bardzo pasujemy do siebie fizycznie.
Gdzieś w podświadomości zawsze wiedziałam, że w końcu ten moment znowu nastąpi.
Jakbym zwyczajnie nie chciała się do tego wcześniej przyznać.
Leżał
na mnie, przygniatając mnie przyjemnym ciężarem swojego ciała i pozbawiając
mnie tchu tymi szalonymi pocałunkami, a jego noga wplotła się pomiędzy moje
uda. To dziwne o czym myślałam w tamtym momencie. Przypomniałam sobie o
błyszczyku, ale po co miałabym go teraz wyciągać i przerywać ten bajeczny
moment? Chciałam mu też palnąć wykład, że nie może sobie mnie całować tak ot,
kiedy mu się podoba. Ale kiedy ogrzewał mnie ciepłym oddechem i pozbawiał
przytomności swoimi pocałunkami, stwierdziłam, że nadal był dupkiem. Totalnym
dupkiem. Ale stwierdziłam również, że już totalnie mi to nie przeszkadzało.
-
Jesteś chory, Malfoy – wysyczałam mu do ucha, kiedy brutalnym ruchem złapał
moją głowę i znowu przyciągnął ją do siebie, nie pozwalając złapać mi tchu. Ale
kiedy tylko jego usta znowu uderzyły na moje, musiałam dojść do pewnego wniosku.
Zdecydowanie kręcił mnie ten obleśny psychopata.
***
Taka
odskocznia, bardzo mi się podoba, sama się przy tym ubawiłam. J To było napisane chyba w okresie, kiedy
naczytałam się ZBYT dużo książek dla nastolatek, bo już niedługo będę za stara
na takie rzeczy. xD Nie traktujcie tego do końca serio, to taki typowy lekki
fanfic. :P
Postanowiłam to dzisiaj opublikować, bo pracuję nad poważnym
odcinkiem 30, ale jak na razie nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy go
skończę. No, i przypadkiem wpadłam dzisiaj na osobę, która w jakiś sposób nie
chce opuścić moich myśli, więc wracając do domu przez mój umysł musiały
przewinąć wszystkie wspomnienia, tak, że aż boli mnie serce. Życzę Wam wszystkim,
moje kochane, podejmowania dobrych decyzji, żebyście nigdy nie musiały przez
nikogo cierpieć.
Ach! I życzę Wam fantastycznej halloweenowej zabawy!
Macie jakieś plany? Ja zaraz uciekam na imprezę. Ale na szczęście we własnej
osobie, dzisiaj odpuszczam sobie przebieranki i zostanę po prostu sobą.;)
Miłe, lekkie i przyjemne dla oka - czyli coś akurat na wieczór do poczytania :)ALe pisz szybko nastepny rozdział "Oszukać przeznaczenie" i prosze napisz cos o Dafne :) Stesknilam sie za nia! Impreze halloweenowa to ja juz wczoraj mialam a dzisiaj grzecznie sie pakuje i rano do rodziców jade :) Have a nice night :D
OdpowiedzUsuńDokładnie takie miało być :D Piszę, piszę :) I dobrze, dla Ciebie napiszę coś o Dafne i zrobię to z bardzo miłą chęcią! Hmm, cóż, moja wczorajsza impreza halloweenowa skończyła się nad ranem, a teraz bezczelnie mnie obudzono, bo wyjeżdżam do rodziny :D Pozdrawiam :))
UsuńMówisz o 30 odcinku drugiego opowiadania a co z "Oczy szeroko zamknięte"? Proszę napisz coś. Szkoda by się marnowała ta historia. Ostatnio mówiłaś, że dodasz to, a dodałaś tamto. No cóż...
OdpowiedzUsuńW każdym razie pamiętaj, są osoby, które uwielbiają pierwsze opowiadanko i spokojnie czekają. ;)
Pozdrawiam. Życzę dużo weny.
P.S. Co do tej jednoczęściówki - bardzo fajny, dużo przemyśleń, co lubię. ;)
Tak, kolejny post będzie właśnie odc. 30 z II opowiadania. ;) I postaram się jak najszybciej, naprawdę. Muszę go dopracować, żebyście nie czytały byle czego. Okej, okej. To jest tylko taki dodatek po drodze, w oczekiwaniu na właściwy post. :) Będę pamiętać. I właśnie to mnie motywuje najbardziej. ;P Jednoczęściówka jest taka lekka, zabawna. Hermiona - typowa myśląca za dużo nastolatka. xD
UsuńHahaha to jest świetne! Czytałam z szerokim bananem na twarzy. Zdecydowanie ZA dużo książek dla nastolatek się naczytałaś, ale ja też tak czasem mam, że po prostu nic innego mi nie lezie, tylko te tandetne historyjki :D A to jest cudowne po prostu <3!
OdpowiedzUsuńJa pisałam z szerokim bananem na twarzy. xD Zawsze będę tęsknić do tych historyjek. <3
UsuńTotalnie urocze ;-)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać rozdziału 30,
ale jak wiadomo wszystko w swoim czasie.
Pozdrawiam gorąco ;)
Totalnie urocze!
OdpowiedzUsuńMiło się czyta takie lekkie teksty.
Z niecierpliwością czekam na rozdział 30,
ale jak wiadomo wszystko w swoim czasie,
pozdrawiam gorąco!
Dokładnie, wszystko w swoim czasie! ;)
UsuńBardzo mi się podobało :) Takie przyjemne i lekkie xD Sama się powoli robię za stara, na tego typu książki, więc póki co, czytam ile wlezie :D
OdpowiedzUsuńJest takie jednoodcinkowe, typowe humorystyczne fanfiction. ;P Ja już jestem za stara. xD Generalnie robisz się na to za stara, kiedy zaczynasz mieć więcej lat niż bohaterki o których czytasz. :D
Usuńhe he he dobre! szkoda ze to jednoczęściówka xD bo ciąg dalszy był by super ;) a ja na Halloween byłam jako zombie xD i zabaw była super :) pozdro
OdpowiedzUsuńnie dałabym rady pisać dlaszego ciągu, umarłabym ze śmiechu :D o, jakieś przebranie ^^ tak tęsknię za takim przebieranym halloween... ale ja też się rewelacyjnie bawiłam :))
Usuń