Opowiadanie
II: Oszukać przeznaczenie.
Draco
wszedł do Ministerstwa Magii, rozglądając się ciekawie. Ostatni raz był tutaj
kilka lat temu razem z matką, gdyż musieli złożyć ojcu pilną wizytę. Draco do
teraz nie znał szczegółów tamtej sprawy, ale nawet nie był tym zainteresowany.
Przyzwyczaił się, że rodzice nie wtajemniczali go w swoje życie.
Po
dokonaniu wszystkich formalności, które wiązały się z tym, że wchodził wejściem
dla interesantów, nie pracowników, został przepuszczony dalej w głąb. Zupełnie
nie wiedział w którą stronę ma się udać i gdzie będzie na niego czekał człowiek
z którym został odgórnie umówiony.
Wszystko
działo się tak szybko. Jeszcze kilka dni temu całe dnie spędzał z Astorią
Greengrass na leniwych rozmowach. Teraz Astoria siedziała już w Hogwarcie, a on
utknął sam ze sobą. Nie byłoby to znowu takie najgorsze – planował zająć się
szukaniem pracy. Jak zwykle i w tym ktoś go wyręczył. Poprzedniego dnia z
samego rana sowią pocztą otrzymał dziwny list niewiadomego pochodzenia. Treść
notki brzmiała mniej więcej tak:
„Draco, Twoja posada już na
Ciebie czeka. Wszystko przygotowane. Masz stawić się jutro o 7:30 w
Ministerstwie Magii, ktoś z naszych ludzi powie Ci co robić.”
Draco
domyślał się, że wiadomość pochodziła od kogoś z kręgu Czarnego Pana, ale nie
miał też innego wyjścia niż przyjąć propozycję. W Ministerstwie raczej nie
stanie mu się nic złego, a przynajmniej dowie się w co się wpakował.
Podniósł
lewą rękę i spojrzał na zegarek. Była siódma dwadzieścia osiem.
-
Draco Malfoy! – poczuł, jak ktoś kładzie mu dłoń na ramieniu, zaciskając ją na
tyle mocno, żeby nie mógł się wyszarpać. A może miał tylko takie wrażenie.
Obrócił
się powoli.
-
Pan Decay, dzień dobry. – Draco wyciągnął dłoń i wysilił się na sztuczny
uśmiech. Znał tego człowieka i wiedział, że nie oznacza to nic dobrego. Peter
Decay był bliskim znajomym jego ojca i jednym z oddanych Śmierciożerców. Malfoy
nie był pewien czy nie ma ochoty zawrócić, wybiec z Ministerstwa i wrócić do
domu. Chociaż byłoby to całkowicie bezsensowne – i tak znaleźliby go zanim
zdążyłby powiedzieć „sklątka tylnowybuchowa”.
-
Dawno cię nie widziałem, Draco. Chyba ostatni raz dwa lata temu, na bankiecie w
twoim domu w Wildshire…? – Pod fasadą uprzejmości kryła się groźba. Draco nie
miał wątpliwości co do tego, że zaraz stanie się pionkiem w rękach
Śmierciożerców i, że nie może zrobić nic, żeby temu zapobiec.
-
Nieistotne. Przejdźmy do rzeczy… Na początku biuro pana Thicknesse. Wytłumaczę
ci co masz robić w drodze…
Draco
ponownie poczuł na swoim ramieniu dłoń mężczyzny. Miał ochotę gwałtownie się
wyrwać, jak za każdym razem, kiedy ktoś przekraczał jego barierę osobistej
przestrzeni. Wiedział, że ten, z pozoru, pełen protektoratu gest jest metaforą
ponownego więzienia pod skrzydłami Śmierciożerców. Draco Malfoy bardzo
pożałował, że tego dnia w ogóle wstał z łóżka.
***
Po
lekkim śniadaniu i porannej kawie, Hermiona była gotowa do pracy. Miała całe
dwadzieścia minut na dojście do biura pana Robardsa (teraz także poniekąd jej
biura), toteż spokojnym krokiem pokonywała korytarze Ministerstwa Magii.
Poranek zapowiadał się na spokojny. Niektórzy pracownicy Ministerstwa
uśmiechali się do niej po drodze, inni rzucali jej mało przychylne, acz nie
mniej ciekawskie spojrzenia. Hermiona niedługo później zorientowała się
dlaczego – była jedną z niewielu kobiet pracujących w Ministerstwie Magii.
Nigdy nie zastanawiała się nad tym, że droga kariery, którą wybierze, będzie
mało kobieca.
W
końcu dotarła na miejsce. Zapukała, jednocześnie naciskając klamkę. Zegar
stojący w biurze Robardsa w tej samej sekundzie wybił ósmą.
Rozejrzała
się – po znanym Aurorze nie było śladu. Zaskoczona, ale nie wytrącona z
równowagi, usiadła na jednym z krzeseł i zaczęła rozglądać się ciekawie po
pokoju (poprzedniego dnia była tak zestresowana, że nawet nie zwróciła na to
uwagi). Wystrój był bardzo minimalistyczny, a jedynymi akcentami, które nie
były niezbędną koniecznością okazały się fałszoskopy. Były mniejsze i większe,
wszystkie równie dziwne niepasujące do gabinetu poważnego Aurora. Hermiona nie
wierzyła w działanie fałszoskopów, szczególnie po incydentach, które miały
miejsce kilka lat temu, kiedy w Hogwarcie uczył profesor Moody. Harry opowiadał
jej i Ronowi o jego dziwnym gabinecie. Hermiona podejrzewała, że gdyby magiczne
zabawki rzeczywiście posiadały jakąś moc wykrywania zła, na pewno dałyby znać o
podszywającym się pod profesora Śmierciożercy.
Z rozmyślań
wyrwały ją dwa głosy dobiegające zza drzwi gabinetu. Jeden mocny, donośny –
należący do Robardsa, drugi natomiast o wiele cichszy – Hermiona nie mogła stwierdzić
czy należy do kobiety czy mężczyzny.
-
Mówisz, że Thicknesse cię przysłał? Zaświadczenie? To dziwne, że w ogóle tego
ze mną nie skonsultował. Facet ostatnio zachowuje się, jakby ktoś rzucił na
niego Imperiusa. Słuchaj, właściwie
mam już jedno utrapienie na głowie, no wiesz, mówię oczywiście o praktykancie.
Drugi głos odpowiedział coś cicho. Hermiona
miała wielką ochotę wstać i przyłożyć ucho do drzwi, ale się powstrzymała.
-
Mhm, mhm. To prawda, masz świetne rekomendacje. Dobra, dzieciaku, zobaczymy czy
się nadasz.
Hermiona podskoczyła na krześle,
kiedy drzwi do gabinetu otwarły się z impetem. Miała wrażenie, że doznaje
uczucia deja vu. Gdzieś w zakamarkach
podświadomości wiedziała, że obraz, który zaraz zobaczy, będzie wyglądał
właśnie tak.
Za Robardsem, dumnie wyprostowany
szedł nikt inny, tylko Draco Malfoy. Z początku jej nie zauważył, jego uwagę
również zwróciły porozstawiane wszędzie fałszoskopy. Dopiero grzmiący głos
Aurora przywołał go do porządku.
-
O, panna Granger już tu jest. Doskonale. Przedstawiam pani nowego
współpracownika, Draco Malfoya… Ale zaraz, przecież powinniście się znać. Oboje
ukończyliście Hogwart, prawda?
Żadne z nich nie odpowiedziało.
Hermiona poczuła się, jakby ktoś wrzucił jej za kołnierz wiadro kostek lodu,
kiedy niebieskie oczy Malfoya na dźwięk jej nazwiska natychmiast omiotły
gabinet i jego wzrok spoczął na niej.
To co się działo było irracjonalne.
Hermiona miała wrażenie, że to sen. On? Pojawiał się tutaj po tylu miesiącach,
w dodatku miał z nią pracować? Jakim cudem w ogóle mógł pracować jako Auror? Dlaczego wybrał sobie taki zawód, na
litość Godryka… Gdyby miała chociaż najmniejsze przeczucie, że może go tu spotkać,
jej stopa nigdy nie przekroczyłaby progu Ministerstwa.
-
Tak, panie Robards, znamy się ze szkoły – odpowiedział Draco spokojnie, w
najmniejszym stopniu nie dając nikomu do zrozumienia, jakoby mogli znać się
inaczej niż tylko przelotnie. Oniemiała Hermiona skinęła głową.
-
Świetnie, nie będziemy tracić w takim razie czasu na głupie zapoznawcze gierki.
Lepiej od razu weźmy się do roboty, mamy napięty grafik. Malfoy, podaj mi
proszę tą teczkę, która leży po twojej prawej ręce… o tak, tak, tą niebieską,
dziękuję…
Draco oderwał wzrok od Hermiony i
wyciągnął rękę we wskazanym przez Aurora kierunku. Teczka, którą podawał
właśnie Robardsowi zahaczyła o jeden z fałszoskopów, strącając do na ziemię.
Malfoy automatycznie pochylił się i wziął urządzenie do ręki, kiedy to nagle
zaczęło głośno brzęczeć. Hermiona i Draco zapatrzyli się z niepokojem dziwny
przedmiot. Auror zamarł na chwilę, po czym wyrwał szybko fałszoskop z ręki
Malfoya, machnął na niego różdżką, aż ten przestał brzęczeć, i odesłał na swoje
miejsce.
-
Nic nie szkodzi, zdarza się – powiedział szybko Robards. Pomiędzy brwiami
pojawiła mu się pojedyncza zmarszczka. Ślizgon wpatrywał się z niepokojem w
Robardsa – Hermiona założyła, że obawia się nagany za poczynione szkody. Auror
natomiast patrzył prosto na nią, a jego twarzy pojawiał się wyraz coraz
głębszego zamyślenia. Po kilku chwilach dziwnej ciszy, Robards zreflektował
się.
- W
porządku, już dobrze, nic się nie stało. – Gawain Robards zaśmiał się gromkim
śmiechem. Hermiona i Draco zerknęli po sobie zdezorientowanym wzrokiem, nie
mając pojęcia jak się zachować.
Hermiona w duchu odetchnęła z ulgą,
nawiązując z nim nić porozumienia. Nie znaczyło to, że miała zamiar kiedykolwiek
wybaczyć mu to co zrobił. Zawsze był uosobieniem jej marzeń, wszystkiego,
czegokolwiek pragnęła, ale kilka miesięcy temu, świadomie bądź nie,
definitywnie przekreślił szansę na jakąkolwiek przyszłość w której mogliby być
razem. Oboje wiedzieli, że Draco Malfoy już nigdy nie odzyska jej straconego
zaufania.
Po
prostu cieszyła się, że w pobliżu będzie ktoś, kto tak samo jak ona nie rozumie
dziwnego zachowania ich przełożonego.
- Jak
na razie będziemy podróżować Świstoklikiem, ponieważ nie macie pojęcia, gdzie
się teleportować. Później, kiedy już nabierzecie trochę wprawy i nie będę już
musiał czuwać nad wami jak jakaś niańka, będziecie mogli niektóre zadania
wykonywać sami. Zwykle sprawy nie są czymś wielkim – najczęściej okazuje się,
że wezwanie to fałszywy alarm, a właściciela nastraszył zwykły bogin. Ale jeśli
będę czuł, że mogę wam ufać, rozszerzy się także wasz wybór dotyczący spraw,
nad którymi będziecie pracować. Zrozumiano?
Pokiwali głowami. Hermiona złapała
się na tym, że ciągle zerka na Malfoya ciekawie. Nie miała z nim kontaktu przez
tyle długich miesięcy…
Szef
Biura Aurorów, nie tracąc zbędnego czasu wskazał na stojący na biurku
rozpadający się, mugolski zszywacz biurowy, będący z pewnością świstoklikiem.
-
Liczę do trzech.
Hermiona
przysunęła się bliżej, w pełnej gotowości. Draco zrobił to samo po jej lewej
stronie. Robards stanął dokładnie naprzeciwko, za biurkiem.
-
Raz, dwa… Trzy!
Hermiona położyła dłoń na czarnej
powierzchni zszywacza i poczuła charakterystyczne szarpnięcie w okolicach
pępka, kiedy jej stopy oderwały się od ziemi.
Coś mnie dzisiaj tknęło, aby zobaczyć, czy moje stare blogi nadal są na Onecie, a tu zdziwiona widzę, że zostawiłaś u mnie wczoraj komentarz ;) Jestem, żyję... a jeśli chodzi o blogosferę, to i tak i nie, tzn. od dawna już nic nie czytałam, nie pisałam, ale nadal pamiętam o blogach, dramione. Po prostu mam w tym roku na głowie maturę i sama rozumiesz ;). Ale nie planuję zrezygnować z tego na zawsze. Mam ambitny plan dokończyć, to aktualne dramione i kto wie, może coś jeszcze ;) W głowie uroiło mi się kilka pomysłów, może zrobię z nich użytek, o ile po takim okresie będę w stanie cokolwiek napisać ;d. Mam u Ciebie zaległości, prawda? Nadrobię, jestem pewna, dzisiaj raczej już nie zdążę przeczytać, chociaż może wieczorkiem wejdę na komputer i jak przeczytam zostawię jakiś sensowniejszy (może ;d) komentarz. W każdym razie melduję, że żyję ;*
OdpowiedzUsuńMori
Niespodzianka :P Rozumiem, też przez to przechodziłam całkiem niedawno :)
UsuńCieszę się z Twojego ambitnego planu, będę czekać.
Jeśli tylko będziesz miała ochotę nadal czytać moje opowiadanie mogę tylko powiedzieć, że będę z tego powodu bardzo szczęśliwa. :*
no i bardzo dobrze, że to meldujesz :D
O, pierwsza :) Ponowne spotkanie Draco i Hermiony? Coś przeczuwałam, gdy tylko zaczęła się scena spacerującej Granger po Ministerstwie. I się nie pomyliłam (na szczęście!). Jestem ciekawa jak dalej to rozwiniesz, czy się pogodzą i zaczną na nowo budować swój związek, czy może znienawidzą się kompletnie... A może pogodzą się i znowu rozdzielą? Jest tyle możliwych rozwiązań i wierzę, że wybierzesz te najlepsze, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńCiekawy szablon stworzyłaś! Serduszkowy motyw wydaje mi się trochę banalny, ale w tym wydaniu prezentuje się całkiem nieźle. Jakby to były uchwycone wspomnienia o ukochanej osobie...
Gdzie oni się wybrali?!
Całuję!
Prawie, tylko dziesięć minut i ta wzbudzająca dezorientację moderacja. (ale bardzo przydatna, przynajmniej nie widzę od razu kiedy pojawi się jakiś komentarz xd)
UsuńNo oczywiście, czy oni mogliby na siebie nie wpaść? ;P ale to nie takie proste, bo Malfoy nie bez powodu będzie z nią pracował. Przestań, Malfoy aurorem, sam z siebie? xd
Pamiętaj o tym, że Malfoy jest z Astorią. ;>
Hmm, to prawda, że może nieco banalny, tudzież infantylny, ale wyszedł tak spontanicznie, że aż go polubiłam. Coś jest w tych zdjęciach, tkwi w nich pewna doza nostalgii, co mi się bardzo podoba. I uwielbiam fakt, że raz dla odmiany, nie straszą Was twarze Emmy Watson i Toma Feltona. :D (nie, żeby kiedykolwiek straszyły, wiadomo, ale no, wiesz o co mi chodzi xD)
wybrali się na aurorską misję, więcej nie powiem ^^
Całusy :**
Widzę tutaj sporych rozmiarów dorobek. ;-) Będę miała sporo do nadrobienia, ale mam nadzieję, że w końcu mi się uda.
OdpowiedzUsuńPoczytałam trochę o powstaniu Twojego bloga. Ja również przeniosłam się z Onetu na Blogspot. Głównie dlatego, że mój adres e-mail usunięto z bazy, a jak powszechnie wiadomo bez adresu e-mail nie zaloguję się do bloga. Tak więc jestem tutaj. ;-)
Co prawda nie mam takiego dorobku (jeżeli można to tak nazwać) jak Ty. Ba! Jest mi do tego bardzo daleko. Zamierzam jednak powrócić do pisania,dlatego serdecznie zapraszam Cię na [zakochana-w-slizgonie.blogspot.com]
Ze swojej strony, tak jak już pisałam wcześniej, mogę obiecać, że nadrobię wszystkie rozdziały, które powstały, kiedy jeszcze mnie tutaj nie było. ;-)
Pozdrawiam, Zakochana w Ślizgonie.
Przyznam, że faktycznie, sporo tutaj moich pisadełek. :)
UsuńWszyscy chyba to robią, Blog Onet w ostatnich miesiącach dał nam solidne podstawy do nienawiści.
Z pewnością zajrzę w wolnej chwili. :)
Pozdrawiam!
wchodzę tu i zastanawiam się, gdzie jest mój komentarz? o.O Przeczytałam rozdział jeszcze w weekend i nie mogę uwierzyć, że zapomniałam skomentować. Chyba że blogspot spłatał mi figla i nie opublikował..
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze pytanie brzmi: czemu tak krótko? Chcę więcej, więcej, więcej!
Ciekawa jestem, dlaczego Draco startuje na aurora. To się trochę gryzie z jego naturą Śmierciożercy, nie? Ale jestem pewna, że jakoś interesująco to wytłumaczysz.
Z tego co widzę Hermionie nie bardzo podoba się to, że będzie musiała pracować z Malfoyem. Nic dziwnego. Nie rozstali się zbyt przyjaźnie...
Nie wiem, co mogę więcej napisać. Kolejny znak, że ten rozdział jest o wiele za krótki! ^^
Może teraz napiszesz coś do opowiadania I ? :> Stęskniłam się za nim :d
Całuję! <3
ja też nie wiem, nic przy tym nie majstrowałam, promise :P
Usuńkrótko, bo coś musiałam dodać i chciałam to zrobić jak najszybciej xd
Draco nie robi tego z własnej inicjatywy - stał się zabawką w rękach Śmierciożerców (znowu). Oczywiście, że jej się to nie podoba. I nie będzie się podobać.
Nie, nie, opowiadanie 1 skończę jak spadnie śnieg. ;D
:***
wow wow wow! będą razem pracować! cudownie! choć Ty Av, pewnie zaraz zaprowadzisz mnie "na ziemię" pisząc że nie będzie tak różowo jak mi się wydaje ;p he he he ale grunt to że będą razem pracować
OdpowiedzUsuń:D pozdro i czekam
tak, właśnie sprowadzam Cię na ziemię i mówię, że nie będzie tak różowo jak Ci się wydaje ;D ale też będzie fajnie ;)
UsuńBardzo mi się spodobało i czekam na więcej <3. Zapraszam równieź do mnie na urok-wroga.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobało. Trafiłam tutaj przez linki i ten rozdział szczerze trafił w mój gust. Więc zabieram się za czytanie poprzednich i życzę weny, a Ciebie zapraszam na wszystko-za-wszystko.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz kolejny rozdział? Do Oczy Szeroko Zamknięte? ;)
OdpowiedzUsuńOczy Szeroko Zamknięte czekają na grudzień ;) w opowiadaniu jest czas świąt Bożego Narodzenia i chciałabym utrzymać ten klimat :))
OdpowiedzUsuń