Minęły trzy długie
miesiące. Na drzewach już dawno zakwitły pierwsze pąki. Stopniał śnieg, a świat
przygotowywał się na przyjście wiosny. Zbliżały się ferie wielkanocne. Nie
miałam zielonego pojęcia, czy wrócę na ferie do domu. Ron i Ginny wyjeżdżali do
Nory, jednak teraz to nie miało znaczenia. Kiedy tylko dowiedzieli się o mnie i
Draco, zerwali ze mną wszelkie kontakty. Ron zerwał. Ginny rzucała mi jedynie
przestraszone półuśmiechy na odległość, bojąc się podejść i porozmawiać. W
Pokoju Wspólnym obrzucali mnie chłodnymi spojrzeniami, a zresztą nie tylko oni.
Wszyscy Gryfoni mój związek z ze Ślizgonem potraktowali jako zdradę, dlatego
przebywanie w Pokoju Wspólnym stało się dla mnie nad wyraz przykre. Całe
popołudnia spędzałam w Pokoju Życzeń w towarzystwie Draco. On też nie miał
łatwego życia. Nie towarzyszyły mu zaczepki Ślizgonów, ze względu na jego
wysoką pozycję zajmowaną w domu Slytherina, za to nieustanne gnębienie ze
strony Gabrielle doprowadzało nas do pasji. Czaiła się niczym wygłodniały sęp,
ciągle zgadując Dracona. Na mnie spoglądała zimno i z nienawiścią, a jej
spojrzenie zdawało się mówić: poczekaj tylko, jeszcze tego pożałujesz.
Znienawidziłam ją z całego serca, jednak Draco nakazał mi ją ignorować. Jedyna
osobą, która zachowała wobec mnie przyjazne stosunki był Michel. On jako jedyny
nie widział tego wyraźnego podziału na Gryfonów i Ślizgonów. Czułam, że zawsze
oczekiwał ode mnie czegoś więcej niż przyjaźń, ale kulturalnie się wycofał,
kiedy tylko zobaczył mnie w objęciach Ślizgona. Z jednej strony przygnębiała
mnie perspektywa spędzenia samotnych ferii w Hogwarcie, wśród nieprzychylnych
spojrzeń innych uczniów, a przede wszystkim z dala od Draco. O ile kiedyś
nienawidziłam go z całego serca, teraz czułam, że nie mogę bez niego żyć. Był
jak powietrze, którym oddycham. Szczerze mówiąc, wcale mi to nie przeszkadzało.
Zaciągałam się nim ile sił w płucach, rozkoszując się tym w każdej sekundzie.
Dla mnie był doskonały. Oczywiście, miał wiele wad, ale zdążyłam pokochać je
równie mocno jak zalety. Dla mnie ideał nie polegał na „byciu” bez
niedoskonałości, znaczył bardziej to uczucie bycia wyjątkową w jego świecie,
które dawał mi na co dzień. Zawsze myślałam, że nie można kogoś pokochać, mając
zaledwie siedemnaście lat. Teraz widzę, jak bardzo zmieniłam się w ciągu tych
trzech miesięcy. Kochałam go.
Roześmiała się, czując łaskoczące usta na swojej stopie. Leżała na kanapie w Pokoju Życzeń z książką do transmutacji i ułożywszy nogi na kolanach blondyna siedzącego obok niej, zagłębiła się w lekturze. Ignorowała jego ciągłe zaczepki, ale on nie przerywał pocałunków. Próbowała chwycić go za rękę przytrzymującą jej stopę, lecz on był szybszy i znacznie silniejszy. Złapał jej dłoń w żelaznym uścisku i przyciągnął ją do siebie, mocno obejmując w pasie drugą ręką.
- I
co teraz? – szepnął łobuzersko, coraz bardziej zbliżając wargi do jej ust.
Wtuliła się w niego, ukojona ciepłem jego ciała i ułożyła usta do pocałunku. Poczuła
na wargach delikatne muśnięcia. Nie
spieszył się, czule głaszcząc ją po szyi. Jego ciepła dłoń musnęła ją po
brzuchu, nurkując pod koszulkę. Westchnęła. Słysząc to, Draco stawał się coraz
śmielszy, ale nagle napotkał jej stanowczy opór. Trzymała go mocno za rękę,
wiedząc, co zamierza dalej zrobić.
- Hej…
- mruknął, całując mnie coraz zachłanniej.
-
Nie, już o tym rozmawialiśmy. Jeszcze nie teraz… - szepnęła, zastanawiając się
czy nie poddać się jego dotykowi. Nie! To jeszcze nie była ta chwila. Ślizgon chciał
tego już od dłuższego czasu, ale ona uparcie odmawiała, czując, że za każdym
razem jest jej coraz ciężej oprzeć się jego dłoniom. Ale bała się. On był
doświadczony, ona tymczasem… niekoniecznie. Chłopak odsunął się niechętnie,
nieco obrażony.
-
Draco…
-
Dobra, nie chcesz to nie – powiedział, gwałtownie wstając z kanapy i zrzucając
przy tym jej stopy. Zdarzały mu się przebłyski dawnego, wrednego zachowania,
ale starała się nie zwracać na to uwagi. Skuliła się na kanapie i odwróciła
wzrok.
Malfoy
zerknął na nią z ukosa. Założył ręce na piersiach i nadymał się. Kilka sekund
zleciało w całkowitej, pełnej napięcia ciszy. W końcu, w pomieszczeniu rozległo
się głośne westchnienie. Poczuła jak delikatne dłonie obejmują ją w pasie, a
gorący oddech pieści policzek. Wyciągnęła dłoń i delikatnie odsunęła jego
twarz.
- Zostaw mnie – mruknęłam, odwracając
głowę.
- Przepraszam, nie powinienem był się
tak wściekać… - powiedział poważnie, a jej dłoń zamknęła się w jego dłoni.
Odwróciła się powoli. On nigdy nie przepraszał. No, prawie nigdy. Zdarzało się
to tak rzadko, że mogła policzyć na palcach ile razy chłopak przyznał się do
błędu. Raz, dwa… może trzy. Słowo „przepraszam” nie przechodziło przez jego
usta jakby bał się, że to trujący jad.
Chciałam coś
powiedzieć, ale on przyłożył mi palec do ust. Zamknął mnie w objęciach.
Wtuliłam się w niego, co zawsze dawało mi poczucie bezpieczeństwa, jakby jego
ramiona mogły ochronić mnie przed całym światem. W pokoju rozległy się odgłosy
pukania. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, aż mój wzrok padł na okazałego,
dumnego puchacza trzymającego w dziobie paczkę.
- Zaraz… To moja sowa… - powiedział
Draco i podbiegł do okna, wpuszczając ptaka do środka. Sowa tylko upuściła na
podłogę paczuszkę i zaraz wyleciała przez otwarte okno. Blondyn podniósł list i
niecierpliwym ruchem rozerwał kopertę. Wypadł z niej egzemplarz Proroka
Codziennego i kawałek pergaminu. Patrzyłam jak chłopak przesuwa wzrok po
tekście, marszcząc brwi.
Draco,
Spodziewam
się natychmiastowych wyjaśnień. Nie wiem co sobie wyobrażałeś zabawiając się z
tą szlamą! Czytałeś już artykuł w Proroku? Strona ósma. Nie wiem co Ci
strzeliło do głowy…
Draco oderwał wzrok od listu i zaczął wertować gazetę. W końcu znalazł pożądany artykuł i zaczął czytać.
Widziałam jak jego twarz coraz
bardziej blednie.
- Co jest? – zapytałam zaniepokojona, a
on bez słowa rzucił mi gazetę na otwartym artykule. Mój wzrok od razu spoczął
na wielkim nagłówku w dziale „Ciekawostki”.
Hogwartckie miłostki;
W Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart aż huczy od plotek. Stało się coś, co nigdy wcześniej (przynajmniej od piętnastu dobrych lat, ciężko zbadać jest ten fakt zważywszy na wiek szkoły; przyp. red.) nie miało miejsca. Parą zostali uczniowie dwóch wrogich domów: Gryffindoru i Slytherinu. Draco Malfoy, syn Lucjusza Malfoya, dał usidlić się czarownicy nieczystej krwi. Jakby tego nie było dość, Hermiona Granger znana jest ze swoich licznych flirtów. Jak pamiętamy, jej zalotom nie mógł oprzeć się Wiktor Krum – szukający reprezentacji Bułgarii oraz Harry Potter – chłopiec, który przeżył i szukający drużyny Gryffindoru. Czy panna Granger poluje na sławy, bo niewątpliwie wybierane przez nią postacie są w świecie czarodziejów są bardzo znane, czy też kręcą ją gracze quidditch’a? Na to pytanie możemy nigdy nie znaleźć odpowiedzi.
Pośród uczniów krążą pogłoski, że Hermiona Granger jest dość dobrą uczennicą, żeby uwarzyć sobie eliksir miłosny i bez wahania wykorzystuje te umiejętność.
- Oczywiście, że to za sprawą magii. – Dla Proroka Codziennego wypowiedziała się urocza Francuzka z wymiany uczniów pomiędzy Hogwartem i Beauxbatons, która pragnie zachować anonimowość. – Draco był we mnie szaleńczo zakochany, dopóki nie pojawiła się na horyzoncie ta dziewczyna. Nie rozumiem co może go w niej pociągać, dlatego jestem pewna, ze uwiodła go za sprawą eliksiru miłosnego.
Miejmy tylko nadzieję, że związek nie zaszkodzi reputacji pana Lucjusza Malfoya, który zajmuje wysoką pozycję w Ministerstwie Magii i jak wiemy – od wieków jego ród reprezentują tylko przedstawiciele rodzin czystej krwi.
Specjalnie dla Proroka Codziennego – Rita Skeeter.
W tym samym czasie Draco odczytywał dalszą
cześć listu od ojca.
Miejmy tylko nadzieję, że Czarny Pan jeszcze o tym nie wie. Przez swoją głupotę narażasz nas na ogromne niebezpieczeństwo. Na szczęście udało mi się wymyślić jak złagodzić gniew Czarnego Pana. Przyjedź na ferie do domu razem z tą dziewczyną. Może jeszcze uda nam się to naprawić…
Chłopak
wpatrywał się w list, a w głowie huczały mu przeczytane słowa. Zadrżał z
niepokojem.
* * *
Pustym wzrokiem wpatrywałam się przed
siebie, intensywnie myśląc. Gdzieś w tle słychać było głos Tonks, ale nie
mogłam zrozumieć o czym mówi. Myślami byłam gdzieś daleko… Dlaczego Draco
zaprosił mnie do domu na ferie? Przecież wie, że jego rodzice nienawidzą mnie z
całego serca! Może dlatego chodził mocno rozdrażniony i prawie się nie odzywał.
Czyżby podzielał moje obawy?
Wiedział, że szlama
w domu śmierciożercy nie ma żadnej nadziei…
- Hermiono? Czy mogłabyś zostać na
sekundkę? – Z transu wyrwał mnie zatroskany głos Tonks. Rozejrzałam się po
klasie. Większość uczniów wyszła już z sali, kilkoro pakowało książki.
Odchrząknęłam, ale z mojego gardła nie wyrwał się żaden dźwięk, dlatego
pokiwałam twierdząco głową. Podeszłam do nauczycielki, ale ta nie odezwała się,
dopóki z klasy nie wyszły wszystkie osoby.
- Ostatnio nie uważasz na lekcjach,
chodzisz zatroskana… czy coś się stało? – Zaczęła Tonks, a widząc moją
zdziwiona minę dodała:
- Myślisz, że tego nie widzę? – Uśmiechnęła
się ponuro. – Nie powinnam się wtrącać, ale powiedz czy ma to związek z Draco
Malfoyem? Nie chcę kierować twoim życiem, ale musisz wiedzieć, że ten chłopak
jest bardzo niebezpieczny.
- Ufam mu – przerwałam Tonks, a ta
pokręciła tylko głową, czekając aż powiem coś więcej.
- Ostatnio nie układa mi się z Ginny i z Ronem… - zaczęłam, ale poczułam jak głęboko ukryty żal do przyjaciół znowu powraca… - Nie chcę o tym rozmawiać.
- Ostatnio nie układa mi się z Ginny i z Ronem… - zaczęłam, ale poczułam jak głęboko ukryty żal do przyjaciół znowu powraca… - Nie chcę o tym rozmawiać.
Tonks przyglądała mi
się z troską.
- Dobrze, nie rozmawiajmy na ten temat.
Powiedz mi lepiej gdzie jedziesz na ferie? Do rodziców?
Przez chwilę zastanawiałam się nad tym czy nie okłamać Tonks… Ale miałam wrażenie, że ona doskonale wie, gdzie wybieram się na ferie.
Przez chwilę zastanawiałam się nad tym czy nie okłamać Tonks… Ale miałam wrażenie, że ona doskonale wie, gdzie wybieram się na ferie.
- Do Draco… Zaprosił mnie. – Tonks westchnęła.
- Nie będę przekonywać cię, żebyś tego
nie robiła, bo wiem, że i tak mnie nie posłuchasz… Ale obiecaj mi, że będziesz
ostrożna. W domu Malfoyów nie możesz uśpić swojej czujności, rozumiesz?
- Pokiwałam twierdząco głową.
- Rozumiem – wykrztusiłam cicho,
wykręcając palce.
* * *
Krajobraz za
oknem stał się rozmazaną plamą… Siedziałam wtulona w Draco i wodziłam wzrokiem
po pustym przedziale… Jechał ze mną, nie z przyjaciółmi. Naprawdę bardzo to
doceniałam, ale… No właśnie: to głupie „ale”. Bałam się jechać do rezydencji
Malfoyów. To, że obdarzyłam go zaufaniem, nie znaczy, że nie będę ostrożna
wobec jego bliskich, wobec jego ojca… Te rozmyślania tak mnie pochłonęły, że
otrząsnęłam się dopiero, kiedy Draco podniósł się z siedzenia, rozciągając się.
Kiedy napotkał mój
wzrok uśmiechnął się.
- Zasnęłaś i przez całą drogę nie
mogłem się ruszyć – powiedział z żartobliwym wyrzutem. Podniosłam się z
siedzenia i ruszyłam w kierunku wyjścia z przedziału. Przez kilka chwil
zawahałam się, ale stojący za mną Draco delikatnie pchnął mnie w stronę
wyjścia. Miałam dziwne przeczucia co do zakończenia tej wizyty…
Najgorsze było to, że to nie były
wcale dobre przeczucia…
Cała droga do domu Dracona została mgliście zachowana w mojej pamięci. Cały czas gryzły mnie złe przeczucia, ale starałam się je ignorować. Zupełnie rozbudziłam się z transu, kiedy ominąwszy ogromny ogród z szumiącą w oddali fontanną, weszłam do przestronnego holu. Ze ścian spoglądały na mnie blade i dumne postacie. Skuliłam się i spojrzałam na blondyna, który rzucił nasze walizki na kamienna posadzkę i wziąwszy mnie za rękę poprowadził w stronę schodów.
- A twoim rodzice? I co z walizkami? – zapytałam z niepokojem. Wszystko wydawało mi się bardzo dziwne. Od atmosfery w tym mrocznym domu, po zachowanie Draco, który zrobił się spięty i milczący.
- Rodzice się nie przywitają. A walizki? Służba się tym zajmie…- machnął niedbale ręką, wciągając mnie coraz wyżej. – Zaprowadzę cię do pokoju dla gości. Jest tuż obok mojego – zapewnił, kiedy mocniej uścisnęłam jego dłoń. Weszliśmy na piętro i podążyliśmy długim i ciemnym korytarzem.
Skręciliśmy w lewo, gdzie po paru
krokach zrobiło się odrobinę jaśniej. Draco zatrzymał się gwałtownie przed
potężnymi drzwiami i szarpnął za klamkę.
- Tu będziesz mieszkać, ale pamiętaj, że
zawsze możesz mnie odwiedzić… - mrugnął i wpuścił mnie do środka. Powoli
weszłam do przestronnego pomieszczenia, słysząc za sobą cichy trzask zamykanych
drzwi. Rozejrzałam się. Pokój był elegancki, utrzymany w odcieniach szarości i
przydymionej zieleni. Potężne łóżko, biurko, toaletka, szafa, drzwi do
łazienki. Wszystko było piękne, ale miałam wrażenie, że jestem tu obca. Jak
intruz. Nagle zatęskniłam za Harrym, Ronem, Ginny, za przytulnym domem państwa
Weasley. Coś ścisnęło mnie w żołądku, kiedy w pamięci powróciły do mnie obrazy
wysłużonych kanap w Norze, albo zakurzone i brudne, ale pełne przyjaznych
twarzy pokoje w posiadłości przy Grimmauld Place. Opadłam na łóżko i zagapiłam
na okno z widokiem na ogromy i wspaniale utrzymany ogród Malfoyów. Westchnęłam,
powstrzymując łzy.
- To było twoja decyzja, dlatego musisz być dzielna – szepnęłam sama do siebie – Musisz, cokolwiek się stanie…
- To było twoja decyzja, dlatego musisz być dzielna – szepnęłam sama do siebie – Musisz, cokolwiek się stanie…
Blondyn siedział na potężnym łóżku z czarną narzutą. Ten dom przywracał do życia najgorsze wspomnienia. Wprawiał go w podły nastrój… W dodatku świadomość, że w pokoju obok siedzi skulona Hermiona, odbierała mu wszystkie siły. Nagle usłyszał ciche stukanie do drzwi.
- Czego? – warknął, wiedząc, że nie zastanie tam ukochanej Gryfonki o czekoladowych oczach. Drzwi uchyliły się powoli i wyłoniła się zza nich chuda dziewczyna o jasnych blond włosach i wielkich niebieskich oczach. Wyglądała jak przerośnięty skrzat domowy.
- Paniczu Malfoy? Pana ojciec czeka na
pana, w swoim gabinecie… - powiedziała dziewczyna i skłaniając się szybko
umknęła z pokoju. Draco zerwał się z łóżka i z gniewną miną ruszył ku drzwiom.
Nienawidził tego domu, za to wszystko co się w nim stało, ale miał przeczucie,
że znienawidzić go jeszcze bardziej i ma to związek z niedaleką przyszłością…
Westchnął i wyszedł na korytarz, kierując się do innej części posiadłości…
Mroczne
i długie korytarze sprawiały iż chłopaka przechodziły nieprzyjemne dreszcze.
Ileż to razy chował się w ciemnych zakątkach domu, żeby ukryć się przed
rozwścieczonym ojcem. Zawsze później przychodziły wyrzuty sumienia, kiedy to
rozsierdzony Lucjusz wyżywał się na jego matce. Nienawidził go za to co im
zrobił. Wieczne pretensje, niekończące się awantury… Znajomi rodziców
powtarzali, że on, Draco jest wierną kopią ojca… Najgorsze było to, że poza
chłodnym, stalowym spojrzeniem i platynową czupryną odziedziczył coś jeszcze…
Beznamiętny,
niewzruszony na ludzką krzywdę. Zamieniał się w potwora. Po latach, z
obojętnością przyglądał się dręczonej matce… Przełknął ból, zabił wszystkie
uczucia. Ojciec mógłby być z niego dumny. Ale nie był, nigdy nie był…
Stanął przed zamkniętymi drzwiami
gabinetu Lucjusza, nerwowo wykręcając palce. Przed ojcem zachowywał się jak
mały dzieciak, ganiony za niewłaściwe zachowanie. Ale… Od zawsze chciał mu
zaimponować. Chciał mu pokazać, że potrafi być taki jak on, że nie jest słaby.
Drżąca ręką zapukał i usłyszawszy chłodne „wejść” nacisnął klamkę i wsunął się
do pomieszczenia. To miejsce zawsze napawało go przerażeniem. Było przesiąknięte
napięciem i za każdym razem kiedy miał tu wejść robiło mu się słabo.
- Wspaniale, że przywiozłeś
ze sobą tę szlamę. Może jakoś uda nam się naprawić to co zrobiłeś przez swoją
głupotę! Czarny Pan dowiedział się o wszystkim, jednak wiedz synu, że jeżeli
powiedzie się misja, którą nam zlecił, obiecał, że ominie nas kara za zdradę.
Draco
nie śmiał mu przerywać. Pytania o to skąd wie o przybyciu Hermiony były
bezsensowne. W tym domu Lucjusz wiedział o wszystkim.
- Granger jest idealnym
szpiegiem. Dzięki niej Czarny Pan, będzie miał całkowity dostęp do informacji o
Potterze. Plan jest prosty. Teraz ci ufa, dlatego wykorzystaj sytuację i rzuć
na nią Imperiusa. Będziesz miał nad nią całkowitą kontrolę, a ona będzie dla
nas źródłem cennych informacji…
Chłopak słuchał słów ojca, z każdym kolejny wyrazem zdając sobie sprawę, że przegrali. On przegrał.
Chłopak słuchał słów ojca, z każdym kolejny wyrazem zdając sobie sprawę, że przegrali. On przegrał.
Miał
nadzieję, że ojciec mu pomoże… Może zrozumie… Podniósł wzrok i napotkał
skupione spojrzenie Lucjusza. Przez kilka sekund w stalowych tęczówkach dostrzegł
zrozumienie… Ojciec wiedział. Musi mu pomóc, musi zrozumieć! W krótkiej chwili
zebrał w sobie całą odwagę i wybuchnął:
- Pomóż mi, wiem, że możesz to zrobić! Ja… Zależy mi na niej… - Nie skończył, gdyż Malfoy senior gwałtownie podniósł się z fotela. Chłopak zamilkł coraz bardziej zdając sobie sprawę ze swojej naiwności w tym, jak mógł tak błędnie zinterpretować intencje ojca.
- Pomóż mi, wiem, że możesz to zrobić! Ja… Zależy mi na niej… - Nie skończył, gdyż Malfoy senior gwałtownie podniósł się z fotela. Chłopak zamilkł coraz bardziej zdając sobie sprawę ze swojej naiwności w tym, jak mógł tak błędnie zinterpretować intencje ojca.
- Draco, nie bądź głupi! Czy
ty nadal nie rozumiesz, że dla niej nie ma już ratunku? Zginie, prędzej czy
później – syknął Lucjusz i podszedł bliżej do syna. – A teraz już idź. Tylko
pamiętaj - nie przynieś wstydu rodzinie, chłopcze.
***
Podniosłam się z podłogi i przetarłam
oczy. Nie wiem ile przesiedziałam w takim stanie. Bolały mnie wszystkie mięśnie
i ledwo trzymałam się na nogach. Chwiejnym krokiem wyszłam z pokoju na
korytarz, mając nadzieję, że rozmowa z Draco w jakiś sposób ukoi moje zszargane
nerwy. Zapukałam do pokoju chłopaka, ale odpowiedziała mi głucha cisza. Stałam
tam jeszcze chwilę, aż w końcu z lekkim wahaniem nacisnęłam klamkę. Drzwi
rozchyliły się ukazując wnętrze pomieszczenia. Weszłam do środka zamykając za
sobą drzwi. Rozejrzałam się po pokoju, czując w nozdrzach znajomy zapach
blondyna. Nie widomo dlaczego podeszłam do wielkiej szafy i skusiłam się, żeby
otworzyć drzwiczki. Moim oczom ukazały się półki z ubraniami i szatami
chłopaka, wszystkie staranie ułożone i wyprasowane. Przyciągnęłam wiszącą
najbliżej koszulę i ukryłam w niej twarz. Była świeżo wyprana, jednak i tak przesiąknięta
kojącym zapachem ukochanego. Czując się odrobinę lepiej, odsunęłam od twarzy
materiał i już miałam zamknąć szafę, kiedy mój wzrok natrafił na kamienną misę
na dnie mebla. Ciekawość nie pozwoliła mi odejść nie zaglądając do środka.
Pochyliłam się nad srebrzystą substancją, która nie była niczym innym niż
kłębiące się myśli i wspomnienia. Harry opowiadał mi kiedyś o tym, jak oglądał
wspomnienia Dumbledore’a. Mówił, że do niej wpadł… Przez kilka sekund
zastanawiałam się czy nie dotknąć palcem kusząco mieniącej się substancji, kiedy
nagle na jej powierzchni zaczęły pojawiać się rozmazane kształty. Powoli obraz
wyostrzał się, a postacie zrobiły się trójwymiarowe. Zaczęłam oglądać z
zaciekawieniem małego chłopczyka, biegnącego mrocznym korytarzem. W dziecku
rozpoznałam Draco i w chwili nagłego rozczulenia wyciągnęłam rękę i dotknęłam
niematerialnej postaci. W mgnieniu oka chłopiec zniknął, a ja poczułam jak
pokój wiruje dookoła mnie.
Zdezorientowana
rozejrzałam się po miejscu w którym się znalazłam. Musiałam być w domu Malfoyów,
jednak o wiele, wiele, wcześniej, gdyż obok mnie stał mały chłopiec z
myślodsiewni. Patrzył prosto na mnie, więc uśmiechnęłam się przyjaźnie, jednak
po chwili zdałam sobie sprawę, że dziecko spogląda przeze mnie na wylot.
Ruszyłam korytarzem, podążając się za drobną sylwetką Draco. Chłopiec
przystanął w cieniu i zaczął nasłuchiwać. Z dołu dochodziły odgłosy kłótni.
Zaniepokojona wyminęłam chłopca, ale zanim zdążyłam zrobić kilka kroków, obraz
rozpłynął się, a ja znalazłam się w Wielkiej Sali. Rozejrzałam się szybko, ze
zdumieniem w tłumie uczniów odnajdując o wiele lat młodszą siebie stojącą w
parze z Neville’m. Zaczęłam słuchać piosenki tiary przydziału, ale nagle obok
mnie wyrosła niska blondynka o wielkich niebieskich oczach. Przyglądałam jej
się przez chwilę, zdając sobie sprawę, że dziewczyna patrzy prosto na mnie.
- Nie możesz tu być. To nie
twoje wspomnienia. – Blondynka
pokręciła głową, patrząc na mnie wielkimi oczami.
- Nie rozumiem… - zaczęłam.
Po raz kolejny w ciągu ostatnich kilkunastu minut świat zawirował mi przed
oczami. Stałam w pokoju Draco, a za ramię trzymała mnie dziewczyna, która
pojawiła się znikąd w myślodsiewni. Chciałam zapytać ją kim jest, ale tamta w
kilku susach znalazła się przy drzwiach i wyszła z pomieszczenia. Usiadłam na
łóżku blondyna, zastanawiając się nad tym co przed chwilą ujrzałam. Nigdy bym
nie pomyślała, że Draco miał w domu istne piekło. Gniewne okrzyki odbijały się
w głowie echem, sprawiając, że z natłoku myśli rozbolała mnie głowa. Położyłam
się na łóżku i przymknęłam oczy. Nie wiem ile czasu myślałam, jednak kiedy
ponownie otworzyłam oczy w pokoju panował półmrok. Podskoczyłam , kiedy drzwi
do pomieszczenia otworzyły się gwałtownie, a do pokoju wpadł rozwścieczony
Draco. Miał zmarszczone brwi i kwaśną minę, ale kiedy tylko zobaczył mnie na
swoim łóżku uśmiechnął się szeroko. Wskoczył na materac i podpełzł do mnie na
kolanach, kładąc jedną rękę po prawej stronie od mojej głowy, drugą po lewej.
Nachylił się i cmoknął mnie delikatnie w usta. Podniosłam rękę i przeczesałam
nią jego jasne włosy.
- Co się stało? Jesteś
zdenerwowany – szepnęłam, patrząc mu w oczy.
- Nieprawda – odparł, ale
wyczułam w jego głosie kłamstwo.
- Draco…
- Kocham cię. Jesteś dla
mnie najważniejsza, pamiętaj o tym… - Po tych słowach poczułam na wargach jego
słodkie pocałunki. Powiedział, że mnie kocha. Kocha, naprawdę. Coś się stało,
bo nigdy nie mówił mi tego wprost. Słyszałam, że mu na mnie zależy, ale nigdy,
nigdy nie usłyszałam „kocham”. Nigdy nie mógł otworzyć się tak bardzo, żeby
powiedzieć to proste słowo, a teraz rzucał je z dziecinną łatwością? Naprawdę
coś się działo. I to coś niedobrego.
- Dlaczego mi to mówisz? –
zapytałam czując jeszcze na wargach smak jego rozkosznego całusa. Blondyn
zmarszczył brwi.
- Nie rozumiem. Przecież
cię kocham, nie mogę tego powiedzieć? – powiedział, spinając się nagle i
odsuwając niepewnie, ale szybkim ruchem przyciągnęłam go z powrotem tak, że
zetknęliśmy się nosami. Zrobiło mi się głupio, że zadałam to pytanie. Przecież
mógł mi to powiedzieć, a ja robię z tego taki problem.
- Oczywiście, że możesz,
kochanie. Ja po prostu… - Nie skończyłam, nie wiedząc co powiedzieć. Spojrzałam
na niego spod rzęs i nie mówiąc nic więcej zatopiłam się w jego delikatnych
ustach. Całowałam żarliwie, lubieżnie błądząc dłońmi po jego ramionach. Chyba
zrozumiał, kiedy zaczął oddawać pocałunki równie płomiennie. Nieopanowanym
ruchem złapałam za róg jego koszulki i mocno szarpnęłam. Chciałam poczuć dotyk
jego ciała. Tak bardzo go pragnęłam. Uczucia dały górę nad umysłem, gdyż po
kolejnej serii gorących objęć, czułych pocałunków, przyjemnych dreszczy
rozkoszy, leżeliśmy wtuleni w siebie, a nasze rozgrzane ciała okryte były
cienkim prześcieradłem…
Draco błądził dłońmi po jej nagiej skórze, zatapiając twarz w pachnących włosach, rozsypanych na podsuszce. Tak bardzo ją kochał, ale wiedział, że jeśli nie wykona polecenia ojca, ona zginie zanim zdąży zobaczyć błysk zielonego światła. Wiedział, że musi rzucić na nią zaklęcie. Był pewien, że dzięki temu zdąży zyskać na czasie i ukryć gdzieś ukochaną Gryfonkę. Pochylił się i sięgnął z kieszeni jeansów leżących na ziemi różdżkę. Żeby odwrócić uwagę dziewczyny, chłodnym palcem przejechał wzdłuż jej kręgosłupa, szybkim ruchem chwytając różdżkę w dłoń i wymierzając jej szpiczasty koniec wprost na Hermionę. Ciemnowłosa odsunęła się gwałtownie, omal nie spadając z wielkiego łóżka.
Draco błądził dłońmi po jej nagiej skórze, zatapiając twarz w pachnących włosach, rozsypanych na podsuszce. Tak bardzo ją kochał, ale wiedział, że jeśli nie wykona polecenia ojca, ona zginie zanim zdąży zobaczyć błysk zielonego światła. Wiedział, że musi rzucić na nią zaklęcie. Był pewien, że dzięki temu zdąży zyskać na czasie i ukryć gdzieś ukochaną Gryfonkę. Pochylił się i sięgnął z kieszeni jeansów leżących na ziemi różdżkę. Żeby odwrócić uwagę dziewczyny, chłodnym palcem przejechał wzdłuż jej kręgosłupa, szybkim ruchem chwytając różdżkę w dłoń i wymierzając jej szpiczasty koniec wprost na Hermionę. Ciemnowłosa odsunęła się gwałtownie, omal nie spadając z wielkiego łóżka.
- Co to ma znaczyć? –
zapytała drżącym głosem, wpatrując się w wycelowaną w nią różdżkę.
- To dla twojego dobra… Muszę to zrobić...
- To dla twojego dobra… Muszę to zrobić...
- Chcesz mnie zabić?
- Oczywiście, że nie!
Kocham cię, Hermiono, ale nie mam innego wyjścia…
- Ufałam ci… - jej głos
coraz bardziej się załamywał. – Od początku to planowałeś…
- Nie, przysięgam… Nie
zrobię ci krzywdy… Przez jakiś czas muszę po prostu przejąć kontrolę nad twoim
umysłem, to wszystko… Obiecuję, że to szybko się skończy i gdzieś cię
ukryję…
- Draco… proszę nie rób
tego… Błagam, będę udawać, tylko nie rzucaj tego zaklęcia! – Przerażony głos
Hermiony drżał, a wielkie łzy toczyły się po jej policzkach zostawiając na nich
mokre ślady. Jak bardzo brzydził się teraz sobą, jak bardzo się nienawidził, za
to, że sprawia jej ból. Może ona ma rację… Wcale nie musi jej zaczarować, ona
będzie udawać… dla niego… A jeśli to podstęp? Jeśli już nigdy nie będzie chciała
na niego spojrzeć? Trudno, musi zaryzykować…
- Dobrze. Nie zrobię tego –
szepnął, czule odgarniając jej włosy z twarzy i zatapiając usta w jej
koralowych wargach. Dziewczyna z nieufnością oddała pocałunek, kładąc delikatne
dłonie na jego twarzy. Wyczuł w jej gestach ból i zawód, ale starał się to
ignorować. Chciał jeszcze przez te kilka sekund poczuć smak jej ust, przez
kilka sekund utopić się w jej ciepłym spojrzeniu. Oderwali się od siebie, a ona
uśmiechnęła się z wdzięcznością, jednak w tym samym momencie, niewerbalne
zaklęcie ugodziło ją od tyłu. Draco czuł, że przejął nad nią kontrolę. Nawet
nie walczyła. Poddała się jego zaklęciu, pozwalając, żeby wykonał swój plan.
Dała mu prawdziwy dowód miłości – zaufała mu, mimo zawodu jaki jej sprawił.
Delikatnie odsunął ją od siebie, nie mogąc wytrzymać palącego spojrzenia jej
brązowych tęczówek, które teraz były bez wyrazu. Zagryzł wargi z wściekłości, i
poczuł w ustach smak krwi. Wstał z łóżka i podszedł do komody na której stał
wazon z kwiatami. Rozjuszony zaczął tłuc pięściami na oślep. Jednym ruchem
strącił naczynie, które z brzękiem wylądowało na podłodze. Za nim kolejne. I
drogocenna waza. I lampa. W końcu opadł bezsilnie na podłogę, ukrywając twarz w
dłoniach i uważając, żeby nie spojrzeć na dziewczynę, która spokojnie siedziała
na jego łóżku, bez mrugnięcia okiem przyglądając się jego poczynaniom…
***
Stalowe
tęczówki z uwagą śledziły poczynania pewnej ciemnowłosej dziewczyny, siedzącej
przy stole na drugim końcu sali. Hermiona siedziała wyprostowana, pozwalając,
aby silna ręka obejmowała ją w pasie. Weasley nachylał się nad dziewczyną
szepcząc jej coś do ucha. Po raz kolejny Draco zalała gorąca fala gniewu. Za
każdym razem kiedy ją dotykał, całował… Tak, całował. Hermiona Granger i Ronald
Weasley byli parą. Hermiona Granger i Ronald Weasley byli na pozór szczęśliwą
parą. Hermiona Granger… Jego Hermiona! Dziewczyna która kochał, bez której
życie wydawałoby się być pozbawione sensu należała do innego faceta. Którego
nie kochała.
Draco
przejechał dłonią po zmęczonej twarzy. Przez jedno głupie zaklęcie zniszczył
całe swoje życie. To on kazał jej wrócić do tego palanta, przeprosić. Skąd miał
wiedzieć, że rudzielec zerwie ze swoją dziewczyną i uczepi się Hermiony? A ona
nie mogła się już wycofać, bo to mogłoby zniszczyć jego plan. Ale on już nie
mógł znieść widoku dziewczyny w objęciach Weasleya
- Draco, z kim się
wybierasz na dzisiejszy bal? – Tuż koło jego ucha rozległ się słodki głosik.
Blond włosy Gabrielle opadły mu na twarz.
- Idę sam.
- Draco, dobrze wiesz, że
zawsze możesz mnie zaprosić… – Dziewczyna dramatycznie zawiesiła głos,
obracając głowę w kierunku przeciwnego końca sali, gdzie Wieprzley właśnie
składał na różanych wargach Hermiony ostentacyjnego i głośnego całusa. Draco
poczuł, ze ręka Gabrielle spoczęła na jego barku. Prowokowała go. Jak zwykle.
- Nie znam się na tym
waszym zamku. Przyjdź po mnie o ósmej. – Blondynka uśmiechnęła się triumfalnie
i pochyliła nad chłopakiem, składając na jego policzku słodki pocałunek.
Ślizgon chciał się odsunąć, ale coś go powstrzymało. Gabrielle poprawiała mu
nastrój, sprawiała, że zapominał o smutku i tęsknocie za Gryfonką.
- Beauxbatons spodoba ci
się bardziej niż myślisz – szepnęła z uśmiechem.
***
Gabrielle spojrzała w lustro, patrząc na swoje oszałamiające odbicie. Srebrnoblond włosy spływały po jej nagich ramionach, niczym strumień wody staczający się po skale. Złocista sukienka opinała jej ciało, pozwalając odetchnąć dopiero jej nogom, gdzie się rozszerzała. Tutaj zawsze czuła się jeszcze piękniejsza niż w Hogwarcie. Ale cóż jej z tej przepięknej buzi, nieziemskiego uroku, zapierającej dech w piersiach sylwetki? Tylko w baśniach cudowne księżniczki odnajdują swojego księcia. A ona? Już go znalazła. Poddał się, zostawił tę Gryfonkę, ale świadomość, że nie zrobił tego dla niej, była najgorszym uczuciem jakiego kiedykolwiek doznała. Żal ściskał jej pierś, pozbawiając ją oddechu, kiedy tylko widziała tęskne spojrzenie chłopaka w kierunku ciemnowłosej. Nie mogła bez niego żyć, nie chciała. Niechętnie zdała sobie sprawę, że miłość to nie dziecinna igraszka, jak zawsze myślała. Każdy chłopak, którego odrzucała, czuł to samo co ona w tej chwili? Jak bardzo teraz żałowała. Czy ktoś kiedykolwiek miałby cierpieć tak mocno przez nią? Nie wiedziała. Objęła się ramionami, kiedy usłyszała jak drzwi do jej dormitorium otwierają się gwałtownie. Jej oczom ukazał się blondyn w eleganckim smokingu. Jego twarz była zastygła, nie wyrażała żadnych uczuć, jednak oczy wyglądały na poruszone. W zimnej stali jego spojrzenia odkryła rozpacz i ból. Ślizgon podszedł do niej i mocno objął ją w pasie pozbawiając tchu. Poczuła na wargach mocny pocałunek, a ręka chłopaka zawędrowała pod jej sukienkę. Blondynka zamknęła oczy i wtuliła się mocniej w Draco. Odnalazła jego spojrzenie.
- Draco? – wymamrotała
cicho, a chłopak mruknął w odpowiedzi, przesuwając rękami po jej ciele.
- Draco, kocham cię –
szepnęła Gabrielle, patrząc błagalnie w oczy chłopaka. W jednej chwili poczuła,
jak ręce obejmujące ją w pasie odsuwają się gwałtownie, a chłopak cofa się.
- Będę czekał na sali
balowej – odparł sucho i czym prędzej wybiegł z pokoju.
Blondynka
osunęła się na ziemię. Schowała twarz dłoniach, a jej drobne ciało zaczęło się
trząść, w takt spazmatycznego płaczu. Przez kilka chwil walczyła o
zaczerpnięcie oddechu, kiedy w końcu odetchnęła głęboko i położyła się na
chłodnej ziemi, czując jak świat wiruje jej przed oczami, a ból uciska jej
serce, niczym stalowe imadło…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz