10 września 2014

31. Najlepsze decyzje to te, które podpowiada intuicja.

( Czyli nie bądź idiotą i posłusznie słuchaj głosu rozsądku.)

ruda, z dedykacją dla Ciebie. pierwszy komentarz po moim powrocie i mój pierwszy uśmiech ;)


Opowiadanie II: Oszukać przeznaczenie.

            Dni leciały do przodu jak szalone. Hermiona starała skupiać się całkowicie na pracy jaką miała do wykonania, a nie na swoim... partnerze. Oczywiście w platonicznym tego słowa znaczeniu. Widywała go każdego dnia. Z reguły nie musiała z nim rozmawiać, bo Robards dawał im tyle papierkowej roboty, że przez całe poranki, a czasami nawet popołudnia, tonęli w zwojach pergaminu, robiąc różne, przeraźliwie nudne rzeczy, takie jak spisy znalezionych przez aurorów czarnomagicznych przedmiotów, protokoły zadań w terenie, przepisywanie notatek aurorów na temat szukanych przestępców i projektowanie listów gończych. Inni aurorzy pracujący w Biurze, szybko zorientowali się, że Robards bardziej niż chętnie wypożycza swoich protegowanych do najróżniejszych prac - im bardziej żmudnych i monotonnych - tym lepiej. Co oczywiście sprawiało, że ludzie z ministerstwa nie wahali się nimi wysługiwać. Hermiona zaczęła się zastanawiać czy nie bierze się to z wrodzonego i jak do tej pory, nieźle ukrywanego sadyzmu Robardsa. Ale on tylko nieustannie powtarzał im:
- Wiem, że pewnie macie tego po dziurki w nosie, ale praca aurora składa się w osiemdziesięciu procentach z papierkowej roboty, musicie do tego przywyknąć...
            Albo:
- Już niedługo, jeśli przytrafi się jakaś praca w terenie, na pewno w nagrodę uzyskam dla was do niej dostęp.
            W ministerstwie od lat funkcjonował system, że każdy wypad w teren musiał być skrzętnie udokumentowany i zgłoszony w odpowiednie miejsce, ale Hermiona wiedziała, że z pozycją jaką jej przełożony zajmuje w Biurze, nie musi nic od nikogo uzyskiwać, bo sam wydawał takie decyzje.
- Tylko czeka, aż zaczniemy narzekać! - mruknął pewnego dnia Draco, kiedy Robards zjawił się nieoczekiwanie w swoim gabinecie, bez słowa rzucając na ich biurka tyle pergaminu, że można byłoby palić nim w kominku przez całą zimę. Hermiona rzuciła Malfoyowi przelotne spojrzenie i zajęła się segregowaniem nowej "dostawy".
            Każdy dzień wyglądał dokładnie tak samo, ale nie potrzebowała urozmaicenia. Po kilku tygodniach wykonywała swoją pracę niemalże mechanicznie i pogodziła się, że wyjścia w teren były tylko wyjątkową uprzejmością ze strony Robardsa, który najwidoczniej chciał im pomachać przed nosem tym co mogliby robić, gdyby nie byli tylko praktykantami.
            Tamtego dnia nic nie zapowiadało się na to, że ich beznadziejna sytuacja ma ulec zmianie. Przyszła do biura trochę wcześniej, robiąc sobie kawę we wspólnej kuchni. Była makabrycznie wąska i Hermiona ledwie się w niej poruszała, ale tak źle spała tej nocy, że tylko mocna czarna kawa mogła postawić ją na nogi.
- O, dzień dobry. - Draco był lekko zaskoczony jej widokiem, ale nie zapomniał o uprzejmości. Jak zwykle pojawił się wcześniej. Hermiona należała do osób, które na ogół przychodzą przed czasem, ale dziwnym trafem on zjawiał się w Biurze pierwszy. Nic jej to nie obchodziło dlaczego.
- ...bry - mruknęła pod nosem, ale wypowiedziała raczej monosylabę, niż miłe powitanie. Niech się cieszy, że w ogóle mu odpowiedziała.
- Daj spokój, pracujemy już razem prawie dwa miesiące, chyba możesz odpowiedzieć mi na "dzień dobry". Nie wymaga to specjalnej zażyłości.
- Dzień dobry - powiedziała głośno i wyraźnie w stronę sufitu, po czym wyminęła go ostentacyjnie.

***

Astoria Greengrass z wdzięcznością chwyciła dłoń Gabriela, który pomógł jej wstać z wielkiej kałuży, w której właśnie podtapiała swój, i tak już całkowicie ubłocony, strój do quidditcha. Gdzieś w tle rozległ się gwizdek pani Hooch i ogłuszający ryk ze strony trybun okupowanych przez Ślizgonów. Astoria zapiszczała i rzuciła się Gabrielowi na szyję.
- Mówiłem, że musisz spróbować! Quiditch jest dla ciebie idealny! – Gabe starał się przekrzyczeć szalejący tłum. Astoria zaśmiała się tylko. Gdyby ktoś powiedział jej rok temu, że na swoim ostatnim roku w Hogwarcie będzie tarzać się w błocie i nabijać kaflem gole dla Ślizgonów, odesłałaby go do Skrzydła Szpitalnego na konsultację trzeźwości umysłu. A teraz, stała tutaj, po kostki w rozpulchnionej przez deszcz murawie boiska, uwalana błotem nawet na twarzy i szczerzyła się jak głupia. Gdyby perfekcyjna Dafne mogła ją teraz zobaczyć!
Jeszcze kilka tygodni temu, snuła się przygnębiona po szkole, myśląc tylko o tym jak wiele mil dzieli ją od Draco. Tak koszmarnie za nim tęskniła, że nie mogła skupić się ani na nauce, ani na relacjach towarzyskich. Na szczęście, jak to już bywało w jej życiu, relacje same ją doganiały.
- Poczekaj, Astorio, mówię poważnie, zgódź się! – Gabe dogonił ją na korytarzu, dysząc ciężko.
- Gabe, to co mówisz nie ma najmniejszego sensu. Ja i quiditch? Proszę cię. Poza tym, jaki ty masz w tym interes? Jeśli Ślizgoni wygrają przyszły mecz z Krukonami, nie będziecie mieli już szans na pierwsze miejsce.
- Nie martw się o to. – No tak, pewny siebie jak zwykle. - A tak poważnie, myślę, że quiditch dobrze ci zrobi. Słyszałem, że Ślizgoni potrzebują ścigającego. Mecz się zbliża, a oni wciąż trenują bez jednego zawodnika. Chodź, nauczę cię grać, a później skopiesz mi tyłek przy najbliższym meczu.
Uśmiechnął się. Odwzajemniła uśmiech i zgodziła się, acz niechętnie. Nigdy nie rozważała quiditcha jako zajęcia dla niej. Poza tym, zbyt mocno kojarzyło jej się to z Sethem. Ale nie miała już wyjścia, powiedziała „tak”. I zrobiła to! Zrobiła, czyli dostała się do drużyny, a teraz wygrała swój pierwszy mecz: Krukoni przeciw Ślizgonom.
Gabriel ewidentnie nie był zachwycony przegraną swojej drużyny, ale starał się zachować entuzjazm, kiedy chwalił Astorię. Lubiła w nim to, że jest taki… serdeczny.
- Dzięki, Gabe – uściskała go mocno, mając w myślach fakt, iż nie oberwała żadnym tłuczkiem, mógł mieć coś wspólnego z tym, że jeden z pałkarzy Ravenclawu byli jej najlepszym przyjacielem i z pewnością nie chciał zepsuć jej pierwszej gry. Merlinie, jak ona kochała rodzeństwo Walsh!
Szkoda, że Draco nie może mnie teraz zobaczyć, pomyślała ze smutkiem, ale po chwili zupełnie porzuciła tę myśl, kiedy fala ramion przygarnęła ją do siebie w entuzjastycznych uściskach.
- Udało się! – krzyki wokół niej niemalże ją ogłuszały, ale uśmiechała się tak szeroko, że bolała ją już szczęka.
Może ten rok nie będzie taki zły, pomyślała i poddała się powszechnej euforii.

***


- Co o tym myślisz? - zapytał Blaise z namysłem przyglądając się przestronnemu wnętrzu.
- Jest wspaniały. - Dafne uśmiechnęła się. Zawsze miała zmysł do wynajdywania fantastycznych wnętrz i nie spodziewała się, że Zabini jest niemalże tak dobry jak ona. Od dawna szukali wspólnego mieszkania. Przez większość czasu mieszkali w apartamencie Dafne w Gospodzie Pod Świńskim Łbem, ale szybko okazało się to męczące, gdyż oboje - młodzi i przedsiębiorczy - tak często bywali w Londynie, że ciągłe teleportacje stały się istnym utrapieniem. Dom letni Zabinich, w którym wszystko się zaczęło, leżał poza granicami hrabstwa. Dom rodzinny Greengrassów w mieście, właściwie tak jak i Zabinich odpadał - Dafne nie wyobrażała sobie siebie paradującej w skąpej piżamie tuż przed nosem taty Blaise'a. Pozostało im szukanie czegoś wspólnego. Dafne nie bała się zamieszkać z chłopakiem. I tak spędzali większość czasu razem, a on był całkowicie tolerancyjny dla jej wybuchów złego humoru. - Tylko... nie jest trochę za duży?
- Żartujesz? Musimy pomieścić tu wszystkie nasze przyszłe dzieci - powiedział Zabini z udawaną powagą. Dafne parsknęła.
- To nie jest śmieszne, Blaise - ostrzegła go.
- Pewnie, że nie. Jestem śmiertelnie poważny. Co powiesz na to, żebyśmy dzisiaj wieczorem popracowali nad pierwszym? - Objął ją w pasie i pocałował w skroń. Był dzisiaj w doskonałym humorze - nie dość, że udało im się w końcu znaleźć odpowiednie mieszkanie to jeszcze kilka dni temu dostał awans i szampański nastrój niemalże go nie opuszczał.
            Dafne wiedziała, jak ciężko pracował kilkanaście ostatnich miesięcy i rozpierała ją duma z powodu jego osiągnięcia. Blaise był zatrudniony w Banku Gringotta. Właściwie nie wiedziała co dokładnie leży w zakresie jego obowiązków, ale intuicyjnie czuła, że podoba mu się ta praca i zamierzała całkowicie go wspierać. Sama raczej błąkała się na ścieżce kariery, zamiast obrać wytyczony kierunek. Tak naprawdę, była tylko bogatą panienką, która oprócz perfekcyjnego zmysłu estetyki i zdolności do organizowania imprez, niewiele umiała. W Hogwarcie uczyła się całkiem nieźle, ale przez całe życie wiedziała, że jej rola, jako kobiety z wyższych sfer, właściwie ograniczy się do prowadzenia domu i pojawiania się na wszelkiego rodzaju imprezach dobroczynnych - tak, jak miało to miejsce w jej rodzinie od pokoleń.
- To co, jaka decyzja? - zapytał Blaise. Wiedział, że to mieszkanie jest dokładnie takie, o jakim marzyła.
            Spojrzała na jego rozradowaną jak u małego chłopca twarz. Ten mężczyzna podbił jej serce. Nigdy nie sądziła, że ktoś kiedykolwiek może traktować ją tak dobrze i z takim szacunkiem.
- Kocham cię, Blaise.
- To jest decyzja? - zaśmiał się, ale widziała w jego oczach, że spodobało mu się to, co powiedziała. Dafne Greengrass nie była osobą, która powtarzała takie rzeczy codziennie.
- Tak, to jest decyzja. Najlepsza, jaką kiedykolwiek podjęłam - powiedziała i pocałowała go w, rozciągnięte w szerokim uśmiechu, usta.
 
***

Tańczyła na stole z butelką piwa kremowego, śmiejąc się i potrząsając blond włosami na wszystkie strony. Taką ją uwielbiał. Nigdy nie przypuszczał, że może poczuć do niej coś więcej, niż do młodszej siostry, a jednak to wszystko działo się naprawdę. Pomagała mu zapomnieć o swoim dawnym życiu i dawnych błędach. O Dafne. O Hermionie.
Przyjechał do Hogwartu, żeby zobaczyć jej pierwszy mecz. Była fantastyczna. Arystokratka w każdym calu; cała jej rodzina od pokoleń zachowywała się nienagannie, a ona, nie dość, że taplała się w błocie, robiła to jeszcze ze znanym tylko sobie wdziękiem.
- Dobrze się bawisz? – Objęła go od tyłu za ramiona. Jej jasne włosy spłynęły po jego ramieniu, kiedy nachyliła się, żeby pocałować go w policzek.
- Zawsze dobrze się z tobą bawię – odpowiedział zgodnie z prawdą i uśmiechnął się z nonszalancją. – Dzięki za zaproszenie na after party. Teraz, kiedy jesteś już gwiazdą Slytherinu, muszę pilnować, żeby nikt mi cię nie sprzątnął sprzed nosa.
Zachichotała, marszcząc nos w dokładnie taki sam sposób jak jej starsza siostra. Uwielbiał jej nieustanny śmiech, zwłaszcza, że on prawie nigdy się nie śmiał. Jedynie Hermiona miała równie perlisty chichot, ale natychmiast próbowała go opanować, jakby było to coś złego. A Dafne… Dafne nigdy się nie śmiała. A przynajmniej nie pamiętał tych nielicznych momentów.
- To było niesamowite. No wiesz, gra. Emocje tłumu. Taka dzika, niczym nieposkromiona euforia, kiedy okazało się, że wygraliśmy mecz.
Uśmiechał się, słuchając jej słów. Jej oczy błyszczały, kiedy opowiadała mu z przejęciem jak Krukoni pod koniec gry próbowali już jedynie defensywy, ale i tak Ślizgoni zdołali wbić im jeszcze dwa gole zanim mecz zakończył się wynikiem dwieście trzydzieści do czterdziestu.
Nie czekał, aż dokończy. Nachylił się, przyciągnął jej głowę do swojej twarzy niemalże brutalnym ruchem i pocałował ją. To był naprawdę długi pocałunek. Cały świat zamilkł. Liczyli się tylko oni. Astoria, która dłużyła się w nim od lat. I Draco, który odkrył siłę tego uczucia stosunkowo niedawno, ale z zaskoczeniem stwierdził, że potrafi je odwzajemnić. Bez Hermiony, Dafne, Setha i innych w pobliżu, wszystko wydawało się proste. I w rzeczywistości było proste.
- Draco... może... pokażesz mi swoje stare dormitorium? Myślę, że wszyscy jego mieszkańcy świetnie się tutaj bawią... - Rozejrzała się znacząco po pokoju - większość Ślizgonów była tak pijana, że pozalegała na wygodnych fotelach i kanapach Pokoju Wspólnego. Astoria była pewna, że zostaną na nich do rana.
Zarumieniła się lekko, kiedy zmierzył ją przenikliwym spojrzeniem. Od wakacji, ich kontakt fizyczny praktycznie nie istniał. Co prawda, Draco akceptował ten stan rzeczy - Astoria była na siódmym roku i miała mnóstwo do roboty, więc jego wizyty w Hogwarcie należały do rzadkości, poza tym... Ich relacja opierała się w dużym stopniu na przyjaźni i podobnym poczuciu humoru, więc nie było to aż tak dotkliwe dla ich związku.
Ale oczywiście nie zamierzał odmawiać.
Astoria, widząc potwierdzenie w jego oczach, uśmiechnęła się i pociągnęła go za sobą.
   

***
  

- Dobra, dzieciaki, myślę, że czas na jakieś urozmaicenie, bo mi tu poumieracie z nudów!
            Oboje podnieśli na Robardsa zaskoczony wzrok.
- No już, nie patrzcie się tak na mnie. Myśleliście, że skażę was na wieczną papierkową robotę? Prawdziwy auror musi być gotowy na wyzwania! - huknął. Nie kazali mu dłużej czekać - oboje zerwali się na nogi niemalże natychmiast; Draco prawie strącił z biurka kałamarz.
- Co mamy zrobić? - wypaliła Hermiona, prawie że stając przed przełożonym na baczność.
- Właściwie wasze zadanie to nic specjalnego - jakaś staruszka prosiła o pomoc w domu, zakładam, że będziecie musieli po prostu pozbyć się jakiegoś bogina. Ale jak to mówią - lepszy rydz niż nic!
            Zaśmiał się ze swojego żartu i ruszył w stronę wyjścia. Pospieszyli za nim. Hermiona prawie na niego wpadła, kiedy nieoczekiwanie się zatrzymał i obrócił z powrotem do swoich protegowanych.
- Tylko pamiętajcie, że przy tym zadaniu macie  w s p ó ł p r a c o w a ć - ostrzegł ich zagadkowym tonem i wyszedł.
            Spojrzeli po sobie niechętnie i wzruszyli ramionami.

*
  
            Hermiona rozwinęła kartkę z adresem. Draco zajrzał jej przez ramię.

Maple Street 1422
Londyn

            Dom do którego się udali, wyglądał z zewnątrz całkowicie normalnie. Był wąski i miał kilka pięter wysokości; żeby dostać się na docelowy poziom, gdzie mieściły się drzwi wejściowe, trzeba było wspiąć się po kamiennych schodkach.
            Kiedy Hermiona mijała kolejne stopnie, coś poruszyło się za firanką. Miała nieprzyjemne przeczucia, ale stłumiła je w sobie niemalże natychmiast.
            Nikt nie odpowiadał na pukanie, więc po chwili konsternacji, pozwoliła Malfoyowi otworzyć przed sobą drzwi i weszła do środka jako pierwsza.
            Trzask zamykanych za jej plecami drzwi utwierdził ją w przekonaniu, że już na wstępie popełniła podstawowy błąd.
            Dlaczego wchodząc po kamiennych stopniach nie pomyślała, że prawdziwy auror powinien ufać swoim przeczuciom?!

' And I'll never go home again ( Place the call, feel it start)
Favourite friend, and nothing's wrong when nothing's true
I'd live in a hologram with you.'

***

            Oto ciąg dalszy losów Waszych ulubionych bohaterów.
A jeśli nie Waszych, to przynajmniej moich! ;)
#brakujemiDafne :(



9 komentarzy:

  1. Moja droga, ale radocha jeszcze nigdy nie dostałam dedykacji. A tu taka niespodzianka. Już chciałam iść spać bo zakończyłam czytać "papierową książkę" - lubię do klasyki wrócić :) - i stwierdziłam, że zobaczę co w trawie piszczy, a tu taka niespodzianka, Dzięki wielkie kochana. Przeczytam i będę delektować się rozdziałem w pełni jutro, a właściwie dzisiaj wieczorem i wtedy zobaczysz mój komentarz na 100%. Teraz muszę oddać się w objęcia Morfeusza, bo pobudka o 5.45 jest po zbóju ale mus to mus. Jeszcze raz wielkie dzięki i cieszę się ogromnie, że wracasz, mam nadzieję, że już w pełni do nas. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogłam się powstrzymać :) O nie, wstawanie o takiej godzinie jest najgorsze, współczuję :< Cała przyjemność po mojej stronie! I ja też mam nadzieję, że już mnie nie wywieje nigdzie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uważam, że to co zrobiła Astoria Draco świadczy tylko o tym, iż nigdy tak naprawdę go nie kochała. Astoria jest w tym opowiadaniu tylko ropieszczoną smarkulą, która żyła w cieniu swojej starszej siostry. Nie rozumie czym jest miłość. Nie widzę również w tym opowiadaniu szczęśliwego zakończenia dla Draco i Hermiony. Gdybym była na jej miejscu i tak bardzo cierpiała przez mężczyznę którego kocham nigdy więcej nie dałabym mu drugiej szansy, mimo iż prawdopodobnie wybaczyłabym mu absolutnie wszystko. Ale to moje odczucia i życzę Hermionie żeby była silna ( ja nigdy nie była i nie będę tak jak ona)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co konkretnie masz na myśli, bo nie za bardzo wiem, co się kryje za "to co zrobiła"? ;) Masz rację, że Astoria żyła w cieniu Dafne, a obu Greengrass nie można odmówić tego, że były rozpieszczane. Ale czy można ją aż tak surowo oceniać? Zawsze jej siostra zgarniała wszystko co najlepsze, więc kiedy pojawiła się okazja, Astoria po prostu ją wykorzystała. Nie wiem czy widzisz tę tendencję, że młodsza siostra powoli zaczyna zamieniać się w starszą i przyjmować te wszystkie znienawidzone cechy.
    Odnośnie drugiej szansy i mężczyzny, którego się kocha. To strasznie skomplikowana materia. Z własnego doświadczenia - byłam pewnego razu tak bardzo zakochana ( a może nadal jestem, chociaż minęło trochę czasu) i naprawdę byłam gotowa wybaczyć wszystko, nawet, kiedy rodzina i przyjaciele widząc to co robię kręcili głowami. Miłość jest po prostu ślepa i zawsze znajdzie się wytłumaczenie dla tej drugiej osoby, obojętnie co by zrobiła.
    Wiesz, dlatego nie wydaje mi się, żeby Hermiona dała mu (przynajmniej w najbliższej przyszłości) jakiekolwiek szanse. Jasne, wybaczyła mu już dawno. I obiecuję, że pozostanie silna, a my będziemy mogły brać z niej przykład. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja droga a ja mam nadzieję, że jednak będzie szczęśliwe zakończenie dla naszej ukochanej pary. Nie żebym Cię namawiała na zakończenie opowiadania, co to to nie. Ale niech nasi bohaterzy jeszcze pokręcą się wokół siebie, niech się do siebie zbliżają i oddalają, a na końcu niech będą na zawsze razem :) hi hi, mam romantyczny nastrój, a co wolno mi :). A nasze Astoria niech się jeszcze pocieszy naszym Draco, a potem niech spada na drzewo. P.S. Musiałam powiem Ci szczerze, wrócić 3 odcinki wstecz, żeby w pełni uaktualnić sobie historię. Pozdrawiam i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  6. Do zakończenia jeszcze trochę zostało i jeszcze nie wiem jak to do końca będzie. Podejrzewam, że będzie gorzko-słodkie i na pewno moja koncepcja Was zaskoczy, bozaskoczyła mnie samą. :P

    OdpowiedzUsuń
  7. No serio zaskoczyła :) To moje ulubione opowiadanie :) JA CZEKAM NA NASTĘPNY :)
    Naprawdę nie wiesz, jak mi go bardzo brakowało :)
    Jeśli o mnie chodzi to ja czekam dalej, ale w końcu coś do czytania. Twoje Dramione było moim pierwszym a opowiadanie Spojrzenie Arystokraty poczytam innym razem, bo muszę uciekać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam nie podpisałam się
      Bellatriks :)

      Usuń
  8. Nawet się rozkręciłam z tym pisaniem, więc wierzę, że nie będziesz musiała długo czekać ;)
    Spojrzenie arystokraty nie jest jakieś wybitne, ale jeśli będziesz miała czas i ochotę to oczywiście serdecznie zapraszam :*

    OdpowiedzUsuń