Opowiadanie II: Oszukać przeznaczenie.
Astoria
Greengrass zgrabnie wyminęła głęboką kałużę i postąpiła kilka pewnych kroków na
przód. Dokładnie naprzeciwko niej wznosił się potężny masyw Hogwartu, niemal
przerażając ją złowieszczym konturem ostro zakończonych wieżyczek,
przypominających szpony hipogryfa. Na tle ciemnoszarego, zachmurzonego nieba, zamek
prezentował się drapieżnie i przerażająco. Kolczaste pręty bramy wejściowej
kojarzyły się jej z zębiskami jakiegoś mitycznego potwora, który tylko czekał
na dogodny moment, by zatopić zębiska w jej skórze, rozrywając jej mięśnie i
ścięgna w krwiożerczym odruchu zdobycia pożywienia.
Makabryczne
obrazy przewijały się przez chwilę przez jej głowę. Powrót do Hogwartu był
prawie jak bezmyślne wyzwanie na pojedynek wroga, przy którym nie miało się
najmniejszych szans. Wiedziała, że przekroczenie wrót szkoły uwięzi ją w
świecie z którego nie było już ucieczki. Porwie ją wir dziwnych wydarzeń,
uniemożliwiając dostęp do rzeczywistości, do normalności. Znowu zamknie się w
swojej głowie. Była przecież w stanie jeszcze uciekać. Wakacje wspaniale jej to
umożliwiały. Seth stawał się już tylko wspomnieniem, odległą nierzeczywistą
prawdą. Nie chciała go widzieć, nie chciała przekonywać się, że ta niekończąca
się ucieczka to jej życie.
Taylor
zachichotała gdzieś pod jej ramieniem. Astoria obrzuciła ją przelotnym spojrzeniem,
starając się przełknąć irytację. Jak Walsh mogła tak beztrosko się śmiać, kiedy
właśnie cały świat walił się Astorii na głowę? Gdzie podziała się
sprawiedliwość – jakim cudem Tay mogła być szczęśliwa, skoro Astorii niemal
chciało się płakać z bezsilności? Czy była na to recepta? Recepta na szczęście?
Astoria
parsknęła ironicznie w odpowiedzi na własne, retoryczne pytanie, ale Taylor
wzięła to za odpowiedź na jej chichot, więc szturchnęła ją lekko w bok.
Greengrass odskoczyła gwałtownie, jednak Walsh nie zauważyła pełnego dystansu
zachowania przyjaciółki.
Astoria
skrzywiła się, odgarniając włosy z twarzy. Była taka dziwna, rozdrażniona.
Zupełnie, jakby z dnia na dzień przestała być sobą. Mając nadzieję, że Taylor
nawet nie zwróciła uwagi na jej dziwaczne zachowanie, Astoria chwyciła ją pod
rękę i przełykając lekko ślinę, postawiła stopę na stopniach zamku. Miała
wrażenie, że gdyby nie podekscytowana przyjaciółka, która niemal siłą ciągnęła
ją w stronę Sali Wejściowej, Astoria nigdy nie przekroczyłaby ponownie wrót
Hogwartu.
Stało
się. Sufit Wielkiej Sali pokrywały chmury. Astoria nie odważyła się przenieść
wzroku gdzie indziej, na przykład na stół Ślizgonów. Podskoczyła nerwowo, kiedy
ktoś zarzucił jej rękę na ramię, przyciągając ją do swojego boku. Od kiedy
stała się taka znerwicowana? Odgarniając włosy z twarzy i przybierając trochę
mniej zaniepokojoną minę, podnosząc wzrok na osobę, która „zaatakowała” ją tym
przyjacielskim gestem. Odetchnęła z ulgą, kiedy okazało się, że wysoki
ciemnowłosy chłopak nie jest tym, kogo się spodziewała. Że nie jest Sethem
Wattersem, przed którego namiętną miłością uciekała całe wakacje.
-
Miło cię widzieć, Tori. – Gabe Walsh, przystojny brat Taylor,
uśmiechnął się do niej uroczo, ukazując dołeczki w policzkach. Astoria, która
przed wakacjami ledwo znała Gabe’a, po pierwszym tygodniu spędzonym z nim i
jego siostrą (pomijając Setha, nie chciała o nim myśleć), zaczęła go szczerze
uwielbiać. Był niesamowitą odskocznią, jeśli chodziło o zaloty Setha i tylko
przy nim mogła się ukryć, oderwać i odizolować od wszystkiego, co wiązało się z
Wattersem.
-
Wolałabym „Astorio”. – Blondynka znowu odgarnęła włosy z twarzy, uśmiechając
się lekko. Nie mogła znieść już zdrobnienia swojego imienia. W ustach Setha
stało się nienawistnie irytujące, gorzkie i sprawiające, że na jej plecach
zaczęły występować dreszcze. – Myślę, że już wyrosłam z tego zdrobnienia.
-
Jak sobie życzysz. – Gabe skłonił się z przesadną kurtuazją, wywołując uśmiech
na ustach dziewczyny. Zawsze bawiło ją jego poczucie humoru i nienarzucające
się maniery.
-
Nie rób już z siebie błazna, Gabe. – Taylor żartobliwie szturchnęła brata w
ramię. Astoria zachichotała cicho. Uwielbiała patrzeć na ich przepychanki. Byli
dla siebie niewiarygodnie życzliwi, ale niemal w każdej sekundzie któreś z nich
znajdywało okazję do dokuczenia drugiemu. Zupełnie nie przypominało jej to
relacji z Dafne. One, kiedy zaczynały się nienawidzić, naprawdę czuły, że mają
ochotę się pozabijać. A rodzeństwo Walsh… Za każdą uszczypliwością kryło się
to, jak bardzo im na sobie zależało.
-
Co tylko powiesz, siostrzyczko. – Chłopak zrobił ironiczną minę do siostry i
ponownie skłonił się wpół, prawie obrywając od swojej siostry po głowie, mimo
że Taylor była od niego niższa prawie o dwadzieścia centymetrów.
-
Nie miałem okazji zapytać jak wakacje, po tym jak nagle wyjecha… - Gabe
podniósł wzrok na Astorię.
-
Astoria Greengrass.
Chłodny,
przeciągający sylaby głos przerwał Gabrielowi w połowie zdania. Astoria
momentalnie przestała słuchać co Gabe ma do powiedzenia. Poczuła, jak całe jej
ciało drętwieje. Ten głos nigdy nie pozwalał jej się skupić. Wciśnięta między
rodzeństwo Walsh, poczuła się troszkę bezpieczniej, zastanawiając się jak
mogłaby zareagować, gdyby spotkali się sam na sam. Pełnym przerażenia wrzaskiem
i szybką ucieczką czy zastygnięciem w bezruchu, jak po zetknięciu się ze
wzrokiem bazyliszka? Nie ukrywała przed sobą, że Malfoy był jednym z powodów
dla których bała się wracać do zamku. Naturalnie, z jej szczęściem, nadal
musiał tutaj być, chociaż skończył naukę już w zeszłym roku szkolnym.
-
Draco Malfoy.
Mimowolnie,
dziwny, zjadliwy uśmiech przyozdobił jej twarz. Wolała zachowywać się tak,
starając się ukryć bicie serca.
-
Nie mogłem wydobyć z Dafne, gdzie podziewałaś się całe wakacje… - Zupełnie jak
Draco, którego znała, ignorując otaczający ich świat, przystanął, patrząc jej
głęboko w oczy. Pochylił się w jej kierunku, na co jej serce prawie przystanęło
z wrażenia i pocałował ją w policzek na powitanie. Zapach jego perfum, który w
mgnieniu oka otoczył ją tym przyjemnym aromatem, przywołał wspomnienia. Bolesne
wspomnienia, które cały czas przypominały jej o tym jak bardzo go pragnie, a
jak bardzo nie ma do niego żadnych praw.
Astorii
zakręciło się w głowie, ale zachowała niewzruszony wyraz twarzy. Draco pytał
Dafne o nią? Przez krótką chwilę pożałowała, że nie powiedziała nic siostrze na
temat miejsca swojego pobytu, ale szybko się opanowała. I co Draco zrobiłby z
tą informacją?
Nic.
No właśnie, panno naiwna.
No właśnie, panno naiwna.
A
jednak w głębi serca pragnęła uważać, że gdyby tylko wiedział, na pewno jakoś
by się z nią skontaktował…
-
Nie miałam okazji porozmawiać z Dafne, nie wiedziałam jej od czerwca… - Astoria
zająknęła się. Dlaczego tak ją torturował? Przecież tak chłodno pożegnali się w
czerwcu. Była na niego wściekła. Może nie wygarnęła mu w twarz tego co sobie o
nim myślała, ale potraktowała go wyjątkowo podle. Wtedy, wydawał jej się
największym palantem na ziemi, ale teraz kiedy stał tuż przed nią, a jego
oszałamiająca uroda i rozbudzający zmysły zapach ją otumaniały, miała ochotę
zapomnieć o wszystkim co zrobił i wybaczyć mu jego podłość. Tu i teraz.
-
Była tutaj, w Hogwarce.
Astoria
uniosła wysoko jasne brwi. Znienacka uderzyła ją fala chłodu. Znowu się zeszli?
Po tej całej zeszłorocznej parodii? Po Granger? O ile Astoria wiedziała, Gryfonka też nadal tutaj przebywała.
-
Doprawdy? – Przyjacielski ton Astorii, zastąpiony nagle lodowatym pomrukiem
nieco zbił Malfoya z topu. Przechylił głowę, nie odzywając się przez chwilę i
bacznie jej się przyglądając. Astoria czuła jak się rumieni. To była
zdecydowanie jej najdziwniejsza rozmowa w życiu!
-
Jesteś jakaś inna, Astorio – stwierdził, zaczynając zupełnie nowy temat. Uniosła
brwi, chcąc dowiedzieć się więcej, ale czekała na jego ruch. Aż powie coś
więcej. Zmieniła się? Chodziło mu o wygląd, charakter?
Uśmiechnął
się z satysfakcją, wiedząc, że jest ciekawa, ale nie powiedział ani słowa.
Stojąca
przy niej Taylor poruszyła się gwałtownie. Astoria zupełnie zapomniała o
istnieniu Walshów podczas tej krótkiej rozmowy. Nawet nie zdawała sobie sprawy,
że oboje nadal tam stoją – Tay trzymając ją pod rękę, Gabe, obejmując ją
przyjacielsko ramieniem.
-
Seth! – Taylor pomachała komuś w tłumie. Astoria poczuła jak coś ciężkiego
opada jej na dno żołądka.
Fala
mdłości, która ją zalała, niemal zrównała się z niezadowoleniem, które pojawiło
się na twarzy Malfoya na dźwięk imienia Wattersa.
-
Na pewno jeszcze na siebie wpadniemy. – Draco rzucił jej przenikliwe spojrzenie
i rozproszył się w tłumie.
Astoria
przez chwilę szukała go wzrokiem, tak bardzo pragnąc zniknąć w tłumie razem z
nim. Byleby tylko nie stawać oko w oko z Setem.
*
Draco
co jakiś czas rzucał jej zagadkowe spojrzenia znad stołu Ślizgonów. Ta noc była
zupełnie nierealna.
Do
końca wieczoru nie przełknęła ani kęsa. Czuła rękę zadowolonego Setha na swoim
kolanie. Co jakiś czas jego usta lądowały jej policzku, szyi… Astoria za każdym
razem starała się opanować obrzydzenie i wściekłość. Jak jeszcze mogła mu
powiedzieć, że go nie chce?! Wypróbowane w wakacje słowa zwyczajnie nie
podziałały. A efekt był jedynie taki, że Seth obrażał się na chwilę, po czym
wracał do niej przepraszał i jeszcze bardziej potęgował jej niechęć do jego
osoby. Tak, jakby zwyczajnie nic nie rozumiał.
Astoria
odetchnęła dopiero, kiedy weszła do swojego pokoju, umykając przed pocałunkiem
na dobranoc. Usiadła na łóżku, ukrywając twarz w poduszce. Była sama w
dormitorium, gdyż inne dziewczyny jeszcze plotkowały przy stołach. Ona nie
mogła wykrztusić słowa z zaciśniętego gardła.
Z
zakochanej w niewłaściwym chłopaku
dziewczynki zamieniła się w kobietę z soplem lodu zamiast serca.
Stare powiedzenie, które dawno usłyszała, okazało się prawdą - nieważne jak bardzo wrażliwy jesteś na
początku, Slytherin i tak zrobi z ciebie bezlitosnego potwora. Przynajmniej ona
tak to odbierała.
***
Jak
bystrze zauważyła Frozenka, Onet polecił mój ostatni post (23. Nostalgiczny pocałunek.) w kategorii Teen, Opowiadania. Z tego powodu muszę ogromnie
podziękować osobie, która poleciła ten post i Wam wszystkim, którzy to
opowiadanie czytają i komentują. Bez Was, nie byłoby mnie tutaj. Poważnie.
Pisanie sprawia mi niewiarygodną przyjemność, ale robię to dla Was. Dla siebie
owszem też, ale przecież przede wszystkim mam na celu zapewnienie rozrywki Wam.
Jak każdy autor, pisarz – moim celem jest to, żeby dotrzeć do ludzi. A to
wyróżnienie? Tylko pozwoliło mi uwierzyć we własne siły, ponieważ uświadomiłam
sobie, że naprawdę istnieją osoby, którzy mnie wspierają. Nawet jeśli nigdy nie
poznałam ich osobiście. To niesamowite jak bardzo można kogoś polubić, nawet
jeśli nigdy nie rozmawiało się z tą osobą na żywo. Cieszę się, że te kilka
(prawie cztery) lat temu postanowiłam zacząć pisać opowiadanie Dramione i
wkręciłam się na tyle, żeby pozostać w blogosferze, poznać kilku świetnych
ludzi i odkryć to, co naprawdę uwielbiam robić. Wiem, że to nie jest prawdziwe
życie, ale czasami, kiedy rzeczywistość robi się zbyt intensywna,
przytłaczająca, mogę się od niego oderwać i uciec tutaj. Jeszcze raz dziękuję.
Do
następnego! ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz