Opowiadanie II : Oszukać przeznaczenie.
Za
oknami zacinał deszcz. Draco zerknął niechętnie w kierunku szarego nieba.
Pogoda byłaby perfekcyjna – nie za ciepło, nie za zimno, brak okropnego słońca,
gdyby tylko nie ten deszcz… Na szczęście, jak na razie miał się gdzie przed nim
ukryć, ale nie chciał nawet myśleć, jak pokona drogę do zamku, żeby dojść tam
jeszcze w miarę suchym stanie. Gospoda Pod Świńskim Łbem stała się ostatnio na
tyle modna i ekskluzywna, że Draco zaczął w niej bywać częściej niż Pod Trzema
Miotłami. Poza tym, tutaj nie musiał się przynajmniej martwić o pozory. W ciągu
wakacji, pub Pod Świńskim Łbem odwidziało naprawdę niewielu gości, podczas gdy
w Pod Trzema Miotłami mógłby wpaść na jakiegoś pracownika Hogwartu. Nawinąć się
na swojego profesora, będąc zalanym w trupa? Nie, dziękuję.
Draco
odwrócił się w stronę zniecierpliwionego przyjaciela, podsuwając mu kielich z
sokiem dyniowym. Blaise sięgnął po niego niechętnie, zapewne bardziej woląc,
żeby w naczyniu znalazł się jakiś bardziej wyskokowy napój. Ale pub na
szczęście posiadał menu śniadaniowe, a Draco, nawet pomimo empatii w stosunku
do Blaise’a, nie mógłby przecież pić swojej ulubionej whisky od z samego rana.
-
Tak po prostu zwiała? – Draco parsknął z niedowierzaniem.
-
Stary, mówię ci przecież, że przepadła jak kamień w wodę… - Blaise podrapał się
po głowie, próbując ukryć rozdrażnienie. Przy zdystansowanym do całego świata
Draco, zawsze czuł się idiotycznie – jak znerwicowany dzieciak.
Prawda
była taka, że Blaise wcale nie chciał się przejmować. Znienawidził Dafne za to,
że tak z nim pogrywała. Najpierw zawróciła mu w głowie, teraz uciekała. A on
nie mógł dać sobie spokoju. Był pewien,
że między nimi coś było, nawet jeśli panna Greengrass nie miała najmniejszego
zamiaru wbić sobie tego do swojej arystokratycznej główki.
Już
nawet nie chodziło o to, że go wystawiła. Że nie pojawiła się w umówionym
miejscu o umówionej porze, tylko po prostu zwinęła swoje rzeczy i zwiała. Nie,
to nie był największy problem, to nie było to, co naprawdę go dotknęło. Owszem,
zraniona męska duma odzywała się od czasu do czasu. Ale nie mógł zrozumieć,
dlaczego Dafne z takim zdeterminowaniem przed nim ucieka. Przecież gdyby tylko
powiedziała mu, że nie chce go widzieć. Gdyby tylko dała mu do zrozumienia, że
go nie potrzebuje… Ale ona tylko go odpychała, co jego zdaniem znaczyło jedynie
tyle, że boi się spojrzeć mu w oczy. Boi się tego, że Blaise potrafił rozgryźć
co jej chodziło po głowie.
-
Mogę znowu dowiedzieć się gdzie jest… - Draco zawiesił głos, czekając na
reakcję Blaise’a.
-
Nie zaufa ci po raz drugi. – Ciemnowłosy pokręcił głową. Był bardziej
zrezygnowany, niż powinien.
-
Mam swoje sposoby, Blaise… - Ironiczny ton Dracona nie spodobał się Blaise’owi.
Malfoy nie musiał przecież manifestować tego, że w przeciwieństwie do niego,
mógł z łatwością odnaleźć Dafne.
-
Obejdzie się – odparł szorstko Blaise, podnosząc się od stolika. Skinął
Draconowi głową na pożegnanie.
-
Jak chcesz… – mruknął Malfoy, lecz Blaise już tego nie usłyszał.
Pomimo
braku odpowiedzi, Draco wiedział, że Blaise bardzo, bardzo chciał.
***
- Naprawdę nie zobaczymy się przez dwa
miesiące?
Hermiona podała Harry’emu
kilka książek, które chłopak upchnął pospiesznie w swoim do połowy spakowanym
kufrze.
- Przecież zawsze mogę cię odwiedzić,
prawda? – Uśmiechnął się łobuzersko.
Z westchnieniem pokręciła
przytakująco głową i wyciągnęła ręce, żeby go uściskać na pożegnanie.
- Do zobaczenia – Przytuliła go do
siebie, wdychając zapach jego koszulki. Na kilka chwil tak zatraciła się w
poczuciu bezpieczeństwa, które ją ogarnęło, że nie zwróciła uwagi, że Harry
delikatnie odsuwa ją od siebie. Niespodziewanie musnął jej usta w delikatnym
pocałunku. Nie zastanawiając się nad sensem swojego postępowania, lekko
odpowiedziała na pocałunek i wtuliła się w niego jeszcze mocniej.
- Będę tęsknić – szepnął. Zamknęła
oczy.
Szare
światło poranka wcale nie pomagało jej wyczołgać się z łóżka. Miała ochotę
nadal spać i nie myśleć o wspomnieniach, nieodpowiednich ludziach i
przepowiedniach, a jednak nie mogła zasnąć. Od dwóch godzin przewracała się z boku
na bok, czekając aż wyjdzie słońce i będzie mogła wreszcie wstać i zakończyć tę
torturę. Ale poranek musiał okazać się ponury i deszczowy. Oczywiście, jedyny
dzień wakacji w którym pogoda nie dopisywała, musiał przypaść właśnie w
momencie, gdy była na pograniczu depresji i desperacko potrzebowała
pocieszających promieni słońca.
Jak
na ironię, w momencie w którym zaczynała zabierać się za wyjście z pościeli,
zachciało jej się spać. Mimo to, wstała. Źle przespana noc dała się we znaki –
głowa ciążyła jej na karku, oczy same się zamykały. Nie wspominając już o
mięśniach, które praktycznie nie chciały słuchać poleceń mózgu, nakazującego
trzymać ciało w pionie. Hermiona ziewnęła szeroko, przeciągając się kilka
minut. Podeszła do okna, wpatrując się w błotniste błonia. Cudownie. Dzisiaj
właśnie przyjeżdżał Harry i nie dość, że planowali odwiedzić Hagrida, Hermiona
miała nadzieję, że będą mogli przynajmniej spacerować po błoniach i ograniczyć
do minimum prawdopodobieństwo, że natkną się na Draco. A tak, on zapewne też
spędzi ten dzień w zamku i stanie się nieuniknione, że na siebie wpadną. Och
tak, wszystko tak wspaniale się ostatnio układało. Utkwiła rozsierdzony wzrok w
sowie, która przysiadła na parapecie, jakby obwiniała ją za zepsute plany. Sowa
odpowiedziała jej równie złym spojrzeniem i stuknęła dziobem w szybę. Hermiona
dopiero teraz uświadomiła sobie, że ptak nie bez powodu przysiadł na parapecie.
Otworzyła pośpiesznie okno, a mokra sowa weszła do środka, nie szczędząc jej
wyrzutów w utkwionym w Hermionie wzroku.
Nie poznała sowy o szarym upierzeniu i nie przypominała sobie, żeby czekała na
jakiś list, jednak odwiązała zawiniętą kopertę przywiązaną do sowiej nóżki.
Sowa, nie czekając, od razu poderwała się do lotu i wyfrunęła przez otwarte
okno. Hermiona wygładziła zmoczony pergamin, przyglądając się drobnym, czarnym
literkom układającym się w imię i nazwisko odbiorcy.
Przeglądanie
cudzej korespondencji było rzeczą okropną i Hermiona nigdy by się na to nie
zdecydowała, gdyby nie znajome pismo na kopercie. Pismo Pottera.
List
Harry’ego do Draco.
To
wszystko było zbyt dziwne, żeby tak zwyczajnie w to uwierzyć. Przysiadła na
łóżku, wpatrując się w trzymany rękach list. Otworzyć go i przeczytać? Oddać go
właścicielowi? Wiedziała, że w tym drugim wypadku nigdy nie dowie się co było w
jego treści. Skoro najwidoczniej Harry nie powiedział jej o tym, że prowadzi
korespondencję z Draco, ona miała o niczym nie wiedzieć. Przez chwilę dumała
nad tym, jak bardzo poczuła się dotknięta. Sytuacja między nią a Harrym była
ostatnio skomplikowana, ale wyglądało na to, że wychodzi z poza przyjacielskich
rejonów kierując się wyżej, do zupełnie innej sfery. Nie wiedziała na czym
polegała ich relacja. W ciągu ostatniego roku bardzo się do siebie zbliżyli.
Zaraz po tym jak rozstała się z Draco, Harry nieustannie był gotów pocieszać
jej potłuczone serce. Ona potrafiła słuchać o jego życiu i rozterkach
związanych z przyszłością. Ufała mu jak nikomu, tym bardziej, że powiedział jej
o przepowiedni, dzięki której mogła uratować jego życie. I prawdopodobnie życie
Draco, albo nawet swoje. Gdyby wszystko potoczyło się zgodnie z przeznaczeniem,
straciłaby dwie najważniejsze osoby. Harry temu zapobiegł. Była mu wdzięczna
jak nikomu innemu. Ale… Nigdy nie przypuszczała, że Potter mógłby cokolwiek do
niej poczuć. Był dla niej przyjacielem i oparciem, ale nigdy nie czuła do niego
nic więcej. Ale w dzień wyjazdu z Hogwartu zdarzyło się coś, o czym bała się z
kimkolwiek porozmawiać. Przecież Harry nie mógł jej kochać. Założyła, że wszystko
to co się stało, ich pocałunek, wynikał jedynie z nadmiaru emocji. Nie czuła
nawet potrzeby pytać Pottera co to miało znaczyć, bo była pewna, że sam nie ma
ochoty roztrząsać tego tematu. Poniosło ich, zdarza się. Znali się przecież
tyle lat i podobne sytuacje nigdy nie miały miejsca. Harry był szczęśliwy z
Ginny. Wiedział, że Ron czuje do niej miętę, a nigdy nie wszedłby w drogę
przyjacielowi, wiedząc nawet, że Hermiona nie odwzajemnia uczuć Weasleya. To
nie mogło być nic ważnego. Przecież Harry zdawał sobie sprawę, że Hermiona może
coś jeszcze czuć do Malfoya.
To
było takie… bez sensu. Harry miał dzisiaj przyjechać. Mieli porozmawiać,
odwiedzić Hagrida i nadal zachowywać się jak przyjaciele. Więc skąd ten list?
Czy było coś, o czym Hermiona nie wiedziała? Coś, co Harry tak bardzo chciał
przednią ukryć? Coś, co wymagało tajnej korespondencji z Malfoyem?!
Wiedziała
na pewno, że ta sytuacja zostanie wyjaśniona jeszcze dzisiaj.
Drżącymi
dłońmi sięgnęła po list. Jej zaskoczony wzrok szybko przesuwał się po pergaminie,
a usta rozchylały się z niedowierzania. Nie zastanowiwszy się na tym co robi,
wstała z łóżka i nie zwracając uwagi na to, że jest jeszcze w koszuli nocnej,
pognała do pokoju Malfoya.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz