4 września 2012

22. Zraniona duma.



 Opowiadanie II : Oszukać przeznaczenie.

             [ Gary Jules – Mad World. ]

            Za oknami zacinał deszcz. Draco zerknął niechętnie w kierunku szarego nieba. Pogoda byłaby perfekcyjna – nie za ciepło, nie za zimno, brak okropnego słońca, gdyby tylko nie ten deszcz… Na szczęście, jak na razie miał się gdzie przed nim ukryć, ale nie chciał nawet myśleć, jak pokona drogę do zamku, żeby dojść tam jeszcze w miarę suchym stanie. Gospoda Pod Świńskim Łbem stała się ostatnio na tyle modna i ekskluzywna, że Draco zaczął w niej bywać częściej niż Pod Trzema Miotłami. Poza tym, tutaj nie musiał się przynajmniej martwić o pozory. W ciągu wakacji, pub Pod Świńskim Łbem odwidziało naprawdę niewielu gości, podczas gdy w Pod Trzema Miotłami mógłby wpaść na jakiegoś pracownika Hogwartu. Nawinąć się na swojego profesora, będąc zalanym w trupa? Nie, dziękuję.
Draco odwrócił się w stronę zniecierpliwionego przyjaciela, podsuwając mu kielich z sokiem dyniowym. Blaise sięgnął po niego niechętnie, zapewne bardziej woląc, żeby w naczyniu znalazł się jakiś bardziej wyskokowy napój. Ale pub na szczęście posiadał menu śniadaniowe, a Draco, nawet pomimo empatii w stosunku do Blaise’a, nie mógłby przecież pić swojej ulubionej whisky od z samego rana.
- Tak po prostu zwiała? – Draco parsknął z niedowierzaniem.
- Stary, mówię ci przecież, że przepadła jak kamień w wodę… - Blaise podrapał się po głowie, próbując ukryć rozdrażnienie. Przy zdystansowanym do całego świata Draco, zawsze czuł się idiotycznie – jak znerwicowany dzieciak.
Prawda była taka, że Blaise wcale nie chciał się przejmować. Znienawidził Dafne za to, że tak z nim pogrywała. Najpierw zawróciła mu w głowie, teraz uciekała. A on nie mógł dać sobie spokoju.  Był pewien, że między nimi coś było, nawet jeśli panna Greengrass nie miała najmniejszego zamiaru wbić sobie tego do swojej arystokratycznej główki.
Już nawet nie chodziło o to, że go wystawiła. Że nie pojawiła się w umówionym miejscu o umówionej porze, tylko po prostu zwinęła swoje rzeczy i zwiała. Nie, to nie był największy problem, to nie było to, co naprawdę go dotknęło. Owszem, zraniona męska duma odzywała się od czasu do czasu. Ale nie mógł zrozumieć, dlaczego Dafne z takim zdeterminowaniem przed nim ucieka. Przecież gdyby tylko powiedziała mu, że nie chce go widzieć. Gdyby tylko dała mu do zrozumienia, że go nie potrzebuje… Ale ona tylko go odpychała, co jego zdaniem znaczyło jedynie tyle, że boi się spojrzeć mu w oczy. Boi się tego, że Blaise potrafił rozgryźć co jej chodziło po głowie.
- Mogę znowu dowiedzieć się gdzie jest… - Draco zawiesił głos, czekając na reakcję Blaise’a.
- Nie zaufa ci po raz drugi. – Ciemnowłosy pokręcił głową. Był bardziej zrezygnowany, niż powinien.
- Mam swoje sposoby, Blaise… - Ironiczny ton Dracona nie spodobał się Blaise’owi. Malfoy nie musiał przecież manifestować tego, że w przeciwieństwie do niego, mógł z łatwością odnaleźć Dafne.
- Obejdzie się – odparł szorstko Blaise, podnosząc się od stolika. Skinął Draconowi głową na pożegnanie.
- Jak chcesz… – mruknął Malfoy, lecz Blaise już tego nie usłyszał.
Pomimo braku odpowiedzi, Draco wiedział, że Blaise bardzo, bardzo chciał.

***

- Naprawdę nie zobaczymy się przez dwa miesiące?
Hermiona podała Harry’emu kilka książek, które chłopak upchnął pospiesznie w swoim do połowy spakowanym kufrze.
- Przecież zawsze mogę cię odwiedzić, prawda? – Uśmiechnął się łobuzersko.
Z westchnieniem pokręciła przytakująco głową i wyciągnęła ręce, żeby go uściskać na pożegnanie.
- Do zobaczenia – Przytuliła go do siebie, wdychając zapach jego koszulki. Na kilka chwil tak zatraciła się w poczuciu bezpieczeństwa, które ją ogarnęło, że nie zwróciła uwagi, że Harry delikatnie odsuwa ją od siebie. Niespodziewanie musnął jej usta w delikatnym pocałunku. Nie zastanawiając się nad sensem swojego postępowania, lekko odpowiedziała na pocałunek i wtuliła się w niego jeszcze mocniej.
- Będę tęsknić – szepnął. Zamknęła oczy.

Szare światło poranka wcale nie pomagało jej wyczołgać się z łóżka. Miała ochotę nadal spać i nie myśleć o wspomnieniach, nieodpowiednich ludziach i przepowiedniach, a jednak nie mogła zasnąć. Od dwóch godzin przewracała się z boku na bok, czekając aż wyjdzie słońce i będzie mogła wreszcie wstać i zakończyć tę torturę. Ale poranek musiał okazać się ponury i deszczowy. Oczywiście, jedyny dzień wakacji w którym pogoda nie dopisywała, musiał przypaść właśnie w momencie, gdy była na pograniczu depresji i desperacko potrzebowała pocieszających promieni słońca.
Jak na ironię, w momencie w którym zaczynała zabierać się za wyjście z pościeli, zachciało jej się spać. Mimo to, wstała. Źle przespana noc dała się we znaki – głowa ciążyła jej na karku, oczy same się zamykały. Nie wspominając już o mięśniach, które praktycznie nie chciały słuchać poleceń mózgu, nakazującego trzymać ciało w pionie. Hermiona ziewnęła szeroko, przeciągając się kilka minut. Podeszła do okna, wpatrując się w błotniste błonia. Cudownie. Dzisiaj właśnie przyjeżdżał Harry i nie dość, że planowali odwiedzić Hagrida, Hermiona miała nadzieję, że będą mogli przynajmniej spacerować po błoniach i ograniczyć do minimum prawdopodobieństwo, że natkną się na Draco. A tak, on zapewne też spędzi ten dzień w zamku i stanie się nieuniknione, że na siebie wpadną. Och tak, wszystko tak wspaniale się ostatnio układało. Utkwiła rozsierdzony wzrok w sowie, która przysiadła na parapecie, jakby obwiniała ją za zepsute plany. Sowa odpowiedziała jej równie złym spojrzeniem i stuknęła dziobem w szybę. Hermiona dopiero teraz uświadomiła sobie, że ptak nie bez powodu przysiadł na parapecie. Otworzyła pośpiesznie okno, a mokra sowa weszła do środka, nie szczędząc jej wyrzutów w utkwionym w Hermionie wzroku.
Nie poznała sowy o szarym upierzeniu i nie przypominała sobie, żeby czekała na jakiś list, jednak odwiązała zawiniętą kopertę przywiązaną do sowiej nóżki. Sowa, nie czekając, od razu poderwała się do lotu i wyfrunęła przez otwarte okno. Hermiona wygładziła zmoczony pergamin, przyglądając się drobnym, czarnym literkom układającym się w imię i nazwisko odbiorcy.
Przeglądanie cudzej korespondencji było rzeczą okropną i Hermiona nigdy by się na to nie zdecydowała, gdyby nie znajome pismo na kopercie. Pismo Pottera.
List Harry’ego do Draco.
To wszystko było zbyt dziwne, żeby tak zwyczajnie w to uwierzyć. Przysiadła na łóżku, wpatrując się w trzymany rękach list. Otworzyć go i przeczytać? Oddać go właścicielowi? Wiedziała, że w tym drugim wypadku nigdy nie dowie się co było w jego treści. Skoro najwidoczniej Harry nie powiedział jej o tym, że prowadzi korespondencję z Draco, ona miała o niczym nie wiedzieć. Przez chwilę dumała nad tym, jak bardzo poczuła się dotknięta. Sytuacja między nią a Harrym była ostatnio skomplikowana, ale wyglądało na to, że wychodzi z poza przyjacielskich rejonów kierując się wyżej, do zupełnie innej sfery. Nie wiedziała na czym polegała ich relacja. W ciągu ostatniego roku bardzo się do siebie zbliżyli. Zaraz po tym jak rozstała się z Draco, Harry nieustannie był gotów pocieszać jej potłuczone serce. Ona potrafiła słuchać o jego życiu i rozterkach związanych z przyszłością. Ufała mu jak nikomu, tym bardziej, że powiedział jej o przepowiedni, dzięki której mogła uratować jego życie. I prawdopodobnie życie Draco, albo nawet swoje. Gdyby wszystko potoczyło się zgodnie z przeznaczeniem, straciłaby dwie najważniejsze osoby. Harry temu zapobiegł. Była mu wdzięczna jak nikomu innemu. Ale… Nigdy nie przypuszczała, że Potter mógłby cokolwiek do niej poczuć. Był dla niej przyjacielem i oparciem, ale nigdy nie czuła do niego nic więcej. Ale w dzień wyjazdu z Hogwartu zdarzyło się coś, o czym bała się z kimkolwiek porozmawiać. Przecież Harry nie mógł jej kochać. Założyła, że wszystko to co się stało, ich pocałunek, wynikał jedynie z nadmiaru emocji. Nie czuła nawet potrzeby pytać Pottera co to miało znaczyć, bo była pewna, że sam nie ma ochoty roztrząsać tego tematu. Poniosło ich, zdarza się. Znali się przecież tyle lat i podobne sytuacje nigdy nie miały miejsca. Harry był szczęśliwy z Ginny. Wiedział, że Ron czuje do niej miętę, a nigdy nie wszedłby w drogę przyjacielowi, wiedząc nawet, że Hermiona nie odwzajemnia uczuć Weasleya. To nie mogło być nic ważnego. Przecież Harry zdawał sobie sprawę, że Hermiona może coś jeszcze czuć do Malfoya.
To było takie… bez sensu. Harry miał dzisiaj przyjechać. Mieli porozmawiać, odwiedzić Hagrida i nadal zachowywać się jak przyjaciele. Więc skąd ten list? Czy było coś, o czym Hermiona nie wiedziała? Coś, co Harry tak bardzo chciał przednią ukryć? Coś, co wymagało tajnej korespondencji z Malfoyem?!
Wiedziała na pewno, że ta sytuacja zostanie wyjaśniona jeszcze dzisiaj.
Drżącymi dłońmi sięgnęła po list. Jej zaskoczony wzrok szybko przesuwał się po pergaminie, a usta rozchylały się z niedowierzania. Nie zastanowiwszy się na tym co robi, wstała z łóżka i nie zwracając uwagi na to, że jest jeszcze w koszuli nocnej, pognała do pokoju Malfoya.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz