4 września 2012

20. Ironia losu.



Opowiadanie II : Oszukać przeznaczenie.


- Granger!
- Uspokój się i poczekaj chwilę w ciszy!
- Czekam już ze sto lat!
- Więc jedna chwila cię nie zbawi!
- Gra…
- Zamknij się!!!
Draco prychnął, podnosząc się z kanapy i podchodząc do szafy. Wyciągnął elegancką marynarkę, którą narzucił na koszulkę. Tak, on zawsze słynął z wyczucia niewymuszonego stylu. Zerknął w lustro – żadna nie oparłaby mu się w tej chwili. A on wychodzi z Granger na kolację. Świat stanął na głowie. Przez cały tydzień tak niemiłosiernie się wynudził, nie mogąc znaleźć ani jednej dziewczyny, którą mógłby gdzieś zaciągnąć, że w końcu zabrał swoją współlokatorkę na umówioną kolację.
Może być zabawnie, powtarzał sobie. Ale już był zirytowany – od piętnastu minut czekał, aż w końcu dziewczyna uraczy go swoją obecnością. To było do niej niepodobne – nigdy się przecież nie spóźniała. W końcu zeszła – Draco już miał jej wygarnąć jak dużo czasu musiał zmarnować na czekanie na jej szanowną osobę, gdy wyrwało mu się pół kpiące, pół zafascynowane: - No, no Granger… To dla mnie się tak odstawiłaś?
Rzuciła mu wyniosłe, ale rozbawione spojrzenie. Jej duże brązowe oczy świeciły się jakimś takim żywym blaskiem, od którego nie potrafił oderwać wzroku.
- Nie pochlebiaj sobie. Pomyślałam, że skoro mnie zapraszasz na kolację, z pewnością wykosztujesz się na jakąś elegancką restaurację. Dlatego… po prostu się ubrałam… inaczej niż zwykle… - dokończyła, niezręczny wywód kończąc uśmiechem, który miał widocznie oznaczać „to już koniec pytań, inaczej pożałujesz”.
Ale stwierdzenie, że ubrała się inaczej niż zwykle było mocnym niedomówieniem. Ona stała się diametralnie inną osobą. Jej falowane włosy nie układały się w nieładzie dookoła twarzy, tylko były grzecznie zebrane na czubku głowy i upięte w wyskoki kucyk. Czarna sukienka do połowy uda z przodu zakrywająca niemal wszystko co miała do pokazania, z tyłu kusiła głębokim dekoltem w szpic, biegnącym między łopatkami i sięgającym prawie do lędźwi. Na nogach miała ładne, jak na męski, ale wiedzący coś o modzie, gust, buty na niewysokim obcasie.
- W porządku. – Wzruszył ramionami, ukradkiem podziwiając jej lekko opalone słońcem nogi. Puścił ją przodem, z miną pełną uznania oceniając jej opiętą materiałem pupę. Nigdy, nigdy się tak nie zachowywał. Każda dziewczyna zawsze była dostępna, więc nie musiał ukradkiem podziwiać wszystkiego co miała do zaoferowania. On po prostu dostawał to, gdy tylko chciał. Ale Granger była tylko obiektem do podziwiania. Zupełnie nie do ruszenia.
Była najpiękniejszym jabłkiem w sadzie, dorodną brzoskwinią, czymś co miał ochotę łapczywie zjeść delektować się tym w nieskończoność.
Tylko się nie zagalopuj z tymi idiotycznymi porównaniami, Malfoy.
- Idziesz, czy dalej będziesz gapił się na mój tyłek?
Spiorunowała go wzrokiem, a on uśmiechnął się do niej bezczelnie, jakby odpowiedź była jednoznaczna. Ale po chwili przyspieszył i szturchnąwszy ją lekko w ramię, szepnął do ucha: – Rozluźnij się, Granger. Mamy taki piękny wieczór, że może chciałabyś…
Nie dokończył, kiedy jej kopertowa torebka wylądowała na jego głowie.
Pięknie. Zapowiadał się naprawdę „cudowny” wieczór. Dwa wnioski nawet nasuwały się same.
Pierwszy: na pewno zamierzał spróbować jeszcze raz trochę ją rozluźnić.
Drugi:  musiał zrobić to szybko, bo inaczej ta wariatka zabije go torebką, zanim dojdą do restauracji.

***

- Myślę, że nie powinnam już pić.
            Lekko podchmielona Hermiona odstawiła swój pusty kieliszek z winem, do którego przez cały wieczór dolewał alkoholu. Nie wiedziała nawet ile wypiła, bo przez cały wieczór nie zobaczyła dna naczynia.
- Daj spokój, to tylko wino… – Za to Draco podpuszczał ją niemal od samego wejścia do lokalu. Już wydawała się mniej groźna. I bardziej wyluzowana. Jeszcze kilka kieliszków, a…
…Granger zwróci zawartość żołądka?
…będzie dla niego bardzo milutka.
Zdecydowanie liczył na to drugie.
Żebyś się tylko przypadkiem nie przeliczył, Draco.

***

- Czy tych schodów zawsze było tak dużo? – zachichotała. Draco wywrócił oczami i zrobił kwaśną minę. Kiedy on nie pił, było zdecydowanie mniej zabawnie. Zupełnie nie wpadł na to, że będzie musiał ją niańczyć.
            Pomagał jej wejść po tych głupich zamkowych schodach, co chwilę ją uciszając. Gdyby ktokolwiek znalazłby ich teraz w środku nocy chadzających po korytarzu, mieliby ostro przechlapane.
Hermiona, jakby czytając w jego myślach, spoważniała.
- Będziemy mieli kłopoty? – zapytała z szeroko otwartymi oczami, przytrzymując się jego ramienia, żeby nie stracić równowagi.
- Nie, jeśli się zamkniesz.
- No wiesz?!
Patrząc na niego z najwyższym obrzydzeniem ruszyła przed siebie. Wyglądała komicznie, starając się złapać równowagę. Draco przyglądał się jej chwiejnym krokom z wrednym uśmiechem, gdy nagle spoważniał i z paniką rzucił się w jej kierunku.
Za późno.
Ciężka, metalowa zbroja z głuchym łomotem upadła na posadzkę, razem z zaplątaną w nią Hermioną Granger.
- Granger! – wrzasnął, zapominając o żelaznej zasadzie zachowania ciszy podczas nocnych wędrówek. – Teraz na pewno nas usłyszą.
- Nie będzie kłopotów, jeśli się zamkniesz – szepnęła z szelmowskim uśmiechem, zupełnie nieprzejęta zaistniałą sytuacją. Na gacie Merlina, czy on zabrał właściwą dziewczynę z restauracji? Wyglądała jak Granger, nawet była tak samo irytująca, ale zupełnie nie zachowywała się jak ona.
            Draco rozumiał, że była pijana, ale czy nie uderzyła się przypadkiem w głowę? Mogli ich złapać! A ona najwyraźniej nic sobie z tego nie robiła.
Hermiona zebrała się z ziemi, wyciągając różdżkę i zaklęciem doprowadzając zbroję do porządku.
- Granger, nie obracaj moich słów przeciwko mnie, teraz jest już a późno, zaraz Filch…
Nie dokończył, kiedy ze rozdrażnioną miną przysunęła twarz do jego twarzy nakryła jego usta swoimi. Musiała stanąć na palcach, żeby dosięgnąć. Nie całowała go – po prostu przytknęła wargi do jego ust, chcąc go uciszyć. Udało się.
Odsunął się od niej gwałtownie, oszołomiony sytuacją.
Ciekawe, czy będzie coś pamiętała następnego ranka… Na jego usta znowu wypłynął ten typowy, asymetryczny, rozleniwiony, a jednocześnie szyderczy uśmieszek.
Jego twarz wygląda niemal nienaturalnie kiedy go nie było.
Przez kilka sekund oboje nie wiedzieli gdzie podziać swoje skrępowane spojrzenia; przed kontaktem wzrokowym uratowały ich zbliżające się kroki.
- W nogi – szepnął łapiąc ją w pasie i ciągnąc za sobą. Pobiegli, albo w przypadku Hermiony – potoczyli się w stronę dormitorium.
Obracając się  jeszcze przed zakrętem, Draco z szaleńczo bijącym sercem sprawdził, kto tak bezczelnie ich przepłoszył.
Kątem oka dostrzegł Sybillę Trelawney w różowym szlafroku, podążającą korytarzem ramię w ramię z Filchem i pogrążoną w dyskusję na temat przeznaczenia.
Że co?
Powstrzymując parsknięcie, ruszył w stronę swojego dormitorium, doganiając obijającą się od ścian Hermionę.
- Z czego się śmiejesz?
Położył jej palec na ustach i wskazał korytarz. Oboje wychylili się zza niego, obserwując w niemym zdumieniu, jak Trelawney zalotnie szturcha woźnego w ramię i chichocze. Blee.
Hermiona nabrała powietrza w płuca, ale zanim jej histeryczny, pijacki śmiech wypełnił korytarz, Draco, przeczuwając jej reakcję, złapał ją w pasie i oderwał od ziemi. W kilku krokach, nadal trzymając ją na rękach, pokonał odległość dzielącą ich od dormitorium i po szybkim odblokowaniu drzwi, zataczając się ze śmiechu, wpadli do pokoju.
Hogwart skrywał o wiele więcej tajemnic niż ktokolwiek by się spodziewał.

***

- Ja już nie piję… – Hermiona skrzyżowała dłonie nad swoją szklanką, na wszelki wypadek już przygotowaną na stoliku.
Pff! Jakby miał zamiar jej jeszcze dolewać!
Malfoy zerknął mściwym wzrokiem na butelkę Ognistej, stojącą na stole, tak jakby to jej winą było dziwne zachowanie Hermiony.
Draco postawił ją tam przed ich wyjściem, z myślą, że jeśli Granger nie skusi się na wino w restauracji, pomoże jej się wyluzować już w dormitorium.
Ale w obecnej sytuacji…
Leżała na kanapie w jego marynarce. Zrzuciła buty i zniszczyła swoją fryzurę. Boso i z rozwianymi włosami wyglądała jak uroczy, pijany anioł. Nawet pomimo czarnej sukienki, niewinność, a jednocześnie seksapil biły od niej jak blask.
Podszedł bliżej, siadając na brzegu kanapy.
- Pamiętasz jeszcze Wyspę Chochlików? – zagaił, nie patrząc jej w oczy. Złapał butelkę Ognistej, obracając ją w dłoniach.
Nie odpowiedziała, jednak jej spojrzenie zrobiło się zamglone, jakby jej oczy momentalnie przykryła warstwa wspomnień.
- Nie rozmawiajmy teraz o tym – powiedział cicho, widząc jej reakcję i nie mogąc się powstrzymać, odgarnął kosmyk jej włosów za ucho. Jej oczy znowu wróciły do obrazów teraźniejszości. Patrzyła na niego badawczo przez kilka chwil.
- Dobranoc. - Niespodziewanie wstała i nie oglądając się na niego, powędrowała w stronę swojej sypialni. Draco obserwował jak powoli wchodzi po schodach i znika w drzwiach swojego pokoju. Westchnął i nalazł sobie whisky do przygotowanej szklanki.
Wspomnienia popłynęły same.


„Bo może obudzisz się pewnego dnia i uświadomisz sobie, że ci mnie brakuje,
I twoje serce zacznie zastanawiać się, w którym miejscu na Ziemi mogę być,
Pomyślisz, że może wrócisz do miejsca, gdzie się spotkaliśmy.”


WYSPA CHOCHLIKÓW.

 Hermiona otworzyła oczy. Wszechogarniająca biel na chwilę ją oślepiła. Siadając na łóżku, zaczęła zastanawiać się gdzie jest. Wspomnienia z wczorajszego wieczoru zachowały się w jej głowie niejasno jak sen. Burza. Jaskinia. Draco.
Zerknęła na bok i krzyknęła zaskoczona. Draco, przykryty od pasa w dół białym prześcieradłem, leżał z głową podpartą na lewej ręce i przyglądał się jej z ciekawością. Nie miał na sobie koszuli i mimowolnie zerknęła na mięśnie jego rąk. Chciała położyć na nich dłonie, całując go w usta, tęsknie przypominając sobie poprzedni wieczór, ale nie była pewna czy mogła to zrobić. Czuła się skrępowana, budząc się w jego łóżku, ubrana jedynie w bieliznę. Pamiętała pocałunki, słowa, pieszczoty, ciepło jego ciała, swój szybki oddech, jego dłonie, spojrzenia i uczucia, które się w niej kumulowały. Ale nie mogła mieć pewności.
- Myślałem, że nigdy się nie obudzisz, księżniczko. – Wywrócił oczami. To byłoby całkiem miłe, gdyby tylko nie wypowiedział słowa „księżniczka” tak ironicznym i obraźliwym tonem. Postanowiła to zignorować.
- Draco. Czy my…? – zapytała nieśmiało, patrząc znacząco a jego nagą klatkę piersiową. Nie pamiętała niczego z poprzedniego wieczoru.
Uniósł brwi. Doskonale wiedział o co jej chodzi, ale najwidoczniej postanowił ja pognębić.
- Czy my… co? – Ewidentnie zmuszał ją do wypowiedzenia tego. Zarumieniła się.

- Czy my… no wiesz. Wczoraj w nocy, czy my…? – Nie była w stanie. Po prostu to słowo nie mogło przejść przez jej gardło. A on pogarszał sytuacje, tak sobie żartując.
- My nie… no wiesz – przedrzeźnił ją, nieudolnie próbując naśladować ton jej głosu. 
Uspokoiła się trochę. To byłoby zbyt szybko. Zbyt… jak? Nieodpowiednio? Nie z tą osobą?
Ale przebłyski dotyczące poprzedniego wieczoru podpowiadały jej, w głębi duszy wiedziała, że gdyby jednak okazało się, że w nocy się z nim… kochała, nie byłaby dzisiaj przerażona tą sytuacją.
- Granger?
- Hmm?
Popatrzyła na niego i niespodziewanym ruchem położyła twarz na poduszce, zupełnie naprzeciwko niego. Jej brązowe włosy rozsypały się dookoła, muskając jego skórę. Wpatrywał się przed chwilę z niedowierzaniem w jej oddalone zaledwie o kilkanaście centymetrów oczy.
- Nic. Po prostu jakoś tak wcześniej nie zauważyłem, że jesteś naprawdę ładna. 
Roześmiali się oboje, a ona skwitowała to tylko słowem „głupek”. Chciała się odwrócić, ale złapał ją delikatnie za podbródek i przyciągając do siebie, pocałował.
Ona i Draco Malfoy. Kto by pomyślał.


Hermiona przysiadła na swoim łóżku, mimowolnie kierując dłoń w stronę ust. Dotknęła delikatnie swoich warg, tak, jakby te wszystkie pocałunki nadal mrowiły ją w usta.
Otworzyła drzwi od swojego pokoju. Zastała go na kanapie,  prawie dokładnie w tym samym miejscu i pozycji w jakiej go zostawiła.
- Draco.
Podniósł głowę i zerknął na nią zaciekawionym wzrokiem.
Ruszyła w jego kierunku.
Wiedziała co robić. Wiedząc też jednocześnie, jak bardzo nie powinna.

***

Miał być zabawny i odprężający. ;) Końcówka może nastrojowa, były wspomnienia.

  * cytat z piosenki The Script, tytuł w drugiej części odcinka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz