4 września 2012

19. Odpowiedź na wszystkie pytania.



 Opowiadanie II: Oszukać przeznaczenie.
  
  
Senna cisza panowała w korytarzu, kiedy Hermiona z całej siły trzasnęła drzwiami do swojego dormitorium. (Wiedziała, że hałas nie sprowadzi Filcha. I tak pewnie kręcił się po zamku starając się złapać ostatnich, wracających do dormitorium, imprezowiczów. Reszta grona pedagogicznego nie przejmowała się uczniami, w ostatnią noc spacerującymi po korytarzach. Nawet w Hogwarcie w te ostatnie chwile można było trochę sobie odpuścić.) Nie wiedziała kto zdenerwował ją bardziej – Dafne, która ni stąd ni zowąd pojawiła się pod ich pokojem, chcąc porozmawiać z Draco, czy Draco, który pomimo gorących protestów Hermiony zgodził się ją wpuścić. Koszmarni Ślizgoni!
Hermiona sapnęła z oburzenia. Nie po to zrobiła mu terapię anty-Greengrassową i przez niemal cały tydzień była dla niego miła, spędzała z nim czas i starała się z nim dogadywać, tylko po to, żeby on teraz tak po prostu pozwolił swojej byłej dziewczynie ze sobą porozmawiać. Pewnie Dafne uknuła jakiś wredny plan i chce do niego wrócić. Hermiona nie wiedziała dlaczego tak irytowała ją ta myśl.
Postanowiła wyjść, by dać im chociaż szansę na spokojną rozmowę, nawet jeśli ta wyfiokowana lala tak niemiłosiernie ją denerwowała. Prawdę mówiąc, ulotniła się, bo nie miała ochoty oglądać ich zgody. Nie zniosłaby widoku tego, że Draco może tak łatwo wybaczyć jej to wszystko. Nie po to, praktycznie dzień w dzień od ich rozstania cierpiała myśli, że może zniszczyła w jego życiu jakąś ważną część, żeby teraz Dafne, która praktycznie w jednej chwili i bez poważnego powodu rozbiła ich mydlaną bańkę, mogła wszystko bezkarnie cofnąć.
 Zorientowała się, że nogi same zaprowadziły ją do miejsca spotkań jej i Setha, kiedy nie mogli przesiadywać w jej dormitorium z powodu rozwścieczonego Dracona. To miejsce stało się takim azylem, iż nie była nawet zaskoczona, widząc Setha siedzącego na jednym ze stopni prowadzących do sowiarni.  
W jednej chwili przypomniała sobie wydarzenie sprzed kilku godzin, w którym Seth z łatwością zniszczył cudze marzenia. Gdyby nie on, Dafne i Draco nie rozmawialiby teraz. Nikt nie zostałby upokorzony. Przyjaźń nie zostałaby zerwana. A w oczach ciemnowłosego chłopaka, który nie był zamieszany w tę sytuację i tak nie pojawiłoby się głębokie rozczarowanie. Hermiona nienawidziła oglądać destrukcji. Wolała wierzyć, że świat jest dobry.
Spojrzała na chłopaka karcąco.
- To ty jesteś za to odpowiedzialny, prawda?
Seth nie dał upustu swojemu zaskoczeniu, tylko pokiwał głową. Nie było sensu zaprzeczać. Jego plan nie był przecież wcale tak skomplikowany. Musiał powiedzieć Astorii czego dowiedział się, kiedy podsłuchał rozmowę Pansy i Dracona. Seth miał doskonały motyw, nawet jeśli Hermiona nie miała o nim pojęcia. Chociaż może domyślała się, kiedy po wszystkim wybiegł za Astorią, pragnąc ją pocieszyć. I pogłębić trochę jej rozżalenie w stosunku do Malfoya. Ale Hermiona nie była naiwna. Zawsze podziwiał jej zmysł obserwacji. Z łatwością go rozgryzła. Była zbyt inteligentna, żeby dać się zwieść.
Ciekawe czy już wiedziała, że Seth zamierza nią zerwać…?
Zdawało mu się, że wczytał z jej oczu pewność odnośnie tego, co ma się wydarzyć. Wiedziała. I rozumiała.
Nagle poczuł się jak ostatni dupek.
- Nie powiesz nikomu?
Przełknął ślinę, patrząc na nią błagalnie.
- Nie bądź głupi. Draco by cię zabił.
- Nie o to chodzi! – zirytował się.
 - A o co? – Hermiona uniosła brwi.Wydawało jej się, że Seth chce uratować sytuację i sprawić, żeby nikt poza Astorią nie dowiedział się o małym romansie Malfoya.
 Nie podobał mu się jej protekcjonalny ton. Nie chciał, żeby robiła mu łaskę, chroniąc go przed Draco. Jeśli chciała się wygadać Malfoyowi – proszę bardzo, mógł mu stawić czoło.
Pomyślał o Astorii, która mogła by się o tym dowiedzieć i poczuł dreszcz strachu… Przecież zawsze chodziło tylko o nią. Co tam Draco.
- Przepraszam. To nie miało tak wyglądać, Hermiono – powiedział szczerze.
Wyglądał na skruszonego i zrezygnowanego. Hermiona mogła zacząć go oceniać, bądź też pogodzić się z losem. Zdecydowała się na to drugie. Mimo że miała ochotę uderzyć go w tą pustą głowę, jego skrucha wydawała się zbyt szczera, by mogła się tak zwyczajnie złościć. Nawet jeśli granicę wściekłości chwilę wcześniej naruszyła inna para Ślizgonów.

- Powiedz mi tylko, czy coś… - przełknęła ślinę, bo słowa nie chciały wydostać się z jej ust. – Czy cokolwiek było prawdziwe?
Jego jedno spojrzenie wyjaśniło jej wszytko. I nie czuła już złości. Wiedziała, że ją wykorzystał, ale nie zrobił tego do końca świadomie. Nie chciał jej skrzywdzić, ale nigdy… Nigdy jej nie kochał.
- Nie muszę już nic mówić, prawda? Ty wszystko wiesz. – Seth zaśmiał się nerwowo.
- Ciesz się, że jestem inteligentna. Bo pewnie tłumaczenie tego mogłoby być kłopotliwe.
            Założyła ręce na piersi. Nie spodziewała się takiego zakończenia. Ale może tak było dla nich lepiej?

„- Nie miałem pojęcia, że według Hermiony Granger najlepszym sposobem na spędzenie piątkowego wieczoru jest randka z "Największymi Bitwami Goblinów XVI Wieku". – Tuż przy jej uchu rozległ się kpiący, chłopięcy głos. Odwróciła się szybko, niemal podskakując i upuszczając tomisko na ziemię.”

„- Jestem Ślizgonem i uczę się na szóstym roku…”

Zastanawiała się, czy jako osoba inteligentna i pojętna, nie powinna uczyć się na własnych błędach? Czy powielanie tych samych historii nie było zbyt banalne?

„ - Znasz Watters’a? – zdążył wydukać Draco, kompletnie zdezorientowany, ale Hermiona zamiast odpowiedzieć,  zachichotała perliście, patrząc na niego dziwnym wzrokiem.”

Czy tylko ją Seth wykorzystywał? Ona też nie była w porządku. Przecież uwielbiała oglądać wyraz twarzy Dracona, gdy mówiła o Secie. Dziką przyjemność sprawiało jej podpuszczanie Malfoya.

„- Cześć, Draco… - Seth wyszczerzył się do przybysza, jednocześnie przysuwając do siebie dziewczynę i dając mu wyraźnie zrozumienia, że mimo przyjaznego powitania, nie jest tu mile widziany.”

Seth, nieświadomie stał się elementem ich gry.
„ - Hej, co się tu dzieje? – Gdzieś w oddali rozległ się ostry głos Setha. Draco nie kontaktował - przed oczami nadal migały mu wszystkie gwiazdki. Z takim przygotowaniem mógłby bez problemu zdać test z astronomii na wybitny.
- Nic, nic, mieliśmy małą wymianę… zdań – warknęła Hermiona, rzucając mu wściekłe spojrzenie.
- Zapraszam do szatni, kapitanie - mruknął Seth z przekąsem, podchodząc do Gryfonki. Nie zdając sobie trudu odsunięcia się od Malfoya, pocałował dziewczynę ostentacyjnie.”

 - Cieszę się, że jednak mogłem cię lepiej poznać. Teraz wierzę, że nie wszyscy Gryfoni są takimi okropnymi frajerami.
Hermiona zaśmiała się, wiedząc, że słowa Watters’a były tylko trochę złośliwe. Rasowy Ślizgon nie mógł w pełni pozbyć się cynizmu.
- Możemy zostać przyjaciółmi. – Seth wykorzystał moment swojej przewagi, kładąc dłoń na jej ręce. W gruncie rzeczy zależało mu na dziewczynie.

„Hermiona zachichotała, kiedy Seth załaskotał ją w kark, całując jej szyję. Miała doskonały humor, a Seth widocznie nie przejmował się porażką swojej drużyny. Przybiegł do niej zaraz po meczu, chcąc uczcić zwycięstwo Gryfonów. On już doskonale wiedział jak to zrobić. Może nie był specjalnie lojalny w tym momencie, ale za to musiał celebrować swój tryumf.”

 „- Powodzenia – szepnęła słodko dziewczyna, wspinając się na palce i całując zaskoczonego Setha. Chłopak objął ją w pasie, przytrzymując przy sobie jeszcze kilka sekund.
- Myślałem, że kibicujesz Gryfonom – droczył się, łapiąc ją za ręce i splatając ich palce ze sobą.
- Oczywiście, że tak, głupolu. Ale powodzenia życzę tobie jako jednostce – wytłumaczyła mu powoli, tak ja mówi się do pięcioletniego dziecka. Zaśmiała się melodyjnie.
- Jakie to słodkie – zaświergotał Seth, idealnie przedrzeźniając głos Hermiony.”

Granger zamarła. Nie potrafiła sobie tego wyobrazić. To byłoby zbyt nienaturalne. I znowu popełniłaby ten sam błąd. Nie, wyrażenie „do trzech razy sztuka” na pewno nie odnosiło się do nawiązywania relacji miedzy Gryfonami i Ślizgonami.

- Nie, Seth. To i tak było skomplikowane. Należymy do dwóch innych domów, więc nie możemy się  tak po prostu przyjaźnić. 
Hipokrytka. Ale Draco… Draco to coś zupełnie innego. Była z nim związana, nawet jeśli nie chciała go znać. Połączyło ich przeznaczenie, siła na którą nie mieli żadnego wypływu.
- Poza tym… Sama nie wiem czy chciałabym się z tobą przyjaźnić. To, że ci wybaczam, wcale nie znaczy, że chcę cię jeszcze znać.
- Rozumiem – odpowiedział chłodno, nieco zaskoczony jej reakcją. Jej słowa ubodły go, lecz wiedział, że miała rację. Nigdy do siebie nie pasowali. - W takim razie co mogę jeszcze powiedzieć, oprócz: żegnaj, Hermiono…?
Pocałował ją delikatnie w policzek i odszedł, nawet nie starając się spojrzeć na nią po raz ostatni. Był to dobry ruch, ponieważ Hermiona, nie wiedząc dlaczego, uśmiechnęła się słabo, jakby jej ulżyło.
„Chłopak wyciągnął rękę i odgarnął jej włosy za ucho, zbliżając twarz coraz bardziej. Był blisko. Bardzo blisko…                                                                     
Nie wytrzymała i nachyliła się, całując go w usta. Zaskoczony, odpowiedział na pocałunek, owijając rękę wokół jej talii i przyciągając ją do siebie, tak, że pozbawił ją oddechu na kilka sekund.”

 Seth zawsze pozostanie w miarę pozytywnym wspomnieniem. Ale była pewna, że tak będzie lepiej. Dla wszystkich.

***


Ostatni poranek w Hogwarcie, zanim miała wrócić tu po dwóch miesiącach wakacji, miał być dla Astorii niezapomniany. Idąc na ostatnie śniadanie obserwowała uczniów, którzy tak jak ona ledwo zwlekli się z łóżek po wczorajszej imprezie pożegnalnej. Uśmiechała się do znajomych, nie dając po sobie poznać, że czuje się, jakby staranowało ją stado centaurów. Przysiadając się do stołu Slytherinu odruchowo zaczęła szukać wzrokiem Dracona. Nie zaskoczyło jej to, że się nie zjawił. Nie po tym, co stało się na wczorajszej imprezie.
Astoria wzdrygnęła się lekko, czując ukłucie w sercu. Rozczarowanie nie było najprzyjemniejszym uczuciem, tym bardziej, gdy czuła się zdradzona przez osobę na której jej zależało. To, co wczoraj wyszło na jaw, w jednej chwili zniszczyło wszystkie pozytywne uczucia, które kiedykolwiek czuła do Malfoya. To nie tak, że z dnia na dzień przestała go kochać, nawet po tym wszystkim. Ale teraz przytłaczała ją świadomość tego, do czego zdolny jest ktoś, kto wydawał się przecież taki idealny. Najwspanialszy na świecie. Zawsze wydawało jej się, że zna każdą jego wadę. Że nawet te mankamenty wydają się czymś, co wcale nie przeszkadza jej w tym szaleńczym zauroczeniu w chłopaku swojej starszej siostry. Dlaczego w takim razie ta wiadomość, której w sumie mogła się nawet spodziewać, tak bardzo ją zabolała? Astoria była realistką – wiedziała, że nie chodzi tu o jej pokrzywdzoną przez tą sytuację siostrę. Współczuła jej, lecz ból, który czuła nie miał nic wspólnego ze zwykłym litowaniem się nad losem Dafne. Chodziło o coś głębszego, o coś, co już nigdy nie pozwoli jej patrzeć na Dracona w ten sam sposób. Zawsze wiedziała, że pierwsza para Slytherinu nie jest wzorem moralności, lecz taka prawdziwa, poważna zdrada było to zbyt wiele. Dafne w jednej chwili straciła zaufanie do Draco i do swojej najlepszej przyjaciółki. To było dla Astorii nie pojęte, jak Draco mógł przespać się z Pansy. Astoria sprzedałaby swoją duszę, by tylko móc chociaż przez chwilę poczuć na ustach wargi Malfoya, ale wiedziała, że nigdy nie dopuściłaby do tego, by tak zwyczajnie dać ponieść się emocjom i pozwolić mu na zdradę swojej siostry. Nie chodziło o moralne konsekwencje, to nigdy nie był problem dla Ślizgona. Tylko wydawało się to zbyt poniżające, by w ogóle mogło nastąpić. Coś, co wykraczało poza sferę zwykłej zabawy, flirtu i pomyłki było przekroczeniem pewnej granicy. I nie liczyło się to, że wszystko oscylowało tylko wokół fizyczności, że brak uczuć do obiektu z którym się zdradza, wyklucza winę. Przecież to nie miało sensu.
- Cześć.
Seth Watters, jak zwykle obłędnie przystojny, pojawił się obok zupełnie niespodziewanie, wytrącając ją z transu. Poczuła, jak jego palce muskają płatek jej ucha, gdy odgarnął jej włosy z twarzy i pocałował w policzek.
- Cześć – mruknęła, siląc się na uśmiech. To kolejna rzecz, która zmieniła się od wczorajszej nocy. Zupełnie przypadkowo – od nadmiaru wrażeń, alkoholu – zgodziła się na coś, co powinno nigdy nie mieć miejsca. Zeszłej nocy Seth wyznał jej miłość, a ona pijana, rozczarowana i załamana wydarzeniami dotyczącymi Draco, pozwoliła mu uwierzyć, że czuje to samo. Pozwoliła się pocałować, odprowadzić do dormitorium, pocałować raz jeszcze i pozwolić mu myśleć, że ona czuje do niego to samo. Nie sadziła, że Seth będzie to pamiętał, ale widocznie nie było to pijackie bełkotanie na co miała nadzieję. Nie chciała zwodzić chłopaka, ale nie miała pojęcia jak wytłumaczyć mu, że to tylko pomyłka. Przecież nie mógł pomyśleć, że to co zrobił Draco sprawiło, że przestała go kochać! Ale najwidoczniej się przeliczyła, gdyż Seth wyglądał, jakby na świecie nagle przestały istnieć problemy. Był rozpromieniony i świeży, podczas gdy cała reszta zamku leczyła kaca - giganta. Miała nadzieję, że ich dwumiesięczna rozłąka pomoże, a Seth przez wakacje zapomni o wszystkim. Że ta noc wyblaknie, a ona po prostu wytłumaczy mu wrześniu, że to była tylko pomyłka. I że ich przyjaźń jakoś to przetrwa.
- Mam świetne wieści. W drodze do Wielkiej Sali spotkałem Gabriela Walsha. Podobno na wakacjach zamierzasz podróżować z nim i jego siostrą po Europie…?
 Blondynka podniosła głowę, patrząc tępo na chłopaka. Chyba nie zamierza powiedzieć, że…
- Powiedziałem, że się do was przyłączę.  Będziemy mogli całe dwa miesiące spędzić razem!
 A jednak. Astoria zastanawiała się, czy gdyby zacisnęła teraz oczy i ponownie je otworzyła, okazałoby się, że to tylko głupi sen…?
Seth błysnął zębami w uśmiechu, ale Astorii zabrało się na mdłości. Zagapiła się w swój pusty talerz. Czuła, że burczy jej w brzuchu, ale zapach jedzenia wywoływał mdłości. Podniosła się szybko z ławy, ale Seth na nieszczęście wykonał ten sam ruch tylko z kilkusekundowym opóźnieniem. Miała nadzieję, że spławienie go będzie łatwiejsze.
- Źle się poczułam – zaczęła, ale on szybko wyciągnął rękę w jej kierunku, starając się położyć ją na jej talii. Odsunęła się szybko.
- Pójdę z tobą, może pomo…
- Poradzę sobie, Seth – warknęła to ostrzej niż zamierzała, jednak i tak nie wywołało to na chłopaku pożądanej reakcji. Słyszała jego kroki za sobą. Zacisnęła zęby. Przyspieszyła do biegu, mając nadzieję, że to go zniechęci. Nie zamierzała jednak się odwracać, by to sprawdzić. Biegła, mijając zejście do lochów i wspinając się po schodach trzy pietra w górę. Dopiero, gdy zdawało jej się, że zaraz pęknie jej klatka piersiowa i poczuła się tak, jakby miała wypluć płuca, przystanęła. Osunęła się po ścianie dysząc ciężko. A potem, mając nadzieję, że nikt jej nie zauważy, podciągnęła nogi pod siebie i zagłębiła się w swojej prywatnym, wolnym od Setha Wattersa, świecie.

***


Ekspres Hogwart-Londyn z głośnym zgrzytem potoczył się po torach. Buchnęły kłęby szarego dymu, przez kilka chwil całkowicie uniemożliwiając zobaczenie czegokolwiek. Jak dziwnie było stać „po tej drugiej stronie” i obserwować ludzi spieszących do domu, na wakacje. Jak dziwnie było znaleźć się tutaj samemu ze świadomością, że jutro nie spotka innych Ślizgonów na śniadaniu, że nie będzie tak jak każdego normalnego dnia szedł na lekcje, tylko uda się do lochów i w końcu dowie się co będzie robił przez całe lato. Nie, żeby specjalnie go to interesowało – tak,  jakby cała jego energia sunęła teraz po torach w kierunku Londynu.
- Draco? – Z mgły wyłoniła się sylwetka Hermiony. Zupełnie zapomniał o jej towarzystwie. W przeciągu ostatniego roku widział ją tak rzadko, że kiedy tylko pociąg odjechał, poczuł się jak ostatni człowiek na świecie.
- Dziwne uczucie, co? – westchnął, wzrokiem nadal podążając za czerwonym pociągiem, który stawał się coraz mniejszy i mniejszy w jego oczach.
Hermiona przytaknęła. Obejmowała się ramionami, patrząc na niego wyczekująco, tak jakby tylko czekała aż razem wrócą do zamku, do domu. W normalnych okolicznościach uśmiechnąłby się tylko złośliwie, rzucając jakiś mało subtelny tekst o tym, czy sama nie potrafi dotrzeć do Hogwartu. Ale dzisiaj, teraz… Nie chciał zostawać sam. Jej towarzystwo było czymś czego potrzebował i nawet jeśli wmawiał sobie, że to tylko dlatego, iż nie ma żadnego wyboru, nie chciał tego roztrząsać. W ostatnich dniach ciągle mu pomagała, chociaż zupełnie nie musiała tego robić. Przeszłość nadal się liczyła – nikt nie wymazał im wspomnień żadną magiczną gumką, zacierającą najboleśniejsze ślady, jakie pozostawiło jego okrucieństwo.
Cały czas wmawiał sobie, że robi dobrze. Robił dobrze, kiedy chciała mu pomóc, ale on odrzucał jej dłoń. Wciąż i wciąż, zupełnie nie zważając na kawałek życzliwości, który po raz pierwszy w życiu ktoś chciał mu tak zwyczajnie dać. Przypomniał sobie jak się czuł, kiedy ciążyło nad nim zadanie zlecone przez Voldemorta. Zabić Dumbledore’a. Tak bardzo chciał to zrobić i jednocześnie tak bardzo nie potrafił. To zadanie było zbyt nieosiągalne, a jego zbyt przerażała myśl, iż mógłby nie podołać. Draco nie był człowiekiem, który chce przekonywać się o własnych słabościach. Nie był człowiekiem, który dopuszczał do siebie myśli, że jest niepokonany, że też może przegrać…
I wtedy – w najczarniejszych odmętach rozpaczy, w najgłębszych zakamarkach bólu, nagle pojawiła się ona. Wyciągnęła z niego każde słowo, które miało pozostać wiecznym sekretem. Zwierzył się jej – jak naiwny dzieciak, który mówi wszystko co wie za marnego cukierka. Miał wszystkiego tak bardzo dość, a ona słuchała. I nie chciała odejść. Zaczął traktować to jak zabawę. Powiedział jej o zadaniu, o Voldemorcie, o bólu i o momentach, w których tak bardzo się bał, bał się życia, bał się tego, co może się zdarzyć. Wiedział, że może jej ufać, że nic nikomu nie powie. Była po prostu… dobra. Dziwna cecha ludzi. To tak jakby świadomie skazywali się na słabość, na zupełnie absurdalną wiarę w ludzi i w jakiś taki ufny sposób, przyjmowali świat taki jakim jest. Żadnych wątpliwości, żadnych pytań. Nie to co on – on zawsze musiał wiedzieć jak, dlaczego i po co. Brak tej wiedzy wywoływał bezbrzeżną irytację, ale nagle pojawiała się ona, która nawet milcząc, stawała się odpowiedzią na wszystkie jego pytania. Ale kiedy i ona poznała prawdę, poczuł się zagrożony. Wykorzystywał ją. Ranił. Zaczął bawić się jej kosztem – w końcu to potrafił robić najlepiej. To zabawne, ale to był jego talent. Talent na ogół kojarzy się  przecież z rzeczą pozytywną – niektórzy śpiewają, inni tańczą. On krzywdził innych. Sprawiał, że świat przestawał być takim uroczym miejscem, a życie zamieniało się w torturę. Okrutne? Ale dzięki temu żył. A Hermiona Granger stała się jego najwspanialszym hobby. Była jego energią, pożywką. To było chore, ale jednocześnie fascynujące. Czerpał energię z jej bólu. Jeszcze wtedy chciał ją krzywdzić, tak bardzo chciał, żeby ktoś cierpiał tak mocno jak on. Żeby ktoś zajął jego miejsce na dnie tego piekła w którym się znalazł. Zupełnie nie spodziewał się, że zamiast siedzieć bezczynnie, ona po prostu wyda jego plany staremu Dumbledore’owi. No, może nie powiedziała staruszkowi całej prawdy. Ale sprawiła, że tamtej nocy, w które to Draco miał wykonać swoje zadanie, Albus Dumbledore przeżył. Nie wiedział, że była zdolna do takiej zdrady. Do takiego wyrachowania.
„Dwa ostre, przyciszone głosy rozdzierały ciszę panującą w gabinecie dyrektora Hogwartu. Gryfonka i Ślizgon kłócili się szeptem, rzucając sobie nienawistne spojrzenia. Profesora Dumbledore’a nie było w gabinecie, co w pełni wyjaśniało brak skrępowania w kwestii rzucaniu w siebie barwnych wyzwisk.
- Nie boisz się odpowiedzialności za to, co zrobiłaś? – Draco zaśmiał się gorzko, obrzucając ją niechętnym spojrzeniem. To oczywiste, że się nie bała, choć bardzo powinna. Naraziła się nie jednej osobie, krzyżując plany Czarnego Pana. Ale wyraz niewzruszenia na jej twarzy mówił sam za siebie – była wręcz przekonana, że postąpiła słusznie.”

Co by się stało, gdyby wszyscy dowiedzieli się, że zdradził swój plan tej małej szlamie? Że pozwolił na to, by pobiegła do pieprzonego Pottera i pokrzyżowała szyki jemu i reszcie Śmierciożerców? Och tak, była uczciwa. Obiecała, że nikomu nie powie i nie powiedziała, fakt. Ale sprawiła, że Potter i stary Drops nie wyszli z zamku. W takim wypadku Dumbledore byłby w pełni sił, nawet gdyby Draco próbował go zabić. A po co Śmierciożercy mieliby dostać się do zamku, pełnego przygotowanych na to nauczycieli?
Och tak, z innej perspektywy można by stwierdzić, że go uratowała. Uratowała go przed popełnieniem zbrodni w sposób, który nie sprowadzał na niego gniewu Czarnego Pana. Voldemort postanowił zmienić strategię i Draco został oddalony do tego zadania. Zemsta na jego ojcu nie miała znaczenia teraz, kiedy nagrodą było coś zupełnie innego. Teraz, kiedy Harry Potter był w zasięgu ręki. Draco mógł zostać marionetką w rękach Czarnego Pana po raz drugi, ale zawiódł. I może dzięki temu został ocalony.
Doskonale rozegrana akcja. Wiedziała, że Draco nie poniesie konsekwencji u Czarnego Pana. Dumbledore i Potter nie wyruszyli tamtej nocy z zamku, więc nikt nie dowiedział się, że to on, Draco zdradził. Voldemort uwierzył w siłę przypadku. Jego rodzina była bezpieczna, a Voldemort wściekły, ale zupełnie nieświadomy, nie ukarał nikogo. I Draco znów stał się wolny. Nie miał już zadania, które go zabijało, Czarny Pan zupełnie zmienił plany i postanowił, że Malfoy Junior nie zostanie wtajemniczony. Draco wiedział, że pewnego dnia będzie musiał odkupić winy swojego ojca, ale miał nadzieję, że ten dzień nadejdzie dopiero w dalekiej przyszłości.
Ale stała się rzecz, której się nie spodziewał. Dumbledore wysłał Granger i jego na Wyspę Chochlików. A on tak bardzo wtedy nienawidził tej małej szlamy… Nie był w stanie czuć wdzięczności, nawet jeśli uratowała życie jemu i jego rodzinie…
- Zawsze myślałam, że pożegnanie z Hogwartem będzie dla mnie trudne – zaczęła – a tymczasem wiele oddałabym, żeby siedzieć teraz w pociągu z przyjaciółmi.
Uśmiechnęła się nieśmiało i Draco delikatnie odwzajemnił uśmiech. Miał podobne odczucia. Nie chciał tu być. Niepokój ściskał mu żołądek, tak jakby miał się zaraz dowiedzieć jakiejś straszliwej prawdy…
Kiedy Ekspres Hogwart-Londynw końcu zniknął, stając się tylko małą plamką na tle horyzontu, ruszyli w stronę zamku w milczeniu. Draco kopał napotykane po drodze kamyki.
 - Myślisz, że McGonagall dowali mi roboty?
- Nie wiem – odpowiedział zgodnie z prawdą. McGonagall była surowa, ale wątpił, by miała zapędy sadystyczne i chciała wykończyć swoją uczennicę w wakacje.
Rozmowa była zbyt niezręczna, dziwna. Zastanawiał się, czy też myśli nad tym, co zdarzyło się na Wyspie Chochlików. On nie mógł przestać o tym myśleć.
- Może… zjemy dzisiaj razem kolację? – zapytała nagle, szarpiąc brzeg swojej koszulki.
Draco zaśmiał się w duchu z tej jej nerwowości. Zapomniał już jaka była słodka. I jaka niebezpieczna pod fasadą łagodności. Wyglądała tak nieszkodliwie. Mimo wszystko… Nie miał się czego obawiać. Przecież teraz już nigdy nie mogło być jak dawniej. Już nigdy nie będzie jak dawniej. Nigdy go nie skrzywdzi, bo nigdy nie otworzy przed nią serca, na tyle, by mogła wpłynąć na zmianę jego poglądów. Choćby najmniejszych.
- Jasne – wyszczerzył zęby w swoim powalającym uśmiechu, nie zastanawiając nawet na co się zgadza. Konsekwencje były teraz zbyt niewyraźnym widmem przyszłości, by mógł je rozważać.
Hermiona uśmiechnęła się promiennie, a on nabrał głęboko powietrza. Wiedział, że ich relacje zmieniają się jak w kalejdoskopie, ale postanowił zaryzykować. To nie będzie takie trudne. Mógł przecież się z nią przyjaźnić. To był dla niego ciężki rok. A kiedy tylko wakacje dobiegną końca, znajdzie sobie kogoś, kto pozwoli mu zapomnieć o Granger. Raz na zawsze. 

***

No i wreszcie pojawiło się WYJAŚNIENIE PRESZŁOŚCI. ! Przynajmniej w dużym stopniu. Mówiłam, że historia jest raczej oparta na faktach z książki, więc w sumie można było się domyślać o co chodzi. Strasznie mi się nie podoba rozstanie Setha i Hermiony. Niby jest tak jak chciałam, ale czuję, że czegoś nie dopowiedziałam. ;d Jestem prawie pewna, że tylko mi się tak wydaje, ale to głupie uczucie pozostaje. No. Ale Seth jeszcze się pojawi, wiadomo. Tylko po drugiej stronie. Piosenka do tego fragmentu jest w sumie taką zapowiedzą do przyszłości opowiadania. Za to końcówka mi się podoba. Chyba znowu odkryłam, co fascynuje mnie w Dramione. Ach, zmęczył mnie ten odcinek. Ale był konieczny. Mam nadzieję, że teraz pisanie pójdzie mi już szybciej! ;)
Oczywiście, jak to ja – zrobię autoreklamę i zaproszę was na www.teatr-codziennosci.blog.onet.pl . Opowiadanie dla wszystkich, którym przypadła do gustu moja twórczość. Tematyka potterowska, nowe pokolenie. Ale nie zrażajcie się, będą nowi, ciekawi bohaterowie. Ja już mam do nich słabość. Może Wam też się udzieli. ;)
I ostatnie. Blamione ruszyło. Tak, mówię poważnie. www.see-in-a-dream.blog.onet.pl kusi nowym odcinkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz