Opowiadanie
II: Oszukać przeznaczenie.
Senna
cisza panowała w korytarzu, kiedy Hermiona z całej siły trzasnęła drzwiami do
swojego dormitorium. (Wiedziała, że hałas nie sprowadzi Filcha. I tak pewnie
kręcił się po zamku starając się złapać ostatnich, wracających do dormitorium,
imprezowiczów. Reszta grona pedagogicznego nie przejmowała się uczniami, w
ostatnią noc spacerującymi po korytarzach. Nawet w Hogwarcie w te ostatnie
chwile można było trochę sobie odpuścić.) Nie wiedziała kto zdenerwował ją
bardziej – Dafne, która ni stąd ni zowąd pojawiła się pod ich pokojem, chcąc
porozmawiać z Draco, czy Draco, który pomimo gorących protestów Hermiony
zgodził się ją wpuścić. Koszmarni Ślizgoni!
Hermiona
sapnęła z oburzenia. Nie po to zrobiła mu terapię anty-Greengrassową i przez
niemal cały tydzień była dla niego miła, spędzała z nim czas i starała się z
nim dogadywać, tylko po to, żeby on teraz tak po prostu pozwolił swojej byłej
dziewczynie ze sobą porozmawiać. Pewnie Dafne uknuła jakiś wredny plan i chce
do niego wrócić. Hermiona nie wiedziała dlaczego tak irytowała ją ta myśl.
Postanowiła
wyjść, by dać im chociaż szansę na spokojną rozmowę, nawet jeśli ta wyfiokowana
lala tak niemiłosiernie ją denerwowała. Prawdę mówiąc, ulotniła się, bo nie
miała ochoty oglądać ich zgody. Nie zniosłaby widoku tego, że Draco może tak
łatwo wybaczyć jej to wszystko. Nie po to, praktycznie dzień w dzień od ich
rozstania cierpiała myśli, że może zniszczyła w jego życiu jakąś ważną część,
żeby teraz Dafne, która praktycznie w jednej chwili i bez poważnego powodu
rozbiła ich mydlaną bańkę, mogła wszystko bezkarnie cofnąć.
Zorientowała się, że nogi same zaprowadziły ją
do miejsca spotkań jej i Setha, kiedy nie mogli przesiadywać w jej dormitorium
z powodu rozwścieczonego Dracona. To miejsce stało się takim azylem, iż nie
była nawet zaskoczona, widząc Setha siedzącego na jednym ze stopni prowadzących
do sowiarni.
W
jednej chwili przypomniała sobie wydarzenie sprzed kilku godzin, w którym Seth
z łatwością zniszczył cudze marzenia. Gdyby nie on, Dafne i Draco nie rozmawialiby
teraz. Nikt nie zostałby upokorzony. Przyjaźń nie zostałaby zerwana. A w oczach
ciemnowłosego chłopaka, który nie był zamieszany w tę sytuację i tak nie
pojawiłoby się głębokie rozczarowanie. Hermiona nienawidziła oglądać
destrukcji. Wolała wierzyć, że świat jest dobry.
Spojrzała
na chłopaka karcąco.
-
To ty jesteś za to odpowiedzialny, prawda?
Seth
nie dał upustu swojemu zaskoczeniu, tylko pokiwał głową. Nie było sensu
zaprzeczać. Jego plan nie był przecież wcale tak skomplikowany. Musiał powiedzieć Astorii czego dowiedział się, kiedy podsłuchał rozmowę Pansy i Dracona. Seth miał doskonały
motyw, nawet jeśli Hermiona nie miała o nim pojęcia. Chociaż może domyślała
się, kiedy po wszystkim wybiegł za Astorią, pragnąc ją pocieszyć. I pogłębić
trochę jej rozżalenie w stosunku do Malfoya. Ale Hermiona nie była naiwna.
Zawsze podziwiał jej zmysł obserwacji. Z łatwością go rozgryzła. Była zbyt
inteligentna, żeby dać się zwieść.
Ciekawe
czy już wiedziała, że Seth zamierza nią zerwać…?
Zdawało mu się, że wczytał z jej oczu pewność
odnośnie tego, co ma się wydarzyć. Wiedziała. I rozumiała.
Nagle
poczuł się jak ostatni dupek.
-
Nie powiesz nikomu?
Przełknął
ślinę, patrząc na nią błagalnie.
-
Nie bądź głupi. Draco by cię zabił.
-
Nie o to chodzi! – zirytował się.
- A o co? – Hermiona uniosła brwi.Wydawało jej się, że Seth chce uratować sytuację i sprawić, żeby nikt poza Astorią nie dowiedział się o małym romansie Malfoya.
Nie podobał mu się jej protekcjonalny ton. Nie
chciał, żeby robiła mu łaskę, chroniąc go przed Draco. Jeśli chciała się
wygadać Malfoyowi – proszę bardzo, mógł mu stawić czoło.
Pomyślał
o Astorii, która mogła by się o tym dowiedzieć i poczuł dreszcz strachu…
Przecież zawsze chodziło tylko o nią. Co tam Draco.
-
Przepraszam. To nie miało tak wyglądać, Hermiono – powiedział szczerze.
Wyglądał
na skruszonego i zrezygnowanego. Hermiona mogła zacząć go oceniać, bądź też
pogodzić się z losem. Zdecydowała się na to drugie. Mimo że miała ochotę
uderzyć go w tą pustą głowę, jego skrucha wydawała się zbyt szczera, by mogła
się tak zwyczajnie złościć. Nawet jeśli granicę wściekłości chwilę wcześniej
naruszyła inna para Ślizgonów.
-
Powiedz mi tylko, czy coś… - przełknęła ślinę, bo słowa nie chciały wydostać
się z jej ust. – Czy cokolwiek było prawdziwe?
Jego
jedno spojrzenie wyjaśniło jej wszytko. I nie czuła już złości. Wiedziała, że
ją wykorzystał, ale nie zrobił tego do końca świadomie. Nie chciał jej
skrzywdzić, ale nigdy… Nigdy jej nie kochał.
-
Nie muszę już nic mówić, prawda? Ty wszystko wiesz. – Seth zaśmiał się nerwowo.
-
Ciesz się, że jestem inteligentna. Bo pewnie tłumaczenie tego mogłoby być
kłopotliwe.
Założyła ręce na piersi. Nie
spodziewała się takiego zakończenia. Ale może tak było dla nich lepiej?
„- Nie miałem pojęcia, że według
Hermiony Granger najlepszym sposobem na spędzenie piątkowego wieczoru jest
randka z "Największymi Bitwami Goblinów XVI Wieku". – Tuż przy jej
uchu rozległ się kpiący, chłopięcy głos. Odwróciła się szybko, niemal podskakując
i upuszczając tomisko na ziemię.”
„- Jestem Ślizgonem i uczę się na
szóstym roku…”
Zastanawiała
się, czy jako osoba inteligentna i pojętna, nie powinna uczyć się na własnych
błędach? Czy powielanie tych samych historii nie było zbyt banalne?
„ - Znasz Watters’a? – zdążył wydukać
Draco, kompletnie zdezorientowany, ale Hermiona zamiast odpowiedzieć, zachichotała perliście, patrząc na niego
dziwnym wzrokiem.”
Czy
tylko ją Seth wykorzystywał? Ona też nie była w porządku. Przecież uwielbiała
oglądać wyraz twarzy Dracona, gdy mówiła o Secie. Dziką przyjemność sprawiało
jej podpuszczanie Malfoya.
„- Cześć, Draco… - Seth wyszczerzył się
do przybysza, jednocześnie przysuwając do siebie dziewczynę i dając mu wyraźnie
zrozumienia, że mimo przyjaznego powitania, nie jest tu mile widziany.”
Seth,
nieświadomie stał się elementem ich gry.
„ - Hej, co się tu dzieje? – Gdzieś w
oddali rozległ się ostry głos Setha. Draco nie kontaktował - przed oczami nadal
migały mu wszystkie gwiazdki. Z takim przygotowaniem mógłby bez problemu zdać
test z astronomii na wybitny.
- Nic, nic, mieliśmy małą wymianę… zdań
– warknęła Hermiona, rzucając mu wściekłe spojrzenie.
- Zapraszam do szatni, kapitanie -
mruknął Seth z przekąsem, podchodząc do Gryfonki. Nie zdając sobie trudu odsunięcia
się od Malfoya, pocałował dziewczynę ostentacyjnie.”
- Cieszę się, że jednak mogłem cię lepiej
poznać. Teraz wierzę, że nie wszyscy Gryfoni są takimi okropnymi frajerami.
Hermiona
zaśmiała się, wiedząc, że słowa Watters’a były tylko trochę złośliwe. Rasowy
Ślizgon nie mógł w pełni pozbyć się cynizmu.
-
Możemy zostać przyjaciółmi. – Seth wykorzystał moment swojej przewagi, kładąc
dłoń na jej ręce. W gruncie rzeczy zależało mu na dziewczynie.
„Hermiona zachichotała,
kiedy Seth załaskotał ją w kark, całując jej szyję. Miała doskonały humor, a
Seth widocznie nie przejmował się porażką swojej drużyny. Przybiegł do niej
zaraz po meczu, chcąc uczcić zwycięstwo Gryfonów. On już doskonale wiedział jak
to zrobić. Może nie był specjalnie lojalny w tym momencie, ale za to musiał
celebrować swój tryumf.”
„- Powodzenia – szepnęła słodko dziewczyna,
wspinając się na palce i całując zaskoczonego Setha. Chłopak objął ją w pasie,
przytrzymując przy sobie jeszcze kilka sekund.
- Myślałem, że kibicujesz Gryfonom –
droczył się, łapiąc ją za ręce i splatając ich palce ze sobą.
- Oczywiście, że tak, głupolu. Ale
powodzenia życzę tobie jako jednostce – wytłumaczyła mu powoli, tak ja mówi się
do pięcioletniego dziecka. Zaśmiała się melodyjnie.
- Jakie to słodkie – zaświergotał Seth,
idealnie przedrzeźniając głos Hermiony.”
Granger
zamarła. Nie potrafiła sobie tego wyobrazić. To byłoby zbyt nienaturalne. I
znowu popełniłaby ten sam błąd. Nie, wyrażenie „do trzech razy sztuka” na pewno
nie odnosiło się do nawiązywania relacji miedzy Gryfonami i Ślizgonami.
-
Nie, Seth. To i tak było skomplikowane. Należymy do dwóch innych domów, więc
nie możemy się tak po prostu
przyjaźnić.
Hipokrytka.
Ale Draco… Draco to coś zupełnie innego. Była z nim związana, nawet jeśli nie
chciała go znać. Połączyło ich przeznaczenie, siła na którą nie mieli żadnego
wypływu.
-
Poza tym… Sama nie wiem czy chciałabym się z tobą przyjaźnić. To, że ci
wybaczam, wcale nie znaczy, że chcę cię jeszcze znać.
-
Rozumiem – odpowiedział chłodno, nieco zaskoczony jej reakcją. Jej słowa ubodły
go, lecz wiedział, że miała rację. Nigdy do siebie nie pasowali. - W takim
razie co mogę jeszcze powiedzieć, oprócz: żegnaj, Hermiono…?
Pocałował
ją delikatnie w policzek i odszedł, nawet nie starając się spojrzeć na nią po
raz ostatni. Był to dobry ruch, ponieważ Hermiona, nie wiedząc dlaczego,
uśmiechnęła się słabo, jakby jej ulżyło.
„Chłopak wyciągnął rękę i
odgarnął jej włosy za ucho, zbliżając twarz coraz bardziej. Był blisko. Bardzo
blisko…
Nie wytrzymała i nachyliła
się, całując go w usta. Zaskoczony, odpowiedział na pocałunek, owijając rękę
wokół jej talii i przyciągając ją do siebie, tak, że pozbawił ją oddechu na kilka
sekund.”
Seth zawsze pozostanie w miarę pozytywnym
wspomnieniem. Ale była pewna, że tak będzie lepiej. Dla wszystkich.
***
Ostatni
poranek w Hogwarcie, zanim miała wrócić tu po dwóch miesiącach wakacji, miał
być dla Astorii niezapomniany. Idąc na ostatnie śniadanie obserwowała uczniów,
którzy tak jak ona ledwo zwlekli się z łóżek po wczorajszej imprezie
pożegnalnej. Uśmiechała się do znajomych, nie dając po sobie poznać, że czuje
się, jakby staranowało ją stado centaurów. Przysiadając się do stołu Slytherinu
odruchowo zaczęła szukać wzrokiem Dracona. Nie zaskoczyło jej to, że się nie
zjawił. Nie po tym, co stało się na wczorajszej imprezie.
Astoria
wzdrygnęła się lekko, czując ukłucie w sercu. Rozczarowanie nie było
najprzyjemniejszym uczuciem, tym bardziej, gdy czuła się zdradzona przez osobę
na której jej zależało. To, co wczoraj wyszło na jaw, w jednej chwili
zniszczyło wszystkie pozytywne uczucia, które kiedykolwiek czuła do Malfoya. To
nie tak, że z dnia na dzień przestała go kochać, nawet po tym wszystkim. Ale
teraz przytłaczała ją świadomość tego, do czego zdolny jest ktoś, kto wydawał
się przecież taki idealny. Najwspanialszy na świecie. Zawsze wydawało jej się,
że zna każdą jego wadę. Że nawet te mankamenty wydają się czymś, co wcale nie
przeszkadza jej w tym szaleńczym zauroczeniu w chłopaku swojej starszej
siostry. Dlaczego w takim razie ta wiadomość, której w sumie mogła się nawet
spodziewać, tak bardzo ją zabolała? Astoria była realistką – wiedziała, że nie
chodzi tu o jej pokrzywdzoną przez tą sytuację siostrę. Współczuła jej, lecz
ból, który czuła nie miał nic wspólnego ze zwykłym litowaniem się nad losem
Dafne. Chodziło o coś głębszego, o coś, co już nigdy nie pozwoli jej patrzeć na
Dracona w ten sam sposób. Zawsze wiedziała, że pierwsza para Slytherinu nie
jest wzorem moralności, lecz taka prawdziwa, poważna zdrada było to zbyt wiele.
Dafne w jednej chwili straciła zaufanie do Draco i do swojej najlepszej
przyjaciółki. To było dla Astorii nie pojęte, jak Draco mógł przespać się z
Pansy. Astoria sprzedałaby swoją duszę, by tylko móc chociaż przez chwilę
poczuć na ustach wargi Malfoya, ale wiedziała, że nigdy nie dopuściłaby do
tego, by tak zwyczajnie dać ponieść się emocjom i pozwolić mu na zdradę swojej
siostry. Nie chodziło o moralne konsekwencje, to nigdy nie był problem dla
Ślizgona. Tylko wydawało się to zbyt poniżające, by w ogóle mogło nastąpić.
Coś, co wykraczało poza sferę zwykłej zabawy, flirtu i pomyłki było
przekroczeniem pewnej granicy. I nie liczyło się to, że wszystko oscylowało
tylko wokół fizyczności, że brak uczuć do obiektu z którym się zdradza,
wyklucza winę. Przecież to nie miało sensu.
-
Cześć.
Seth
Watters, jak zwykle obłędnie przystojny, pojawił się obok zupełnie
niespodziewanie, wytrącając ją z transu. Poczuła, jak jego palce muskają płatek
jej ucha, gdy odgarnął jej włosy z twarzy i pocałował w policzek.
-
Cześć – mruknęła, siląc się na uśmiech. To kolejna rzecz, która zmieniła się od
wczorajszej nocy. Zupełnie przypadkowo – od nadmiaru wrażeń, alkoholu –
zgodziła się na coś, co powinno nigdy nie mieć miejsca. Zeszłej nocy Seth
wyznał jej miłość, a ona pijana, rozczarowana i załamana wydarzeniami
dotyczącymi Draco, pozwoliła mu uwierzyć, że czuje to samo. Pozwoliła się
pocałować, odprowadzić do dormitorium, pocałować raz jeszcze i pozwolić mu
myśleć, że ona czuje do niego to samo. Nie sadziła, że Seth będzie to pamiętał,
ale widocznie nie było to pijackie bełkotanie na co miała nadzieję. Nie chciała
zwodzić chłopaka, ale nie miała pojęcia jak wytłumaczyć mu, że to tylko
pomyłka. Przecież nie mógł pomyśleć, że to co zrobił Draco sprawiło, że
przestała go kochać! Ale najwidoczniej się przeliczyła, gdyż Seth wyglądał,
jakby na świecie nagle przestały istnieć problemy. Był rozpromieniony i świeży,
podczas gdy cała reszta zamku leczyła kaca - giganta. Miała nadzieję, że ich
dwumiesięczna rozłąka pomoże, a Seth przez wakacje zapomni o wszystkim. Że ta
noc wyblaknie, a ona po prostu wytłumaczy mu wrześniu, że to była tylko
pomyłka. I że ich przyjaźń jakoś to przetrwa.
-
Mam świetne wieści. W drodze do Wielkiej Sali spotkałem Gabriela Walsha.
Podobno na wakacjach zamierzasz podróżować z nim i jego siostrą po Europie…?
Blondynka podniosła głowę, patrząc tępo na
chłopaka. Chyba nie zamierza powiedzieć, że…
-
Powiedziałem, że się do was przyłączę.
Będziemy mogli całe dwa miesiące spędzić razem!
A jednak. Astoria zastanawiała się, czy gdyby
zacisnęła teraz oczy i ponownie je otworzyła, okazałoby się, że to tylko głupi
sen…?
Seth
błysnął zębami w uśmiechu, ale Astorii zabrało się na mdłości. Zagapiła się w
swój pusty talerz. Czuła, że burczy jej w brzuchu, ale zapach jedzenia
wywoływał mdłości. Podniosła się szybko z ławy, ale Seth na nieszczęście
wykonał ten sam ruch tylko z kilkusekundowym opóźnieniem. Miała nadzieję, że
spławienie go będzie łatwiejsze.
-
Źle się poczułam – zaczęła, ale on szybko wyciągnął rękę w jej kierunku,
starając się położyć ją na jej talii. Odsunęła się szybko.
-
Pójdę z tobą, może pomo…
-
Poradzę sobie, Seth – warknęła to ostrzej niż zamierzała, jednak i tak nie
wywołało to na chłopaku pożądanej reakcji. Słyszała jego kroki za sobą.
Zacisnęła zęby. Przyspieszyła do biegu, mając nadzieję, że to go zniechęci. Nie
zamierzała jednak się odwracać, by to sprawdzić. Biegła, mijając zejście do
lochów i wspinając się po schodach trzy pietra w górę. Dopiero, gdy zdawało jej
się, że zaraz pęknie jej klatka piersiowa i poczuła się tak, jakby miała wypluć
płuca, przystanęła. Osunęła się po ścianie dysząc ciężko. A potem, mając
nadzieję, że nikt jej nie zauważy, podciągnęła nogi pod siebie i zagłębiła się
w swojej prywatnym, wolnym od Setha Wattersa, świecie.
***
Ekspres
Hogwart-Londyn z głośnym zgrzytem potoczył się po torach. Buchnęły kłęby
szarego dymu, przez kilka chwil całkowicie uniemożliwiając zobaczenie
czegokolwiek. Jak dziwnie było stać „po tej drugiej stronie” i obserwować ludzi
spieszących do domu, na wakacje. Jak dziwnie było znaleźć się tutaj samemu ze
świadomością, że jutro nie spotka innych Ślizgonów na śniadaniu, że nie będzie
tak jak każdego normalnego dnia szedł na lekcje, tylko uda się do lochów i w
końcu dowie się co będzie robił przez całe lato. Nie, żeby specjalnie go to
interesowało – tak, jakby cała jego
energia sunęła teraz po torach w kierunku Londynu.
-
Draco? – Z mgły wyłoniła się sylwetka Hermiony. Zupełnie zapomniał o jej
towarzystwie. W przeciągu ostatniego roku widział ją tak rzadko, że kiedy tylko
pociąg odjechał, poczuł się jak ostatni człowiek na świecie.
-
Dziwne uczucie, co? – westchnął, wzrokiem nadal podążając za czerwonym
pociągiem, który stawał się coraz mniejszy i mniejszy w jego oczach.
Hermiona
przytaknęła. Obejmowała się ramionami, patrząc na niego wyczekująco, tak jakby
tylko czekała aż razem wrócą do zamku, do domu. W normalnych okolicznościach
uśmiechnąłby się tylko złośliwie, rzucając jakiś mało subtelny tekst o tym, czy
sama nie potrafi dotrzeć do Hogwartu. Ale dzisiaj, teraz… Nie chciał zostawać
sam. Jej towarzystwo było czymś czego potrzebował i nawet jeśli wmawiał sobie,
że to tylko dlatego, iż nie ma żadnego wyboru, nie chciał tego roztrząsać. W
ostatnich dniach ciągle mu pomagała, chociaż zupełnie nie musiała tego robić.
Przeszłość nadal się liczyła – nikt nie wymazał im wspomnień żadną magiczną
gumką, zacierającą najboleśniejsze ślady, jakie pozostawiło jego okrucieństwo.
Cały
czas wmawiał sobie, że robi dobrze. Robił dobrze, kiedy chciała mu pomóc, ale
on odrzucał jej dłoń. Wciąż i wciąż, zupełnie nie zważając na kawałek
życzliwości, który po raz pierwszy w życiu ktoś chciał mu tak zwyczajnie dać.
Przypomniał sobie jak się czuł, kiedy ciążyło nad nim zadanie zlecone przez
Voldemorta. Zabić Dumbledore’a. Tak bardzo chciał to zrobić i jednocześnie tak
bardzo nie potrafił. To zadanie było zbyt nieosiągalne, a jego zbyt przerażała
myśl, iż mógłby nie podołać. Draco nie był człowiekiem, który chce przekonywać
się o własnych słabościach. Nie był człowiekiem, który dopuszczał do siebie
myśli, że jest niepokonany, że też może przegrać…
I
wtedy – w najczarniejszych odmętach rozpaczy, w najgłębszych zakamarkach bólu,
nagle pojawiła się ona. Wyciągnęła z niego każde słowo, które miało pozostać
wiecznym sekretem. Zwierzył się jej – jak naiwny dzieciak, który mówi wszystko
co wie za marnego cukierka. Miał wszystkiego tak bardzo dość, a ona słuchała. I
nie chciała odejść. Zaczął traktować to jak zabawę. Powiedział jej o zadaniu, o
Voldemorcie, o bólu i o momentach, w których tak bardzo się bał, bał się życia,
bał się tego, co może się zdarzyć. Wiedział, że może jej ufać, że nic nikomu
nie powie. Była po prostu… dobra. Dziwna cecha ludzi. To tak jakby świadomie
skazywali się na słabość, na zupełnie absurdalną wiarę w ludzi i w jakiś taki
ufny sposób, przyjmowali świat taki jakim jest. Żadnych wątpliwości, żadnych
pytań. Nie to co on – on zawsze musiał wiedzieć jak, dlaczego i po co. Brak tej
wiedzy wywoływał bezbrzeżną irytację, ale nagle pojawiała się ona, która nawet
milcząc, stawała się odpowiedzią na wszystkie jego pytania. Ale kiedy i ona
poznała prawdę, poczuł się zagrożony. Wykorzystywał ją. Ranił. Zaczął bawić się
jej kosztem – w końcu to potrafił robić najlepiej. To zabawne, ale to był jego
talent. Talent na ogół kojarzy się
przecież z rzeczą pozytywną – niektórzy śpiewają, inni tańczą. On
krzywdził innych. Sprawiał, że świat przestawał być takim uroczym miejscem, a
życie zamieniało się w torturę. Okrutne? Ale dzięki temu żył. A Hermiona
Granger stała się jego najwspanialszym hobby. Była jego energią, pożywką. To
było chore, ale jednocześnie fascynujące. Czerpał energię z jej bólu. Jeszcze
wtedy chciał ją krzywdzić, tak bardzo chciał, żeby ktoś cierpiał tak mocno jak
on. Żeby ktoś zajął jego miejsce na dnie tego piekła w którym się znalazł.
Zupełnie nie spodziewał się, że zamiast siedzieć bezczynnie, ona po prostu wyda
jego plany staremu Dumbledore’owi. No, może nie powiedziała staruszkowi całej
prawdy. Ale sprawiła, że tamtej nocy, w które to Draco miał wykonać swoje
zadanie, Albus Dumbledore przeżył. Nie wiedział, że była zdolna do takiej
zdrady. Do takiego wyrachowania.
„Dwa ostre, przyciszone
głosy rozdzierały ciszę panującą w gabinecie dyrektora Hogwartu. Gryfonka i
Ślizgon kłócili się szeptem, rzucając sobie nienawistne spojrzenia. Profesora
Dumbledore’a nie było w gabinecie, co w pełni wyjaśniało brak skrępowania w
kwestii rzucaniu w siebie barwnych wyzwisk.
- Nie boisz się odpowiedzialności za
to, co zrobiłaś? – Draco zaśmiał się gorzko, obrzucając ją niechętnym
spojrzeniem. To oczywiste, że się nie bała, choć bardzo powinna. Naraziła się
nie jednej osobie, krzyżując plany Czarnego Pana. Ale wyraz niewzruszenia na
jej twarzy mówił sam za siebie – była wręcz przekonana, że postąpiła słusznie.”
Co
by się stało, gdyby wszyscy dowiedzieli się, że zdradził swój plan tej małej
szlamie? Że pozwolił na to, by pobiegła do pieprzonego Pottera i pokrzyżowała
szyki jemu i reszcie Śmierciożerców? Och tak, była uczciwa. Obiecała, że nikomu
nie powie i nie powiedziała, fakt. Ale sprawiła, że Potter i stary Drops nie
wyszli z zamku. W takim wypadku Dumbledore byłby w pełni sił, nawet gdyby Draco
próbował go zabić. A po co Śmierciożercy mieliby dostać się do zamku, pełnego
przygotowanych na to nauczycieli?
Och
tak, z innej perspektywy można by stwierdzić, że go uratowała. Uratowała go
przed popełnieniem zbrodni w sposób, który nie sprowadzał na niego gniewu
Czarnego Pana. Voldemort postanowił zmienić strategię i Draco został oddalony
do tego zadania. Zemsta na jego ojcu nie miała znaczenia teraz, kiedy nagrodą
było coś zupełnie innego. Teraz, kiedy Harry Potter był w zasięgu ręki. Draco
mógł zostać marionetką w rękach Czarnego Pana po raz drugi, ale zawiódł. I może
dzięki temu został ocalony.
Doskonale
rozegrana akcja. Wiedziała, że Draco nie poniesie konsekwencji u Czarnego Pana.
Dumbledore i Potter nie wyruszyli tamtej nocy z zamku, więc nikt nie dowiedział
się, że to on, Draco zdradził. Voldemort uwierzył w siłę przypadku. Jego
rodzina była bezpieczna, a Voldemort wściekły, ale zupełnie nieświadomy, nie
ukarał nikogo. I Draco znów stał się wolny. Nie miał już zadania, które go
zabijało, Czarny Pan zupełnie zmienił plany i postanowił, że Malfoy Junior nie
zostanie wtajemniczony. Draco wiedział, że pewnego dnia będzie musiał odkupić
winy swojego ojca, ale miał nadzieję, że ten dzień nadejdzie dopiero w dalekiej
przyszłości.
Ale
stała się rzecz, której się nie spodziewał. Dumbledore wysłał Granger i jego na
Wyspę Chochlików. A on tak bardzo wtedy nienawidził tej małej szlamy… Nie był w
stanie czuć wdzięczności, nawet jeśli uratowała życie jemu i jego rodzinie…
-
Zawsze myślałam, że pożegnanie z Hogwartem będzie dla mnie trudne – zaczęła – a
tymczasem wiele oddałabym, żeby siedzieć teraz w pociągu z przyjaciółmi.
Uśmiechnęła
się nieśmiało i Draco delikatnie odwzajemnił uśmiech. Miał podobne odczucia.
Nie chciał tu być. Niepokój ściskał mu żołądek, tak jakby miał się zaraz
dowiedzieć jakiejś straszliwej prawdy…
Kiedy
Ekspres Hogwart-Londynw końcu zniknął, stając się tylko małą plamką na tle
horyzontu, ruszyli w stronę zamku w milczeniu. Draco kopał napotykane po drodze
kamyki.
- Myślisz, że McGonagall dowali mi roboty?
-
Nie wiem – odpowiedział zgodnie z prawdą. McGonagall była surowa, ale wątpił,
by miała zapędy sadystyczne i chciała wykończyć swoją uczennicę w wakacje.
Rozmowa
była zbyt niezręczna, dziwna. Zastanawiał się, czy też myśli nad tym, co
zdarzyło się na Wyspie Chochlików. On nie mógł przestać o tym myśleć.
-
Może… zjemy dzisiaj razem kolację? – zapytała nagle, szarpiąc brzeg swojej
koszulki.
Draco
zaśmiał się w duchu z tej jej nerwowości. Zapomniał już jaka była słodka. I
jaka niebezpieczna pod fasadą łagodności. Wyglądała tak nieszkodliwie. Mimo
wszystko… Nie miał się czego obawiać. Przecież teraz już nigdy nie mogło być
jak dawniej. Już nigdy nie będzie jak dawniej. Nigdy go nie skrzywdzi, bo nigdy
nie otworzy przed nią serca, na tyle, by mogła wpłynąć na zmianę jego poglądów.
Choćby najmniejszych.
-
Jasne – wyszczerzył zęby w swoim powalającym uśmiechu, nie zastanawiając nawet
na co się zgadza. Konsekwencje były teraz zbyt niewyraźnym widmem przyszłości,
by mógł je rozważać.
Hermiona
uśmiechnęła się promiennie, a on nabrał głęboko powietrza. Wiedział, że ich
relacje zmieniają się jak w kalejdoskopie, ale postanowił zaryzykować. To nie
będzie takie trudne. Mógł przecież się z nią przyjaźnić. To był dla niego
ciężki rok. A kiedy tylko wakacje dobiegną końca, znajdzie sobie kogoś, kto
pozwoli mu zapomnieć o Granger. Raz na zawsze.
***
No
i wreszcie pojawiło się WYJAŚNIENIE PRESZŁOŚCI. ! Przynajmniej w dużym stopniu.
Mówiłam, że historia jest raczej oparta na faktach z książki, więc w sumie
można było się domyślać o co chodzi. Strasznie mi się nie podoba rozstanie
Setha i Hermiony. Niby jest tak jak chciałam, ale czuję, że czegoś nie
dopowiedziałam. ;d Jestem prawie pewna, że tylko mi się tak wydaje, ale to
głupie uczucie pozostaje. No. Ale Seth jeszcze się pojawi, wiadomo. Tylko po
drugiej stronie. Piosenka do tego fragmentu jest w sumie taką zapowiedzą do
przyszłości opowiadania. Za to końcówka mi się podoba. Chyba znowu odkryłam, co
fascynuje mnie w Dramione. Ach, zmęczył mnie ten odcinek. Ale był konieczny.
Mam nadzieję, że teraz pisanie pójdzie mi już szybciej! ;)
Oczywiście,
jak to ja – zrobię autoreklamę i zaproszę was na
www.teatr-codziennosci.blog.onet.pl . Opowiadanie dla wszystkich, którym
przypadła do gustu moja twórczość. Tematyka potterowska, nowe pokolenie. Ale
nie zrażajcie się, będą nowi, ciekawi bohaterowie. Ja już mam do nich słabość.
Może Wam też się udzieli. ;)
I
ostatnie. Blamione ruszyło. Tak, mówię poważnie.
www.see-in-a-dream.blog.onet.pl kusi nowym odcinkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz