4 września 2012

12. Nic, w co można wierzyć.



Opowiadanie II: Oszukać przeznaczenie.
  
Dotknął stopami pewnego, twardego gruntu i z wściekłością rzucił miotłą o ziemię. Ogłuszający ryk ze strony trybun Gryffindoru, Huffelpuffu i Ravenclawu przyprawiał go o mdłości. Tak mało brakowało, a zdobyliby przewagę nad tymi cholernymi Gryfonami! Ale nie! Co z tego, że w końcu, po tylu treningach złapał znicz przed Potterem, skoro jego drużyna grała jak stare gumochłony i  mimo wszystko przegrali?!
Mruknął coś niezrozumiale do reszty drużyny, która po kolei lądowała na ziemi, wymieniając się zrezygnowanymi minami i ruszył w kierunku szatni, zaciskając pieści i starając się nikogo przez przypadek nie uderzyć. Tak, przez przypadek. Nie wiedział co się z nim dzieje – złość nadchodziła niespodziewanie i bez problemu zaczynała władać jego ciałem. Nie mógł jej opanować, przegonić, ani unicestwić, co jeszcze bardziej go rozwścieczało. Zamykał się w błędnym kole swoich emocji, które, prawdę mówiąc, robiły z nim co tylko chciały. Ale dzisiaj miał prawo się wściekać. Prawda była taka, że Ślizgoni, mimo jego wysiłków poprawienia ich gry na treningach, zagrali beznadziejnie. Co z tego, że w ostatniej chwili udało mu się złapać złoty znicz, zanim zrobił to Potter, skoro i tak przegrali dziesięcioma punktami. Z cholernymi Gryfonami! I w obliczu tego, co się stało, nie liczyło się, że Kurokonów roztarli na puch, a o Puchonach nawet nie było mowy, skoro i tak mieli zająć drugie miejsce w tabeli?
Jego życie było cholernie niesprawiedliwe. W szatni zrzucił z siebie szatę, idąc pod prysznic i spłukując z siebie gorycz porażki. Już widział oczami wyobraźni, że odwiedzi odwiedza gospodę w celu ulżenia sobie z Ognistą Whisky. Taak, to był zdecydowanie dobry pomysł. Najlepszy tego dnia.

***

Hermiona zachichotała, kiedy Seth załaskotał ją w kark, całując jej szyję. Miała doskonały humor, a Seth widocznie nie przejmował się porażką swojej drużyny. Przybiegł do niej zaraz po meczu, chcąc razem z nią uczcić zwycięstwo Gryfonów. On już doskonale wiedział jak to zrobić. Może nie był specjalnie lojalny w tym momencie, ale za to musiał celebrować swój tryumf. Podwinął do góry jej koszulkę, odsłaniając blady brzuch. Przyłożył usta do jej jasnej skóry i przesuwając dłońmi wzdłuż jej ciała, delikatnie przesuwał jej w górę. Hermiona poddawała się pieszczotom, ale jej myśli ciągle krążyły wokół współlokatora. Co, jeśli zaraz wróci? Niby był w Pokoju Wspólnym Ślizgonów, ale kto go tam wiedział? Miała głęboką nadzieję, że Seth się nie mylił, bo sprawy zaczynały przybierać coraz intensywniejszy obrót...
            Mimo iż w sercu Setha Watters’a było miejsce tylko dla jednej, jedynej kobiety, która nie miała nigdy odwzajemnić jego uczuć, czuł, że potrafi czerpać przyjemność z wykorzystywania pięknej Gryfonki. Jego plan rozwijał się lepiej niż doskonale, a Draco Malfoy – człowiek, który nieświadomie zdeptał wszystkie jego marzenia, ponosił tego konsekwencje. O tak, Seth z przyjemnością obserwował jak Draco Malfoy stawał się uosobieniem furii. Seth był przykładnym Ślizgonem – w szkolnym domu nauczył się podłości, a wrodzony spryt i urok pozwoliły mu czarować kobiety bez użycia magii. Nigdy nie sądził, że nabierze się na to dziewczyna, której iloraz inteligencji będzie większy, niż u Pansy Parkinson. A jednak. Wszystkie są takie same, musiał to stwierdzić. Wszystkie oprócz Astorii. Zamknął oczy i spróbował sobie wyobrazić, że dziewczyna, która przed nim leży ma jasne, prawie platynowe blond włosy i piękny, przewrotny uśmiech. Przez chwilę patrzył w oczy swojej dziewczynie – uroczej, ale niemożliwej do pokochania Hermionie Granger, ale zamrugał kilka razy i znowu zobaczył swoją miłość. Nieświadoma jego wyobrażeń Hermiona, zamruczała seksownie, kiedy pozwolił by objęła go rękami za szyję i uniósł ją do pozycji siedzącej, przygryzając i całując na przemian kawałek jej szyi. Granger nie wyglądała na taką, która ma już rozległe doświadczenie w sprawach damsko-męskich, lecz kiedy zdjęła mu przez głowę jasną koszulkę i przyłożyła usta do umięśnionej, męskiej piersi, aż mruknął z zadowolenia. Miała doskonałe wyczucie – była stworzona do fizyczności z mężczyznami.
- Może przeniesiemy się do mnie? – zaproponowała, kiedy jego ręce powędrowały w kierunku jej pleców.
- Malfoy jest u siebie, już mówiłem. – Seth uspokajał ją nieco zmęczonym tonem, jednak miał szczerą nadzieję, że Malfoy zjawi się tu w odpowiedniej chwili.
- Na pewno tego chcesz? – zapytał, bo oczywiście wypadało. Jej spojrzenie utwierdziło ją w tym przekonaniu. Była mu całkowicie oddana, co więcej, chyba zaczynała się w nim zakochiwać. Miała siedemnaście lat, więc seks nie był pewnie dla niej czymś wyjątkowym, ale i tak poczuł przez chwilę wyrzuty sumienia. Szybko je stłumił.
Niemal cała garderoba leżała na podłodze, kiedy oboje usłyszeli trzaśnięcie drzwiami. Do pomieszczenia wtoczył się niezbyt trzeźwy mężczyzna. Hermiona sapnęła, odrywając się od swojego chłopaka.
 - O żesz… Co tu się wyrabia?! – Draco ujął to nieco mniej cenzuralnie, lecz Hermiona udawała, iż nie słyszy wiązanki przekleństw. Wciągnęła gwałtownie powietrze, przykrywając się prześcieradłem. Szybko zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu swoich ubrań, lecz na próżno wyciągała ręce w ich kierunku, bo w szale namiętności gdzieś je porozrzucali.

 - Pytam, co tu się wyrabia? – zapytał Draco ponownie, rozglądając się po pomieszczeniu. W jego głosie nie słychać już było agresji – oczy pozostały zimne. Jedynie wyraz jego twarzy nadal był srogi.
- Uspokój się, Dra… - zaczął Seth, wstając, ale na dźwięk jego głosu, Draco ponownie użył pełnego złości tonu.
- Powinieneś siedzieć razem z drużyną, a nie posuwać byle Gryfonkę, w dodatku w moim dormitorium! – warknął. Dziewczyna oblała się pąsem – jej twarz przybrała kolor rubinów w wielkiej klepsydrze, odliczającej punkty Gryfonów. To oczywiste, że zszokowały ją te słowa, ale żeby Malfoy posunął się tak daleko… Nawet jak na niego.
- Jak śmiesz, Malfoy… To także mój pokój i będę tutaj robiła co mi się… - zaczęła, oburzonym tonem, czując jak policzki jej płoną ze złości i zażenowania.
- Możesz dawać… się komu chcesz, Granger, ALE POSTARAJ SIĘ nie robić tego w moim dormitorium – oświadczył lodowato, ledwie zaszczycając ją spojrzeniem. Gniewny wzrok wlepił w Setha. Miarka się przebrała, kolego.
- Wylatujesz z drużyny – syknął Malfoy, a na jego usta wpłynął uśmiech. Nie mógł się doczekać chwili, kiedy wypowie te słowa. I co z tego, że Watters był najlepszym zawodnikiem, jakiego miał w drużynie. Naprawdę długo czekał na okazję, by to powiedzieć. Swoją droga, od kiedy młody Ślizgon tak go drażnił? Draco nie miał ochoty ani zamiaru odpowiadać sobie na to pytanie, gdyż odpowiedź byłaby jednoznaczna. – Jesteś leniwym gnojkiem.
Seth zacisnął pięści, a w jego błysk w jego oczach wyraźnie oznaczał, że i on dał się sprowokować. Jak mógł go wyrzucić z drużyny? Przecież zaraz po nim był najlepszy. Był pewien, że Malfoy tylko sobie żartuje. Niestety, jako kapitan mógł zrobić wszystko. Taak, wieki Draco Malfoy, robi tylko to, na co ma ochotę. Pewnie Astorię też tak zwodził, nie zwracając uwagi, że ma już dziewczynę…
Zbliżył się do Dracona, wyciągając w jego kierunku rękę, jakby chciał go pchnąć. Hermiona zapobiegła temu, łapiąc go gwałtownie za rękaw. Była wściekła, ale nie zamierzała dopuścić do bójki.
- Seth, daj spokój – Ostry ton Hermiony sprawił, że spojrzał na nią z ukosa. Malfoy zabrał mu wszystko co było dla niego najważniejsze, nie zamierzał dawać spokoju. Wyrwał się z uścisku Granger i z całej siły pchnął Malfoya. Nie miał zamiaru go bić, jednak musiał jakoś odreagować. Draco, zaskoczony jego agresją, pijany i zdezorientowany, nie miał możliwości się obronić i wylądował z hukiem na posadzce.
- Pójdę już – burknął Seth, nie patrząc na dziewczynę. I może było to dobre posunięcie, bo rozczarowanie na jej twarzy było przykrym widokiem. „Dobry pomysł”, mruknęła, ale nie zdołał już tego usłyszeć, będąc wystarczająco daleko od miejsca, w którym stała. Kiedy drzwi frontowe zatrzasnęły się, Hermiona odważyła się odetchnąć.
- Nic ci nie jest? – zapytała sucho, pochylając się nad zaatakowanym blondynem. Niespecjalnie ją to interesowało, ale doszła do wniosku, że kultura obowiązuje zawsze. I nawet, jeśli Malfoy nie przestrzega jej zasad  w stosunku do niej.
- Odwal się. – Malfoy podniósł się z podłogi, otrzepując ubranie. Wyglądał, jakby w ogóle nie przejął się sytuacją, która miała miejsce przed kilkoma minutami. Hermiona była pewna, że kiedy Seth ich zostawi, Draco zacznie na nią krzyczeć. Albo wyzywać. Albo cokolwiek. Wszystko byłoby lepsze od tej pełnej ignorancji postawy.
- Słucham?
- Ogłuchłaś? Daj mi spokój, Granger – wycedził. Wyminął ją, podchodząc do szafy stojącej przy drzwiach. Szybkim ruchem sięgnął po płaszcz. Od teraz Granger nie była nic warta. Nie mógł na nią spoglądać bez obrzydzenia. Nie mógł pozbyć się obrazu jej i Setha…
- Powinieneś być mi wdzięczny… - zaczęła, patrząc na niego ze złością. Nawet nie odwrócił na nią wzroku!
- Wdzięczny? – zaśmiał się bezlitośnie, przerywając jej w pół słowa. Nadal nie spoglądał w jej kierunku. - Wreszcie zrozumiałaś jakim Watters jest idiotą, więc to chyba ty powinnaś być wdzięczna mnie.
Z tymi słowami wyszedł, zostawiając ogłupiałą Hermionę.

Idąc ciemnym korytarzem, zastanawiał się nad tym, co zobaczył i usłyszał.
Nie sądził, że Hermiona będzie zdolna do czegoś takiego. Owszem, zmieniła się. Ale to nie była ona. Nie ta dziewczyna, którą znał. Gdzie się podziały cięte i zgryźliwe riposty? Gdzie ten upór i niezależność?
Jeśli ta dziewczyna miała być tą samą Hermioną Granger, którą kiedyś… znał, nie było już niczego, w co mógłby wierzyć. Otaczające go kłamstwa miały krótkie nogi, a jego męczyło ciągłe odkrywanie prawdy. Seth? Hermiona? Co tu się działo?
Wiedział jedno: Seth Watters coś knuł. W rzeczywistości nie zależało mu ani na Hermionie, ani na nikim innym. Ale w takim razie jaki był jego cel?
Draco zastanawiał się na zemstą. Wkroczyli na wojenną ścieżkę, a niekwestionowany król Ślizgonów zwykle odwdzięczał się pięknym za nadobne…

***


Astoria pochyliła się i podniosła z posadzki jakiś zbłąkany sweter. Przewiesiła go przez obręcz obitego zielonym materiałem fotela i sama, nie mogąc się oprzeć, usiadła na jego skraju. Matka nigdy nie lubiła, kiedy robiła to w domu, toteż Astoria często zwalczała w sobie ten nawyk również w Hogwarcie. Ale tym razem nie miała na to ani siły, ani ochoty. Chwilę wcześniej wróciła do dormitorium; po całym dniu w bibliotece padała z nóg. Przeciągnęła się, wzdychając i niemal zasypiając na siedząco. Powinna była teraz wstać, iść się umyć, a potem natychmiast położyć spać, ale zwyczajnie nie chciało jej się ruszać z fotela, na którym siedziała. Zamiast postanowień wysnutych przed kilkoma sekundami, wsunęła się głębiej w fotel, opierając policzek o oparcie. Nogi nadal miała przewieszone przez podłokietnik. Zamknęła oczy. Rzadko zdarzało się, żeby w Pokoju Wspólnym Ślizgonów panowała tak błoga cisza. Było to wręcz nienaturalne, zważywszy na porę. Dochodziła dopiero jedenasta. Zainteresowana tym faktem Astoria podniosła się z fotela i rozejrzała. Gdzieniegdzie ludzie przysypiali w wielkich fotelach, a pomieszczenie wydawało się być pogrążone w śnie. Wtem dziewczyna przypomniała sobie, że był piątkowy wieczór i większość Ślizgońskiej społeczności bawiła się w Gospodzie Pod Świńskim Łbem. Nawet po przegranym meczu, wizja dobrej zabawy nakrapianej alkoholem nie pozwoliła jej koleżankom i kolegom nie skorzystać z okazji. O ile siódmoklasiści, czyli osoby pełnoletnie, mogły to robić legalnie, nie znaczyło to, że młodsi uczniowie nie wymykają się z zamku w celu zabawy na, słynnych w całym Hogwarcie, imprezach. I tak nikt specjalnie tego nie sprawdzał. Doniesienia o Śmierciożercach uspokoiły się, Lord Voldemort zniknął. Astoria wiedziała, że to tylko pozory, ale cieszyła się spokojnym czasem, który nastał. Doszła do wniosku, że zacznie się martwić, gdy zagrożenie stanie się realne.
Utkwiła wzrok w oknie, zastanawiając się, dlaczego nie uczestniczy w zabawie. Ostatnio straciła zapał, całymi dniami siedząc w bibliotece lub w swoim dormitorium. Nawet, kiedy o godzinie dziesiątej, ta stara wiedźma – Pince - wyganiała ją z biblioteki, Astoria snuła się korytarzami zamku, rozmyślając. Jeszcze nigdy nie wpadła na Filcha, więc raczej nie czuła wiszących nad sobą konsekwencji w postaci szlabanu za nocne wędrówki po szkole, kiedy powinna już dawno siedzieć w swoim dormitorium. Jakby coś mogło się jej stać w tej szkole! Nie miała potencjalnych wrogów, ludzie z reguły pałali do niej sympatią. Może nauczyciele nie traktowali jej jak ósmy cud świata, jednak nie zamierzała tego zmieniać. Sympatia belfrów nie jest nikomu potrzebna do szczęścia.
Tylko ostatnimi czasy żyła w jakimś dziwnym amoku. Straciła kontakt z siostrą i Draco, a nawet z Sethem, który, odkąd zaczął spotykać się z Hermioną Granger, nie miał dla niej czasu. Nie ukrywała zdziwienia, że Watters wybrał akurat tą Gryfonkę, ale nie kwestionowała jego wyboru. Jakby sama była lepsza! Żałośnie podkochiwała się w chłopaku swojej siostry…
Bolało ją, że nie są tak blisko z Sethem, ale nie zamierzała tego zmieniać. Cały czas myślała o Malfoyu i nie chciała narażać swojego przyjaciela na swoje smutki. Jedyną osobą, która jakoś znosiła jej towarzystwo, była jej współlokatorka – Taylor. Ty potrafiła słuchać, pocieszać i dawać dobre rady. Astoria nie dowierzała, że kiedykolwiek spotka kogoś takiego. A jednak, los chyba zauważył, że otaczający ją mężczyźni potrafią tylko ranić i podsunął jej… przyjaciółkę.
- Astoria? – Usłyszała szelest dochodzący zza fotela. Od razu poznała wołający ją głos. Zza szarego oparcia wyłoniła się twarz przyjaciela.
- Seth! – Naprawdę ucieszyła się na jego widok, pochmurniejąc dopiero, gdy zauważyła wyraz jego twarzy. – Czy coś się stało?
Nie bez powodu troszczyła się o jego samopoczucie. Nie pamiętała, że Watters kiedykolwiek zachowywał się w ten sposób.  Zwykle spędzała z nim czas, dlatego, że świetnie się dogadywali i mieli podobne podejście do życia. Czyżby i Seth podłapał taki paskudny humor, który towarzyszył Astorii od ich ostatniego spotkania? Jeśli tak, musiał mieć naprawdę ważny powód, bo ów chłopak był optymistą jeszcze większym od niej.
- Owszem, Tori.
Astoria zmarszczyła brwi w odpowiedzi, przysuwając się do blondyna. Nie musiała go zachęcać, żeby zaczął opowiadać jej co się stało. Ślizgon w kilku zdaniach streścił to, co wydarzyło się kilkadziesiąt minut wcześniej. Pomijając pewne fakty i przedstawiając zdarzenia w wygodny sobie sposób, historia wyglądała o wiele inaczej, niż w rzeczywistości. Oczywiście, w całej tej sprawie nikt nie był bez winy, toteż Seth starał się, żeby dziewczyna postrzegała go bardziej jako ofiarę tego zamieszania. I udało mu się wywołać pożądany efekt. Astoria siedziała zdębiała, wysłuchawszy do końca rewelacji. Nie mogła przetrawić informacji dostarczonych jej przez Setha. Dlaczego Draco miałby się tak zachowywać? Jeśli to była prawda, Astoria nie wiedziała już, w co mogłaby wierzyć. Przecież znała go tak dobrze – zwykle ignorował denerwujących go ludzi zamiast ich atakować. Dziewczyna założyła, że musiało chodzić o coś, albo o kogoś innego. I nawet wiedziała kogo. Ta Gryfonka już nie raz namieszała w ich życiu.
- Porozmawiam z nim. – Jej dłoń wylądowała cicho na jego ręce. Seth uśmiechnął się do niej blado, a ona odwzajemniła uśmiech. Jak dobrze było znowu mieć przy sobie przyjaciela…

***

Astoria. Uwielbiam o niej pisać. <3
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz