1 sierpnia 2012

13. Prawdziwych emocji nie da się ukryć.



Opowiadanie I: Oczy szeroko zamknięte.


Stawiała szeleszczące kroki na niewydeptanej dotąd ścieżce, zastanawiając się dokąd tak naprawdę zaprowadzi ją droga, którą podążała. I nie myślała w tym momencie o wijącej się pośród krzaków szarej wstędze ścieżki. Myślała o swoim wyborze. O kimś, kogo zostawiła daleko, daleko za plecami, na rozdrożu.
 To nie dawało jej spokoju. Zawsze należała do osób długo rozważających każde „za” i „przeciw” i po podjęciu decyzji długo zastanawiających się nad tym „co by było gdyby…”. Tak jak teraz, zastanawiała się co by było gdyby postanowiła towarzyszyć Draconowi. Owszem, była wściekła za to, że ją okłamał, ale gdyby miała to po prostu przełknąć i pójść za nim?
Tonks ich widziała, więc wiedziała, że Hermiona żyje. Właściwie nie było pewne, co pomyślała sobie Nimfadora. Mogła przypuszczać, że Draco ją porwał i przetrzymywał wbrew jej woli. Ale zapewne zauważyła, że trzymają się za ręce. Przecież nie pomyślała, że Hermiona przeszła na złą stronę…? Nie, to nie było możliwe. Nie Tonks. Ale jak mogła jej wyjaśnić, że była pewna, iż Draco wróci z nią do Hogwartu?
 Wyszła na zalaną słońcem polanę. Dzień chował się już za horyzontem, zmierzchało. Zdjęła z pleców namiot, który wspaniałomyślnie zostawił jej Draco. Wtedy chwyciła go bez słowa podziękowania, ale teraz czuła, że jej wdzięczność nie ma granic. W życiu nie położyłaby się spać na gołej ziemi, narażona na ataki niewiadomo czego. Brrr, nie dziękuję.
Kilkanaście minut zajęło jej rozłożenie namiotu i kiedy w końcu to zrobiła, uniosła różdżkę, by rzucić na teren wokół zaklęcia ochronne. Dopiero teraz dotarło do niej jak głupim pomysłem było podróżowanie samotnie. Jeśli coś miało ją teraz rozerwać na strzępy, spotkałby ją naprawdę zasłużony finał. Starała się ignorować dochodzące z lasu odgłosy, ale szelest nasilał się. Coś zachrobotało w krzakach tuż obok niej. Serce podeszło jej do gardła, kiedy odwracała się w stronę boru. Niemal podskoczyła na dźwięk łamanej gałęzi, celując różdżką w zarośla. Krzak znowu poruszył się, wiatr zaszumiał pomiędzy gałęziami.
Chwilę później naprawdę ucieszyła się, że nie strzeliła na oślep żadnym zaklęciem, bo koniec jej różdżki wylądował tuż przy twarzy… Malfoya. Draco spojrzał uważnie na patyk tuż przed swoim nosem i kiedy zorientował się, że kawałek drewna jest różdżką, nie zbłąkaną gałęzią, zaskoczony podniósł wzrok.
Na jej widok rozluźnił się lekko, ale zmarszczki między brwiami nie zniknęły.
– Śledzisz mnie? – zapytał bezmyślnie.
Niemal warknęła w odpowiedzi. To dla niego takie  t  y p o w e.
Oczywiście, Draco. Cały świat kręci się wokół ciebie, Draco. A teraz z łaski swojej poproś słońce, żeby już się wyłączyło, bo chciałbym pójść spać. Draco. Ugh!
- No dobra, widzę, że nie – powiedział zirytowany, spoglądając ponad jej ramieniem na pozostawiony bez opieki plecak i namiot. – Ale to chyba jakiś żart.
            Hermiona założyła ręce na piersi, zaciskając usta. Zgromiła go spojrzeniem, kiedy tylko zrobił krok w jej kierunku, lecz ten nawet się nie zatrzymał, ściągając z ramion swój plecak i kładąc go obok jej rzeczy.
- Wytłumaczysz mi wreszcie o co tutaj chodzi? – zapytała ze złością, odgarniając włosy, które przypadkiem opadły na ściągniętą w surowym wyrazie twarz.
- Sam chciałbym wiedzieć, jasne? Różdżka wskazała mi tę drogę. – Malfoy zastanawiał się na głos, wyciągając wspomniany przedmiot z kieszeni i wpatrując się w niego tępym wzrokiem, jakby doszukiwał się jakiejś usterki.
- Moja mapa powiedziała mi dokładnie to samo – odparła, mrużąc oczy. Malfoy pojawił się znikąd i w dodatku nie chciał się jeszcze ulotnić. Nie ma to jak miły wieczór. – Nie wiem co znowu wyprawiasz, Malfoy, ale wiedz, że tym razem zwyczajnie się doigra…
- Umilkniesz w końcu…? – Podniósł głowę ze złością. Hermiona otworzyła usta z niedowierzaniem.
- Mógłbyś przestać zachowywać się w ten sposób w stosunku do mnie? – Położyła ręce na biodrach, nie pierwszy raz zaskoczona jego impertynencją.
Wywrócił oczami.
- Jak znowu sposób?
- Bezczelny, arogancki, wredny … - zaczęła wyliczać Hermiona, ale on uśmiechnął się tylko paskudnie.
- Powiedział ci ktoś kiedyś, że jesteś cholernie irytująca?
Draco podniósł głowę, gdy zamiast oczekiwanej, „ciętej” riposty, którymi uwielbiała raczyć go Granger, odpowiedziała mu tylko cisza. Dziewczyna umilkła, a jej spojrzenie zatrzymało się nagle.
Szelest, który brali do tej pory za odgłosy wiatru, okazał się w rzeczywistości ostrożnym krokiem…
Z lasu wyłoniła się postać w ciemnej pelerynie. Przybysz wyglądał zupełnie nienaturalnie, materializując się nagle pośród drzew i zmierzając w stronę kłócącej się dwójki, która zamarła w zupełnym bezruchu. Hermiona czuła, że jej serce przyspiesza bicie, tłucząc się w klatce piersiowej jak mały ptak, pragnący wydostać się na wolność.
Śmierciożerca pierwszy podniósł różdżkę, ale Draco był już na to przygotowany. W powietrzu śmignęło kilka zaklęć, zanim Hermiona w ogóle zdołała dobyć różdżki. Ale zanim to zrobiła, mężczyzna uchylił się przed wymierzonym w niego urokiem i szybkim ruchem sięgnął ku dziewczynie. Hermiona krzyknęła, kiedy Śmierciożerca złapał ją za loki, zaciskając pięść w jej włosach tak mocno, jakby chciał wszystkie wyrwać.
- Puść ją - wysapał Draco, mierząc przybysza wrogim spojrzeniem. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w rytm szybkich oddechów. Sam fakt, iż siedemnastolatek patrzy na kogoś w ten sposób nie robił wrażenia, kiedy ale dochodziła do tego wycelowana w jego pierś różdżką, słowa nie były tylko marną groźbą.
Hermiona na próżno starała się powstrzymać łzy bólu. Widziała, że Malfoy to zauważył. Jego palce mocniej zacisnęły się na kawałku drewna.
- No, no, no, Malfoy. Kto by pomyślał, że koniec końców będziesz bronił szlamy…
Hermiona poczuła na szyi dotyk różdżki Śmierciożercy i przełknęła ślinę.
- Mówię to ostatni raz. Puść ją, albo zginiesz. – Starannie cedzone słowa nie wywołały pożądanego efektu. Usta przybysza rozciągnęły się w pogardliwym uśmiechu. Przez chwilę przez myśli Hermiony przepłynęła myśl, czy Draco zna tego człowieka, ale po chwili wszystko zaczęło dziać się tak szybko, że nie miała czasu na zastanowienia.
- Ojciec z pewnością nie…


             Ręka Draco zadrgała, kiedy zacisnął palce na różdżce. Wszystko stało się w ułamku sekundy, ale dla Hermiony czas jakby zwolnił swoje tempo. Dźwięk gdzieś się wyłączył i pogrążona w całkowitej ciszy, obserwowała przewijające się sceny. Draco otworzył usta; z pomiędzy warg wydostało się nieodwracalne zaklęcie. Zielony promień ugodził stojącego Śmierciożercę w pierś. Hermiona z krzyknęła z przerażeniem, czując jak palce mężczyzny rozluźniają swój uścisk, do tej pory kurczowo zaciśnięty na jej włosach. Ale nawet jej głos nie istniał, kiedy po chwili zakryła dłońmi usta, chcąc powstrzymać okrzyk. Podniosła głowę, a jej spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Dracona. Upuścił plecak i ruszył w jej kierunku.
Poczuła, jak jego silne dłonie zaciskają się wokół jej ramion. Potrząsał jej bezwładnym ciałem, ale nie była w stanie ani na chwilę oderwać wzroku od martwego Śmierciożercy, patrzącego w jej kierunku pustymi, szklanymi oczami. Przeraźliwy chłód pełzał po jej nogach i wzdłuż kręgosłupa, powodując odrętwienie wszystkich kończyn. Miała wrażenie, że zaraz osunie się na ziemię, jak bezwładny kawałek materiału, ale coś nadal utrzymywało ją w pozycji pionowej. Ostre pieczenie na policzku rozbudziło kolory.
- … dobrze, słyszysz? – Jego głos wydostał się spod bariery dźwięku. Nagle zaczęły dochodzić do niej inne odgłosy. Szum wiatru, słowa chłopaka, jej szybki i nieregularny oddech. Draco ścisnął ją mocniej i pogłaskał po włosach. Kolejny cios, tym razem w klatce piersiowej, sprawił, że zakrztusiła się, łapczywie wciąganym powietrzem. Uświadomiła sobie, że to nie on ją uderzył, tylko jej płuca domagały się tlenu.
- Nic się nie stało – mruknął, sadzając ją na trawie i kucając naprzeciw. Zauważyła, że też był przerażony, co ukrył pod maską niewzruszenia. Prawdziwych emocji nie da się ukryć, pomyślała ze zgrozą.
- Zabiłeś go. – Nic więcej nie udało jej się wykrztusić. Nadal się trzęsła, zszokowana, przerażona i niezdolna do wypowiedzenia logicznego zdania.
- On chciał zabić ciebie. Coś za coś.
- Coś za coś… - powtórzyła powoli, bezmyślnie.
- Chodź. – Owinął rękę wokół jej szyi i pomógł jej podnieść się do pozycji stojącej. Podparła się na nim, dopiero teraz czując, że jej nogi trzęsą się tak bardzo, że nie są w stanie utrzymać ciężaru ciała. – Mijałem po drodze wioskę, na pewno tam… - szeptał pośpiesznie, pragnąc na chwilę ją uspokoić. Nigdy, przenigdy nie widział jej w takiej histerii. Była przerażająco spanikowana i po raz pierwszy w życiu bał się jej. Bał się pustego wyrazu jej oczu. Morderstwo nie było niczym szczególnym do momentu, kiedy zobaczył jej reakcję. Dopiero teraz poczuł wyrzuty sumienia, a kręgosłup moralny stał się czymś bliższym mitu.
- Zabiłeś go – powtórzyła, odwracając wzrok od ciała.
- To był Śmierciożerca, tak? – Potrząsnął nią, pragnąc skupić jej spojrzenie na sobie. Udało mu się to na ułamek sekundy, ale to wystarczyło, żeby przeszedł go dreszcz. Jej panika udzielała mu się z dziwną łatwością.
Nie dbał o to, że zabił Śmierciożercę. W gruncie rzeczy o jednego sukinsyna mniej. Ale świadomość, że pozbawił kogoś życia zaczęła dziwnie ciążyć… Wszystko przez jej przerażone spojrzenia i słowa wypowiadane drżącym głosem. Jedna chwila zwątpienia wywołana przez Hermionę Granger, pociągnęła za sobą lawinę myśli.
Powinieneś dawno przyznać się do tego, że nigdy nie chciałeś wracać. Ani do Hogwartu, ani do domu, ani nigdzie tam, gdzie ktokolwiek jeszcze o tobie pamiętał… Powinieneś przyznać, że nie zależy ci na służbie u Czarnego Pana, że chcesz po prostu wolności i spokoju…
- To też człowiek.
- Chciałaś więc, żeby to on nas zabił? Targanie go ze sobą byłoby niebezpieczne. A pomyśl sobie, co by się stało, gdyby uciekł. Pomyślałaś o tym? Nie? No właśnie, panno najmądrzejsza. Mógłby… - Nie skończył, kiedy usłyszał głośne wciągnięcie powietrza. Zamilkł, przestraszony i rozdrażniony jednocześnie. Nadal służąc jej za podporę, poprowadził ją w stronę ścieżki prowadzącej do wioski.
Oj, Hermiono Granger. Może i jesteś piekielnie bystra, ale za to wcale a wcale nie znasz się na życiu…

1 komentarz:

  1. No proszę! Znów razem ;) Dobrze, że Draco go zabił inaczej to on mógłby im coś zrobić. Nie pochwalam tego, ale rozumiem, że chciał chronić Hermionę. Swoją drogą musi mu na niej bardzo zależeć ;) Jestem ciekawa co takiego wydarzy się w tej wiosce?

    OdpowiedzUsuń