31 lipca 2012

10. Po prostu istnieli, bez zbędnych emocji...




Opowiadanie I: Oczy szeroko zamknięte.

[ 3 miesiące później, Hogwart ]          
                      
Ostry wiatr wiał jej w twarz, osuszając wilgotne od łez policzki. Pociągnęła nosem nawet nie zawracając sobie głowy tym, żeby odgarnąć rude pasma, które przykleiły się do mokrych śladów na twarzy, jakie zostawił za sobą spazmatyczny szloch. Na szarobłękitnym niebie pojedyncze chmury przesuwały się szybko, co jakiś czas odsłaniając blade i jakby przygaszone słońce. Wiosna, która nadeszła, tym razem nie rozbudzała nadzieją serca panny Weasley. Przypominała jej tylko, jak dawno straciła przyjaciółkę… Od tamtego czasu zmieniło się tak wiele, że Ginny już nawet nie była w stanie przypomnieć sobie innego świata. Gdzie się podziały uśmiechy jej przyjaciół? Gdzie zniknęły wszystkie akcje, pomysły i uwagi, których Hermiona wymyślała zawsze na pęczki? Pomimo tej całej pustki, która towarzyszyła jej dzień w dzień, uczucie osamotnienia potęgowało nieprzemijające wrażenie, że sama misja jej przyjaciół ( o której dowiedziała się niestety po czasie)  była zapowiedzią nieuchronnie zbliżającej się wojny, a zaginięcie Hermiony to zwiastun ich porażki. Porażki sprawiedliwości.
            Na tle zamku zamajaczyła sylwetka czarnowłosego Gryfona. Otarła łzy, a obraz wyostrzył się. Złoto-karmazynowy szalik chłopaka powiewał zgodnie z nieregularnymi porywami wiatru, co chwilę lądując na jego bladej twarzy i zasłaniając mu widoczność.  Obserwowała jak Harry Potter podchodzi do niej niespiesznym krokiem i siada obok, na trawie. Uśmiechnął się ciepło, lecz kiedy zobaczył na jej policzkach jeszcze wilgotne ślady po potoku łez, przez jego twarz przemknął cień rozgoryczenia.
- Ginny, wiesz przecież, że zrobiliśmy wszystko… Oni zniknęli. Przepadli jak kamień w wodę.
 Jego głos załamał się lekko, by po chwili przytłumiły go zupełnie dłonie, w których ukrył twarz. Dziewczyna znowu poczuła łzy na policzkach, starając się je powstrzymać. Przecież prawie nigdy nie płakała, a teraz co? Oni i tak się martwili, a ona jeszcze tylko dokładała im bólu swoim zachowaniem. Przysunęła się do Pottera i przytuliła go lekko.
- Wiem, Harry. Nie gniewam się na was, tylko ta sytuacja… jest ciężka dla nas wszystkich – dokończyła zdławionym głosem, dzielnie tłumiąc w gardle szloch.
Pogłaskał ją po głowie, a ona przytuliła twarz do jego torsu. Objął ją ramionami, ściskając z całych sił. Z podobną siłą odwzajemniła uścisk, który naprawdę dodał jej nieco otuchy.
Miała przy sobie ukochanego i brata. Straciła przyjaciółkę. Nie miała pojęcia gdzie jest i czy w ogóle jeszcze żyje.
Miała ochotę wykrzyczeć myśli, które nie dawały jej spokoju przez wszystkie długie dni i noce, które spędzała na bezcelowym oczekiwaniu. Miała ochotę pozbyć dręczących ją przeczuć i koszmarów, mając nadzieję, że nie powrócą kiedy tylko zapadnie zmrok lub kiedy znowu pozostanie sama. Chciała wyrzucić światu jego niesprawiedliwość z jaką potraktował ją, jej najbliższych i wszystkich stojących po stronie dobra. Może w ten sposób byłoby jej lżej…? Sama tego nie wiedziała…
To wydawało się zbyt surrealistyczne, przez co Ginny miała  nieustające wątpliwości czy to wszystko nie okaże się jednym z nawiedzających ją  ostatnimi czasy sennych koszmarów. Nie mogła uwierzyć, że Hermiona została porwana przez Śmierciożerców. Nie mogła uwierzyć, że dobro i sprawiedliwość ma przegrać tę wojnę. Nie chciała uwierzyć.
- Nie musisz w to wierzyć – mruknął Harry, jakby czytając jej w myślach. Pociągnęła cichutko nosem, wzmacniając uścisk jego dłoni.
- Nie muszę – powtórzyła stanowczo. Ale dalszego ciągu swoich myśli nie wypowiedziała już na głos.
I nie będę. Nie będę aż do ostatniej sekundy…
 
***


‘Slow down, you crazy child.
You're so ambitious for a juvenile, but then if you're so smart, tell me
Why are you still so afraid?’


           ( W tym samym czasie, gdzieś w Górach Smoczych )

  Zaśmiała się kiedy chłopak powalił ją na kanapę, trzymając w ręku butelkę szampana. Zepchnęła go z siebie, nadal dziko chichocząc i zmierzwiła mu lekko włosy, wplatając w nie palce.
Trzy miesiące zajęło jej poznanie go od nowa i przywyknięcie do myśli, że uratował jej życie. Przez trzy miesiące stawał się kimś w rodzaju przyjaciela. Spędzała z nim całe dnie i noce. Na kłótniach i wyzwiskach, a nieco później nawet na normalnych rozmowach, choćby o pogodzie… zdarzało się nawet, że na żartach. Przywykli do siebie, w wyjątkowy sposób, cały czas karmiąc się wiedzą o zbliżającym się rozstaniu i uważając na to, żeby pod żadnym pozorem się do siebie nie przywiązać. I o dziwo, udawała im się to doskonale, tak, że żadne z nich na myśl o tym nie czuło żalu. Tak jakby po prostu istnieli, bez zbędnych emocji. Choć jedno przeczy drugiemu, udało im się opanować sztukę oswojenia siebie nawzajem, lecz w taki sposób, by nigdy nie poczuć tęsknoty. Wiedzieli, że nie muszą obawiać się tego, że w przyszłości nadejdzie taki dzień, w którym przysiądą na parapecie i zapatrzą się w dal, a w serca zakłuje ich nostalgia. Starali się utrzymać swoje uprzedzenia na wodzy, wiedząc, że wojna niczego nie zmieni i, że i tak będą musieli wytrzymywać swoje towarzystwo jeszcze przez jakiś czas.
Może dlatego, owego wieczoru, kiedy zupełnie przypadkiem odkryli solidnie wyposażony barek,  Hermiona, za długą i żmudną namową, po raz pierwszy w życiu skusiła się na coś mocniejszego niż kremowe piwo i pozwoliła alkoholowi zawładnąć jej umysłem. Poczuła się wspaniale, jej umysł stał się lekki, a przede wszystkim nadzwyczaj dobrze dogadywała się z odwiecznym wrogiem. Może to wina czasu z nim spędzonego, albo wysokiego stężenia wódki we krwi, ale nie zamierzała do tego dochodzić. Liczyły się tylko te przyjemnie spędzone chwile, kiedy po kilku kolejkach, chwiejąc się na nogach, postanowiła wymoczyć się w ciepłym jacuzzi. Jeszcze nigdy z niego nie skorzystała, zbyt zajęta nauką poruszania się od nowa. Osowiałe mięśnie nie chciały pracować jak należy i za pomocą Malfoya oraz odrobiny czarów udało jej się doprowadzić swoje ciało do względnego porządku. Otumaniony wódką, a więc myślący bezkrytycznie, Draco przystał z chęcią na tę propozycję i po długiej wędrówce przez schody, ( musiał uważać na dwojące się w jego oczach stopnie, a ponadto podtrzymywać kompletnie zalaną dziewczynę) która na szczęście odbyła się bez poważnych uszkodzeń, w końcu znalazł się w sypialni graniczącej z łazienką.
Nalał szampana do dwóch kieliszków, rozlewając go wokół siebie. Dziewczyna jakby tego nie zauważając, mocno chwyciła nóżkę naczynia i gwałtownie wcisnęła się w miękką tapicerkę fotela, a alkohol wylał się z jej kieliszka. Zaśmiała się perliście, widząc wlepione w nią oburzone spojrzenie chłopaka, któremu zmoczyła spodnie. Położyła mu rękę na kolanie i wygięła usta w podkówkę, ale jej oczy, posyłając mu przepraszający wyraz, zamigotały z rozbawienia. Wywrócił demonstracyjnie oczami, a jego spojrzenie padło na jej usta. Od owego incydentu, który miał miejsce sześć miesięcy temu, nigdy nie odważył się jej pocałować, choć jej usta dzień w dzień tak intensywnie kusiły....
Wyglądała tak pięknie, chyba po raz pierwszy w życiu otumaniona alkoholem, rozkojarzona, z ogromnymi źrenicami i czerwonymi od wypieków policzkami…
I przede wszystkim nie była już tym kimś kogo zawsze znał…
Jakimś dziwnym trafem jego wyobrażenie ożyło…
Położył dłoń na jej karku i przyciągnął jej głowę do siebie. Nie protestowała, poddając się gwałtowności jego rąk… Powoli zbliżył ich twarze do siebie, zauważając jej zamglone spojrzenie, oczy okolone długimi rzęsami i jasny meszek nad górną wargą. Potem już nie czekał ani chwili -  zetknął ich usta w zapamiętałym pocałunku…
Świat zawirował.

***

 [ 6 miesięcy wcześniej ]
( fragment pisany w pierwszej osobie, z perspektywy Hermiony )
  
Nigdy nie sądziłam, że pewnego dnia kiedy otworzę oczy, ujrzę przed sobą jego twarz.  A to stało się i to tak nagle. Niespodziewanie, a zarazem było to tak oczywiste…
Jakimś cudem w niego uwierzyłam i nie sądziłam, że może mnie zostawić. Oczywiście, wiedziałam, że nigdy nie powierzyłabym mu jakiejś tajemnicy, nie na tym polegała moja ufność. Byłam jednak całkowicie pewna, że można na nim polegać, kiedy wszyscy inni odwrócą się plecami, albo – jak w przypadku moich przyjaciół – znikną. Tak, wiem, to dziwne, ale jak inaczej to wytłumaczyć? Powiadają, że nazywa się to kobiecym instynktem, ale ja myślę, że to coś zupełnie innego. Z mojej naiwności zaczęły w końcu wyłaniać sie też pozytywne aspekty, na przykład takie jak wiara w drugiego człowieka. Wiara w Malfoya? Zabawne? Dla mnie też. A jednak, jak widać, pomyliłam się. Bo kiedy tylko odzyskałam ostrość widzenia, on już siedział obok mnie, dopytując się nachalnie jak się czuję, czy pamiętam kim jestem. Ta jego troska była bardzo dziwna, ale jeszcze wtedy nie zwróciłam na to specjalnej uwagi. Byłam zbyt rozkojarzona – to zrozumiałe, kiedy człowiek budzi się z kilkumiesięcznej śpiączki. Zdążyłam posłusznie odpowiedzieć jedynie na kilka pytań, słabym głosem prosząc, żeby dał mi chwilę spokoju. Ale on nie odpuszczał, nie słuchał, kazał mi się zamknąć i cały czas tylko pytał. Parszywy gumochłon. Dlatego przestałam zwracać na niego uwagę, gdy tylko zrobiłam się senna. Nie wiem jakim cudem, spałam przecież tak długo… jednak zanim się obejrzałam, moje powieki przymknęły się, a ja zaczęłam odpływać do krainy snów. Pewnie się przestraszył, że tak nagle straciłam świadomość, ale dobrze mu tak. Mimo tego jestem mu wdzięczna, bo gdy ponownie otworzyłam oczy, promienie księżyca pozwoliły mi zobaczyć coś, za co, niestety będę mu wdzięczna jeszcze długi czas. Kiedy blask pełni oświetlił jego platynowe włosy, coś dziwnego zagnieździło mi się w gardle… Zdałam sobie sprawę, że czuwał przy mnie cały czas. I tak aż do samego rana…

13 komentarzy:

  1. Nowy odcinek ? Genialnie! Ale to chyba nie ostatni tego opowiadania, coo? Bo z tego, co pamiętam, zbliżamy się tam już do końca powoli..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że obie cierpimy na bezsenność. ;) ;*
      Miał być ostatni, ale... nie będzie. ;P Tak, zbliżamy się do końca, ale jestem okrutna i przypomniałam sobie jeszcze o jednym wątku, który miałam zrealizować w tym opowiadaniu. :D

      Usuń
    2. okrutna ?! Ja tam jestem zadowolona ! ;)
      oo tak, zawsze wolałam kłaść się późno i wstawać późno niż na odwrót :P

      Usuń
    3. I co ja bym bez Ciebie zrobiła, oto jest pytanie. xd
      u mnie z tym spaniem to tak różnie wychodzi - zależy od spozytej w ciągu dnia kofeiny ;D

      Usuń
    4. ja, ile bym tej kofeiny nie spożyła, to i tak będę śpiąca xd ale to pewnie dlatego że piję bardziej mleko z kawą niż kawę z mlekiem ;p

      Usuń
    5. "piję bardziej mleko z kawą niż kawę z mlekiem" COŚ W TYM JEST! ;D

      Usuń
  2. a poza tym to blog jest idealny ! Wszystko jak zawsze na swoim miejscu. Aż Ci zazdroszczę, że się tak szybko rozeznałaś w tym wszystkim ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Z ulgą to słyszę, ale szczerze mówiąc nie było łatwo. xD Siedziałam w tym całe dwa dni, praktycznie rwąc sobie włosy z głowy, ale się na szczęście udało to ogarnąć. ;)

      Usuń
    2. ale widzisz, opłacało się poświęcić kilka włosów ;)

      Usuń
    3. hm, teoretycznie tak. ale i tak cierpię na sezonowe wypadanie włosów i staram się je oszczędzać :D

      Usuń
  3. serio ? Ty też ? Bo ja jak się czeszę to aż się dziwię, że jeszcze mam coś na głowie xd i chociaż zawsze narzekałam na nadmiar włosów to teraz jestem przerażona, że ciągle mi wypadają xdd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja NIESTETY nigdyn nie narzekałam na nadmiar włosów, ale teraz jest z tym tragedia -.- ale dwa lata prostowania i stopniowe rozjaśnianie do koloru brandy z ciemnego brązu dały się we znaki ;c

      Usuń
  4. Biedna Ginny. Jestem wściekła na Harry'ego, że tak szybko się poddał! No proszę jak widzę alkohol potrafi zamącić w głowie ;) Scena pocałunku była piękna! Oni są dla siebie wprost stworzeni! Coś mi się zdaję, że Hermiona nie długo się zakocha...?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń