Opowiadanie
I: Oczy szeroko zamknięte.
Kiedy
Hermiona usilnie wytężała umysł i zastanawiała się jak wyrwać się z sideł Draco
Malfoya, Harry i Ron błąkali się po lesie, starając się ją odnaleźć.
Przeszukali całe obozowisko, ale nigdzie nie znaleźli ich śladów. Nie pomogły
nawoływania, zaklęcia, a nawet ciche przekleństwa rzucane przez obu przyjaciół
w chwilach zwątpienia. Prawda okazała się prosta, acz okrutna. Hermiona Granger
przepadła jak kamień w wodę. Nie dość, że wymknął im się Draco Malfoy, to
zniknęła razem z nim ich przyjaciółka. Harry zastanawiał się czy kiedykolwiek
wcześniej spotkał go większy pech.
-
Musimy zaryzykować, idąc dalej na północ. Przecież Malfoy na pewno nie
zrezygnował ze swoich planów. – Ron usiadł koło czarnowłosego na wielkim
kamieniu i podrapał się po głowie.
-
Ron?
- No?
-
Słuchaj, a jeśli no wiesz… Hermiona…
-
Nie żyje? – dokończył cicho Weasley, a Harry tylko pokiwał głową. Między
przyjaciółmi zapadła pełna napięcia cisza, którą niespodziewanie przerwał
Potter.
-
Nie, nie zabił jej. Malfoy jest mściwy, ale jest tchórzem – stwierdził zdawkowo
Potter.
-
Racja, racja – przytaknął Ron i między przyjaciółmi znowu zapadła cisza. Choćby
nie wiem jak nikła byłaby nadzieja, która trzymała ich przy przekonaniu, że
Hermiona jest cała i zdrowa, zamierzali trzymać się jej do końca. Bez względu
na wszystko…
***
Świergot ptaków był tak donośny,
że Hermiona otworzyła oczy, wyrwana ze snu. Spojrzała na Malfoya, który starał
się zatkać uszy rękami.
-
Czy w górach nie powinno nie być ptaków, do jasnej cholery?! – zapytał
rozdrażniony, podnosząc się z łóżka.
Hermiona
wzruszyła ramionami, odbierając pytanie jako retoryczne. Była wściekła. Musiała
w nocy dzielić namiot z Malfoyem. Może był podły, ale nie brakowało mu sprytu.
Był pewien, że Harry i Ron będą jej szukali, dlatego nie pozwolił jej spać w
osobnym namiocie. Nie mogła uciec, a o znokautowaniu wroga nie było nawet mowy.
Odebrał jej różdżkę, chowając ją pod poduszką, a jego sen była tak niespokojny,
że nie była w stanie nawet poruszyć się na skrzypiącym łóżku polowym, które
zajmowała, tak, żeby nie usłyszał. Owszem, mogła spróbować użyć siły fizycznej,
ale po oszacowaniu swoich możliwości przy dużo wyższym i bardziej umięśnionym
chłopaku, raczej wycofała się, gdyż wynik był z góry założony. A wydłubywanie
gałek ocznych już w ogóle nie wchodziło rachubę. Już wolała być zakładnikiem,
niż mieć pod paznokciami białka czyichś oczu.
Dopiero
świtało, ale oni już musieli ruszać w dalszą drogę. Umyła się w czymś, co
przypominało namiotową łazienkę i wróciła do pokoju.
Czekając aż Malfoy skończy poranną toaletę w
prowizorycznej łazience ( nie sądziła, że panicz Draco może przeżyć w takich
polowych warunkach), usiadła na wysłużonym fotelu, który stał w kącie namiotu.
Zaczarowana specjalnym zaklęciem nie mogła oddalić się od niego na odległość
kilkudziesięciu stóp. Jedyne co jej pozostało, to wypróbować jeszcze jeden
chytry fortel. Miała nadzieję, że jak najdłużej zostaną w obozowisku i Harry z
Ronem będą mieli większe szanse, aby ją odnaleźć. Zapadła się w fotelu,
czekając aż chłopak wyjdzie spod „prysznica”. Nie musiała czekać długo, po
kilku minutach Malfoy pojawił się w zasięgu jej wzroku. Jego jasne włosy były
jeszcze wilgotne.
- Wstawaj
Granger, idziemy dalej.
Hermiona tylko czekała na te słowa. Teatralnym
gestem położyła rękę na czole i jęknęła.
-
Chyba żartujesz, Malfoy. Jestem na skraju wyczerpania i chyba dostałam migreny.
Nie ruszam się stąd!
-
Myślisz, że ci uwierzę? - Uniósł brew i skrzyżował ręce na piersiach. Hermiona
nie zawahała się, nawet pomimo jego podejrzliwości. Westchnęła głęboko.
-
Wierz w co chcesz. Ja zostaję.
-
Taak?
-
Tak, owszem. I nic mnie nie powstrzyma, więc swoje idiotyczne groźby zachowaj
dla kogoś innego.
- I
taka jest między nami różnica. Ja nie potrzebuję słów, żeby osiągnąć to co
chcę.
Malfoy
roześmiał się, a dziewczyna prychnęła.
-
Nie wierzysz mi? – zapytał z ironicznym grymasem, ale nie doczekawszy się
odpowiedzi, podszedł do fotela na którym siedziała. Szok na jej twarzy szybko
ustąpił oburzeniu, kiedy tylko Malfoy pochylił się, wziął ją na ręce i zarzucił
sobie na plecy. Zaczęła wierzgać nogami, ale chłopak pozostał niewzruszony. W
końcu zamarła, wbijając paznokcie w jego skórę. Nawet nie drgnął, a zrobiła to
naprawdę mocno. Wymaszerował z namiotu, dźwigając ją na plecach i nie zważając
na jej głośne protesty. Bezceremonialnie upuścił ją dopiero na trawie, pod
namiotem. Hermiona spojrzała na niego kwaśno.
-
Jesteś największym idiotą jakiego znam! – krzyknęła, ale blondyn jej nie
słuchał, zajęty składaniem namiotu. Naburmuszona usiadła na trawie, rozcierając
sobie obolałe od upadku pośladki. Nie poskutkowały prośby, groźby, narzekania
na zmęczenie, a nawet wymyślone dolegliwości. Postanowiła wykorzystać swoją
ostatnią szansę, gdyż kończyły się jej już pomysły. Pochyliła głowę i zacisnęła
zęby. No już, to nie takie trudne, pomyślała i z jej oczu popłynęły wymuszone
łzy. Zaczęła cicho szlochać, wiedząc, że płacz jest ostatnią rzeczą, jaką
mężczyzna stara się tolerować w zachowaniu kobiety. I rzeczywiście, po kilku
minutach, Ślizgon podszedł do niej.
- Co
znowu, Granger? – zapytał zmęczonym tonem. Jego mina wyrażała najczystsze
obrzydzenie. Szczerze zastanawiał się dlaczego jeszcze ją znosi, mógł ją
przecież zostawić gdzieś w lesie, nie była mu już potrzebna. Miał nadzieję, że
dzięki jej porwaniu szybko sprowadzi do swojego obozowiska Pottera, a wtedy
będzie mógł oddać go Czarnemu Panu na złotej tacy… Dziewczyna pewnie myślała,
że jest idiotą, pozwalając jej na tak częste odpoczynki, ale nie… Draco Malfoy
nie był głupi. Draco Malfoy miał chytry plan, którego widocznie panna
mądralińska nie przejrzała… Niestety jego fortel nie wypalił - widocznie
Granger nie okazała się dość wartościowa, by sprowadzić tutaj swoich
przyjaciół. A szkoda….
-
Nienawidzę cię! – wrzasnęła jak pięciolatka, mając nadzieję, że to
przedstawienie wywołało pożądany efekt. Zapanowała cisza, przerywana jedynie
jej łkaniem.
- Ja
ciebie też i co z tego? Ale dobra, dobra. – Malfoy zirytował się. – Możesz
sobie iść. I tak nie jesteś mi potrzebna, a mam już dość twoich fochów.
Dziewczyna
momentalnie podniosła głowę, ale wyglądała jakby nie uwierzyła.
-
Taak, jasne. To pewnie jeden z tych twoich głupich żartów… - Pociągnęła nosem.
-
Nie wkurzaj mnie już Granger, spadaj zanim się rozmyślę! – warknął. Hermiona
podniosła się z ziemi i szybko wycofała. Nawet kiedy odeszła od chłopaka na
dwadzieścia stóp, ku jej zaskoczeniu, nie zatrzymała jej żadna bariera.
Spojrzała z niedowierzaniem na blondyna, który zbierał się do dalszej drogi.
Odwróciła
się na pięcie i czmychnęła w las.
Avery, błagam, dokończ Opowiadanie I. Tak niewiele już zostało a ja od roku umieram z ciekawości <3
OdpowiedzUsuń~M
Postaram się z całych sił, żeby jutro pojawiła się kolejna część. ;*
UsuńKurde, ten rozdział miał być moim ostatnim ale to opowiadanie jest tak ciekawe że nie mogę odejść od kompa
OdpowiedzUsuńNie! Dlaczego pozwolił jej odejść! Hermionie uda się odszukać Harry'ego i Rona?
OdpowiedzUsuń