31 lipca 2012

06. Nigdy nie ufaj swojemu zakładnikowi.


 
Opowiadanie I: Oczy szeroko zamknięte.

Hermiona Granger w całym swoim siedemnastoletnim życiu wykazywała się ponadprzeciętnym sprytem. W pierwszej klasie udało jej się rozwikłać kilka zagadek i dzięki temu jej przyjaciel zmierzył się z Lordem Voldemortem, udaremniając mu kradzież kamienia filozoficznego. W drugiej klasie rozwiązała tajemnicę bazyliszka, w trzeciej pomogła w ucieczce niewinnemu człowiekowi. Wiele razy wykazywała się nieprzeciętną przebiegłością, powalając na łopatki wszystkich przeciwników. Ale nawet sprytna i bystra Hermiona Granger miała słaby punkt pod swoim pancerzem inteligencji. Była zbyt ufna, można by nawet rzec, że naiwna. Wierzyła w ludzi i ich dobre serce. Nawet pomimo trzeźwości umysłu i zdolności do chłodnego oszacowania sytuacji, do dyskusji zawsze włączało się nieproszone serce. Tak, głupie i litościwe serce. Ale panna Granger nie tego się wstydziła. Nie wstydziła się zdolności o miłości, o nie. Skompromitowała się tylko raz, dając się nabrać na głupi i chytry żart ostatniej osobie, której mogłaby zaufać. A tą osobą był z pewnością Draco Malfoy. Nie obdarzyła go zaufaniem nigdy, przez bite siedem lat, więc dlaczego teraz dała się zwieść? I to w dodatku w najmniej wiarygodną bajeczkę pod słońcem?!
Na szczęście wiedziała, że prędzej czy później się od niego uwolni. Owszem, dała się osaczyć, ale to nie był koniec. Nie straciła nadziei, ufała swojej inteligencji. W końcu prawie nigdy jej nie zawiodła. Prawie. Ale to teraz nie miało znaczenia.
Zerknęła na Malfoya idącego obok. Wiejący wiatr rozwiewał mu jasne włosy, ale na jego bladej, przystojnej twarzy gościł upór.
- Muszę odpocząć – wypaliła niespodziewanie i udając, że nogi pozbawiły ją posłuszeństwa, opadła na twardą ziemię. Chłopak zmusił się, żeby na nią spojrzeć. Zmrużył oczy z wyraźną pogardą.
- Nie bądź głupia, Granger. Idziemy zaledwie dwie godziny, a ty odpoczywasz już trzeci raz. – Malfoy zirytował się. Ale Hermiona tylko wzruszyła ramionami, robiąc niewinną minę. Wiedziała, że im częściej będzie robiła postoje, tym większe prawdopodobieństwo, że Harry i Ron trafią na ich ślady. A wtedy, jej najbardziej znaczący plan w końcu wypali…

***

- Harry! Haaaary! – wrzask tuż przy uchu Harry’ego skutecznie wyrwał go ze snu. Potter otworzył oczy i spojrzał wyczekująco na przyjaciela, który obudził go niezbyt subtelnie.
- O co chodzi, Ron? – zapytał rozdrażnionym tonem, jednocześnie przeciągając się na wąskim łóżku.
- Nie ma ich, Harry! Szukałem wszędzie, ale nigdzie ich nie ma! – zdenerwowanie Rona powoli przywracało Pottera do rzeczywistości. Wybraniec przetarł oczy i założył okulary.
- Malfoy zniknął! I Hermiona razem z nim! – gorączkował się Ron, jakby nie mogąc wytrzymać spokoju przyjaciela.
- C-co? – Harry zerwał się z posłania i odruchowo sięgnął po okulary, zdając sobie sprawę, że już założył je na nos.
- Nasz zakładnik uciekł, a Hermiona zniknęła razem z nim. Jeszcze nie rozumiesz Harry? Ona jest w niebezpieczeństwie. Musimy ją jak najszybciej odnaleźć!
Przerażenie odebrało Harry’emu mu mowę. Poczuł jak żołądek podchodzi mu do gardła i ogarniają go mdłości. Tylko raz w życiu poczuł się tak jak w tej chwili – kiedy zdawało mu się, że Syriusz Black, jego ojciec chrzestny, znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie… Pamiętał ten dzień bardzo dobrze, gdyż jeden szczegół nie dawał mu spokoju aż do dzisiaj – wciąż prześladowało go wspomnienie, że tamtej nocy… zawiódł…
  
 

1 komentarz:

  1. Ha! Hermiona ma plan. I za to ją lubię ;) A Harry i Ron niech się wreszcie wezmą w garść ;/
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń