29 lipca 2012

03. To dopiero początek.



Opowiadanie I : Oczy szeroko zamknięte.

Hermiona czuła jak bicie jej serca gwałtownie przyspiesza. Olbrzymi, ponad dwumetrowy troll leśny. Jedynym pocieszającym faktem w ich położeniu było to, iż trolle leśne były najmniejszym gatunkiem tych stworzeń, co niestety nie oznaczało, że najmniej groźnym. Miała ochotę urwać Harry’emu głowę. Co on sobie myślał narażając na niebezpieczeństwo całą ich trójkę!? Nawet gdyby pominąć ją i Rona, sam mógłby zginąć, co zapewne zabiłoby biedną Ginny. Nie odezwie się już do niego do końca podróży za ta jego głupotę! Wściekłość mieszała się ze strachem, dając nieprzyjemne odczucie, że niewiele z nich pozostanie po tym starciu…
Żółte ślepia olbrzyma patrzyły na nich z tępym wyrazem twarzy. Kolejny punkt przewagi: trolle były głupsze niż bezmózgie ameby, ale ich wymiary wcale nie dodawały odwagi „niepokonanej” trójce. Niepokonanej?! Ba, przynajmniej do tej pory… Fakt, w pierwszej klasie udało im się przeżyć starcie z trzymetrowym trollem górskim, jednak to był zupełny przypadek. Byli jeszcze dziećmi, więc przecież nie wykazali się wtedy jakąś zaawansowaną wiedzą w zakresie walki z trollami. Widocznie historia lubi się powtarzać, bo teraz też się nie wykażą. Tylko, żeby jeszcze ujść z tego z życiem!
Hermiona przełknęła ślinę. Trzeba to jakoś inteligentnie rozegrać, żeby wycofać się, zanim troll zaatakuje. Ron nie może się odwrócić, bo zacznie panikować, a wtedy potwór rozjuszy się na dobre…
- Ron, tylko spokojnie… Proszę, spróbuj się nie odwraca… - szepnęła, ale było już za późno. Rudowłosy obrócił się błyskawicznie i stanął twarzą w twarz z olbrzymim trollem leśnym. No, może nie dosłownie twarzą w twarz, bo tamten był o wiele wyższy, jednak liczył się efekt. Tak jak przewidziała, Ron wrzasnął z przerażenia, a jego okrzyk odbił się echem, tak, że rozbrzmiewał jeszcze jakiś czas w zakamarkach lasu i docierał do ich uszu, przyprawiając o gęsią skórkę. Sprowokowany troll ryknął przeraźliwie i zamachnął się ręką na stojącego przed nim Rona. Cios i ból, który ogłuszył Weasleya, w jednej sekundzie powaliły chłopaka na ziemię. Harry od razu rzucił się na pomoc przyjacielowi. Hermiona zanim doskoczyła do Rona, zdążyła upewnić się, że troll nie zaatakuje ponownie. Na szczęście, stał już kilka metrów dalej i był do nich odwrócony tyłem, a z jego barku wystawała strzała. Hermiona odetchnęła, widząc, że to nie on, tylko interwencja centaurów, które pojawiły się pomiędzy drzewami, rozwścieczyła potwora.
- Ron, cały jesteś? – wymamrotała Hermiona, cały czas intensywnie myśląc, jak wyratować ich niebezpiecznej sytuacji. Zagrożenie ze strony trolla minęło, ale centaury też nie należały do łagodnych mieszkańców Zakazanego Lasu - nawet gorzej – były diabelnie inteligentne, a przede wszystkim bardzo negatywnie nastawione do ludzi.
- Chyba tak… - Ron skrzywił się z bólu dotykając skroni.
- W takim razie wstawaj, musimy stąd wiać!
- Hermiono, owszem,  nie umieram, ale to boli, więc daj mi odetchnąć – warknął poirytowany, a Harry poparł go skinieniem głowy.
- Harry?! – Teraz zwróciła się do Pottera, chociaż postanowiła sobie, że już nie zaszczyci go słowem do końca podróży. – Centaury.
Ostatnie słowo wystarczyło nie tylko zdumionemu czarnowłosemu, ale także Ronowi, który poderwał się gwałtownie z ziemi, jakby nigdy nic go nie bolało.
- Już cię nie boli? – zapytała, ironicznie unosząc brwi, ale Harry zgromił ją wzrokiem. Dopóki centaury zajmowały się trollem, mieli czas na ucieczkę. Bez zbędnych dyskusji rzucili się biegiem pomiędzy drzewa.
Przedzierali się przez gęsty las nie zwalniając kroku, gdyż wiedzieli, że inaczej centaury dogoniłyby ich w mgnieniu oka. Nagle Harry przystanął, a biegnąca za nim Hermiona wpadła na niego z impetem.
- Co jest? – zapytał biegnący z tyłu Ron, który zdążył w porę wyhamować.
- Testrale! – wykrzyknął Harry, a na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech. Szybko przeszli kilkanaście metrów i znaleźli na polanie się przy zwierzętach. Tak im się przynajmniej wydawało, gdyż tylko Harry był w stanie je zobaczyć. Pomógł im usadowić się na ich grzbietach i już po kilku minutach wznosili się ponad korony drzew Zakazanego Lasu. Pod sobą usłyszeli tętent kopyt i Harry z Ronem uśmiechnęli się do siebie z ulgą.
- Nie ma się z czego cieszyć. To dopiero początek – burknęła Hermiona, ale przyjaciele udali, że tego nie dosłyszeli…

2 komentarze:

  1. Zaskoczyłaś mnie byłam pewna, że za nimi stoi Malfoy albo wilkołak, a tu troll. Dobrze, że udało im się uciec. Głupota panów mnie przeraża. Gdyby nie Hermiona to ci dwaj, byli by zabici dwanaście razy w ciągu minuty ;/ Mam nadzieję, że niedługo pojawi się Draco ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze ratowała im tyłki. Już niedługo ;)

    OdpowiedzUsuń