Opowiadanie I : Oczy szeroko zamknięte.
Hermiona
czuła jak bicie jej serca gwałtownie przyspiesza. Olbrzymi, ponad dwumetrowy troll
leśny. Jedynym pocieszającym faktem w ich położeniu było to, iż trolle leśne
były najmniejszym gatunkiem tych stworzeń, co niestety nie oznaczało, że
najmniej groźnym. Miała ochotę urwać Harry’emu głowę. Co on sobie myślał
narażając na niebezpieczeństwo całą ich trójkę!? Nawet gdyby pominąć ją i Rona,
sam mógłby zginąć, co zapewne zabiłoby biedną Ginny. Nie odezwie się już do
niego do końca podróży za ta jego głupotę! Wściekłość mieszała się ze strachem,
dając nieprzyjemne odczucie, że niewiele z nich pozostanie po tym starciu…
Żółte
ślepia olbrzyma patrzyły na nich z tępym wyrazem twarzy. Kolejny punkt
przewagi: trolle były głupsze niż bezmózgie ameby, ale ich wymiary wcale nie
dodawały odwagi „niepokonanej” trójce. Niepokonanej?! Ba, przynajmniej do tej
pory… Fakt, w pierwszej klasie udało im się przeżyć starcie z trzymetrowym
trollem górskim, jednak to był zupełny przypadek. Byli jeszcze dziećmi, więc
przecież nie wykazali się wtedy jakąś zaawansowaną wiedzą w zakresie walki z
trollami. Widocznie historia lubi się powtarzać, bo teraz też się nie wykażą.
Tylko, żeby jeszcze ujść z tego z życiem!
Hermiona
przełknęła ślinę. Trzeba to jakoś inteligentnie rozegrać, żeby wycofać się,
zanim troll zaatakuje. Ron nie może się odwrócić, bo zacznie panikować, a wtedy
potwór rozjuszy się na dobre…
-
Ron, tylko spokojnie… Proszę, spróbuj się nie odwraca… - szepnęła, ale było już
za późno. Rudowłosy obrócił się błyskawicznie i stanął twarzą w twarz z
olbrzymim trollem leśnym. No, może nie dosłownie twarzą w twarz, bo tamten był
o wiele wyższy, jednak liczył się efekt. Tak jak przewidziała, Ron wrzasnął z
przerażenia, a jego okrzyk odbił się echem, tak, że rozbrzmiewał jeszcze jakiś
czas w zakamarkach lasu i docierał do ich uszu, przyprawiając o gęsią skórkę.
Sprowokowany troll ryknął przeraźliwie i zamachnął się ręką na stojącego przed
nim Rona. Cios i ból, który ogłuszył Weasleya, w jednej sekundzie powaliły
chłopaka na ziemię. Harry od razu rzucił się na pomoc przyjacielowi. Hermiona zanim
doskoczyła do Rona, zdążyła upewnić się, że troll nie zaatakuje ponownie. Na
szczęście, stał już kilka metrów dalej i był do nich odwrócony tyłem, a z jego
barku wystawała strzała. Hermiona odetchnęła, widząc, że to nie on, tylko
interwencja centaurów, które pojawiły się pomiędzy drzewami, rozwścieczyła
potwora.
-
Ron, cały jesteś? – wymamrotała Hermiona, cały czas intensywnie myśląc, jak
wyratować ich niebezpiecznej sytuacji. Zagrożenie ze strony trolla minęło, ale
centaury też nie należały do łagodnych mieszkańców Zakazanego Lasu - nawet
gorzej – były diabelnie inteligentne, a przede wszystkim bardzo negatywnie
nastawione do ludzi.
-
Chyba tak… - Ron skrzywił się z bólu dotykając skroni.
- W
takim razie wstawaj, musimy stąd wiać!
-
Hermiono, owszem, nie umieram, ale to
boli, więc daj mi odetchnąć – warknął poirytowany, a Harry poparł go skinieniem
głowy.
-
Harry?! – Teraz zwróciła się do Pottera, chociaż postanowiła sobie, że już nie
zaszczyci go słowem do końca podróży. – Centaury.
Ostatnie
słowo wystarczyło nie tylko zdumionemu czarnowłosemu, ale także Ronowi, który
poderwał się gwałtownie z ziemi, jakby nigdy nic go nie bolało.
-
Już cię nie boli? – zapytała, ironicznie unosząc brwi, ale Harry zgromił ją
wzrokiem. Dopóki centaury zajmowały się trollem, mieli czas na ucieczkę. Bez
zbędnych dyskusji rzucili się biegiem pomiędzy drzewa.
Przedzierali
się przez gęsty las nie zwalniając kroku, gdyż wiedzieli, że inaczej centaury
dogoniłyby ich w mgnieniu oka. Nagle Harry przystanął, a biegnąca za nim
Hermiona wpadła na niego z impetem.
- Co
jest? – zapytał biegnący z tyłu Ron, który zdążył w porę wyhamować.
-
Testrale! – wykrzyknął Harry, a na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.
Szybko przeszli kilkanaście metrów i znaleźli na polanie się przy zwierzętach.
Tak im się przynajmniej wydawało, gdyż tylko Harry był w stanie je zobaczyć.
Pomógł im usadowić się na ich grzbietach i już po kilku minutach wznosili się
ponad korony drzew Zakazanego Lasu. Pod sobą usłyszeli tętent kopyt i Harry z
Ronem uśmiechnęli się do siebie z ulgą.
-
Nie ma się z czego cieszyć. To dopiero początek – burknęła Hermiona, ale
przyjaciele udali, że tego nie dosłyszeli…
Zaskoczyłaś mnie byłam pewna, że za nimi stoi Malfoy albo wilkołak, a tu troll. Dobrze, że udało im się uciec. Głupota panów mnie przeraża. Gdyby nie Hermiona to ci dwaj, byli by zabici dwanaście razy w ciągu minuty ;/ Mam nadzieję, że niedługo pojawi się Draco ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Zawsze ratowała im tyłki. Już niedługo ;)
OdpowiedzUsuń