29 lipca 2012

02. Lew i wąż.



Opowiadanie II : Oszukać Przeznaczenie.

Złowieszczy cień profesor McGonagall mknął szkolnym korytarzem, oświetlonym jedynie światłem pochodni.  W Hogwarcie panowała już, nie zmącona niczym, cisza. Ani ona, ani Malfoy nie ośmielili odezwać się słowem, kiedy minęli gabinet McGonagall i podążali dalej ciemnym korytarzem. Hermiona z doświadczenia wiedziała, że rozpoczynanie dyskusji z tą kobietą nie było najrozsądniejszym pomysłem. A teraz, jedyne czego jej brakowało to chwila odpoczynku w samotności, a nie świadomość szlabanu.
Mijały minuty, a oni dalej posłusznie maszerowali za nauczycielką, zastanawiając się dokąd ich prowadzi. W końcu, jakieś dziesięć minut później, zatrzymali się przed dużymi, półokrągłymi drzwiami. Na całej ich powierzchni widniało pozłacane, wyrzeźbione godło przedstawiające symbole czterech domów: lwa, węża, borsuka oraz orła. McGonagall położyła pomarszczoną dłoń na mosiężnej gałce w kształcie lwa u którego łap wił się srebrny wąż. Hermiona miała dziwne wrażenie, że ma to bezpośredni związek z nią i Malfoyem.
- Te drzwi otworzą się tylko przez dotyk mój, bądź dotyk któregoś z was – oświadczyła McGonagall i drzwi jak na zawołanie rozchyliły się delikatnie. Kobieta odsunęła się lekko w tył, robiąc przejście zaskoczonym nastolatkom. Hermiona z satysfakcją stwierdziła, że Malfoy jest równie zdumiony jak ona. Ostrożnie weszła do pomieszczenia za Ślizgonem, rozglądając się jednocześnie. Komnata wyglądała jak niewielki Pokój Wspólny Gryffindoru, pominąwszy jedynie fakt, iż była utrzymana w delikatnych odcieniach szarości. Po prawej stronie Hermiona dostrzegła schody prowadzące zapewne na wyższe piętro. Miała dziwne wrażenie, że pokój znajduje się w najwyższej wieży w zamku, bo w końcu żeby do niego dotrzeć musieli pokonać dość dużą odległość.
- Niegdyś w Hogwarcie prefekci mieli o wiele większe przywileje od zwykłych uczniów. Posiadali osobne dormitoria, a nawet łazienkę, z której mogą korzystać do tej pory…
 Hermiona pomyślała automatycznie o marmurowej łazience prefektów z wanną o rozmiarach niewielkiego basenu.
- … Kiedy dyrektorem został Armand Dippet, zadecydował on, że przywileje prefektów nie powinny wykraczać poza uprawnienia innych uczniów i ze wszystkich dóbr, które posiadali, jako jedyny przywilej pozostawił im tylko łazienkę.
Malfoy prychnął ostentacyjnie. Hermiona zgromiła go wzrokiem, ale on tylko wzruszył ramionami. Pieprzony arystokrata. Nie może zrozumieć, że nie istnieją lepsi i gorsi. McGonagall albo nie usłyszała, albo wolała zignorować Malfoya, bo ciągnęła dalej niewzruszonym tonem: - Profesor Dumbledore zastosował się do tych zasad, jednak w tym roku, ze względu na możliwości, jakie przed wami stworzyliśmy, postanowiliśmy znieść te reguły – McGonagall przy słowach możliwości, popatrzyła na nich znacząco. Hermiona zastanawiała się po co nauczycielka mówi im to wszystko.
Dziewczyna zerknęła pospiesznie na blondyna, lecz ten widocznie nie podzielał jej namysłów. Jego wzrok błądził po pokoju, a w bladych oczach czaiła się aprobata. Chcąc czy nie chcąc, ciekawość wzięła górę i Hermiona zaczęła lustrować wzrokiem pomieszczenie. Było rzeczywiście godne zachwytów. Srebrne ściany przywodziły na myśl pokój wspólny Ślizgonów, ale złote akcenty rozweselały pomieszczenie, tak, że w żadnym stopniu nie wydawało się być przygnębiające. W środku, naprzeciwko kominka, stała duża, obita jasnoszarym materiałem kanapa, na której ułożone były czarne i złote poduszki. Z sufitu zwieszał się mosiężny żyrandol.
- Od tej pory będziecie mieszkać w tym pokoju zamiast w swoich dormitoriach – oznajmiła McGonagall, patrząc na nich z ukosa. Malfoy poruszył się niespokojnie, jakby nie dotarł jeszcze do niego sens wypowiedzianych słów. Hermiona wytrzeszczyła oczy na McGonagall. Poczuła, jak jej zmęczenie odchodzi, a  zastępuje je wzbierająca złość. I przerażenie.
- Myślałem, że któreś z nas dostanie ten pokój – powiedział z wyrzutem Malfoy, patrząc to na McGonagall to na Hermionę rozdrażnionym wzrokiem, który wyraźnie mówił „które z nich” miało zająć to pomieszczenie.
- W porządku, on może tu mieszkać, pani profesor. Nie mam nic przeciwko. Ja mogę wrócić do swojego dormitorium – wypaliła szybko Hermiona, patrząc na McGonagall z wymuszonym uśmiechem.
- Panno Granger, ten pokój należy do prefektów naczelnych, więc albo zamieszkacie w nim oboje, albo żadne z was – ucięła krótko nauczycielka transmutacji, zaciskając usta w cienką linię.
- W takim razie wracam do lochów - oznajmił Malfoy i założył ręce na piersiach. McGonagall popatrzyła na niego litościwie, po czym dodała chłodnym tonem: - Źle mnie pan zrozumiał, panie Malfoy. Pana miejsce w dormitorium Slytherinu jest już zajęte. Teraz będzie pan mieszkał tutaj.
Nie mogła dobitniej zaakcentować ostatniego słowa swojej wypowiedzi.
- To niedorzeczne, pani profesor! Przecież zdaje sobie pani sprawę, że Gryfoni i Ślizgoni nie przepadają za so… - zaczęła Hermiona rozpaczliwym głosem, ale McGonagall przerwała jej raptownie.
- Panno Granger, pani i pan Malfoy zostaliście wyróżnieni i szkoła stworzyła wam możliwość zapewnienia sobie dobrego startu na drodze kariery. Myślę, że w zamian powinni państwo stworzyć przykład porozumienia między tymi dwoma domami  – wyrzuciła McGonagall zdenerwowanym głosem. – A teraz, jeśli mi pozwolicie, udam się już do swojego gabinetu. Wy też powinniście iść już spać. Jutro z samego rana zaczynacie lekcje.
Wyszła pospiesznie, zostawiając osłupiałych nastolatków za sobą. Dopiero kiedy usłyszeli trzask zamykanych drzwi i zrozumieli, że to nie jest głupi żart, ich wzrok skrzyżował się. Hermiona popatrzyła na blondyna z niepokojem, ale ten obrzucił ją tylko niechętnym spojrzeniem bladych oczu i odwrócił się na pięcie, idąc w kierunku schodów.  

***

               Szelest  karmazynowej peleryny profesor McGonagall  skutecznie zagłuszał odgłos jej kroków. Sunęła ciemnym korytarzem niczym duch, z ledwo dosłyszalnym, sennym  szmerem. Zmarszczki wokół jej warg pogłębiły się znacząco, kiedy na jej usta wypłynął pełen zadowolenia półuśmiech. Wiedziała, że sprawa dwojga nastolatków, których, od teraz, wspólne dormitorium opuściła przed kilkoma minutami, była poważna, jednak nie mogła powstrzymać wesołości, którą wywołała ta przekomiczna sytuacja. Ledwo powstrzymywała cichy chichot, kiedy widziała spojrzenia dwojga uczniów, przerażone perspektywą spędzenia nocy w jednym pokoju. Ba, spędzenia całego roku mieszkając razem!
Doszła do końca korytarza i przystanęła. Właśnie w tym momencie wydawało jej się, że słyszy pełen przerażenia krzyk, dochodzący z dormitorium prefektów naczelnych…

***
- Granger, nie wydzieraj się tak! Chcesz postawić na nogi cały zamek?! – zirytowany Malfoy patrzył na szatynkę z wściekłością, ale ona zdawała się nie zwracać na niego uwagi. W niemym geście zdziwienia, to otwierała usta, to znowu je zamykała, gdy jej wytrzeszczony dziko wzrok lustrował całą komnatę, a w końcu spoczął na ogromnym, zasłanym bordową narzutą, łożu.
- O nie! Nie, nie,nie, nie… - szeptała gorączkowo do siebie, kręcąc nerwowo głową. Gdyby sytuacja nie była tak poważna, Malfoy parsknąłby śmiechem, patrząc na komiczne zachowanie Gryfonki.
- Trzeba iść po McGonagall – oświadczyła stanowczo, patrząc na niego z odrazą. Blondyn popatrzył na nią tylko spode łba i w ubraniu rzucił się na ogromne łóżko.
- Zwariowałaś? Nawet prefektom naczelnym nie wolno włóczyć się po zamku o tej porze – powiedział znudzonym tonem, a po chwili namysł dodał niemal łaskawie: - To jak? Możesz spać po prawej stronie.
- Chyba, nie myślisz, że zamierzam z tobą spać na tym łóżku, Malfoy – wycedziła Hermiona, sypiąc z oczu błyskawicami.
Wzruszył obojętnie ramionami.
- Nie to nie. Nie martw się, podłoga na pewno nie jest taka twarda – oświadczył z drwiącym uśmieszkiem, jeszcze bardziej rozkładając się na narzucie koloru biskupiej czerwieni.
- Nie. Będę. Spać. Na. Podłodze  – warknęła cicho, starając się opanować rozszalałe nerwy. – Nie będziemy razem spać w jednym pomieszczeniu, a co dopiero w jednym łóżku!
- Kiedyś by ci to nie przeszkadzało – powiedział cicho, ale jego ton nie zdradzał żadnych emocji. Na jego ustach błąkał się ten cholerny uśmieszek, który chciała mu zetrzeć z twarzy jednym prawym sierpowym. Dlaczego musi jej to wypominać. Dlaczego kara ją za błędy młodości?
- Nigdy nie spaliśmy w jednym łóżku, Malfoy – powiedziała chłodno.
Wmawiaj sobie, że przeszłość nigdy nie istniała…
Czując, że przegrała tę dyskusję, odwróciła gwałtownie, zmierzając w kierunku łazienki.

***
 
              Poranek obudził ją bladym światłem wschodzącego słońca. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się szeroko. Koszmary, które nawiedzały ją w nocy, musiały być zapewne wynikiem przejedzenia się na wczorajszej uczcie. Już chciała podnieść się z łóżka, kiedy poczuła na swoim brzuchu coś ciężkiego. Spojrzała w dół i wrzasnęła przeraźliwie.
Malfoy otworzył zaspane oczy i spojrzał na nią z poirytowaniem. Hermiona jęknęła w duchu. Gdyby nie nienawidziła go z całego serca, mogłaby teraz podziwiać jego urodę bez wyrzutów sumienia.
- Masz zamiar tak wrzeszczeć za każdym razem, kiedy coś cię zaskoczy w ciągu najbliższych dwudziestu czterech godzin? – rozległ się półprzytomny głos. Hermiona popatrzyła na niego ze złością. Nie mogła zrozumieć dlaczego ten pajac nawet z samego rana wygląda tak dobrze. Te sterczące na wszystkie strony jasne włosy, aż prosiły się, aby przejechać po nich dłonią. Nie! Stop! Weź się w garść, Granger – nakazała sobie.
- Zabieraj te swoje kończyny, bo nie ręczę za siebie! – Jednym ruchem zepchnęła z siebie jego rękę i wyskoczyła z łóżka. Malfoy dopiero teraz zauważył, że jego przedramię musiało wylądować na niej w środku nocy. Zupełnie przypadkiem, zupełnie o d r u c h o w o… Podniósł na nią wzrok i ziewnął ostentacyjnie, wiedząc, że jeszcze bardziej ją to rozzłości. Rzeczywiście. Hermiona miała ochotę dziko wrzasnąć, kiedy okazało się, że wcale nie jest tym faktem głęboko poruszony. Przeciągnął się szeroko, a jego szara koszulka w której spał, podniosła się nieznacznie. Hermiona zmusiła się, żeby spuścić wzrok. Nie mogła z nim mieszkać, to ją wykańczało. Dzisiaj pójdzie do McGonagall z reklamacją. Najwyżej będzie spała w jednym łóżku z Ginny. Albo na kanapie w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Wszystko lepsze, niż przebywanie w pobliżu Malfoya. A jeśli nauczycielka powie jej, że albo wyprowadzają się oboje, albo nikt, jakoś zmusi go do wyprowadzki. Uśmiechnęła się do siebie szeroko. Może ten dzień nie będzie jeszcze taki zły…

4 komentarze:

  1. Oświeć mnie, bo może się mylę, ale czy w Ravenclaw w godle był kruk, a nie orzeł?
    mycha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, na pewno orzeł. Nazwa Ravenclaw bywa myląca. ;)
      http://hogsmeade.pl/images/articles/Zalozyciele6.png tu masz godło ;P

      Usuń
  2. Podziwiam twój talent do pisania. Masz bardzo bogate słownictwo i do tego piszesz bardzo długie rozdziały. Idę czytać następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Malfoy i Hermiona w jednym łóżku ??? No nie mogę miło mnie zaskoczyłaś. Pomysł z wspólnym pokojem i łóżkiem rewelacyjny ! :)

    OdpowiedzUsuń