30 lipca 2015

37. Rodzinne dramaty sióstr Greengrass.


Opowiadanie II: Oszukać Przeznaczenie.

             [ Lilly Wood - Prayer in C ]

            Dafne Greengrass od czterech minut krążyła nerwowo po pokoju, klnąc pod nosem. Blaise Zabini śledził jej ruchy uważnym wzrokiem, rozparty na kanapie na drugim końcu pokoju i starający się kontrolować "sytuację Greengrass", jednocześnie jak najmniej mieszając się do dramatu, który rozgrywał się przed jego oczami.
- Zabiję go. Zabiję, parszywego drania - szeptała do siebie.
- Dafne, proszę, uspokój się.
            Jak Astoria mogła być taka spokojna?! Dafne gotowała się z wściekłości.
             Dokładnie sześć minut temu siostra powiedziała jej, że jest w ciąży. Od tego czasu, a raczej od momentu, kiedy ta informacja została w końcu przetrawiona przez umysł Dafne, która przez chwilę po prostu otwierała i zamykała usta, nie wiedząc co powiedzieć, Astoria poważnie obawiała się o życie ojca swojego dziecka.
- Jak mogłaś być taka głupia? - szepnęła Dafne, przykładając palce do skroni i masując je delikatnie. - Co powiedzą rodzice? Czy ty masz w ogóle pojęcie Astorio, z jakimi konsekwencjami wiąże się twój... stan?
            Pięknie, pomyślała młodsza z sióstr, teraz padło na mnie. Na Salazara, niech Draco w końcu sie pojawi i zrobi tutaj porządek!
            Szczerze mówiąc, Astoria miała pewne lekko uzasadnione obawy odnośnie do kwestii zjawienia się swojego chłopaka na tej niewielkiej rodzinnej naradzie, jaką postanowiła zaaranżować. Draco rozpłynął się w powietrzu, jak tylko dowiedział się o tym, że zostanie ojcem. Astoria postanowiła dać mu trochę czasu, ale minęły prawie dwa dni, a on nadal milczał. Doszła do wniosku, że zamiast siedzieć bezczynnie, powinna działać i zadzwonić do najlepszego stratega jakiego znała - swojej siostry. Przeczuwając jej reakcję (która zgadzała się w stu procentach), wiedziała też, że Dafne zrobi wszystko co leżało w jej mocy, żeby pomóc siostrze. Astoria wysłała również sowę do swojego nieobecnego chłopaka, mając nadzieję, że w końcu się zjawi i może przynajmniej Blaise przemówi mu do rozumu. To jedyny plan jaki była w stanie wymyślić. Sama była nie mniej roztrzęsiona niż jej starsza siostra, ale miała dużo więcej czasu na przyswojenie tej informacji. Najbardziej jednak przejmowała się reakcją Draco. Ciąża była na razie tylko suchym faktem - dopóki czuła się normalnie i nie widziała przed sobą wystającego brzucha, postanowiła nie panikować.
            Spodziewała się, że nie będzie uszczęśliwiony, ale to?! Przez dwa dni nie dał jej znaku życia. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Postanowił odciąć się od odpowiedzialności? Zostawił ją samą, z dzieckiem? Czy w ogóle wróci?
- Draconie Lucjuszu Malfoy!
            Astoria podskoczyła na dźwięk wrzasku Dafne.
            Pojawił się.
            Żołądek młodszej panny Greengrass zacisnął się ze stresu tak mocno, że była pewna, że skurczył się do rozmiarów orzecha.
- Coś ty do cholery narobił? - Dafne stanęła w bojowniczej pozycji, wskazując palcem w siedzącą za jej plecami Astorię.
- Chciałbym zaznaczyć, że Astoria też była przy tym obecna. A poza tym, mi również jest bardzo miło cię widzieć, Dafne - mówił to spokojnie, ze znajomym drwiącym uśmiechem na ustach. Astoria odetchnęła; jej żołądek wrócił do normalnych rozmiarów. Draco wyglądał niemalże normalnie. Miał tylko lekko wygniecione ubranie. Czyżby nie spał w domu? Zmarszczyła brwi.
- Ty... parszywy... - Dafne nawet nie znała epitetu, który oddawałby okropieństwa o których myślała. Odruchowo sięgnęła po różdżkę.
- Dafne. - Tym razem Blaise wstał. Cokolwiek by się nie działo, nie pozwoli swojej ukochanej zabić ojca dziecka własnej siostry - swojego przyjaciela. Jakkolwiek szalenie to brzmiało.
- Blaise, nie wtrącaj się.
- O nie kochanie, to ty się nie wtrącaj. Pozwolimy im porozmawiać w cztery oczy...
- Blaise, ostrzegam cię, jeśli się nie odsu... zabieraj ode mnie łapy! Puść mnie, do cholery! Blaaise! Pożałujesz tego! Pożałujesz, obiecuję ci!
            Astoria zachichotała kiedy Blaise złapał rozhisteryzowaną Dafne i z łatwością zarzucił ją sobie na plecy, nie zważając ani odrobinę na jej głośne protesty, wymachiwanie nogami i groźby rzucane pod jego adresem.
            Byli dla siebie stworzeni.
- Dzięki, stary. - Draco położył dłoń na barku przyjaciela, a ten tylko skinął głową. Blaise zawsze miał doskonałe wyczucie, kiedy należy zostawić samych dwójkę ludzi.
            Dafne przez cały czas wymachiwała rękami, starając się dosięgnąć Malfoya.
- Nie myśl, że już skończyliśmy, Draco! Zapłodniłeś moją baby-sister, oj uwierz mi, że będziesz się jeszcze gęsto tłumaczył przed...
            Krzyki Dafne coraz bardziej milkły w korytarzu. Astoria przestała chichotać.
            Poważne spojrzenie Dracona przewiercało ją na wylot.

*



- Straciłaś rozum?! - Kiedy oddalili się na bezpieczną odległość, którą była kuchnia na drugim końcu rezydencji Zabinich, w którym mieszkali razem z Dafne, Blaise zdjął wierzgającą dziewczynę z pleców i posadził na jednym z blatów.
- Co zrobiłeś? Nie widzisz, że potrzebna jest tam moja interwencja? Znam Draco i znam swoją siostrę, zaraz da mu się zmanipulować i... - Dafne próbowała ześlizgnąć się z blatu, ale Blaise skutecznie jej to uniemożliwiał, stając między jej udami i trzymając na nich silne ręce.
- Blaise, puść mnie! Cholera jasna!
            W kuchni rozległ się odgłos siarczystego policzka i po chwili Blaise trzymał się za twarz, a Dafne przemykała przez kuchnię z szybkością Patronusa.
- Mówiłam, że pożałujesz - warknęła na odchodnym. Zanim jednak udało jej się dotrzeć do drzwi, poczuła, że Blaise łapie ją za nadgarstek. Próbowała się wyrwać. Uścisk był silny jak imadło.
- Dafne, nie widzisz, że oni sami muszą to przedyskutować? Przestań się szarpać! - Po raz pierwszy podniósł głos. Dafne zamarła. - Porozmawiajmy.
- Tu nie ma o czym rozmawiać.
- Dafne.
            Opuściła głowę, nie pozwalając mu spojrzeć sobie w oczy.
- To miałam być ja, Blaise - powiedziała cicho.
- O czym ty mówisz?
- To miałam być ja. Ja miałam nosić jego dziecko. Nie mogę na to patrzeć. On ją unieszczęśliwi i...
            Puścił jej rękę.
- Zaraz, zaraz, poczekaj... Nie rozumiem. Myślałem, że już go nie kochasz. Myślałem, że... - Był zdezorientowany. Na jego twarzy malował sie wyraz bolesnego zaskoczenia. Dafne natychmiast zrozumiała swój błąd. Blaise nie zrozumie. On nie składał się z tylu odcieni szarości co ona - z reguły rzeczy były dla niego albo białe, albo czarne.
            Blaise nie zrozumie, czego tak panicznie boi się jego dziewczyna.
            Dafne wiedziała, że nie może go okłamywać. Ale jak miała mu wytłumaczyć, że na jej oczach rozgrywa się jej najgorszy koszmar? Tylko że w jej roli miała wystąpić Astoria.
            Tak bardzo chciała mu wytłumaczyć jak bardzo toksycznym mężczyzną jest Draco Malfoy i jak bardzo Dafne boi się o swoją siostrę i to... dziecko. Chciała wykrzyczeć wszystko co podpowiadała jej intuicja - czyli to, jak bardzo skrzywdzi ich ten człowiek. Jednak postanowiła zatrzymać dla siebie wszelkie te rewelacje, przynajmniej do momentu, kiedy dowie się, co może zrobić z tą wiedzą.
- Blaise. Jesteś jedynym mężczyzną, którego kocham - powiedziała stanowczo i ujęła jego twarz w dłonie. - Ale stare uczucia i wspomnienia nie odejdą. Zawsze będzie mi na nim zależało. To nie znaczy, że nie jestem szczęśliwa. Po prostu chciałabym wyrzucić go ze swojego życia, a on właśnie ugruntował w nim swoją pozycję. Musisz zrozumieć jak jest mi teraz ciężko poukładać to wszystko w głowie.
            Blaise westchnął. Nie wiedział co powiedzieć. Analityczny umysł Dafne rozkładał wszystkie fakty na części pierwsze, a on chciał po prostu... spokojnego życia. Postanowił nie drążyć więcej tematu. Nienawidził tego, że Dafne i Draco kiedyś tworzyli parę, że dzielą ze sobą tyle przeżyć i wspomnień. Ale wiedział też, że nie może z tym nic zrobić.
            Wyciągnął ramiona i objął ją czule. Teraz była jego i liczyło się tylko to, że była tysiąc razy szczęśliwsza niż kiedykolwiek i z kimkolwiek wcześniej.
- Przepraszam za policzek - szepnęła, dotykając jego delikatnie zaczerwienionej skóry.
- Mam kilka pomysłów, jak możesz mi to wynagrodzić - szepnął jej do ucha, przy okazji całując to miejsce.
- Oj, nie wątpię....


*

            Dafne miała wrażenie, że minęło dopiero pięć sekund odkąd opuściła ten pokój, ale oni wyglądali, jakby już zdążyli sobie wszystko wyjaśnić.
- Już się uspokoiła? Nie chciałbym, żeby huragan Dafne zrobił mi krzywdę.
            Blaise machnął ręką w stronę Malfoya, starając się go uciszyć. Nie po to tyle czasu uspokajał Dafne, żeby Draco znowu dolał oliwy do ognia.
- Już nie przesadzaj! Zareagowałbyś dokładnie tak jak ja! - żachnęła się dziewczyna.
- Szczerze wątpię. - Draco patrzył na Dafne wyzywająco. Blaise westchnął. Astoria siedziała nieruchomo, nie zwracając uwagi na kłótnię.
- Za kogo ty się uważasz?! Wydaje ci się, że możesz mieszać w życiu każdej napotkanej osoby? Granger... moim, a teraz Astorii? Co zamierzasz teraz zrobić? Zostawisz ją w tym problemem? Czy może chcesz...
             Draco zrobił krok do przodu; jego policzki zarumieniły się ze złości. Wspominając o Hermionie, Dafne przekroczyła pierwszą granicę. Sugerując, że porzuci swoje dziecko, przekroczyła   w s z e l k i e  granice.
 - Oczywiście, że zajmę się Astorią i moim dzieckiem, za kogo ty mnie masz?!
- Mam kilka określeń w zanadrzu. - Greengrass  uśmiechnęła się jadowicie, zadowolona, że w końcu udało jej się poruszyć Malfoya. Zanim jednak zdążyła napawać się wygraną, Draco uśmiechnął się krzywo.
- Nie unoś się już tak więcej Dafne, w końcu jesteśmy już prawie rodziną.
- Co...
            Draco odsunął się odrobinę. Dafne z niedowierzaniem patrzyła to na Draco, to na swoją siostrę, która wyglądała, jakby właśnie wygrała na loterii milion galeonów. Do tej pory nikt nie zauważył, że nieobecna Astoria jest czymś wysoce zajęta.
            Dafne wydała nieokreślony dźwięk zduszonym głosem i rzuciła się w kierunku Astorii.
 - O co znowu tyle krzy... - Słowa zamarły w ustach Blaise'a, kiedy to zauważył.
            Pierścionek zaręczynowy mienił się w promieniach słonecznych, wpadających do salonu przez wielkie okna.
            Zabini, oślepiony blaskiem drogiego kamienia, natychmiast zrozumiał o co tyle krzyku.

11 komentarzy:

  1. Ja tego nie skomentuję. Albo nie, napisze ci co o tym sądzę. Czy ty naprawdę to zrobiłaś? Uwielbiasz bawić się moimi uczuciami, prawda? Przeczytałam końcówkę 5 raz mając nadzieję, że coś źle zrozumiałam. Mam też pytanie, bo niedokładnie pamiętam. Czy Astoria nie poszła do łóżka z tym swoim przyjacielem, który się w niej zakochał? Błagam, powiedz TAK! Tym opowiadaniem sprawiłaś, że nie cierpię Astorii (tak - postaci fikcyjnej) z całego serca. Teraz lecę czytać nowe opowiadanie, ktore napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez obaw, nie złamię żadnej z Was serca w połowie opowiadania! Astoria i Seth byli przez jakiś czas razem, ale raczej nie doszło do niczego poważniejszego. Niestety, dziecko jest Malfoya. Co nie oznacza też, że szansa na Dramione jest pogrzebana. It's all messed up, ale kto powiedział, że w życiu jest inaczej? Oj, biedna Astoria, a ona jest tutaj największą ofiarą w gruncie rzeczy.

      Usuń
  2. Moja droga, dzięki wielkie za rozdział, jest wspaniały. A teraz moje ale :) Ja wiem, że Draco jest odpowiedzialny ale jak już są zaręczyny to z pary Heromina i Draco nici. Oj szkoda. A miałam taką nadzieję, że jakoś to wszystko odkręcisz. Jestem ciekawa i to bardzo co dalej nam zaserwujesz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Oj, a ja się nie zgadzam, że od razu nici. Jasne, że nie będzie już tak łatwo. Ale czeka ich wszystkich prawdziwy test!

      Usuń
  3. No nie...ale w sumie Draco zachował się jak ostatni cham wobec Miony ale wobec Astorii zachował się jak na mężczyznę przystało. Chyba nie potrafię go ocenić. Biedna Hermiona a Dafne ma rację. Ten facet potrafi namieszać w głowie każdej dziewczynie. Jestem naprawdę ciekawa jak to się rozstrzygnie.
    Czekam na następny
    Pani Black :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On potrafi być mężczyzną, tylko bardzo nie chce. Ale w sumie dobrze się zachował. Nie wiem czy Hermiona chciałabym faceta, który olał swoje dziecko, zanim w ogóle nawet przyszło na świat! Teraz ma szansę udowodnić swoją wartość. Dafne ma tutaj całkowitą rację - oczywiście, że potrafi. Za to właśnie go kochamy!

      Usuń
  4. Chciałam dać Ci znać, że jestem, ale do tego potrzebowałam czasu, by nie tyle nadrobić, co przypomnieć sobie odpowiednie posty. Ponad trzydzieści rozdziałów, jakby nie było, wymaga poświęcenia sporej ilości czasu, przez co do tej pory trwam w martwym punkcie Opowiadania II. Znalazłam jednak coś krótszego, niemniej interesującego, chociaż tęskno mi w nim i do Dafne, i do Astorii. Do tej pory pamiętam, że po raz pierwszy teksty, które zakładały ich obecność, czytałam spod Twojego pióra, jeśli mogę tak to ująć. Czasami, gdy używam sformułowania „siostry Greengrass”, przypominam sobie Onetowską wersję Twojego bloga i z dużo większym zapałem zabieram się do pisania. Dlatego właśnie kojarzą mi się z Tobą i najchętniej, jeśli już czytam, czytałabym o nich.
    Jak możesz się domyślać — mam za sobą Nietykalną. A raczej te części, jakie zamieściłaś. Nic się nie zmieniło, odkąd ostatni raz śledziłam wątki DHL. Nadal czytanie Twoich rozdziałów sprawia mi niemałą przyjemność. Duża ilość porównań, które w żadnym wypadku nie są zawiłe czy przesadzone, opisy współgrające z dialogami — historia miła dla oka i duszy.
    Nigdy nie czytam opowiadań, gdzie przewija się motyw córki Voldemorta. Łatwo w nim o przesadę i nienaturalność, gdyż nie trzeba — a nawet nie można — trzymać się kanonu. A ja lubię kanoniczność. Mądrą Hermionę i zdystansowanego Draco. Jednak w tym przypadku zrobię wyjątek, bo, co tu kryć, po prostu jestem stęskniona za dobrym dramione i nie interesuje mnie czy gdzieś w pobocznej treści znajdę Biancę Biancardi(cały czas czytałam Bacardi, jest taki likier) czy Delaire Riddle(próbuję przeczytać jej imię nagłos i mam problem… czy wymowa jest podobna do Claire? „L” i „r” tworzy straszną zbitkę, jeśli spróbujemy na tej zasadzie, nie wiem w końcu jak brzmi poprawna wersja).
    Zanim przejdę do komentowania właściwej akcji muszę powiedzieć, że uwielbiam Blaise’a. Jest bardzo pozytywny. Nie wiem dlaczego, ale odnoszę wrażenie, że będzie dla Hermiony pomocną dłonią.
    No właśnie, Hermiona. Więc mówisz, że ją porwali. Cóż, nie mam pomysłu jak można to dalej pociągnąć, bo — jak już wcześniej wspomniałam — nie czytuję tego typu opowiadań. Może to nawet lepiej, elementy zaskoczenia zawsze są mile widziane. Oczywiście takie w granicach rozsądku(mam na myśli na przykład ciążę Astorii z Oszukać Przeznaczenie, przeczytałam sobie dwa ostatnie posty).
    Coś nie idzie mi za dobrze to formułowanie opinii, więc chyba na razie dam sobie z tym spokój. Tym bardziej, że właśnie odkryłam, że Nietykalna jest zawieszona. Ach, jak zwykle odzywa się moja spostrzegawczość.
    Wstawiam Ci ten komentarz pod ostatnim postem, chociaż niekoniecznie się do niego odnosi. Nie chcę po prostu, żebyś go przegapiła (: Właściwie, korzystając z okazji, zapytam jeszcze: czy masz może wersję pdf Opowiadania II? Byłoby mi o niebo szybciej i wygodniej. Poleganie na moim pakiecie internetowym wykańcza mnie nerwowo. Jeśli tak — odezwij się. Na pewno znajdziesz jakiś sposób, żeby się ze mną skontaktować.
    Buziaki, uściski, pozdrowienia i wszystko, co tylko można przesłać na odległość!
    Wiem, że nie powiem nic zaskakującego, ale naprawdę tęskniłam <3
    PS. Nawet styl szablonu i czcionka kojarzą mi się z Tobą! Moja pamięć powstaje z martwych i otrzepuje się z pyłu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam, nawet nie wiesz jak się cieszę, że znowu jesteś w blogosferze, więc od razu trzeba było krzyczeć, że coś tam piszesz, bo po prostu wiesz, że jeśli chodzi o Twoje pisanie to ja zawsze jestem na tak. Wreszcie osoba, która lubi siostry Greengrass, nawet nie wiesz jak się cieszę. Każdy kolejny komentarz wyrażający nienawiść do nich przyjmuję z taką zmarszczką miedzy brwiami, zastanawiając się co zrobiłam nie tak, wprowadzając dwa takie charakterki do opowiadania.
      Powiem tak: ja też lubię kanon, ale w pewnym momencie, po tylu dramionowych zawiłościach, w pewnym momencie każdy motyw wykorzystywany w opowiadaniu, zaczynał mi się wydawać znajomy, zbyt banalny, oklepany. Dlatego postanowiłam zająć się Nietykalną i mam nadzieję, że pomimo odejścia od kanonu, uda mi się nie pozmieniać ich charakterów.
      Nie powiem, że jej nazwisko mi się z Bacardi nie kojarzy, ale pamiętajmy, że jest ono wymyślone przez samą Delaire i nie wiemy jakie motywy nią kierowały haha.
      Delaire - przynajmniej w mojej głowie - czytam po prostu jak Del + er ( dokładnie jak powietrze i nieme "e"). Czyli w sumie Claire to dobry przykład.
      Blaise jest moją ulubioną postacią w Nietykalnej (lubię to, że zwracasz uwagę i chcesz czytać o bohaterach o których świetnie mi się piszę, to świetny znak) i faktycznie - chciałabym na jego przykładzie pokazać, że bycie Ślizgonem nie oznacza automatycznie bycia Malfoyem.
      Mam na Nietylakną pomysł już praktycznie od początku do końca, teraz tylko czekam na siły umożliwiające realizację. Bo to pisanie czegokolwiek ostatnimi czasy idzie mi jak krew z nosa. Co widać po tym blogu, nie ukrywam.
      Niby zawieszone, niby nie. Wiesz, chciałabym się zająć przede wszystkim dokończeniem Opowiadania I, które już męczę tyle czasu. I wtedy będzie czas na przyjemności.
      Uwielbiam Twoją opinię, wnikliwość i to (już wspominałam), na których bohaterów zwracasz szczególną uwagę.
      Bardzo Ci za niego dziękuję - bardzo Cię przepraszam, że odpisuję dopiero teraz - przeczytałam go uważnie zaraz po tym jak go odkryłam, niestety tryb wakacyjny, w którym spokojny i wygodny dostęp do internetu kończy się z różnym skutkiem, a pogoda nie pozwala siedzieć zbyt długo w domu - ma właśnie taki oto skutek.
      Nie mam go niestety w pdfie, ale szczerze mówiąc jestem coraz bardziej skłonna do tego, aby udostępnić je w taki sposób, bo faktycznie jest to dużo wygodniejsze i widzę, że coraz bardziej powszechne.
      Ja też tęskniłam (jesteś jedną z tych rzeczy, które po prostu sprawiają, że blogosfera znowu staje się takim trochę drugim domem) i nawet nie wiesz jak mi się zrobiło miło w serduszku jak zobaczyłam ten komentarz, to, że ciągle piszesz i to jeszcze o naszym syrenim Draco.
      Odsyłam wszystkie uściski i całusy z podwójną mocą!
      I obiecuję, że zobaczymy się niedługo na Twoim blogu, bo już nie mogę się doczekać aż zacznę czytać to, co tam się znajduje.
      Czcionka klasycznie Tahoma, a jeśli chodzi o szablony - skutki są różne, ale zawsze się staram!
      Ojej, naprawdę się cieszę. <3

      Usuń
  5. A ja miałam nadzieję, że pod koniec opowiadania ktoś wyskoczy i powie-SURPRISE! To wcale nie ciąża!-ale się pomyliłam. Naprawdę byłam niemal pewna, że to wszystko jakaś pomyłka. Nie chodzi mi o to, że Astoria by specjalnie kłamała by zatrzymać Draco przy sobie. Bo w sumie, po co? Ona nic nie wie o relacjach Dramione. Ugh, trudno jakoś przeżyje. Tylko proszę cię z całego serduszka, aby opowiadanie nie zakończyło się czymś w stylu:
    Mimo, że oboje obdarzają siebie ogromną miłością, to jednak każde pójdzie w swoją stronę. Niestety Draco Malfoy i Hermiona Granger nigdy nie poczują pełni szczęścia.-To by było okropne :<
    Czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, w sumie miałam koncepcję na to opowiadanie, zaczynając je pisać, ale bohaterowie, jak to bywa, zaczęli żyć własnym życiem, więc nie mogę nic obiecać, bo sama nie wiem jak zakończy się ta historia :P ale mam nadzieję, że szczęśliwie dla D&H :) Aj, niestety, siostry Greengrass zawsze stworzą jakieś dramaty w tej historii :<

      Usuń
  6. jej *_* kocham ten rozdział

    OdpowiedzUsuń