10 września 2014

Spojrzenie arystokraty, rozdział ósmy.

  
Minęły trzy długie miesiące. Na drzewach już dawno zakwitły pierwsze pąki. Stopniał śnieg, a świat przygotowywał się na przyjście wiosny. Zbliżały się ferie wielkanocne. Nie miałam zielonego pojęcia, czy wrócę na ferie do domu. Ron i Ginny wyjeżdżali do Nory, jednak teraz to nie miało znaczenia. Kiedy tylko dowiedzieli się o mnie i Draco, zerwali ze mną wszelkie kontakty. Ron zerwał. Ginny rzucała mi jedynie przestraszone półuśmiechy na odległość, bojąc się podejść i porozmawiać. W Pokoju Wspólnym obrzucali mnie chłodnymi spojrzeniami, a zresztą nie tylko oni. Wszyscy Gryfoni mój związek z ze Ślizgonem potraktowali jako zdradę, dlatego przebywanie w Pokoju Wspólnym stało się dla mnie nad wyraz przykre. Całe popołudnia spędzałam w Pokoju Życzeń w towarzystwie Draco. On też nie miał łatwego życia. Nie towarzyszyły mu zaczepki Ślizgonów, ze względu na jego wysoką pozycję zajmowaną w domu Slytherina, za to nieustanne gnębienie ze strony Gabrielle doprowadzało nas do pasji. Czaiła się niczym wygłodniały sęp, ciągle zgadując Dracona. Na mnie spoglądała zimno i z nienawiścią, a jej spojrzenie zdawało się mówić: poczekaj tylko, jeszcze tego pożałujesz. Znienawidziłam ją z całego serca, jednak Draco nakazał mi ją ignorować. Jedyna osobą, która zachowała wobec mnie przyjazne stosunki był Michel. On jako jedyny nie widział tego wyraźnego podziału na Gryfonów i Ślizgonów. Czułam, że zawsze oczekiwał ode mnie czegoś więcej niż przyjaźń, ale kulturalnie się wycofał, kiedy tylko zobaczył mnie w objęciach Ślizgona. Z jednej strony przygnębiała mnie perspektywa spędzenia samotnych ferii w Hogwarcie, wśród nieprzychylnych spojrzeń innych uczniów, a przede wszystkim z dala od Draco. O ile kiedyś nienawidziłam go z całego serca, teraz czułam, że nie mogę bez niego żyć. Był jak powietrze, którym oddycham. Szczerze mówiąc, wcale mi to nie przeszkadzało. Zaciągałam się nim ile sił w płucach, rozkoszując się tym w każdej sekundzie. Dla mnie był doskonały. Oczywiście, miał wiele wad, ale zdążyłam pokochać je równie mocno jak zalety. Dla mnie ideał nie polegał na „byciu” bez niedoskonałości, znaczył bardziej to uczucie bycia wyjątkową w jego świecie, które dawał mi na co dzień. Zawsze myślałam, że nie można kogoś pokochać, mając zaledwie siedemnaście lat. Teraz widzę, jak bardzo zmieniłam się w ciągu tych trzech miesięcy. Kochałam go.


                          Roześmiała się, czując łaskoczące usta na swojej stopie. Leżała na kanapie w Pokoju Życzeń z książką do transmutacji i ułożywszy nogi na kolanach blondyna siedzącego obok niej, zagłębiła się w lekturze. Ignorowała jego ciągłe zaczepki, ale on nie przerywał pocałunków. Próbowała chwycić go za rękę przytrzymującą jej stopę, lecz on był szybszy i znacznie silniejszy. Złapał jej dłoń w żelaznym uścisku i przyciągnął ją do siebie, mocno obejmując w pasie drugą ręką.
- I co teraz? – szepnął łobuzersko, coraz bardziej zbliżając wargi do jej ust. Wtuliła się w niego, ukojona ciepłem jego ciała i ułożyła usta do pocałunku. Poczuła na wargach delikatne muśnięcia.       Nie spieszył się, czule głaszcząc ją po szyi. Jego ciepła dłoń musnęła ją po brzuchu, nurkując pod koszulkę. Westchnęła. Słysząc to, Draco stawał się coraz śmielszy, ale nagle napotkał jej stanowczy opór. Trzymała go mocno za rękę, wiedząc, co zamierza dalej zrobić.
- Hej… - mruknął, całując mnie coraz zachłanniej.
- Nie, już o tym rozmawialiśmy. Jeszcze nie teraz… - szepnęła, zastanawiając się czy nie poddać się jego dotykowi. Nie! To jeszcze nie była ta chwila. Ślizgon chciał tego już od dłuższego czasu, ale ona uparcie odmawiała, czując, że za każdym razem jest jej coraz ciężej oprzeć się jego dłoniom. Ale bała się. On był doświadczony, ona tymczasem… niekoniecznie. Chłopak odsunął się niechętnie, nieco obrażony. 
- Draco…
- Dobra, nie chcesz to nie – powiedział, gwałtownie wstając z kanapy i zrzucając przy tym jej stopy. Zdarzały mu się przebłyski dawnego, wrednego zachowania, ale starała się nie zwracać na to uwagi. Skuliła się na kanapie i odwróciła wzrok.
Malfoy zerknął na nią z ukosa. Założył ręce na piersiach i nadymał się. Kilka sekund zleciało w całkowitej, pełnej napięcia ciszy. W końcu, w pomieszczeniu rozległo się głośne westchnienie. Poczuła jak delikatne dłonie obejmują ją w pasie, a gorący oddech pieści policzek. Wyciągnęła dłoń i delikatnie odsunęła jego twarz.
- Zostaw mnie – mruknęłam, odwracając głowę.
- Przepraszam, nie powinienem był się tak wściekać… - powiedział poważnie, a jej dłoń zamknęła się w jego dłoni. Odwróciła się powoli. On nigdy nie przepraszał. No, prawie nigdy. Zdarzało się to tak rzadko, że mogła policzyć na palcach ile razy chłopak przyznał się do błędu. Raz, dwa… może trzy. Słowo „przepraszam” nie przechodziło przez jego usta jakby bał się, że to trujący jad.
Chciałam coś powiedzieć, ale on przyłożył mi palec do ust. Zamknął mnie w objęciach. Wtuliłam się w niego, co zawsze dawało mi poczucie bezpieczeństwa, jakby jego ramiona mogły ochronić mnie przed całym światem. W pokoju rozległy się odgłosy pukania. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, aż mój wzrok padł na okazałego, dumnego puchacza trzymającego w dziobie paczkę.
- Zaraz… To moja sowa… - powiedział Draco i podbiegł do okna, wpuszczając ptaka do środka. Sowa tylko upuściła na podłogę paczuszkę i zaraz wyleciała przez otwarte okno. Blondyn podniósł list i niecierpliwym ruchem rozerwał kopertę. Wypadł z niej egzemplarz Proroka Codziennego i kawałek pergaminu. Patrzyłam jak chłopak przesuwa wzrok po tekście, marszcząc brwi.

Draco,
            Spodziewam się natychmiastowych wyjaśnień. Nie wiem co sobie wyobrażałeś zabawiając się z tą szlamą! Czytałeś już artykuł w Proroku? Strona ósma. Nie wiem co Ci strzeliło do głowy…

                           Draco oderwał wzrok od listu i zaczął wertować gazetę. W końcu znalazł pożądany artykuł i zaczął czytać.
            Widziałam jak jego twarz coraz bardziej blednie. 
- Co jest? – zapytałam zaniepokojona, a on bez słowa rzucił mi gazetę na otwartym artykule. Mój wzrok od razu spoczął na wielkim nagłówku w dziale „Ciekawostki”.

Hogwartckie miłostki;
W Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart aż huczy od plotek. Stało się coś, co nigdy wcześniej (przynajmniej od piętnastu dobrych lat, ciężko zbadać jest ten fakt zważywszy na wiek szkoły; przyp. red.) nie miało miejsca. Parą zostali uczniowie dwóch wrogich domów: Gryffindoru i Slytherinu. Draco Malfoy, syn Lucjusza Malfoya, dał usidlić się czarownicy nieczystej krwi. Jakby tego nie było dość, Hermiona Granger znana jest ze swoich licznych flirtów. Jak pamiętamy, jej zalotom nie mógł oprzeć się Wiktor Krum – szukający reprezentacji Bułgarii oraz Harry Potter – chłopiec, który przeżył i szukający drużyny Gryffindoru. Czy panna Granger poluje na sławy, bo niewątpliwie wybierane przez nią postacie są w świecie czarodziejów są bardzo znane, czy też kręcą ją gracze quidditch’a? Na to pytanie możemy nigdy nie znaleźć odpowiedzi.
Pośród uczniów krążą pogłoski, że Hermiona Granger jest dość dobrą uczennicą, żeby uwarzyć sobie eliksir miłosny i bez wahania wykorzystuje te umiejętność.
- Oczywiście, że to za sprawą magii. – Dla Proroka Codziennego wypowiedziała się urocza Francuzka z wymiany uczniów pomiędzy Hogwartem i Beauxbatons, która pragnie zachować anonimowość. – Draco był we mnie szaleńczo zakochany, dopóki nie pojawiła się na horyzoncie ta dziewczyna. Nie rozumiem co może go w niej pociągać, dlatego jestem pewna, ze uwiodła go za sprawą eliksiru miłosnego.
Miejmy tylko nadzieję, że związek nie zaszkodzi reputacji pana Lucjusza Malfoya, który zajmuje wysoką pozycję w Ministerstwie Magii i jak wiemy – od wieków jego ród reprezentują tylko przedstawiciele rodzin czystej krwi.
Specjalnie dla Proroka Codziennego – Rita Skeeter.
 W tym samym czasie Draco odczytywał dalszą cześć listu od ojca.

            Miejmy tylko nadzieję, że Czarny Pan jeszcze o tym nie wie. Przez swoją głupotę narażasz nas na ogromne niebezpieczeństwo. Na szczęście udało mi się wymyślić jak złagodzić gniew Czarnego Pana. Przyjedź na ferie do domu razem z tą dziewczyną. Może jeszcze uda nam się to naprawić…
            Chłopak wpatrywał się w list, a w głowie huczały mu przeczytane słowa. Zadrżał z niepokojem.

*              *              *
  
            Pustym wzrokiem wpatrywałam się przed siebie, intensywnie myśląc. Gdzieś w tle słychać było głos Tonks, ale nie mogłam zrozumieć o czym mówi. Myślami byłam gdzieś daleko… Dlaczego Draco zaprosił mnie do domu na ferie? Przecież wie, że jego rodzice nienawidzą mnie z całego serca! Może dlatego chodził mocno rozdrażniony i prawie się nie odzywał. Czyżby podzielał moje obawy?
Wiedział, że szlama w domu śmierciożercy nie ma żadnej nadziei… 
- Hermiono? Czy mogłabyś zostać na sekundkę? – Z transu wyrwał mnie zatroskany głos Tonks. Rozejrzałam się po klasie. Większość uczniów wyszła już z sali, kilkoro pakowało książki. Odchrząknęłam, ale z mojego gardła nie wyrwał się żaden dźwięk, dlatego pokiwałam twierdząco głową. Podeszłam do nauczycielki, ale ta nie odezwała się, dopóki z klasy nie wyszły wszystkie osoby. 
- Ostatnio nie uważasz na lekcjach, chodzisz zatroskana… czy coś się stało? – Zaczęła Tonks, a widząc moją zdziwiona minę dodała:
- Myślisz, że tego nie widzę? – Uśmiechnęła się ponuro. – Nie powinnam się wtrącać, ale powiedz czy ma to związek z Draco Malfoyem? Nie chcę kierować twoim życiem, ale musisz wiedzieć, że ten chłopak jest bardzo niebezpieczny. 
- Ufam mu – przerwałam Tonks, a ta pokręciła tylko głową, czekając aż powiem coś więcej.
- Ostatnio nie układa mi się z Ginny i z Ronem… - zaczęłam, ale poczułam jak głęboko ukryty żal do przyjaciół znowu powraca… - Nie chcę o tym rozmawiać.
Tonks przyglądała mi się z troską.
- Dobrze, nie rozmawiajmy na ten temat. Powiedz mi lepiej gdzie jedziesz na ferie? Do rodziców?
             Przez chwilę zastanawiałam się nad tym czy nie okłamać Tonks… Ale miałam wrażenie, że ona doskonale wie, gdzie wybieram się na ferie.
- Do Draco… Zaprosił mnie. – Tonks westchnęła.
- Nie będę przekonywać cię, żebyś tego nie robiła, bo wiem, że i tak mnie nie posłuchasz… Ale obiecaj mi, że będziesz ostrożna. W domu Malfoyów nie możesz uśpić swojej czujności, rozumiesz? 
- Pokiwałam twierdząco głową.
- Rozumiem – wykrztusiłam cicho, wykręcając palce.

*          *          *
  
 Krajobraz za oknem stał się rozmazaną plamą… Siedziałam wtulona w Draco i wodziłam wzrokiem po pustym przedziale… Jechał ze mną, nie z przyjaciółmi. Naprawdę bardzo to doceniałam, ale… No właśnie: to głupie „ale”. Bałam się jechać do rezydencji Malfoyów. To, że obdarzyłam go zaufaniem, nie znaczy, że nie będę ostrożna wobec jego bliskich, wobec jego ojca… Te rozmyślania tak mnie pochłonęły, że otrząsnęłam się dopiero, kiedy Draco podniósł się z siedzenia, rozciągając się.
Kiedy napotkał mój wzrok uśmiechnął się.
- Zasnęłaś i przez całą drogę nie mogłem się ruszyć – powiedział z żartobliwym wyrzutem. Podniosłam się z siedzenia i ruszyłam w kierunku wyjścia z przedziału. Przez kilka chwil zawahałam się, ale stojący za mną Draco delikatnie pchnął mnie w stronę wyjścia. Miałam dziwne przeczucia co do zakończenia tej wizyty…
            Najgorsze było to, że to nie były wcale dobre przeczucia…

            Cała droga do domu Dracona została mgliście zachowana w mojej pamięci. Cały czas gryzły mnie złe przeczucia, ale starałam się je ignorować. Zupełnie rozbudziłam się z transu, kiedy ominąwszy ogromny ogród z szumiącą w oddali fontanną, weszłam do przestronnego holu. Ze ścian spoglądały na mnie blade i dumne postacie. Skuliłam się i spojrzałam na blondyna, który rzucił nasze walizki na kamienna posadzkę i wziąwszy mnie za rękę poprowadził w stronę schodów.
- A twoim rodzice? I co z walizkami? – zapytałam z niepokojem. Wszystko wydawało mi się bardzo dziwne. Od atmosfery w tym mrocznym domu, po zachowanie Draco, który zrobił się spięty i milczący.
- Rodzice się nie przywitają. A walizki? Służba się tym zajmie…- machnął niedbale ręką, wciągając mnie coraz wyżej. – Zaprowadzę cię do pokoju dla gości. Jest tuż obok mojego – zapewnił, kiedy mocniej uścisnęłam jego dłoń. Weszliśmy na piętro i podążyliśmy długim i ciemnym korytarzem.
Skręciliśmy w lewo, gdzie po paru krokach zrobiło się odrobinę jaśniej. Draco zatrzymał się gwałtownie przed potężnymi drzwiami i szarpnął za klamkę. 
- Tu będziesz mieszkać, ale pamiętaj, że zawsze możesz mnie odwiedzić… - mrugnął i wpuścił mnie do środka. Powoli weszłam do przestronnego pomieszczenia, słysząc za sobą cichy trzask zamykanych drzwi. Rozejrzałam się. Pokój był elegancki, utrzymany w odcieniach szarości i przydymionej zieleni. Potężne łóżko, biurko, toaletka, szafa, drzwi do łazienki. Wszystko było piękne, ale miałam wrażenie, że jestem tu obca. Jak intruz. Nagle zatęskniłam za Harrym, Ronem, Ginny, za przytulnym domem państwa Weasley. Coś ścisnęło mnie w żołądku, kiedy w pamięci powróciły do mnie obrazy wysłużonych kanap w Norze, albo zakurzone i brudne, ale pełne przyjaznych twarzy pokoje w posiadłości przy Grimmauld Place. Opadłam na łóżko i zagapiłam na okno z widokiem na ogromy i wspaniale utrzymany ogród Malfoyów. Westchnęłam, powstrzymując łzy.
- To było twoja decyzja, dlatego musisz być dzielna – szepnęłam sama do siebie – Musisz, cokolwiek się stanie…

            Blondyn siedział na potężnym łóżku z czarną narzutą. Ten dom przywracał do życia najgorsze wspomnienia. Wprawiał go w podły nastrój… W dodatku świadomość, że w pokoju obok siedzi skulona Hermiona, odbierała mu wszystkie siły. Nagle usłyszał ciche stukanie do drzwi.
- Czego? – warknął, wiedząc, że nie zastanie tam ukochanej Gryfonki o czekoladowych oczach. Drzwi uchyliły się powoli i wyłoniła się zza nich chuda dziewczyna o jasnych blond włosach i wielkich niebieskich oczach. Wyglądała jak przerośnięty skrzat domowy.
- Paniczu Malfoy? Pana ojciec czeka na pana, w swoim gabinecie… - powiedziała dziewczyna i skłaniając się szybko umknęła z pokoju. Draco zerwał się z łóżka i z gniewną miną ruszył ku drzwiom. Nienawidził tego domu, za to wszystko co się w nim stało, ale miał przeczucie, że znienawidzić go jeszcze bardziej i ma to związek z niedaleką przyszłością… Westchnął i wyszedł na korytarz, kierując się do innej części posiadłości…
            Mroczne i długie korytarze sprawiały iż chłopaka przechodziły nieprzyjemne dreszcze. Ileż to razy chował się w ciemnych zakątkach domu, żeby ukryć się przed rozwścieczonym ojcem. Zawsze później przychodziły wyrzuty sumienia, kiedy to rozsierdzony Lucjusz wyżywał się na jego matce. Nienawidził go za to co im zrobił. Wieczne pretensje, niekończące się awantury… Znajomi rodziców powtarzali, że on, Draco jest wierną kopią ojca… Najgorsze było to, że poza chłodnym, stalowym spojrzeniem i platynową czupryną odziedziczył coś jeszcze…
            Beznamiętny, niewzruszony na ludzką krzywdę. Zamieniał się w potwora. Po latach,  z obojętnością przyglądał się dręczonej matce… Przełknął ból, zabił wszystkie uczucia. Ojciec mógłby być z niego dumny. Ale nie był, nigdy nie był…
            Stanął przed zamkniętymi drzwiami gabinetu Lucjusza, nerwowo wykręcając palce. Przed ojcem zachowywał się jak mały dzieciak, ganiony za niewłaściwe zachowanie. Ale… Od zawsze chciał mu zaimponować. Chciał mu pokazać, że potrafi być taki jak on, że nie jest słaby. Drżąca ręką zapukał i usłyszawszy chłodne „wejść” nacisnął klamkę i wsunął się do pomieszczenia. To miejsce zawsze napawało go przerażeniem. Było przesiąknięte napięciem i za każdym razem kiedy miał tu wejść robiło mu się słabo. 
- Wspaniale, że przywiozłeś ze sobą tę szlamę. Może jakoś uda nam się naprawić to co zrobiłeś przez swoją głupotę! Czarny Pan dowiedział się o wszystkim, jednak wiedz synu, że jeżeli powiedzie się misja, którą nam zlecił, obiecał, że ominie nas kara za zdradę.
            Draco nie śmiał mu przerywać. Pytania o to skąd wie o przybyciu Hermiony były bezsensowne. W tym domu Lucjusz wiedział o wszystkim.
- Granger jest idealnym szpiegiem. Dzięki niej Czarny Pan, będzie miał całkowity dostęp do informacji o Potterze. Plan jest prosty. Teraz ci ufa, dlatego wykorzystaj sytuację i rzuć na nią Imperiusa. Będziesz miał nad nią całkowitą kontrolę, a ona będzie dla nas źródłem cennych informacji…
Chłopak słuchał słów ojca, z każdym kolejny wyrazem zdając sobie sprawę, że przegrali. On przegrał.
            Miał nadzieję, że ojciec mu pomoże… Może zrozumie… Podniósł wzrok i napotkał skupione spojrzenie Lucjusza. Przez kilka sekund w stalowych tęczówkach dostrzegł zrozumienie… Ojciec wiedział. Musi mu pomóc, musi zrozumieć! W krótkiej chwili zebrał w sobie całą odwagę i wybuchnął:
- Pomóż mi, wiem, że możesz to zrobić! Ja… Zależy mi na niej… - Nie skończył, gdyż Malfoy senior gwałtownie podniósł się z fotela. Chłopak zamilkł coraz bardziej zdając sobie sprawę ze swojej naiwności w tym, jak mógł tak błędnie zinterpretować intencje ojca.
- Draco, nie bądź głupi! Czy ty nadal nie rozumiesz, że dla niej nie ma już ratunku? Zginie, prędzej czy później – syknął Lucjusz i podszedł bliżej do syna. – A teraz już idź. Tylko pamiętaj - nie przynieś wstydu rodzinie, chłopcze.
***
  
            Podniosłam się z podłogi i przetarłam oczy. Nie wiem ile przesiedziałam w takim stanie. Bolały mnie wszystkie mięśnie i ledwo trzymałam się na nogach. Chwiejnym krokiem wyszłam z pokoju na korytarz, mając nadzieję, że rozmowa z Draco w jakiś sposób ukoi moje zszargane nerwy. Zapukałam do pokoju chłopaka, ale odpowiedziała mi głucha cisza. Stałam tam jeszcze chwilę, aż w końcu z lekkim wahaniem nacisnęłam klamkę. Drzwi rozchyliły się ukazując wnętrze pomieszczenia. Weszłam do środka zamykając za sobą drzwi. Rozejrzałam się po pokoju, czując w nozdrzach znajomy zapach blondyna. Nie widomo dlaczego podeszłam do wielkiej szafy i skusiłam się, żeby otworzyć drzwiczki. Moim oczom ukazały się półki z ubraniami i szatami chłopaka, wszystkie staranie ułożone i wyprasowane. Przyciągnęłam wiszącą najbliżej koszulę i ukryłam w niej twarz. Była świeżo wyprana, jednak i tak przesiąknięta kojącym zapachem ukochanego. Czując się odrobinę lepiej, odsunęłam od twarzy materiał i już miałam zamknąć szafę, kiedy mój wzrok natrafił na kamienną misę na dnie mebla. Ciekawość nie pozwoliła mi odejść nie zaglądając do środka. Pochyliłam się nad srebrzystą substancją, która nie była niczym innym niż kłębiące się myśli i wspomnienia. Harry opowiadał mi kiedyś o tym, jak oglądał wspomnienia Dumbledore’a. Mówił, że do niej wpadł… Przez kilka sekund zastanawiałam się czy nie dotknąć palcem kusząco mieniącej się substancji, kiedy nagle na jej powierzchni zaczęły pojawiać się rozmazane kształty. Powoli obraz wyostrzał się, a postacie zrobiły się trójwymiarowe. Zaczęłam oglądać z zaciekawieniem małego chłopczyka, biegnącego mrocznym korytarzem. W dziecku rozpoznałam Draco i w chwili nagłego rozczulenia wyciągnęłam rękę i dotknęłam niematerialnej postaci. W mgnieniu oka chłopiec zniknął, a ja poczułam jak pokój wiruje dookoła mnie.
Zdezorientowana rozejrzałam się po miejscu w którym się znalazłam. Musiałam być w domu Malfoyów, jednak o wiele, wiele, wcześniej, gdyż obok mnie stał mały chłopiec z myślodsiewni. Patrzył prosto na mnie, więc uśmiechnęłam się przyjaźnie, jednak po chwili zdałam sobie sprawę, że dziecko spogląda przeze mnie na wylot. Ruszyłam korytarzem, podążając się za drobną sylwetką Draco. Chłopiec przystanął w cieniu i zaczął nasłuchiwać. Z dołu dochodziły odgłosy kłótni. Zaniepokojona wyminęłam chłopca, ale zanim zdążyłam zrobić kilka kroków, obraz rozpłynął się, a ja znalazłam się w Wielkiej Sali. Rozejrzałam się szybko, ze zdumieniem w tłumie uczniów odnajdując o wiele lat młodszą siebie stojącą w parze z Neville’m. Zaczęłam słuchać piosenki tiary przydziału, ale nagle obok mnie wyrosła niska blondynka o wielkich niebieskich oczach. Przyglądałam jej się przez chwilę, zdając sobie sprawę, że dziewczyna patrzy prosto na mnie.
- Nie możesz tu być. To nie twoje wspomnienia. – Blondynka pokręciła głową, patrząc na mnie wielkimi oczami.
- Nie rozumiem… - zaczęłam. Po raz kolejny w ciągu ostatnich kilkunastu minut świat zawirował mi przed oczami. Stałam w pokoju Draco, a za ramię trzymała mnie dziewczyna, która pojawiła się znikąd w myślodsiewni. Chciałam zapytać ją kim jest, ale tamta w kilku susach znalazła się przy drzwiach i wyszła z pomieszczenia. Usiadłam na łóżku blondyna, zastanawiając się nad tym co przed chwilą ujrzałam. Nigdy bym nie pomyślała, że Draco miał w domu istne piekło. Gniewne okrzyki odbijały się w głowie echem, sprawiając, że z natłoku myśli rozbolała mnie głowa. Położyłam się na łóżku i przymknęłam oczy. Nie wiem ile czasu myślałam, jednak kiedy ponownie otworzyłam oczy w pokoju panował półmrok. Podskoczyłam , kiedy drzwi do pomieszczenia otworzyły się gwałtownie, a do pokoju wpadł rozwścieczony Draco. Miał zmarszczone brwi i kwaśną minę, ale kiedy tylko zobaczył mnie na swoim łóżku uśmiechnął się szeroko. Wskoczył na materac i podpełzł do mnie na kolanach, kładąc jedną rękę po prawej stronie od mojej głowy, drugą po lewej. Nachylił się i cmoknął mnie delikatnie w usta. Podniosłam rękę i przeczesałam nią jego jasne włosy. 
- Co się stało? Jesteś zdenerwowany – szepnęłam, patrząc mu w oczy.
- Nieprawda – odparł, ale wyczułam w jego głosie kłamstwo.
- Draco… 
- Kocham cię. Jesteś dla mnie najważniejsza, pamiętaj o tym… - Po tych słowach poczułam na wargach jego słodkie pocałunki. Powiedział, że mnie kocha. Kocha, naprawdę. Coś się stało, bo nigdy nie mówił mi tego wprost. Słyszałam, że mu na mnie zależy, ale nigdy, nigdy nie usłyszałam „kocham”. Nigdy nie mógł otworzyć się tak bardzo, żeby powiedzieć to proste słowo, a teraz rzucał je z dziecinną łatwością? Naprawdę coś się działo. I to coś niedobrego.
- Dlaczego mi to mówisz? – zapytałam czując jeszcze na wargach smak jego rozkosznego całusa. Blondyn zmarszczył brwi.
- Nie rozumiem. Przecież cię kocham, nie mogę tego powiedzieć? – powiedział, spinając się nagle i odsuwając niepewnie, ale szybkim ruchem przyciągnęłam go z powrotem tak, że zetknęliśmy się nosami. Zrobiło mi się głupio, że zadałam to pytanie. Przecież mógł mi to powiedzieć, a ja robię z tego taki problem.
- Oczywiście, że możesz, kochanie. Ja po prostu… - Nie skończyłam, nie wiedząc co powiedzieć. Spojrzałam na niego spod rzęs i nie mówiąc nic więcej zatopiłam się w jego delikatnych ustach. Całowałam żarliwie, lubieżnie błądząc dłońmi po jego ramionach. Chyba zrozumiał, kiedy zaczął oddawać pocałunki równie płomiennie. Nieopanowanym ruchem złapałam za róg jego koszulki i mocno szarpnęłam. Chciałam poczuć dotyk jego ciała. Tak bardzo go pragnęłam. Uczucia dały górę nad umysłem, gdyż po kolejnej serii gorących objęć, czułych pocałunków, przyjemnych dreszczy rozkoszy, leżeliśmy wtuleni w siebie, a nasze rozgrzane ciała okryte były cienkim prześcieradłem…


            Draco błądził dłońmi po jej nagiej skórze, zatapiając twarz w pachnących włosach, rozsypanych na podsuszce. Tak bardzo ją kochał, ale wiedział, że jeśli nie wykona polecenia ojca, ona zginie zanim zdąży zobaczyć błysk zielonego światła. Wiedział, że musi rzucić na nią zaklęcie. Był pewien, że dzięki temu zdąży zyskać na czasie i ukryć gdzieś ukochaną Gryfonkę. Pochylił się i sięgnął z kieszeni jeansów leżących na ziemi różdżkę. Żeby odwrócić uwagę dziewczyny, chłodnym palcem przejechał wzdłuż jej kręgosłupa, szybkim ruchem chwytając różdżkę w dłoń i wymierzając jej szpiczasty koniec wprost na Hermionę. Ciemnowłosa odsunęła się gwałtownie, omal nie spadając z wielkiego łóżka.
- Co to ma znaczyć? – zapytała drżącym głosem, wpatrując się w wycelowaną w nią różdżkę.
- To dla twojego dobra… Muszę to zrobić...
- Chcesz mnie zabić?
- Oczywiście, że nie! Kocham cię, Hermiono, ale nie mam innego wyjścia… 
- Ufałam ci… - jej głos coraz bardziej się załamywał. – Od początku to planowałeś…
- Nie, przysięgam… Nie zrobię ci krzywdy… Przez jakiś czas muszę po prostu przejąć kontrolę nad twoim umysłem, to wszystko… Obiecuję, że to szybko się skończy i gdzieś cię ukryję… 
- Draco… proszę nie rób tego… Błagam, będę udawać, tylko nie rzucaj tego zaklęcia! – Przerażony głos Hermiony drżał, a wielkie łzy toczyły się po jej policzkach zostawiając na nich mokre ślady. Jak bardzo brzydził się teraz sobą, jak bardzo się nienawidził, za to, że sprawia jej ból. Może ona ma rację… Wcale nie musi jej zaczarować, ona będzie udawać… dla niego… A jeśli to podstęp? Jeśli już nigdy nie będzie chciała na niego spojrzeć? Trudno, musi zaryzykować… 
- Dobrze. Nie zrobię tego – szepnął, czule odgarniając jej włosy z twarzy i zatapiając usta w jej koralowych wargach. Dziewczyna z nieufnością oddała pocałunek, kładąc delikatne dłonie na jego twarzy. Wyczuł w jej gestach ból i zawód, ale starał się to ignorować. Chciał jeszcze przez te kilka sekund poczuć smak jej ust, przez kilka sekund utopić się w jej ciepłym spojrzeniu. Oderwali się od siebie, a ona uśmiechnęła się z wdzięcznością, jednak w tym samym momencie, niewerbalne zaklęcie ugodziło ją od tyłu. Draco czuł, że przejął nad nią kontrolę. Nawet nie walczyła. Poddała się jego zaklęciu, pozwalając, żeby wykonał swój plan. Dała mu prawdziwy dowód miłości – zaufała mu, mimo zawodu jaki jej sprawił. Delikatnie odsunął ją od siebie, nie mogąc wytrzymać palącego spojrzenia jej brązowych tęczówek, które teraz były bez wyrazu. Zagryzł wargi z wściekłości, i poczuł w ustach smak krwi. Wstał z łóżka i podszedł do komody na której stał wazon z kwiatami. Rozjuszony zaczął tłuc pięściami na oślep. Jednym ruchem strącił naczynie, które z brzękiem wylądowało na podłodze. Za nim kolejne. I drogocenna waza. I lampa. W końcu opadł bezsilnie na podłogę, ukrywając twarz w dłoniach i uważając, żeby nie spojrzeć na dziewczynę, która spokojnie siedziała na jego łóżku, bez mrugnięcia okiem przyglądając się jego poczynaniom…

***

  
            Stalowe tęczówki z uwagą śledziły poczynania pewnej ciemnowłosej dziewczyny, siedzącej przy stole na drugim końcu sali. Hermiona siedziała wyprostowana, pozwalając, aby silna ręka obejmowała ją w pasie. Weasley nachylał się nad dziewczyną szepcząc jej coś do ucha. Po raz kolejny Draco zalała gorąca fala gniewu. Za każdym razem kiedy ją dotykał, całował… Tak, całował. Hermiona Granger i Ronald Weasley byli parą. Hermiona Granger i Ronald Weasley byli na pozór szczęśliwą parą. Hermiona Granger… Jego Hermiona! Dziewczyna która kochał, bez której życie wydawałoby się być pozbawione sensu należała do innego faceta. Którego nie kochała. 
            Draco przejechał dłonią po zmęczonej twarzy. Przez jedno głupie zaklęcie zniszczył całe swoje życie. To on kazał jej wrócić do tego palanta, przeprosić. Skąd miał wiedzieć, że rudzielec zerwie ze swoją dziewczyną i uczepi się Hermiony? A ona nie mogła się już wycofać, bo to mogłoby zniszczyć jego plan. Ale on już nie mógł znieść widoku dziewczyny w objęciach Weasleya
- Draco, z kim się wybierasz na dzisiejszy bal? – Tuż koło jego ucha rozległ się słodki głosik. Blond włosy Gabrielle opadły mu na twarz.
- Idę sam.
- Draco, dobrze wiesz, że zawsze możesz mnie zaprosić… – Dziewczyna dramatycznie zawiesiła głos, obracając głowę w kierunku przeciwnego końca sali, gdzie Wieprzley właśnie składał na różanych wargach Hermiony ostentacyjnego i głośnego całusa. Draco poczuł, ze ręka Gabrielle spoczęła na jego barku. Prowokowała go. Jak zwykle.
- Nie znam się na tym waszym zamku. Przyjdź po mnie o ósmej. – Blondynka uśmiechnęła się triumfalnie i pochyliła nad chłopakiem, składając na jego policzku słodki pocałunek. Ślizgon chciał się odsunąć, ale coś go powstrzymało. Gabrielle poprawiała mu nastrój, sprawiała, że zapominał o smutku i tęsknocie za Gryfonką. 
- Beauxbatons spodoba ci się bardziej niż myślisz – szepnęła z uśmiechem.

***

            Gabrielle spojrzała w lustro, patrząc na swoje oszałamiające odbicie. Srebrnoblond włosy spływały po jej nagich ramionach, niczym strumień wody staczający się po skale. Złocista sukienka opinała jej ciało, pozwalając odetchnąć dopiero jej nogom, gdzie się rozszerzała. Tutaj zawsze czuła się jeszcze piękniejsza niż w Hogwarcie. Ale cóż jej z tej przepięknej buzi, nieziemskiego uroku, zapierającej dech w piersiach sylwetki? Tylko w baśniach cudowne księżniczki odnajdują swojego księcia. A ona? Już go znalazła. Poddał się, zostawił tę Gryfonkę, ale świadomość, że nie zrobił tego dla niej, była najgorszym uczuciem jakiego kiedykolwiek doznała. Żal ściskał jej pierś, pozbawiając ją oddechu, kiedy tylko widziała tęskne spojrzenie chłopaka w kierunku ciemnowłosej. Nie mogła bez niego żyć, nie chciała. Niechętnie zdała sobie sprawę, że miłość to nie dziecinna igraszka, jak zawsze myślała. Każdy chłopak, którego odrzucała, czuł to samo co ona w tej chwili? Jak bardzo teraz żałowała. Czy ktoś kiedykolwiek miałby cierpieć tak mocno przez nią? Nie wiedziała. Objęła się ramionami, kiedy usłyszała jak drzwi do jej dormitorium otwierają się gwałtownie. Jej oczom ukazał się blondyn w eleganckim smokingu. Jego twarz była zastygła, nie wyrażała żadnych uczuć, jednak oczy wyglądały na poruszone. W zimnej stali jego spojrzenia odkryła rozpacz i ból. Ślizgon podszedł do niej i mocno objął ją w pasie pozbawiając tchu. Poczuła na wargach mocny pocałunek, a ręka chłopaka zawędrowała pod jej sukienkę. Blondynka zamknęła oczy i wtuliła się mocniej w Draco. Odnalazła jego spojrzenie.
- Draco? – wymamrotała cicho, a chłopak mruknął w odpowiedzi, przesuwając rękami po jej ciele.
- Draco, kocham cię – szepnęła Gabrielle, patrząc błagalnie w oczy chłopaka. W jednej chwili poczuła, jak ręce obejmujące ją w pasie odsuwają się gwałtownie, a chłopak cofa się.
- Będę czekał na sali balowej – odparł sucho i czym prędzej wybiegł z pokoju.
            Blondynka osunęła się na ziemię. Schowała twarz dłoniach, a jej drobne ciało zaczęło się trząść, w takt spazmatycznego płaczu. Przez kilka chwil walczyła o zaczerpnięcie oddechu, kiedy w końcu odetchnęła głęboko i położyła się na chłodnej ziemi, czując jak świat wiruje jej przed oczami, a ból uciska jej serce, niczym stalowe imadło…

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz